ďťż
  narciarstwo a GOPR ? Strona startowa          rossignool          Freestyle          Dobór Butów          Velka Raca          Mam Pytanie


Podstrony Ĺťyczenia Świąteczne Batorz - Ośrodek Narciarski w Batorzu Rzeczka - Stacja Narciarska Rzeczka ANKIETA-turystyka narciarska w Polsce-ANKIETA Wypadek narciarski w Austrii + Proces cywilny w Austrii Szkoleni Narciarskie w Austrii 7-11.11.2008 kurs narciarski 27.12-01.01 Szczyrk Wypadek narciarski w Austrii. Austriak podaje mnie do sądu. Szczyrk 27.12 - 01.01 kurs narciarski Szczyrk - 01.02 - 06.02 - kurs narciarski Wyjazd narciarski z instruktorem, Val di Fassa - Vigo di Fassa w Lutym.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl

  • Newsletter Your E-mail Address:

      Subscribe
      Un-Subscribe



    Login here
    Uid 
    Pwd
                
                         
             

     

    Search This Site
    two or three keywords

              
    Tell a Friend About This Web Site!

    Your Email  
    Friend's Email
    Message

         

                                           

                                                                                                                                         

     
    Welcome to ArticleCity.com

    Życzenia Świąteczne

    Czesc. Penwie na tym forum wypowida sie wielu ratowników Gopr-u wiec chailem zapytac jaki poziom jazdy powienien reprezentowac ratownik albo kandydat do GOPR ?
    Obowiazkowe sa dokumenty z PZN Sitn o pomocniku ? Wiecie coś o tym ?



    Czesc. Penwie na tym forum wypowida sie wielu ratowników Gopr-u wiec chailem zapytac jaki poziom jazdy powienien reprezentowac ratownik albo kandydat do GOPR ?
    Obowiazkowe sa dokumenty z PZN Sitn o pomocniku ? Wiecie coś o tym ?


    nie ma obowiązku posiadania żadnych uprawnień (choć są mile widziane) - egzamin jest podobny jak egzamin regionalny w SITN, ale nie ma jazdy sportowej, z narciarstwa na egzaminie odpada zawsze najwięcej chętnych - poziom jest.....

    pzdr
    Nie musisz mieć żadnych papierów, do egzaminu na kandydatów GOPR może przystąpić każdy..ale nie każdy go przejdzie, bo trzeba coś na tych nartach umieć:D
    Jak ja zdawałem ( jakieś 8 lat temu), egzamin był w Zieleńcu - do zrobienia kilka ewolucji, np. stromy kawałek stoku, 40 metrowy odcinek - przez pierwsze 20 m jedziesz na kreche, potem narty w pług i musisz sie zatrzymać przed wyznaczoną linią...( wbrew pozorom trudna rzecz.. niewielu to zaliczyło..), albo "skakanie" na nartach w dół stoku- dzioby nart na śniegu, a tyły przerzucasz w powietrzu z lewej na prawą..do tego jazda w puchu i w śmigu.
    W zasadzie jeśli zrobisz to w miarę dobrym stylu, jeździsz pewnie, to przejdziesz taki egazamin bez problemu...:rolleyes: ale żeby zostać kandydatem to jeszcze oprócz nart topografię i pierwszą pomoc trzeba zdać..;)
    Pozdrawiam
    mam pytanie warto byc ratownikiem GOPR mieszkajac w gorach?
    posiadajace wykrztalcenie medyczne i bedac instr narciarstwa?
    chodzi mi o jakiekolwiek korzysci.



    mam pytanie warto byc ratownikiem GOPR mieszkajac w gorach?
    posiadajace wykrztalcenie medyczne i bedac instr narciarstwa?
    chodzi mi o jakiekolwiek korzysci.
    nie nadajesz się ....

    nie nadajesz się .... to juz nie tobie oceniac.

    to juz nie tobie oceniac. idiotyczne pytanie - idiotyczna odpowiedź

    słuzba w górach to coś więcej niż wykształcenie medyczne i jazda na nartach...

    mam pytanie warto byc ratownikiem GOPR mieszkajac w gorach?
    posiadajace wykrztalcenie medyczne i bedac instr narciarstwa?
    chodzi mi o jakiekolwiek korzysci.
    To jest działalność społeczna ( mówię oczywiście o ratownikach ochotnikach), więc o korzyściach materialnych nie ma mowy..jeśli jesteś ratownikiem zawodowym to jest to twoja praca, ale kokosów to z tego nie ma jak się pewnie domyślasz..:D ochotnicy dostają tylko zwroty za koszty podróży na dyżur, czyli jak normalna delegacja...

    Dużo ważniejsze są korzyści niematerialne..:D ludzie liczą na twoją pomoc i są ci za nią wdzięczni, ja miałem z tego ogromną satysfakcję.. poza tym uczysz się wielu ciekawych rzeczy ( wspinanie, topografia, jaskinie, lawiny..)..no i siedzisz cały weekend w górach..;) warto:)

    idiotyczne pytanie - idiotyczna odpowiedź

    słuzba w górach to coś więcej niż wykształcenie medyczne i jazda na nartach...
    ty bo zaraz zaczniesz wypisywac o pasji, zaangazowaniu itp ze zaraz sie poplacze
    a mi chodzi o cos innego a mianowicie jak to wyglada od srodka:
    czyli kursy, szkolenia, jak wygladaja mozliwosci rozwoju
    jak wyglada dojscie na zawodowego ratownika
    jak ze sprzetem, czy trzeba jescze dokladac do tego fachu
    itd itp

    ty bo zaraz zaczniesz wypisywac o pasji, zaangazowaniu itp ze zaraz sie poplacze
    a mi chodzi o cos innego a mianowicie jak to wyglada od srodka:
    czyli kursy, szkolenia, jak wygladaja mozliwosci rozwoju
    jak wyglada dojscie na zawodowego ratownika
    jak ze sprzetem, czy trzeba jescze dokladac do tego fachu
    itd itp
    jesteś pusty jak słoik po zagryzce do wódki
    startuj do GOPR-u chłopcy nauczą Cię życia
    dla mnie EOT

    jesteś pusty jak słoik po zagryzce do wódki
    startuj do GOPR-u chłopcy nauczą Cię życia
    dla mnie EOT
    dzieki mistrzu

    mam pytanie warto byc ratownikiem GOPR mieszkajac w gorach?
    posiadajace wykrztalcenie medyczne i bedac instr narciarstwa?
    chodzi mi o jakiekolwiek korzysci.
    pytasz, mając w stopce
    no nieźle..... :D
    ej chłopaki spokojnie..;)

    Gaweł: najpierw zdajesz egzamin na kandydata - narty, topografia, pierwsza pomoc.
    Potem jesteś 2 lata kandydatem ( max 5) - w sezonie musisz być min.120 godzin na dyżurze, jeśli dobrze pamiętam.. w tym czasie masz też szkolenia, ale roźnią się w zależności od grupy w jakiej jesteś i jaki jest teren działania grupy ( w Wałbrzysko - Kłodzkiej wspinanie na Szczelińcu, jakieś jaskinie, ewakuacja z kolejek krzesełkowych + łażenie po górach i topografia)..
    Takie 2 lata jako kandydat i potem idziesz na I stopień ( zazwyczaj w Karkonoszach czy w Beskidach jest kurs dla ludzi z wszystkich grup) - dużo teorii i dużo praktyki..zdasz I stopień - dostajesz blachę i jesteś pełnoprawnym ratownikiem.. potem jak chcesz, możesz robić II stopień ( bardziej zaawansowany, min. ratownictwo z powietrza )..

    Sprzęt ludzie mają swój generalnie..za ciuchy goprowskie też musisz zapłacić..mniejszą cenę, bo są dofinansowane, ale jednak..w zależności od grupy mają też sprzęt na stanie (muszą ludzi przecież jakoś szkolić);)

    Patrząc z tej strony to raczej dokładasz do tego interesu..ale będąc już ratownikiem kompletnie nie ma to znaczenia:rolleyes: dużo więcej jest za niż przeciw..powodzenia
    Jak wyglada egzamin z topografii ? Czy zeczywsice ratownik GOPR np. grupy podhalanskiej bardzo dokoladnie znał ogromny rejon dziłania swojej grupy ? rozumiem ze zna rejon działania swojej sekcji. Wie ktos jak to wyglada ?
    Egzamin z topografii obejmuje znajomość terenu działania grupy, o teren sekcji nawet nie pytają, bo to powinieneś znać jak własną kieszeń;)
    Jako ratownik możesz być wysłany na dyżur gdziekolwiek na terenie grupy, jakieś wyprawy poszukiwawcze itp, więc niezależnie od sekcji musisz wiedzieć gdzie jesteś i jak gdzie dojść..:)
    No tak masz racje. A co mozesz podpowiedziec mlodemu kandydaowi do słuzbie w GOPR ? Oczywiscie wiem o odpowiedzialnosci, zaangazowaniu i wytrwałosci ale jakies inne wskazówki ?
    No to najważniejsze już wiesz... z tego na 1 miejscu na pewno zaangażowanie;) no i dobra kondycja się przydaje...np. przy zrzucaniu tony węgla do piwnicy pod dyżurką..:D powodzenia

    No tak masz racje. A co mozesz podpowiedziec mlodemu kandydaowi do słuzbie w GOPR ? Oczywiscie wiem o odpowiedzialnosci, zaangazowaniu i wytrwałosci ale jakies inne wskazówki ?
    i duuuużo wolnego czasu....

    aha i uprzedź swoja dziewczyne że właśnie przestała byc nr 1 w Twoim zyciu ;):D

    z gorskim pzdr
    mq

    i duuuużo wolnego czasu....

    aha i uprzedź swoja dziewczyne że właśnie przestała byc nr 1 w Twoim zyciu ;):D

    z gorskim pzdr
    mq
    so true...:D:D

    Oczywiscie wiem o odpowiedzialnosci, zaangazowaniu i wytrwałosci ale jakies inne wskazówki ? Truizm i wybacz, pieprzenie pensjonarek. Jeżeli młody zdrowy chłop idzie do tego typu organizacji jak gopr z w/w powodów to to jest zwykle pomyłka. Normalny chłop chce przygody, adrenaliny, nieco szpanu, tęsknych spojrzeń panienek. Natomiast miło jest jak w ramach szkolenia, swojego rozwoju te cechy nabędzie, szczególnie odpowiedzialność.
    Dobry ratownik ma tak, że jak do niego dzwonią o 1 w nocy to się wkurza na tą łajzę za ktorą ma chodzić. Ale jeszcze bardziej się wkurza gdyby się dowiedział, że była "robota" a do niego nie zadzwonili.

