ďťż
  Wspominki przygody na jesienne wieczory Strona startowa          rossignool          Freestyle          Dobór Butów          Velka Raca          Mam Pytanie


Podstrony Ĺťyczenia Świąteczne Zaczynam przygodę z nartami. Carving, 176, 70kg poczatki przygody z nartami , prosze o pomoc Usługa : ręczne przygotowanie nart [PRESS] Przygotowania, trening, kontuzje... Chce zacząć przygode z Narciarstwem odpowiedzialność za źle przygotowany stok chciałbym profesjonalnie jeździc, przygotowania Zaczynam Przygode Z Nartami Przygotowanie fizyczne na wyjazd Przygody na wyciągu :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalia97.keep.pl

  • Newsletter Your E-mail Address:

      Subscribe
      Un-Subscribe



    Login here
    Uid 
    Pwd
                
                         
             

     

    Search This Site
    two or three keywords

              
    Tell a Friend About This Web Site!

    Your Email  
    Friend's Email
    Message

         

                                           

                                                                                                                                         

     
    Welcome to ArticleCity.com

    Życzenia Świąteczne

    Hej
    Kiedyś już wspomniałam gdzieś żeby sobie założyć posta i opisywać swoje przygody śmieszne i mrożące krew w żyłach związane z wypadami na narty.
    A że jesień się zaczyna to chyba fajnie poczytać co sie komu przytrafiło kiedyś lub całkiem niedawno.
    Osobiście w moim zyciu miałam 3 takie więc zacznę może jako 1 i ją opiszę najkrócej żeby nie zanudzać oczywiście.
    Zima początek lat 90 wyjazd na szkolenie z HKN -u na kalatówki.
    Fajny stoczek, troszkę muldziasty słoneczko fajne ekipa i sportowe spędzanie wolnego od szkoły czasu.
    Trenowaliśmy jazdę po muldach w parach, dwójkami startując z góry a reszta ma się rozumiec przyglądała się z dołu.Startowaliśmy na pokazaną przez bnauczyciela chorągiewkę.
    Pech chciał że byłam w ostatniej parze z kumplem i już przed samym końcem orczyka wyciąg się zatrzymał. Nie widząc nic podejrzanego zeszliśmy, podeszliśmy kawałek pod szczyt i tak stalismy czekając na znak,którego nie było a zamiast tego zaobserwowaliśmy jak wszyscy biegną do schroniska w pędzie, machając jakby do nas rękami. Skomentowaliśmy to -że pewno darmowa zupka na stołówce i kto 1 ten lepszy(he he ha ha), widząc też dym jaki ulatniał się z komina schroniska. I tak stoimy, śmiechy chichy po czym zobaczyliśmy jak Pan obsługujący wyciąg na zamyka się w budzie i wykrzykuje coś bijąc rękami.Wtedy popatrzyliśmy za siebie w górę a tam niedzwiedzica....błyskawicznie ześlizgująca się z bocznej ściany. Rany boskie zagotowałam się z przerażenia ruszyłam jak poparzona z kumplem by tylko zdazyć przed nia jak . Po drodze poodpinały nam się narty na tych muldach, zaczeliśmy bieg w Fabosach-i chyba pobilismy rekord bieżniowy mistrzostw świata. Nawet nie oglądaliśmy się za siebie tylko pęd w śniegu w tych buciorach. Tymczasem pod schroniskiem stali już leśnicy z ochrony tat park narod z jakimś pistoletem,w którym jak się okazało był specjalny preparat by ja uspokoić i wywieść do rezerwatu. Poprostu poczuła w powietrzu woń żarcia i poszusowała po nie.
    I taka to historyja jak najbardziej prawdziwa


    kanapowe i podsłuchane to chyba nie to o czym zamyslałam.............

    Też tak sądze i pozostawiam - spyder
    Ciekawa historyjka. Ja tez w Morskim Oku widziałem niedźwiedzia chodź mnie nie gonił ( na szczęście ). Ale kiedyś gdy byłem na Świstówce gonił nas...... świstak :D Heh. Na początku się przestraszyliśmy, ale potem to sam świstak zorientował się co zrobił i uciekł:)
    Pięknie, pięknie, tylko i świstaki i niedzwiedzie zapadają w sen zimowy w w sezonie sobie smacznie śpią.