    Najważniejsze żebyś chciał i żeby było widać, że chcesz.

    Kuba

    Truizm i wybacz, pieprzenie pensjonarek. Jeżeli młody zdrowy chłop idzie do tego typu organizacji jak gopr z w/w powodów to to jest zwykle pomyłka. Normalny chłop chce przygody, adrenaliny, nieco szpanu, tęsknych spojrzeń panienek. Natomiast miło jest jak w ramach szkolenia, swojego rozwoju te cechy nabędzie, szczególnie odpowiedzialność.
    Dobry ratownik ma tak, że jak do niego dzwonią o 1 w nocy to się wkurza na tą łajzę za ktorą ma chodzić. Ale jeszcze bardziej się wkurza gdyby się dowiedział, że była "robota" a do niego nie zadzwonili.

    Najważniejsze żebyś chciał i żeby było widać, że chcesz.

    Kuba
    Wiesz Kuba, ja wcale nie jestem taki wiesz poukladany jak pewnie wywnioskowałes to z moejej wypowiedzi bo niektórych to denerwuje jak wypowiadam sie o GOPR w taki lajtowy sposób i poprawiaja mnie ze do GOPR to trzeba dorosnac. Oczywiscie ze zawsze jarałem sie widząc ratownika GOPR np. na stoku narciaskim i wypowiedzi ludzi ,, patrz na tego GOPR-owca". A jesi chodzi o adrenaline i robienie czegos co wymaga max wysilku poprstu mi sie podoba a jesli to moze dac komuś poczucie bezpieczenstwa czy ma kogos uratowac w potrzebie to sama kozysc, dlatego chce to robic. Zawsze ciagneło mnie w góry bo zawsze sie cos dzialo, zawsze były jaja, kupa smiechu i dobre imprezy wieczorami (%) :)

    poprawiaja mnie ze do GOPR to trzeba dorosnac. Bo to prawda.

    matko Boska....jarałes się widzac ratownika? Ja tam wolę ładną dziewczynę ale Twój wybór....

    A tak zupełnie na poważnie to zasięgnij informacji w grupie do której chcesz startować. Ogólnie są wytyczne jak egzamin powinien wyglądać, ale każda grupa ma swój własny tryb i zakres. Generalnie egzamin powinien obejmować narty (mówi się że to poziom pomocnika) oraz topografię i w części grup pierwszą pomoc. Zważ też, że w części grup niechętnie są widziane osoby nie mieszkające na terenie działania (bo i z nich nic sensownego zwykle nie wynika, poza dyżurami z rozpiski). Wymogiem formalnym jest też, by dwóch ratowników zostało twoimi członkami wprowadzającymi - muszą poręczyć za Ciebie i w pewien sposób odpowiadają za Ciebie w okresie kandydackim.

    Sam egzamin na nartach nie jest trudny jest taki trochę wielotorowy:
    - normalna jazda "wolna" na stoku i w terenie (trzeba pokazać się jak najlepiej)
    - elementy "elementarza": pług, ześlizg itp. To są niby proste elementy ale to one zwykle sprawiają dużo kłopotu, a są niezbędne np. dop jazdy ze sprzętem.

    Zdanie owego egzaminu to dopiero początek: potem kurs BHP, staż kandydacki o którym koledzy pisali, kurs I stopnia (często kilkuczęściowy), kurs w Centrum Szkoleń Medycznych (7 dni, możesz zostać z niego zwolniony jak jesteś certyfikowanym ratownikiem medycznym, nawet większość co mądrzejszych lekarzy decyduje się go odbyć). Generalnie zabiera to trochę czasu i kosztów więc trzeba chcieć naprawdę. A potem jak już będziesz naprawdę chciał to po zmianie kilku dziewczyn możesz zostać starszym ratownikiem, instruktorem czy starszym instruktorem.....

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Z tego co wiem wprowadzających już nie trzeba mieć, wystarczy się zgłosić samemu, formularz i dziękuje;).. ale może to w zalezności od grupy jak piszesz..
    maniaq czy mozesz sprawdzic skrzynke bede wdzieczny :)
    Kolejny kabaret. Ubaw po pachy jak się czyta te bzdety.:D:D:D
    ja to bym ci teraz najchetniej wtopil warna ale nie moja dzialka:(
    Dzieki Kuba za info . Jesli chodzi o słowo ,,jarałem" to nie to samo co ,,podniecałem" a to duza roznica.

    A co do wypowiedzi karata10 - pewnie najlepiej jest komentowac, wysmiewac sie z czyjejs wypowiedzi nie majac nic samemu do powiedzenia.

    Patrząc na miejscowosc widze Kuba ze jestes z Podhalanskiej ? I jak oceniasz prace w GOPR ? własnie mi zalezy na tej grupie ale z tego co napisales to wiedze ze daleka droga. Jesli chodzi o naraciarswtwo to chce zaczac kursy PZN, mysle ze tam sie czegos naucze . Jesli chodzi o topo to tez nie jest zle chcos wiem ze musi byc naprawde dobrze ale jestem mlody takze spokojnie poznam dalsze rejony. PP to mialem juz jakas stycznosc , dwa sezony w WOPR nad morzem + KPP . Zobaczymy co z tego wyjdzie . Choc jesli bede juz sie decydował ostatcznie zeby składac papaiery do GOPR to chce juz wiele umiec dlatego teraz spokojnie bede sobie powowli realizowal to co sobie zalozylem a pozniej zobaczymy.
    Zawsze wydawało mi się, że goprowiec to człowiek który przede wszystkim lubi góry, siedziałby w nich i ma naturalną potrzebę pomocy innym, czy to nartach, czy to w lecie. To tak jak ktoś, kto chce zostać strażakiem, czy ratownikiem wodnym. Najpierw musi być jakaś wewnętrzna potrzeba pomagania innym, a nie perspektywa korzyści. Korzyści mogą być mizerne, gdy się straci swoje zdrowie, czy życie.

    Był okres, gdy miałem znajomego, który był szefem grupy pod Babią i który proponował wstąpienie do gopru. Wtedy goprowiec to był gość, bo on pomagał, niósł pomoc. Nie zdecydowałem się może z egoizmu, że będę musiał jeździć na dyżury w jedno miejsce w Beskidach, a ciągnęło mnie w Tatry. A tam znacznie trudniej się było dostać do gopru, bo musiało się mieć już dość spore osiągnięcia taternickie. Nie wiem jak jest teraz, jakie są motywacje. Ale pytanie o korzyści(może chodziło o co innego, tylko było źle sformułowane), dyskwalifikuje kandydata.

    Pozdrawiam

    I jak oceniasz prace w GOPR ? Tzn.? Nie bardzo wiem o co Ci chodzi. Samej organizacji też nie można jednoznacznie ocenić. Są plusy dodadnie i plusy ujemne :D Zwłaszcza, że jak podejrzewam organizację czekają zmiany - ustawa która jest na tapecie wymusi jakieś ruchy.
    Może nie daleka ale w Towim przypadku nieco bardziej skomplikowana - limituje Cię miejsce zamieszkania no i musisz mieć tych dwóch wprowadzających.

    Aż tak wysoko mierzyć nie musisz. Masz po prostu sprawnie jeździć w różnych warunkach. Ty uczyć raczej nikogo nie będziesz.

    Akurat do GP nie ma egzaminu z PP, ale jest taki sobie test sprawnościowy (bieg) ale każdy cop ma dwie nogi powinien go spokojnie zrobić.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Wiesz jesli chodzi o miejsce to moze nie jest ze mna tak tragicznie . Mam pól rodziny w okolicy Limanowej. Spedzalem tam moje dzienstwo przesiadujac i przechodzac lasy i i dolinki jak to u dzieci . :) znam tamte rejony i czesto tam bywam. Musze teraz skupic sie bardziej na rejonach troche dalszych w których dziala grupa a słabiej je znam takze chce intensywnie wykorzystac czas i pojezdzic sobie po tych okolicach zeby znac je dobrze .
    Aha czyli mowisz ze z narciarswem nie musze tak wyskoko planowac ? no to lepiej bo myslem ze naprawde bedzie duzo ciezej . A jesli mozesz to mozesz poleci jakis plan jak najlepiej pzygotowac sie do GOPR ewentulanie egz. wstepnego ?

    A jesli mozesz to mozesz poleci jakis plan jak najlepiej pzygotowac sie do GOPR ewentulanie egz. wstepnego ? Nawiąż kontakt z kimś z organizacji zobacz jak to wygląda, znajdź tych co będą Twoimi wprowadzającymi. Co do nart - przyjrzyj się ratownikom na stokach, niestety większość z nich jakoś specjalnie nie jeździ (ale pewnie).

    Kuba
    Trochę się tu tak przyklejam ze zbliżoną tematyką.
    Nie będę zakładał w tym celu nowego wątku, ale polecam lekturę - świetny artykuł!
    http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,357...as=5&startsz=x

    Trochę się tu tak przyklejam ze zbliżoną tematyką.
    Nie będę zakładał w tym celu nowego wątku, ale polecam lekturę - świetny artykuł!
    http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,357...as=5&startsz=x
    Kawał histori . Wielki szcunek dla tych ludzi !!

    Mimo ze temat nieco odbiega od postawionego w poscie to dawajcie tutak informacje o GOPR i TOPR. Jak zauważylem wielu to interesuje. Pozdro
    Poniżej - wszystko co powinien wiedzieć kandydat na tratownika (info ze strony głównej GOPR):

    Każdy chętny, młody, sprawny fizycznie, bez lęku wysokości człowiek, który pokochał góry i ludzi w nich działających, o ustabilizowanej sytuacji finansowej (ratownicy o pieniądzach nie rozmawiają, ale w pierwszym okresie cała działalność w GOPR opiera się na sprzęcie indywidualnym), z dużą wewnętrzną potrzebą poświęcania swojego cennego wolnego czasu dla niesienia pomocy innym - powinien sprostać regulaminowym wymaganiom. I tak:

    -ratownikiem może zostać każdy niezależnie od płci (w stosunku do kobiet są wymagania identyczne jak do mężczyzn), musi mieć ukończone 18 i nie przekroczone 35 lat,
    -najlepiej jeśli mieszka na terenie działania Grupy z którą chciałby się związać na dobre i na złe, będąc w pełni dyspozycyjnym, posiada bardzo dobrą znajomość topografii gór z rejonu działania swojej Grupy GOPR; pozostałe góry polskie nie powinny być mu obce - wszak ma zostać ratownikiem górskim,
    -musi mieć opanowaną jazdę na nartach na poziomie kursu kwalifikacyjnego (dawny P1), przy czym ten wymóg zależy od indywidualnych wymagań w poszczególnych Grupach,
    -powinien znać budowę i anatomię ciała ludzkiego i wiedzę z zakresu podstawowego (około 10 godzinnego) kursu pierwszej pomocy przedlekarskiej,

    Ostatnie trzy wymogi są potwierdzone egzaminem przed Komisją Egzaminacyjną. Powyższe wymagania należy traktować jako ramowe. Każda z Grup regionalnych może je rozszerzyć.

    Kiedy spełni już te warunki i nadal będzie chciał być członkiem braci spod znaku 'Błękitnego Krzyża', musi w gronie ratowników znaleźć dwie bratnie dusze, które tak jak on uważają, że może spróbować zostać ratownikiem górskim i potwierdzą to jako członkowie wprowadzający na stosownym kwestionariuszu.

    Po spełnieniu tych niewielu wymagań zostaje się ratownikiem kandydatem. Staż kandydacki trwa minimum dwa lata i nie można go skracać. W trakcie stażu należy pełnić dyżury ratownicze (pod nadzorem doświadczonych ratowników), nie mniej niż 120 godzin rocznie i zaliczyć szereg krótkich 2-3 dniowych kursów doszkalających. Zwieńczeniem jest kurs I stopnia, na którym kandydat poznaje podstawy ratownictwa górskiego. Kurs kończy się naprawdę trudnym egzaminem.

    Po zakończeniu stażu na wniosek Naczelnika Grupy, Zarząd Grupy uchwałą przyjmuje kandydata w poczet członków rzeczywistych (ratowników) GOPR. Dopełnieniem jest złożenie uroczystego przyrzeczenia na ręce Naczelnika Grupy i założenie służbowej odznaki tzw. 'blachy'.

    Myślę, że te krótkie wyjaśnienia pozwolą przybliżyć początki trudnej, aczkolwiek zaszczytnej drogi ratownika górskiego GOPR.
    A jak to jest z miejscem zamieszkania . Ktos swietnie zna teran działania grupy a mieszka troche dalej . ? Czy to jest związane z przydatnoscia takiej osoby podczas nagłej akcji ??
    Tak, jak koledzy się zgubią, to będzie mógł im podpowiadać przez telefon.
    Jest moze na forum osoba która aktualnie przygotowuje sie do egz. do GOPR-u ??

    Jest moze na forum osoba która aktualnie przygotowuje sie do egz. do GOPR-u ?? O Chryste....
    Kilka postów temu pisałeś, że zastanawiasz się nad Grupą Podhalańską. Napisałem Ci wtedy żebyś zaczął od nawiązania kontaktu z organizacją bo jednym z warunków jest posiadanie tzw. członków wprowadzających. Nie zostaniesz dopuszczony do egzaminu, tudzież nie zostanie on pozytywnie zaliczony bez nich. Poza tym coby się na tym egzaminie znaleźć to musisz swoje papiery przytargać i porozmawiać z naczelnikiem tejże grupy. W innych jest zapewne troszkę inaczej.

    Na razie kombinujesz ciutkę od "d... strony" jak to na wsi mówią, jak tak dalej będziesz to z mojego doświadczenia wynika, że tego pomysłu Ci się nie uda zrealizować.

    Pozdrawiam,

    Kuba

    P.S. I poza tym chyba najważniejsze pytanie: skąd wiesz, że ktokolwiek z odpowiadających Ci ludków, zemną włącznie ma o tym jakiekolwiek pojęcie? Przecież to Internet i forum jest.....

    O Chryste....
    Kilka postów temu pisałeś, że zastanawiasz się nad Grupą Podhalańską. Napisałem Ci wtedy żebyś zaczął od nawiązania kontaktu z organizacją bo jednym z warunków jest posiadanie tzw. członków wprowadzających. Nie zostaniesz dopuszczony do egzaminu, tudzież nie zostanie on pozytywnie zaliczony bez nich. Poza tym coby się na tym egzaminie znaleźć to musisz swoje papiery przytargać i porozmawiać z naczelnikiem tejże grupy. W innych jest zapewne troszkę inaczej.

    Na razie kombinujesz ciutkę od "d... strony" jak to na wsi mówią, jak tak dalej będziesz to z mojego doświadczenia wynika, że tego pomysłu Ci się nie uda zrealizować.

    Pozdrawiam,

    Kuba

    P.S. I poza tym chyba najważniejsze pytanie: skąd wiesz, że ktokolwiek z odpowiadających Ci ludków, zemną włącznie ma o tym jakiekolwiek pojęcie? Przecież to Internet i forum jest.....
    No tak ale to juz sprawa osob ktore sie tu wypowiadaja . Mam nadzieje ze ktos kto pisze na jakis temat ma jakies pojecie bo w innym razie cale forum nie ma sesnu. KubaR mozesz mi wysłac na prv nr gg ? pogadalibysmy jakos jak mozesz . Czesc :)
    Osobiście uważam, że to Ty powinienieś napisać PW z prośbą o GG lub maila. Kuba nie ma w tym żadnego interesu, a to Ty na razie "próbujesz" dostać się na ratownika. Jak ktoś nie ma tyle samozaparcia i chęci szukania, wybrania się do bazy/dyżurki na stoku, nie nadaje się na człowieka, który nosi niebieski krzyż na piersi.

    Osobiście uważam, że to Ty powinienieś napisać PW z prośbą o GG lub maila. Kuba nie ma w tym żadnego interesu, a to Ty na razie "próbujesz" dostać się na ratownika. Jak ktoś nie ma tyle samozaparcia i chęci szukania, wybrania się do bazy/dyżurki na stoku, nie nadaje się na człowieka, który nosi niebieski krzyż na piersi. Przeczytaj cala rozowe jak mozesz i prosze nie rob z siebie sedziego i nie roztrzygaj kto do kogo mial napisac. Nie oceniaj ludzi po kilku wypowiedziach na forum !! Rozmawaiłem z Kubą i duzo mi wyjasnił także takie uwagi sa raczej zbedne.
    Jako, że od 30 lat mam w domu ratownika GOPR - moj tato, to wypowiem się o "korzyściach", również tych dla rodziny ;)
    Pamietam kilka akcji poszukiwawczych i wtedy cała rodzina stawała na baczność. I nie chodzi o jakiś strach, choć niepokój zawsze był i czekanie na telefon kiedy wróci. Ale w czasie kiedy tato zawiadamiał następnych ratowników wg wykazu alarmowego, my przygotowywałyśmy coś do jedzenia i coś ciepłego do picia. Jeśli akcja byłą gdzieś niedaleko i mógł wrócić na kilkugodzinny wypoczynek do domu, to znów cała rodzina na bacznośc stawała, żeby wymienić zawartośc plecaka, wysuszyć ubranie, przygotować zmiane, w czasie gdy on mógł spokojnie przespac się po całej nocy łażenia. Nawet taka mała pomoc rodziny, to krótszy czas przygotowania. Bez niej chyba byłoby cieżko ratownikowi.
    Oprócz takich sporadycznych w moich górkach akcji, są przecież dyzury sezonowe. Trwają tydzień, od niedzieli do niedzieli, a bywa ich kilka pod rząd ;) A to oznacza, że jak w danym momencie potrzeba meskiej reki w domu, to jej zwyczajnie nie ma. Trzeba dać sobie radę samej ;) Odśnieżanie? A coby nie. Naprawa gniazdka... no cóż damy rade. Wbić gwóźdź do ściany... to każdy potrafi :) Przygotowania do Wigilii... a bo to pierwszy raz jak wraca po 16-tej? I tak wcześnie skonczyli ;)
    Wspólne ferie niewykonalne... Nawet jesli dojechałam do ośrodka, gdzie miał dyżur, to i tak go nie widziałam prawie całymi dniami. Spotykaliśmy się gdzieś na stoku ;)
    W lecie tak samo, choć brał mniej dyżurów, bo u nas w Beskidach ruch mniejszy w tym czasie i nie potrzeba ratowników aż tylu na raz.