    hej turim nikt ci nie karze wierzyćto po 1. Po 2 nie wiem czy wspomniałam ale to marcowy weekend był. Zreszta o tej niedzwiedzicy duzu było słychać nie raz w tv, sam byrcyn opowiadał. Pozatym do żarcia śmigała a nie by tłum pogonić...Wiara czy nie wiara to kwestia twojego osobistego wyboru.
    Pozdrawiam
    Zima niedzwiedzie spia...
    Jednakze co jakis czas sie budza i ida na siku jak kazdy...
    Ja wierze pani/pannie Fka...
    Że spią kazdy wie-temu to dziwne było....może lunatykowała....
    .Pozatym drodzy użytkownicy nie prosiłam o komentarze-kazdy moze sobie o tym myśleć co chce ,wolna wola. Prosiłam abyście pisali co was spotkało, znajomych, itd.. mniej lub bardziej śmieszne. Tyle pozdrawiam i zachęcam.
    No co ty Chemik,dziewczyny od chłopaka nie rozróżniasz:confused: :)
    Qaz... Rozrozniam... Poczytaj dobrze co napisalem...
    Wprawdzie nie jest to przygoda, która przytrafiła mi się na nartach, ale dosć ciekawa.
    Otóż kiedy kilkanaście lat temu służyłem naszej ojczyżnie, a o nartach nie miałem zielonego pojecia, wtedy to wydarzyła się ta historia.
    Jednostka nasza, był to skład materiałów palnych, który to, my "wojacy tacy" mieliśmy ochraniać (Niedzwiedź k/Krakowa). Cały skład był położony w lesie, o ile w dzień było "fajnie" chadzać sobie pomiędźy drzewami i słuchać spiewu ptaków, to w nocy było już nie ciekawie, a chodziliśmy pojedyńczo w odstępach dwudziestominutowych od kolejnego wartownika. Wprawdzie cały teren było ogrodzony, ale i tak trochę strachu człowiek miał.
    Pewnej księżycowej nocy nie za bardzo chciało mi się chodzić wzdłuż wytyczonej trasy (zresztą jak zawsze), postanowiłem sobie trochę skrócić. Schodząc sobie z górki miedzy drzewami nagle słyszę dziwny szelest, coś biegnie w moim kierunku. Stwierdziłem, ze nie jest to człowiek tylko jakiś zwierz, nie wiedziałem tylko jaki. Zacząłem się obracać i w ciemnościach zdąłrzyłem dostrzec dwie sylwetki jakiś czworonogów, które były zaledwie kilka metrów odemnie i .... Co byście na moim miejscu zrobili?
    Stanąłem jak wryty, nogi miałem jak z betonu, a serce w gardle. Nie wiem czy mnie nie zauważyły, ale przebiegły pół metra odemnie, niemal ocierając sie o moje nogi. Zatrzymały się jakie sto metrów odemnie na drodze. Było wtedy pełnia księżyca, więc można było dostrzec ich sylwetki.
    Na szczęście zachowalem trochę "zimnej krwi", ściągnąlem kałasznikowa, przeładowalem i wycelowałem. Stałem tak może z minutę, potem powoli zacząłem się wycofywać do najbliższej butki z telefonem na wartownię. Jednak obawiałem się strzelać.
    Zadzwoniłem na wartownię, steściłem jak najkrócej historię i zadałem pytanie, czy moge strzelać. Dostałem rozkaz, aby być ostrożnym i w razie niebezpieczęństwa strzelać, a z wartowni już wysyłają patrole.
    Niestety patrole niczego ani nikogo nie znalazły tej nocy. Ja nie wiedziałem co to były za zwierzęta. Początkowo nie za bardzo chciano mi uwierzyć. Niestety cała historia miał swój dalszy ciąg.
    Chyba dwa dni później, rano znaleziono kilka martych owiec na terenie jednostki. Nie wspomniałem wcześniej, ale w nasza jednostka prowadziła małe gospodarstwo, między innymi hodowali owce i barany. Okazalo się , że owce były zagryzione. Wezwano służby weterynaryjne, przeszukano teren, ale sprawców nie znaleźli. Prawdopodobnie były to albo dzikie psy, albo wilki.
    Tak to oto wyglądała jedna z historii jakią przeżyłem w wojsku.
    Na warcie byłem jeszcze kilka razy, potem na wartę chodziło już młodsze wojsko.
    Wprawdzie po tej historii miałem jeszcze jeden incydent na warcie, dość śmieszny i ciekawie zakończony, ale co bedę Wam glowę zawracał.
    Brawo nareszcie kto się ośmielił. Bardzo fajne story i wyobrażam sobie co czułeś w ciemnościach nie wiedząc kto to czy co to. Dobrze że w razie co broń miałeś............
    Mnie chodziło o WAKACJE....:)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • euro2008.keep.pl
  •  

     


    Copyright Š 2001-2099 - Ĺťyczenia Świąteczne