    A co do korzysci materialnych... hehehe... raczej trzeba dokłądać do interesu :D
    Przy intensywnym sezonie dyżyrów ciuchy goprowskie nie wytrzymują 2-3 lat. Wiec trzeba dokupić, a to spodnie, a to kamizelka, a to kask. Niby dofinansowane są, ale normalnie spodnie zwykłego narciarza wytrzymuja dwa razy dłuzej, więc na to samo wychodzi w kosztach.
    Nie wiem jak wygląda sprawa nart czy butów, bo mój ojciec sam sobie kupuje, choć ma miejsca gdzie ratownicy dostają duze rabaty. Ale wydaje mni się, że bardziej z racji częstotliwości kupowania sprzętu niż z powodu blachy ;)
    Do tego trzeba doliczyć utrzymanie na dyżurze. Bo ratownik dostaje dietę, a nie zwrot kosztów utrzymania, a jak wiadomo, jedzenie w stacjach narciarskich nie jest tanie i 23 zł/dzień to troche mało żeby zjeśc coś ciepłego. Dojechac do miejsca dyżuru też musi sam, a za paliwo nie zwracają.
    Za to co mój tato wydał do tej pory na dyżury, postawiłby niezły dom :)

    Podsumowując... ktos kto chce na tym zarabiac, nie ma po co sie pchać do GOPRu.
    Ktoś kto chce sie pobawić i szpanowac "czerwoną" kurtką na stoku, niech lepiej zapomni o tym.
    To wyrzeczenie, i jeszcze raz wyrzeczenie. Nie tylko dla ratownika, ale i dla rodziny.
    To również, a może przede wszystkim, cieżka praca. Nie jak sie niektórym wydaje, ze taki ratownik to ma fajnie, bo pojeździ sobie za darmo. Kto z "niedzielnych" narciarzy od rana do wieczora, z krótkimi przerwami, bez względu na pogodę, czy warunki, da radę? Kto oprócz ciągłego jeżdżenia, czy Ci sie chce, czy nie, da rade kilka a może nawet kilkanaście razy dziennie zwieźć akią rannego? Kto z takich zwykłych ludzi odważy się robic sztuczne oddychanie komuś kto zwymiotował? Kto uważa za przyjemne opatrywanie otwartego złamania? Kto chciałby szarpać się z pijanym, który lezy na stoku i nie chce się ruszyc, mimo, że przekonuje się go do tego, aby zaniechał dalszej jazdy bo zrobi sobie i innym krzywdę? (dlatego jestem zwolennikiem ograniczenia picia alkoholu na stokach na takich zasadach jak jest dla kierowców)
    To jest naprawdę ciężka fizyczna praca za którą czasem usłyszysz "Dziekuje", a czasem przysłowiowe "Pocałuj mnie...".

    Pamiętam też dwa przypadki, kiedy mojemu tacie ukradli sprzet w trakcie akcji.
    Raz rękawice, które położył za sobą, gdy pakowali rannego narciarza w górnej części trasy i do dolnej stacji gondoli zjeżdżał trzymając metalowe uchwyty akii gołymi rękami.
    Drugi raz narty, które zostawił na chwilę żeby delikwenta przenieść jak najszybciej do wagonu gondoli. Dyżur skończył na własnych nartach, bo obsługa gondoli złapała złodziejki wysiadające z kolejki. Ale najgorsze było to, ze akurat w ten dzień było bardzo duzo zwózek i brakowało ratowników, więc jakby wypadł choć jeden z nich z dyżuru, to kilku delikwentów czekałoby znacznie dłuzej na pomoc.

    Ale powiem jedno:
    Mimo wyrzeczeń (czas, kasa, rodzina) jestem z niego dumna i nie wyobrażam sobie aby tego nie robił :)
    Rany Boskie!

    W tym Beskidzie Sądeckim to jakieś niewiarygodne kataklizmy się dzieją.... :D

    Pozdrawiam,

    Kuba

    Rany Boskie!

    W tym Beskidzie Sądeckim to jakieś niewiarygodne kataklizmy się dzieją.... :D

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Kuba... to nie kataklizmy, tylko przypadki, które sie zdarzają :)
    Nie wiem ile masz lat, ale na niejedno jeszcze trafisz.
    Pamiętam faceta który dostał zawału na Suchej Dolinie. Wymiotował, a później padł pod schroniskiem. To był jego drugi zawał. Pielęgniarka która była z jego grupą nie dała rady więc wpadła na recepcję żeby wezwać karetke.
    Na schronisku było dwóch ratowników z rodzinami na weekendowym wypadzie.
    Przez 40 minut, do przyjazdu karetki, ratowali zażyganego faceta. Wtedy nie było na stanie maseczek do sztucznego oddychania, a lateksowe rękawiczki były rarytasem. Dmuchali naprawdę usta w usta. Oddali go żywego, ale zmarł w karetce w drodze do szpitala.
    Inny przypadek jak znaleźli faceta nadzianego na drzewo. Wypadł z trasy i walnął w lesie w drzewo z wystającym konarem.
    To takie dwa przypadki, które sobie skojarzyłam w tej chwili z wcześniejszym postem. Ale przez te 30 lat nasłuchałam się też wielu innych.
    Pewnie, ze najczęściej ratownik ma do czynienia z kontuzjami niż z poważnymi ranami otwartymi, czy z bezpośrednim ratowaniem zycia. Ale ten krzyż do czegoś zobowiązuje. I ratujesz jeśli jesteś w takiej sytuacji, bo to przysiegałeś.

    Kuba... to nie kataklizmy, tylko przypadki, które sie zdarzają :)
    Nie wiem ile masz lat, ale na niejedno jeszcze trafisz.
    A to na pewno. Miło mi też, że wygląda na to, że jestem podejrzewany o małoletniość....

    I wybacz ale chodzi mi o coś zupełnie innego, niż kolejne opisy jak ktoś rzygał, był reanimowany itp. Bo nie o to tu chodzi. Niestety tym postem powyżej tworzysz pewne mity. Nie mam nic do szacunku dla ratowników, czasami konieczności wymaszerowania w teren w niezbyt sprzyjających okolicznościach, czasem trudnych i przykrych sytuacji podczas działań. Ale nie jest tak, że ratownik żyje w ciągłym stresie, a do tego jest non stop na dyżurach czy akcjach. Większość ratowników to ratownicy ochotnicy którzy robią to w swoim czasie wolnym, praktycznie jako hobby i oni po osiągnięciu stopnia ratowniczego, w swojej masie ograniczają się zwykle do wypracowywania tych "ustawowych" 120 godzin społecznie + szkoleń. Tylko jakieś 30 procent naprawdę w sposób zaangażowany działa i oni potrafią wyrabiać po 300, 400 czy nawet 1000 rocznie (z tym, że powyżej 500 to już jednostki). Poza tymi jednostkami to takie zaangażowanie może być udziałem tych co w GOPR (czy nawet TOPR) pracują albo jako ratownik zawodowy albo jako ratownik sezonowy (nawiasem mówiąc dla zwykłego ratownika ochotnika nie ma czegoś takiego jak dyżury sezonowe). Tyle, że wtedy jest zwykła praca (owszem w nieco innej wymiarówce godzinowej), albo jak w przypadku ratowników sezonowych praca sezonowa. Tyle, że do zostania zawodowym ratownikiem zwykle jest długa droga i raczej wątpię by ktoś z tu pytających nim został.

    Ci co faktycznie przejmują się swoją misją ratowniczą to w jakiś sposób zasługują na ich poważne traktowanie (może nawet szacunek, choć moim zdaniem to zbyt poważne słowo) ale za to co faktycznie robią, bez epatowania publiki.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Kuba, to nie są mity. To miało miejsce. Trafiasz na różne przypadki. Kazdy kto chce kandydować musi zdać sobie sprawę z tego, że to nie jest samo jeżdzenie na nartkach. I tak jak pisałam powyzej... oczywiście, ze drastyczne przypadki sa rzadkie, że najczęściej ratownik ma do czynienia z kontuzjami i złamaniami. Ale w przeciwieństwie do Ciebie, uważam, że świadomość tego na co można trafić jest ważna.
    Oczywiście można tez szkolić każdego i czekać aż życie samo zweryfikuje, kto się nadaje na ratownika, a kto nie.

    Nie pisałam o ratowniku sezonowym. Określając dyżury jako sezonowe, chodziło mi o dyżury tygodniowe w sezonie zimowym i letnim. A to zupełnie co innego.

    Co do godzin wypracowanych... 120 godzin to wypracowują ratownicy weekendowi. A w tygodniu ktoś też musi być na stoku. I wtedy jest to tygodniowa harówka.
    Dobry ratownik to taki któremu, oprócz dobrego wyszkolenia, ta ciężka praca sprawia przyjemność i daje satysfakcję.

    Nie wiem co widzisz złego w tym, że chcę pokazać młodym, że nie jest to zabawa, a praca wymagająca poświęcenia, niejednokrotnie trudna i mozolna?
    Rozumiem, że jesteś skromny :D i nie chcesz "epatować" innych swoimi doświadczeniami. I mam nadzieję, ze nie jesteś zwolennikiem pozyskiwania ratowników z "łapanki". Bo wiesz dobrze, że czasem przez egzaminy przechodzą ludzie, którzy na ratownika się nie nadają.
    Chociaż jak pisałeś tutaj:
    to się zastanawiam... bo dobrymi chęciami to jest piekło wybrukowane. A jeśli dorosłego człowieka trzeba dopiero uczyć odpowiedzialności, to ja dziękuję :cool:
    A na to zeby przezyć przygodę, podnieśc poziom adrenaliny, czy poszpanować są inne, bardziej odpowiednie sposoby niż GOPR :D

    Chociaż w tym sie zgadzamy :D

    A na koniec przypomnę, że pierwszego posta, z którego kpiłeś, pisałam z własnego doświadczenia i 30-letnich obserwacji, w odpowiedzi na zadane pytanie o korzysci jakie można wyciągnąć z GOPR. Może dla Ciebie to śmieszne, ale dla mnie to prawdziwe.

    Kuba, to nie są mity. To miało miejsce. Trafiasz na różne przypadki. Kazdy kto chce kandydować musi zdać sobie sprawę z tego, że to nie jest samo jeżdzenie na nartkach. I tak jak pisałam powyzej... Dalej nie rozumiesz lub nie chcesz zrozumieć lub ja nie potrafię Ci przekazać (co chyba jest najbardziej prawdopodobne). Pokazujesz w swoich postach mitycznego ratownika, a nie mity, że takie rzeczy się zdarzają. To takie trochę kreowanie "bohaterów". Abstrahując, że tego bohaterstwa jest tam mało, to epatowanie takimi przypadkami sensu nie ma. Równie dobrze można by opisywać konieczność ściągania zwłok które się latem przeleżały kilka miesięcy i cała ich zawartość znalazła się w gumiakach (gwarantuję, Ci, że przy tym "dmuchanie" najbardziej zarzyganego klienta to poezja). Tylko po co?

    Dyżur dla ratownika ochotnika jest sprawą jego dobrej woli i nie ma żadnych praw które mogłyby go zmusić do pełnienia tygodniowych dyżurów.

    Nie ma czegoś takiego jak ratownicy weekendowi. Ratownicy są ochotnicy lub zawodowi i sezonowi (abstrahując od stopni ratowniczych). Bardzo szanuję Twojego ojca jeżeli pełni dyżury przez tydzień tu i ówdzie, musi być bardzo zaangażowany, na pewno jest wam z tym ciężko. Ale to jest wyłącznie jego dobra wola i takiego obowiązku, nawet moralnego, żaden ratownik nie ma. Zresztą obowiązek moralny de facto sprowadza się do wypraw i akcji kiedy to czasami naprawdę trudno pójść.

    Bo w swoim poście pokazujesz ludzi którzy są jednostkami, a nie normą, wśród tych którzy są w organizacjach ratowniczych.

    Też nie o to chodzi. Jeżeli młody, zdrowy, sprawny chłopak opowiada o posłannictwie, pomocy ludziom itp. to na 99% wiadomo, że opowiada pierdoły. Owszem o tym też może myśleć ale na pewno nie są to jego pierwszoplanowe motywacje.

    Ale Twój opis jest bardzo subiektywny i do tego w poetyce której organicznie nie znoszę (i może stąd też moje subiektywne podejście). A poetyka ta to robienie z ratowników bohaterów. Niestety prawda jest taka, że z reguły im ktoś więcej mówi o bohaterstwie, poświeceniu i trudnej pracy ratownika to tym mniej robi.
    Pozdrawiam,

    Kuba

    Dyżur dla ratownika ochotnika jest sprawą jego dobrej woli i nie ma żadnych praw które mogłyby go zmusić do pełnienia tygodniowych dyżurów.

    Ale to jest wyłącznie jego dobra wola i takiego obowiązku, nawet moralnego, żaden ratownik nie ma. Zresztą obowiązek moralny de facto sprowadza się do wypraw i akcji kiedy to czasami naprawdę trudno pójść..
    Oczywiście, że nikt go nie zmusi. Nigdzie tego nie napisałam. Tylko, że Kuba, w takim razie po co sie pchał do GOPRu?? Mógł sobie siedzieć w ciepłym domku i wypadać w weekend z rodzinką na wycieczkę, bez obciążnika w klapie. Może równie dobrze będąc na nartach i trafiając na stoku na połamańca, pomóc mu wezwać ratownika. Na to samo wyjdzie. Do tego nie trzeba być ratownikiem.


    Nie ma czegoś takiego jak ratownicy weekendowi. Są... tak jak są kierowcy niedzielni :D Teraz rozumiesz??


    Bo w swoim poście pokazujesz ludzi którzy są jednostkami, a nie normą, wśród tych którzy są w organizacjach ratowniczych. I uważasz, że pokazywanie tych lepszych jednostek jest złe? Myślę, ze właśnie przez takie podejście jak Twoje, tolerowana jest ta "norma", która schodzi pomału, może jeszcze nie aż na psy, ale jednak jest za niska. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo któryś młody ratownik powie, że on zwozić nie będzie, bo przecież nie ma obowiązku, a obiad mu stygnie.


    Jeżeli młody, zdrowy, sprawny chłopak opowiada o posłannictwie, pomocy ludziom itp. to na 99% wiadomo, że opowiada pierdoły. Owszem o tym też może myśleć ale na pewno nie są to jego pierwszoplanowe motywacje. A skad możesz to wiedzieć? Może właśnie ten zdrowy, sprawny chłopak czuje potrzebę niesienia pomocy ludziom? Wszędzie słychać, ze młodzież jest rozbuchana, że nic nie jest dla nich ważne, że są smolubni. A Ty tutaj twierdzisz, że wartości na które powołuje się ten chłopak to pierdoły.
    Może wreszcie powinno się przestać deprecjonować te wartości i próbować na nich budować, zamiast utrawalać model okazjonalnego ratownika. (tylko błagam nie pisz, że okazjonalny ratownik nie istnieje i, że są tylko ochotnicy, sezonowi i zawodowi ;) )


    Ale Twój opis jest bardzo subiektywny i do tego w poetyce której organicznie nie znoszę (i może stąd też moje subiektywne podejście). A poetyka ta to robienie z ratowników bohaterów. Niestety prawda jest taka, że z reguły im ktoś więcej mówi o bohaterstwie, poświeceniu i trudnej pracy ratownika to tym mniej robi.
    Pozdrawiam,

    Kuba
    Oczywiście, że subiektywny... jak każdy post tutaj zamieszczony, w kazdym z tematów, czy wątków. Poza tym pisałam nie tylko o moim ojcu, ale też o ratownikach, których znam. I jasno napisałam, że to moje doświadczenia z życia latami pod jednym dachem z ratownikiem.
    Nie robię z nich bohaterów, są normalnymi ludźmi ze swoimi wadami i zaletami. Jedni wkurzający, inni lubiani. Ale wykonują swoją robotę, bo to dla nich ważne.
    Po co brac się za coś, czego sie nie wykonuje z sercem?
    Każdą rzecz powinno się robić z zaangażowaniem, a jeśli trzeba z poświęceniem, jeśli tego nie ma, to taka robota jest o d... rozbić. Tak mnie nauczono i tego będę bronić jak lwica :D

    Tylko, że Kuba, w takim razie po co sie pchał do GOPRu?? Może po to by pomagać ludziom w górach, a nie na wyciągu?

    Nie. Zwłaszcza, że ja nie wartościuję. Są ludzie którzy nigdy w swojej karierze ratowniczej nie mieli tygodniowego dyżuru na wyciągu, a wiem, że w sytuacji potrzeby mogę na nich liczyć. I są równie dobrymi ratownikami.

    Po pierwsze na temat mojego podejścia to sugerowałbym się wypowiadać go nie znając. Po drugie w Twoich postach wytykam błędy - z nich ktoś może sądzić, że to co opisujesz jest "wymagane" przez prawo wewnątrzorganizacyjne (statut, regulamin służby górskiej). Tak nie jest. Owszem taki może jest ideał ale zycie nie składa się z ideałów.

    A skad możesz to wiedzieć? Z obserwacji.
    Nie. Nie twierdzę, że wartości to pierdoły. Twierdzę, że w ustach pewnego określonego typu ludzi brzmi to jak pierdoły, bo wybacz ale u większości wartościowych kadnydatów do takich organizacji nie altruizm decydował o tym, że po pierwsze przeszli przez egzaminy, a po drugie działali z sensem. W skrócie rzecz ujmując z ogiera da się wiele zrobić z wałacha już nic.

    Może to co piszę jest nie popularne ale młody chłopak rzadko kiedy myśli o takiej pomocy innym. Coś mu się kołacze ale częsciej jest to chęć sprawdzenia się, przeżycia przygody, czasem szpanu. I jeżeli faktycznie chce, decyduje się na poddanie dyscyplinie, poświęcenie dużej ilości czasu na początku swojej drogi, dostanie w tyłek. Jeżeli taką decyzję świadomie podejmuje (a między innymi by to uświadomić są członkowie wprowadzający) i w niej wytrwa to oznacza to, że inne cechy takie jak odpowiedzialność za drugiego człowieka są w nim i między innymi po to jest czas kandydacki by takie rzeczy wydobyć i pozwolić okrzepnąć.

    Nikt wartości nie deprecjonuje tylko pewne motywacje, a raczej ich odbiór. Owszem tak jak już pisałem ta chęć pomocy zawsze gdzieś tam jest, jakieś poczucie odpowiedzialności ale tak naprawdę ono dopiero z czasem dorasta wraz kandydatem.
    Każdy ratownik który ma pracę, rodzinę, a nie pracuje w GOPR/TOPR jest ratownikiem okazjonalnym. Tak jest i nie ma co się z tym kryć. Tylko nieliczne jednostki nie będące zawodowymi zostają instruktorami, są odpowiedzialnymi za jakieś działki szkoleniowe, czy nawet mogą dowodzić dużymi działaniami. Ale to są wybrani. Reszta owszem może dużo działać, ale to są często wyrwane chwile. I osobiście wolę takiego który 12 razy w roku da się wyrwać na działanie po nocy, niż takiego który spędzi dwa tygodnie zimowego urlopu na dyżurze przy wyciągu. I ten i ten mogą (i robią) dobrą robotę, a sposób realizacji tejże wynika nie tylko z zaangażowania ale i chociażby pracy. Sa tacy co mają prace sezonowe i przez zimę mogą prawie cały czas działać, a są tacy którzy mimo tego, że codziennie gonią do roboty na 7 to wielokroć gonią do rana po górach. I jeden i drugi jest potrzebny. I nie da się powiedzieć, że tylko model tego co to robi tygodniami wyrabiając 1000 godzin jest OK. Rozumiesz?

    I właśnie do tego sprowadza się moja dyskusja z Tobą - pokazujesz jeden model bycia ratownikiem, dodatkowo epatując go wymiotami, nabitymi na drzewo ludźmi, wigiliami bez ojca itp. Co gorsze w tym ostatnim poście deprecjonujesz inny sposób działania, który nie musi być gorszy, jest tylko inny, a często dla organizacji tak samo wartościowy.

    I bardzo dobrze tylko rozważ to co napisałem powyżej.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Kuba... z Twoich opisów z kolei wynika, że ratownik to w zasadzie nic nie musi robić, zda sobie jakiś tam egzaminek, poszkolą go (tylko po co jesli nic nie musi robić?) i reaguje tylko na telefon o akcji poszukiwawczej.
    Tak jak pisałam, wiem co to znaczą telefony w nocy o akcji i ani raz żaden ze znanych mi ratowników nie odmówił, a przecież każdy gdzieś pracuje/pracował, a jeśli nie, to ma zaplanowane jakieś zajęcia. Ale oni starej daty są, może dlatego. Teraz pewnie zdarza się, wnioskuję to po Twoich komentarzach, że niektórzy koledzy odmawiają. Kiedyś było to nie do pomyslenia. Ale może własnie dlatego tak jest, że owocuje takie podejście do ratownictwa, jak to prezentowane po części przez Ciebie.
    I powtórzę po raz któryś... zarzygany facet to przypadek, który trafia się rzadko. Poza tym teraz też jest w dyzurkach dostępny sprzęt innej kategorii, żeby nie rzec epoki :) Ale jak idziesz w góry tylko z plecaczkiem i trafisz na takiego delikwenta to robisz to co musisz. I z tego młody chłopak, chcący kandydować powinien zdawać sobie sprawę. Przecież nie będzie stał nad nim i modlił się żeby facet mu nie umarł. No chyba, ze idąc Twoim tokiem rozumowania nie będzie brał dyżurów. To wtedy faktycznie uniknie takich przypadków :D Ale w takim razie powinien zdawać sobie sprawe z tego, że w akcji poszukiwawczej może akurat własnie on znaleźć delikwenta w nienajlepszym stanie, delikatnie ujmując, żeby nie epatować drastycznymi przypadkami i Cię nie drażnić ;)

    No ale i tak nie jest źle, bo pomału dochodzimy do wspólnego mianownika... ratownik to taki człowiek, który nie odmawia nigdy, a nie taki, który sam wybiera kiedy będzie mu sie chciało, a kiedy nie. Kiedy jest potrzebny w danym miejscu, to bez marudzenia tam jest.

    Tylko, że według mnie to, że robi coś z własnej woli, nie przymuszany, w żaden sposób nie pomniejsza faktu, że to go kosztuje sporo wysiłku i, że jest to poświecenie na wielu płaszczyznach.

    I jeszcze jedno... nie pisałam o Wigiliach bez ojca, bo zawsze wracał z dyżuru przed kolacją, a jak sie spóźniał, to po prostu Wigilię zaczynaliśmy troszeczkę później :) I nigdy nie czułam się półsierotą w zwiazku z jego działalnością. U mnie w domu wszyscy akceptowali to, że w lecie i w zimie nie ma go tygodniami. To było dla nas naturalne :) Jak nie dawałyśmy sobie z czymś rady, to wtedy przyjeżdżał wieczorem zeby to załatwić i rano wracał na dyżur. Za to w przerwach miedzy dyzurami nadrabiał wszystko poświecając maximum czasu nam :) Nigdzie nie narzekałam na to... wrecz zawsze się z tego śmiałam, no i sporo rzeczy dzieki temu się nauczyłam :)
    pistacja- nie zapominaj, że żyjemy w kraju, w którym wszelki przejaw dobrej woli i chęci pomocy innym ludziom jest uważany za powód do kpiny i wzgardy przez resztę społeczeństwa. Smutne, ale prawdziwe, niestety ;)

    pistacja- nie zapominaj, że żyjemy w kraju, w którym wszelki przejaw dobrej woli i chęci pomocy innym ludziom jest uważany za powód do kpiny i wzgardy przez resztę społeczeństwa. Smutne, ale prawdziwe, niestety ;) Nie przesadzaj i nie generalizuj. :)

    Kuba... z Twoich opisów z kolei wynika, że ratownik to w zasadzie nic nie musi robić, zda sobie jakiś tam egzaminek, poszkolą go (tylko po co jesli nic nie musi robić?) i reaguje tylko na telefon o akcji poszukiwawczej. A gdzie to na pisałem? Jedyne z czym staram się walczyć to egzaltacja w Twoich opisach.

    Nie to nie wynika, z bycia starej daty czy młodej. To wynika z odpowiedzialności, odpowiedzialności w pracy zawodowej, odpowiedzialności za rodzinę. Każdy ma takie sytuacje kiedy będzie zmuszony odmówić, każdy ma takie okresy w życiu, że musi się skupić na rodzinie. Jeżeli tego nie robi to oznacza, że coś z nim jest nie tak. I to też jest lekcja dla tych młodych - GOPR, ratownictwo nie może być narkotykiem i ucieczką od codzienności, a tak bywa. To ma być seria przemyślanych wyborów a nie romantyczne uniesienie. I to usłyszałem będąc bardzo młodym człowiekiem od bardzo mądrego człowieka.

    Wybacz ale nie wiesz nadal nic o moim podejściu do ratownictwa. Możesz tylko coś wiedzieć o tym jakie mam zdanie o Twoich argumentach.

    To po co o nim pisać?

    Nie. Młody chłopak ma se zdawać sprawę z tego, że idąc w góry kiedy jest ratownikiem to bez względu na to jak ma mały plecak ma mieć w nim osobistą apteczkę, a w niej maskę do "dmuchania" i kilka par dobrych rękawiczek. O innych ingrediencjach nie wspomnę. Bo właśnie na tym między innymi polega odpowiedzialność i zdolność przewidywania.

    A z czego żyliście, że się tak zapytam? Jeżeli nie był ratownikiem zawodowym czy sezonowym to chyba musiał mieć jakieś źródło utrzymania? Zrozum wreszcie, że dla kogoś to co ty nazywasz weekendowym ratownictwem jest czasem trudniejsze do zorganizowania niż widocznie wielotygodniowe pobyty Twojego Ojca na dyżurach. Być może ma wolny zawód albo odziedziczył fortunę lub w przerwach potrafił godziwie zarobić. Większość tak nie ma. I im też się należy szacunek, oni też mogą działać. Póki są młodzi mają dużo czasu nie mają rodzin będą spędzać w GOPR dużo czasu ale potem może się to zmienić, ale póki chcą i udaje im się wypełniać, czasem z dużym trudem wymogi statutowe to nie powinien ktoś taki jak Ty mówić o nich z pogardą "ratownicy weekendowi". A tym bardziej przedstawiać modelu jaki zaobserwowałaś w domu jako jedynie słuszny.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Pytam całkiem poważnie czy osoba,która przeszła szkolenie w jednostce specjalnej.
    Może zostać Ratownikiem GOPR lub TOPR.

    Pytam całkiem poważnie czy osoba,która przeszła szkolenie w jednostce specjalnej.
    Może zostać Ratownikiem GOPR lub TOPR.
    Na takich samych zasadach jak każdy inny.

    Kuba

    Na takich samych zasadach jak każdy inny.

    Kuba
    Nic dodać, nic ująć. :)
    I sam piszesz w tej chwili o przypadkach, kiedy sytuacja rodzinna jest wyjątkowa i zaprzysiężonemu ratownikowi na jakiś czas uniemozliwia działanie. I ja taką sytuacje rozumiem.
    Ale nadal nie zgadzam się z tym, jakie masz ogólne podejście do sprawy.
    I tak dla zobrazowania: 120 godzin na rok, to wypada średnio jeden dzień w miesiacu.

    Kuba... nie ma co gadać dalej. Nie podoba mi się Twój styl i dyskusji tej kontynuować nie mam zamiaru.
    Nikomu nie narzucam modelu mojej rodziny, choć jest szczęsliwa do tej pory :)
    Opowiadałam to co znam. Kpiłeś z tego, wypowiadałes się z pogardą o tym co ja uważam za ważne, atakowałeś mnie... nie miej pretensji, że reagowałam.

    Ale nadal nie zgadzam się z tym, jakie masz ogólne podejście do sprawy. Tzn. nie zgadzasz się z moim sprzeciwem w stosunku do Twojej lekceważącej opinii o jak sama ich nazwałaś: ratownikach weekendowych?

    Uważasz, że Ty nie będąc ratownikiem czy nawet bardziej kimś kto czasem odpowiada za tychże ratowników masz prawo ferowac takie wyroki i wypowiadać się w sposób lekceważący?

    Wiem. I dla dużej liczby osób to może być problem wygospodarowanie takiej liczby. Nie wiem czy wiesz ale ratownicy ochotnicy w Pd-Tyrolu muszą zadeklarować właśnie jeden dzień w miesiącu na dyżur/gotowość. I nie dlatego, że są leniwi, nie dlatego, że to ratownicy gorszego sortu, tylko dlatego, że każdy musi żyć i zarabiać. I może robić więcej ale nie musi. Poza tym do tych 120 godzin dolicz wymagane szkolenia jedno letnie i jedno zimowe, co trzy lata unifikację CSM.

    Po pierwsze zakpiłem raz, na samym początku. Po drugie nie wypowiadam się z pogardą o niczym, jeśli zaś chodzi Ci o te "pierdoły" to chyba wyraźnie wyartykułowałem, że nie chodzi mi chęć niesienia pomocy tylko o faceta o którym wiadomo (bo go np. znasz) a który opowiada, że chce być św. Franciszkiem z beczułką rumu, a motywację ma zupełnie inną, nawiasem mówiąc znacznie zdrowszą i w przyszłym procesie szkoleniowym lepiej rokująca. Jeżeli zaś uraziła Cię wzmianka o "egzaltacji" to przepraszam. Po trzecie nigdzie nie zaatakowałem Ciebie, tylko Twoje wypowiedzi lub poglądy, przeciwnie mam wrażenie, że to Ty ustaliłaś sobie jakie mam poglądy i traktujesz mnie trochę z góry jak tego właśnie "weekendowego". Zresztą gdyby nawet tak było (a nie wiesz nawet czy mam coś z tą organizacją wspólnego) to dla mnie nie jest to powód do wstydu, ale powód do dumy, że przynajmniej przez tyle zamiast siedzieć przed telewizorem coś chcę zrobić. A po czwarte, chyba najważniejsze - do części merytorycznej ostatniego maila się w żaden sposób nie odniosłaś - Twoje prawo, ale to właśnie tam opisane sprawy są dla meritum tej dyskusji istotne.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Kuba... dalej nie rozumiesz o co mi chodzi. Tu zadawali pytania młodzi ludzie, którzy dopiero chca być ratownikami. I jeśli taki chłopak, utwierdzony przez Ciebie w przekonaniu, ze w zasadzie nic takiego ten GOPR, będzie chciał kandydować, to zajmuje miejsce takiemu, który zdaje sobie sprawę z tego ile musi z siebie dać.
    Wydaje mi się, że właśnie w momencie kiedy w ogóle któremukolwiek z młodych ludzi przejdzie przez myśl: a może by tak tym się zająć, powinni dowiedzieć sie, że nie jest to takie proste i przyjemne.
    Ogólnie wyobrażenie młodych o sobie jako ratowniku jest takie, że jeździ sobie po stoku do woli, panienki piszczą na jego widok, czasem zapakuje kogoś w akię, ale co poza tym to już nie mysli. Nawet nie przejdzie mu przez głowę, że w nocy ktoś może do niego zadzwonić i wyciągnąć go z ciepłego łóżeczka na akcję. Albo, że trafi mu się nieprzyjemny przypadek. Jak również to, że ratownikiem się jest przez 24 godziny, 365 dni w roku i pomagasz wtedy kiedy jest to potrzebne, bo potrafisz to, czego przeciętny człowiek nie umie.
    A co do "weekendowych", to tak określam tych, co to mogą, ale im się nie chce. Wypracowują minimum, a resztę maja gdzieś.
    Nigdzie nie pisałam, że zaniedbywanie rodziny to konieczność. Ja nigdy nie czułam sie zaniedbywana! Jeśli taki błędny obraz z tego mojego postu wyszedł, to znaczy, ze źle to opisałam.
    Chodziło mi bardziej o to, że należy tak zorganizować sobie czas, aby był i dla rodziny i dla GOPR. A to trudne zadanie i nie każdy z nim sobie radzi. I do tego jest potrzebna pomoc i wyrozumiałość rodziny. Bo bez tego nie da rady.
    Jeśli tego ktoś nie potrafi, to wg mnie lepiej jak znajdzie sobie mniej czasochłonne zajęcie, przede wszystkim dla jego dobra.
    Co do odmowy, jak teraz na spokojnie czytam posty, to nie zrozumieliśmy się... Są sytuacje w życiu kiedy po prostu nie może ktoś iść. To oczywista oczywistość. A odmawia ten kto mógłby, ale nie chce - tak ja to rozumiem. Dlatego stwierdziłam, ze nie znam nikogo kto by odmówił.
    Piszesz, że wolisz takiego ratownika, który nie odmówi wyjscia o 1 w nocy, niż takiego który dyżuruje czesto. OK. Ale robota ratownika w Beskidach częściej sprowadza sie do dyżurowania na stoku, bo akcji poszukiwawczych nie jest wiele, a to żmudna i ciężka praca.
    Hej,

    Tak na początek to chciałem napisać, że akurat z tym postem się w dużej części zgadzam. Owszem mam jakieś uwagi :D


    Kuba... dalej nie rozumiesz o co mi chodzi. Tu zadawali pytania młodzi ludzie, którzy dopiero chca być ratownikami. I jeśli taki chłopak, utwierdzony przez Ciebie w przekonaniu, ze w zasadzie nic takiego ten GOPR, Wskaż mi miejsce gdzie pisałem, że to jest NIC. Nie, ja tylko kontrowałem twoje "wielotygodniowe" dyżury bo one nie są tak naprawdę sprawą istotną, nie jest konieczne aż takie poświęcenie, a w wielu wypadkach jest ono po prostu niemożliwe. Zresztą wielokrotnie wskazywałem, że jedyną drogą dla potencjalnego młodego człowieka jest nawiązanie kontaktu z organizacją w "realu". Nie informacje z netu czy prasy. Obowiązek tych dwóch członków wprowadzających nie powstał przypadkowo i to na nich leży odpowiedzialność czy do tego typu organizacji nie wchodzą ludzie przypadkowi.

    Być może to tylko ja tak odczytałem, ale według mnie trochę tak to wyglądało.

    To się zgadza, aczkolwiek trochę widać, nie obraź się, że nie masz "oglądu sytuacji". Takie wezwania to nie tylko akcje poszukiwawcze, to również zwykłe zachorowania, urazy, czasem problemy ludzi mieszkających gdzieś w górach, czasem klęski żywiołowe. Oczywiście takie przypadki w większości likwidują zawodowi ratownicy ale często trzeba się wspomagać ochotnikami. Owszem tu też "uprzywilejowani" są Ci co mieszkają w okolicy central grup lub dyżurek (sekcji) ze sprzętem wyjazdowym, inni Ci mieszkający dalej może nigdy nie zostaną w ten sposób wezwani. Ale, uwierz mi wielokrotnie problemem jest zebranie kilku osób. I między innymi dlatego osobiście podchodzę z dużą rezerwą do tych co nie mieszkają na terenie działania.

    A co do wyciągów to miejmy nadzieję, że nadchodzące rozwiązania prawne zmniejszą konieczność GOPR na wyciągach. To jednak w jakiejś części była paranoja prawna.

    Reasumując to ja nie deprecjonowałem modelu który pokazałaś, ba napisałem gdzieś tam wyżej, że dla takich ludzi mam duży szacunek. Ale można pracować inaczej być na wyciągu 4 razy w sezonie, a oddać organizacji wiele innych usług, stricte ratowniczych, wyrabiając nawet mnóstwo godzin. Nie polemizowałem z koniecznością poświęcenia czasu tylko wskazywałem że mogą być tego różne formy.

    Pozdrawiam,

    Kuba
    Ale nagadaliście.... ;)
    A ja mam nadzieję, pomijajac wszystkie zalety służy ochotniczej, że doczekam czasów gdy ratownictwo górskie bedzie normalnym (na ile to mozliwe) zawodem. Dobrze opłacanym zawodem. Wykonywanym przez wysokokwalifikowanych specjalistów (tak w wiekszosci przypadków jest) za godziwe pieniądze (a tak juz nie jest). Coś jak ratownicy w innych nie mniej trudnych dziedzinach (np. górnictwo, nadmorski SAR itp).
    Czy to realne oczekiwania? Jak to jest w innych krajach?

    A ja mam nadzieję, pomijajac wszystkie zalety służy ochotniczej, że doczekam czasów gdy ratownictwo górskie bedzie normalnym (na ile to mozliwe) zawodem. Ale właśnie i teraz jest, a raczej może być. Tzn. więskzość działań wykonują Ci co są ratownikami zawodowymi ew. sezonowymi. Natomiast do pomocy mają ochotników. Owszem są ochotnicy na wysokim poziomie, będący instruktorami, czy mogący prowadzić duże działania ale trzon jest zawodowy.

    Różnie. Od m,odeli gdzie nie ma woóle zawodowych, przez takie gdzie jest mieszane (jak u nas) po stricte zawodowe. Ale nawet w tych stricte zawodowych (np. rejon Chamonix) do niektórych działań korzysta się z sił ochotniczych, może nie tak sformalizowanych jak u nas.

    Pozdraiwm,

    Kuba

    Na takich samych zasadach jak każdy inny.

    Kuba
    czy jest wymagane szkolenie lawinowe? i
    topograficzne?

    Zresztą wielokrotnie wskazywałem, że jedyną drogą dla potencjalnego młodego człowieka jest nawiązanie kontaktu z organizacją w "realu". Nie informacje z netu czy prasy. Obowiązek tych dwóch członków wprowadzających nie powstał przypadkowo i to na nich leży odpowiedzialność czy do tego typu organizacji nie wchodzą ludzie przypadkowi. Owszem jest to jedyna droga zeby zostać kandydatem, ale zanim się z nim zostanie człowiek szuka informacji. Teraz takim miejscem jest internet. Na stronach GOPR dowiedzą się jak ma wyglądać wszystko od strony formalnej. Ale nie dowie się tego, co w praktyce może mu sie trafić.


    To się zgadza, aczkolwiek trochę widać, nie obraź się, że nie masz "oglądu sytuacji". Takie wezwania to nie tylko akcje poszukiwawcze, to również zwykłe zachorowania, urazy, czasem problemy ludzi mieszkających gdzieś w górach, czasem klęski żywiołowe. Oczywiście takie przypadki w większości likwidują zawodowi ratownicy ale często trzeba się wspomagać ochotnikami. Owszem tu też "uprzywilejowani" są Ci co mieszkają w okolicy central grup lub dyżurek (sekcji) ze sprzętem wyjazdowym, inni Ci mieszkający dalej może nigdy nie zostaną w ten sposób wezwani. Ale, uwierz mi wielokrotnie problemem jest zebranie kilku osób. I między innymi dlatego osobiście podchodzę z dużą rezerwą do tych co nie mieszkają na terenie działania. No i właśnie tego na stronie GOPRu się nie dowiedzą. Więc zanim zaczną chodzic i szukac kontaktu, co nie będzie łatwym zadaniem dla kogoś, kto nie ma znajomych wśród ratowników, niech dowiedzą się czegoś więcej w necie i zweryfikują swój zapał i predyspozycje. Taka mała preselekcja. Jak stwierdzą "Wytrzymam, dam radę, potrafię", to wtedy szukają wprowadzających. Resztę zweryfikuje życie :)


    A co do wyciągów to miejmy nadzieję, że nadchodzące rozwiązania prawne zmniejszą konieczność GOPR na wyciągach. To jednak w jakiejś części była paranoja prawna. Oby, choć projekt rozporządzenia w spr. warunków bezpieczeństwa..., bo o innym przyznam się bez bicia nie słyszałam, od x lat jest wałkowany i lezy w szufladzie i raczej nie ruszą go w najbliższym czasie.
    Przez ostatnie 20 lat, zwiększyła się drastycznie liczba narciarzy na stokach, wyrastają nowe stacje, otwierają kolejne trasy. Ilość wypadków na stokach wzrosła o kilkaset procent. Ktoś to musi "obrabiać"!!
    Więc dopuszczenie do działań w górach innych organizacji ratowniczych (przy swego rodzaju "akredytacji" GOPR) jest na pewno dobrym pomysłem.
    Również zwiekszenie odpowiedzialności właściciela wyciągu za stan tras i rzeczywiste dostosowanie ich szerokości do przepustowości wyciągu, lub odwrotnie, zmniejszenie przepustowości wyciągu i dostosowanie jej do powierzchni stoku, zmniejszyłoby ilość wypadków.
    Tak jak i wprowadzenie ograniczeń w spożyciu alkoholu na stokach, pomogłoby ograniczyć pewne niebezpieczne zachowania. Ale to rozmowa na inny wątek. I obawiam się, że i w tej kwestii możemy mieć podzielone zdania :)


    Reasumując to ja nie deprecjonowałem modelu który pokazałaś, ba napisałem gdzieś tam wyżej, że dla takich ludzi mam duży szacunek. Ale można pracować inaczej być na wyciągu 4 razy w sezonie, a oddać organizacji wiele innych usług, stricte ratowniczych, wyrabiając nawet mnóstwo godzin. Nie polemizowałem z koniecznością poświęcenia czasu tylko wskazywałem że mogą być tego różne formy. Wszystko się zgadza i sprowadza wg mnie do jednego: zaangażowanie i serce do tego. Bez względu na to, jak je w szczegółach definiujemy.


    Ale nagadaliście.... ;)
    A ja mam nadzieję, pomijajac wszystkie zalety służy ochotniczej, że doczekam czasów gdy ratownictwo górskie bedzie normalnym (na ile to mozliwe) zawodem. Dobrze opłacanym zawodem. Wykonywanym przez wysokokwalifikowanych specjalistów (tak w wiekszosci przypadków jest) za godziwe pieniądze (a tak juz nie jest). Coś jak ratownicy w innych nie mniej trudnych dziedzinach (np. górnictwo, nadmorski SAR itp).
    Czy to realne oczekiwania?
    Mig... Ochotnicy jako wsparcie, to dobra rzecz.
    Na stworzenie służby stricte zawodowej, która swoim działaniem obejmuje tak duży teren, przy takim natężeniu ruchu, potrzeba naprawdę ogromnych pieniędzy... a w budżecie już nie ma dziury, tylko dziursko. Więc raczej to nierealne oczekiwania.


    czy jest wymagane szkolenie lawinowe? i
    topograficzne?
    wejdź na stronę GOPR http://www.gopr.pl/index.php?action=jakzostac&grupa=-1 :D


    czy jest wymagane szkolenie lawinowe? i
    topograficzne?
    Ze strony GOPR:
    "1. ratownikiem może zostać każdy niezależnie od płci (w stosunku do kobiet są wymagania identyczne jak do mężczyzn), musi mieć ukończone 18 i nie przekroczone 35 lat,
    2. najlepiej jeśli mieszka na terenie działania Grupy z którą chciałby się związać na dobre i na złe, będąc w pełni dyspozycyjnym, posiada bardzo dobrą znajomość topografii gór z rejonu działania swojej Grupy GOPR; pozostałe góry polskie nie powinny być mu obce - wszak ma zostać ratownikiem górskim,
    3. musi mieć opanowaną jazdę na nartach na poziomie kursu kwalifikacyjnego (dawny P1), przy czym ten wymóg zależy od indywidualnych wymagań w poszczególnych Grupach,
    4. powinien znać budowę i anatomię ciała ludzkiego i wiedzę z zakresu podstawowego (około 10 godzinnego) kursu pierwszej pomocy przedlekarskiej,
    Ostatnie trzy wymogi są potwierdzone egzaminem przed Komisją Egzaminacyjną. Powyższe wymagania należy traktować jako ramowe. Każda z Grup regionalnych może je rozszerzyć."

    www.gopr.pl

    Tak więc topografia zawsze i wszędzie.
    Szkolenie lawinowe nie. Nawet chyba TOPR nie wymaga lawinówki :confused:

    Ze strony GOPR:
    "1. ratownikiem może zostać każdy niezależnie od płci (w stosunku do kobiet są wymagania identyczne jak do mężczyzn), musi mieć ukończone 18 i nie przekroczone 35 lat,
    2. najlepiej jeśli mieszka na terenie działania Grupy z którą chciałby się związać na dobre i na złe, będąc w pełni dyspozycyjnym, posiada bardzo dobrą znajomość topografii gór z rejonu działania swojej Grupy GOPR; pozostałe góry polskie nie powinny być mu obce - wszak ma zostać ratownikiem górskim,
    3. musi mieć opanowaną jazdę na nartach na poziomie kursu kwalifikacyjnego (dawny P1), przy czym ten wymóg zależy od indywidualnych wymagań w poszczególnych Grupach,
    4. powinien znać budowę i anatomię ciała ludzkiego i wiedzę z zakresu podstawowego (około 10 godzinnego) kursu pierwszej pomocy przedlekarskiej,
    Ostatnie trzy wymogi są potwierdzone egzaminem przed Komisją Egzaminacyjną. Powyższe wymagania należy traktować jako ramowe. Każda z Grup regionalnych może je rozszerzyć."

    www.gopr.pl

    Tak więc topografia zawsze i wszędzie.
    Szkolenie lawinowe nie. Nawet chyba TOPR nie wymaga lawinówki :confused:
    Dziękuje za linki,
    kolega ma opanowane ratownictwo medyczne,jest instruktorem narciarstwa,
    czy wymagane są też szkolenia i kursy ze wspinaczki wysoko górskiej i skałkowej, czy umiejętność jazdy na skuterach śnieżnych i kładach jest wymagana ? Kolega myśli o dostaniu się do TOPRU

    Dziękuje za linki,
    kolega ma opanowane ratownictwo medyczne,jest instruktorem narciarstwa,
    czy wymagane są też szkolenia i kursy ze wspinaczki wysoko górskiej i skałkowej, czy umiejętność jazdy na skuterach śnieżnych i kładach jest wymagana ? Kolega myśli o dostaniu się do TOPRU
    Z tego co sie dowiedziałem rozmawiajac podczas wyjazdu kolejka na stoku z Ratownikiem TOPR-u to powiedział mi ze zadkoscia jest kiedy osoba dostaje sie z poza Zakopanego i okolic a jesli Twoj kolega jest tak samo z Katowic to samo mowi za siebie. Z tego wszytskiego oprucz wyszkolenia i samozaparcia w toprze najwazniejsza jest dyspozycyjnosc bo jak mi opowiadał mają bardzo ciezkie akcje a nawet widac to jak sie czyta opisy akcji na topr.pl.

    Jesli chodzi o watek poszukiwania pytan na necie jesli chodzi o próbe wstapienia do GOPR-u to uwazam ze to chyba nic zlego. Jesli ktoś juz jest w GOPR/TOPR to ma doswaidczenie i wie jak wyglada praca wiec czemu ma nie podzielic sie tymi informacjami i zachecic badz odradzic taka czy inna droge. Nie chodzi tu o składanie podania przez internet czy egzamin z topografi badz pp przez neta tylko o ludzka ciekwosc która moze miec znaczenie w tym czego mozna sie spodziewac(mam na mysli oczywiscie wiarygodne informacje).

    Pozdrawiam

    Dziękuje za linki,
    kolega ma opanowane ratownictwo medyczne,jest instruktorem narciarstwa,
    czy wymagane są też szkolenia i kursy ze wspinaczki wysoko górskiej i skałkowej, czy umiejętność jazdy na skuterach śnieżnych i kładach jest wymagana ? Kolega myśli o dostaniu się do TOPRU
    Ze strony TOPR:
    http://www.topr.pl/index.php?option=...e2710ae4ae1c91

    "Członkiem Stowarzyszenia może być obywatel Polski mający pełną zdolność do czynności prawnych (ukończone co najmniej 18 lat) i nie pozbawiony praw publicznych, oraz cudzoziemiec o ile odpowiada warunkom określonym w Statucie TOPR. Uzyskanie pełnego członkostwa jest poprzedzone okresem „kandydackim” zazwyczaj trwającym od 1,5 do 3 lat.

    By zostać członkiem kandydatem TOPR należy złożyć pisemne podanie o przyjęcie do TOPR, skierowane do Zarządu TOPR, wsparte oświadczeniami dwóch członków TOPR popierających prośbę,

    Do podania muszą być dołączone następujące informacje;

    ■Życiorys,
    Wykaz działalności górskiej z ostatnich 5 lat, zwłaszcza dokonań tatrzańskich ( wspinaczkowych, jaskiniowych, narciarskich – wykaz powinien zawierać informacje min. o dacie, celu, partnerze ).
    Wymagane jest minimum 10 dni wspinaczkowych, w tym;

    - drogi letnie o trudnościach minimum IV i V, w tym minimum 3 drogi wielowyciągowe (co najmniej 6-8 wyciągów) i minimum 3 drogi zimowe o trudnościach minimum III-IV.

    oraz następujące umiejętności;

    Zasady asekuracji
    Autoratownictwo.
    ■Zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do działalności górskiej w charakterze ratownika TOPR.
    ■Dodatkowo można załączyć kserokopie dokumentów zaświadczających o posiadanych uprawnieniach PZA, PZN, nurkowych, medycznych itp.

    Po wstępnym zaakceptowaniu adepta przez Zarząd TOPR, podanie wraz z w/w załącznikami zostaje skierowane do Szefa Szkolenia TOPR, który przeprowadza egzamin wstępny.

    Egzamin wstępny jest przeprowadzany zazwyczaj raz w roku ( pomiędzy marcem, a czerwcem) i składa się z następujących elementów;

    1.Test kondycyjno – sprawnościowy przeprowadzany w warunkach letnich (przykładowa trasa; Kuźnice – Myślenickie Turnie -Kasprowy – limit czasu 1 godzina + wiek).
    2.Topografia ( wymagana jest - minimum - bardzo dobra znajomość turystyczna Tatr Polskich, terenów przygranicznych po stronie Słowackiej, oraz podstawowa znajomość terenów wspinaczkowych w Tatrach Polskich Egzamin polega m.in. na rozpoznawaniem obiektów na zdjęciach).
    3.Narciarstwo (egzamin praktyczny, demonstracja techniki jazdy na trasach przygotowanych i w trudnym terenie).
    4.Taternictwo (egzamin teoretyczny i praktyczny (obserwowana wspinaczka w skałkach), oraz analiza wykazu działalności górskiej – tatrzańskiej - wspinaczkowej, jaskiniowej, skiturowej)
    5.Zarys historii TOPR

    Po pozytywnym zaliczeniu egzaminu wstępnego Zarząd TOPR na wniosek naczelnika TOPR przyjmuje adepta w poczet członków kandydatów TOPR, określając równocześnie czas stażu kandydackiego."

    Bardzo dziękuję,za szczegółowe informacje
    Kolega zgłosi się osobiście do TOPR.
    Miłego dnia.

    Bardzo dziękuję,za szczegółowe informacje
    Kolega zgłosi się osobiście do TOPR.
    Miłego dnia.
    Siostra a Jeśli mozesz to napisz dalsze losy kolegi w drodze do TOPR okej ?
    pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • euro2008.keep.pl
  •  

     


    Copyright Š 2001-2099 - Ĺťyczenia Świąteczne