zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plzbit.opx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
W zeszłym roku miałem wypadek narciarski w Austrii. Wjechał we mnie Austriak. Zdarzenie miało swój finał w sądzie w Austrii. Austriak żądał odszkodowania w wysokości 5 tys. Euro.
Dla tych, którzy mieli podobny wypadek mam parę złych wieści:
a) Rozprawa sądowa odbywa się w takich przypadkach w miejscu zdarzenia - w tym przypadku w Austrii. b) Musisz wynająć adwokata w Austrii. Adwokat w Polsce co najwyżej wyciągnie od Ciebie kasiorę za to aby uświadomić Ci, że nie jest w stanie nic zrobić. c) Masz ubezpieczenie OC w Warcie, która mówi, że ubezpieczenie obejmuje pomoc adwokacką? To gratuluję. Ale i tak jesteś zdany na samego siebie. Jak to działa w przypadku innych ubezpieczycieli nie jestem w stanie powiedzieć. Uważajcie na drobne literki w umowach na ubezpieczenie w WARCIE. Całość ubezpieczenia w euro, a kwota OC w złotych.
Dla cierpliwych cały opis mojego przypadku poniżej.
Opis mojego przypadku mam nadzieję, że się przyda tym, którzy wybierają się na narty za granicę jak również tym, którzy mieli podobny przypadek i się zastanawiają co z tym zrobić i czego można się spodziewać.
Zacznijmy od początku. Pod koniec mojego pobytu na nartach w Austrii, na bardzo prostej górce przy końcu stoku wjechał we mnie inny narciarz, on jechał za mną. On jak i ja upadliśmy. Gdy wstał okazało się, że ma lekkie obrażenia/zadrapania na twarzy. Ja miałem dziurę w spodniach i byłem ogólnie potłuczony. Dziura w spodniach była mała i powstała po kijku narciarskim – narciarz, który we mnie wjechał próbował w ostatniej chwili się bronić i nadziać mnie na swój kij – jak kurczaczka na rożen. Na szczęście mu to się to nie udało. W miejscu wypadku pojawił się mój znajomy, który widział całe zdarzenie. Po kilku minutach pojawiło się dwóch Austriaków, którzy wyglądali jak by zajmowali się udzielaniem pierwszej pomocy. Wspomniani gentelmani zawołali policję. Przybyły policjant sporządził notatkę (próbowałem wytłumaczyć, że wina była po stronie drugiego narciarza) po czym wszyscy się rozstali. Wszystko niby zakończyło się po mojej myśli - tylko jakoś narciarz, który we mnie wjechał wyglądał na dziwnie zadowolonego. Pomyślałem sobie, że pewnie wszystko dlatego, że nie robiłem dużej afery. Ale jak się miało wkrótce okazać z lekka się myliłem. Po wypadku nie czułem się najlepiej. Jako, że zaraz już wracaliśmy do Polski postanowiłem pójść do lekarza po powrocie. Po powrocie powiadomiłem Wartę (tam miałem ubezpieczenie) o całym zdarzeniu. Chciałem aby Warta dała mi adres lekarza, który mógłby sporządzić oględziny i sporządzić dokumentacje medyczną. Warta odmówiła. Pewnie o całym zdarzeniu bym zapomniał gdyby nie ciąg dalszy…..
Po dwóch miesiącach od momentu zdarzenia dostałem żądanie wypłacenia odszkodowania (5 tyś Euro) dla Austriaka za spowodowanie wypadku na stoku. Pismo było wysłane przez kancelarię adwokacką reprezentującego „pokrzywdzonego” narciarza ( pismo oczywiście w języku niemieckim.) Austryjak na dokładkę okazał się policjantem ponoć w trakcie szkolenia. Odpowiedziałem po Polsku, że nie spowodowałem żadnego wypadku. Jeżeli chcą to niech się zgłoszą do mojego ubezpieczyciela Warty (miałem niewielkie ubezpieczenie OC). Na drugie pismo przyszło poczekać ponad miesiąc. Było to powtórne żądanie wypłacenie odszkodowania i groźba – że jeżeli nie wypłacę pieniędzy to skierują sprawę do sądu – co będzie się wiązało z dużymi kosztami. List zawierał informację, że Warta nie była łaskawa odpowiedzieć na ich żądanie. Chwilę później otrzymałem oficjalne pismo( po niemiecku) z sądu o zakończonej sprawie przed sądem w Austrii, umorzonej ze względu na niemożność orzeczenia winy. Naiwny odetchnąłem z ulgą.
Po miesiącu niestety dostałem wezwanie do sądu polskiego. Stamtąd odebrałem powiadomienie o rozprawie, która miała się odbyć w Austrii. Ci którzy mają podobny przypadek to mam parę złych wieści:
a)Rozprawa sądowa odbywa się w takich przypadkach w miejscu zdarzenia - w tym przypadku w Austrii.
b)Musisz wynająć adwokata w Austrii. Adwokat w Polsce co najwyżej wyciągnie od Ciebie kasiorę za to aby uświadomić Ci, że nie jest w stanie nic zrobić c)Masz ubezpieczenie OC w Warcie, która mówi, że ubezpieczenie obejmuje pomoc adwokacką? To gratuluję. Ale i tak jesteś zdany na samego siebie. Jak to działa w przypadku innych ubezpieczycieli nie jestem w stanie powiedzieć.
Znalazłem adwokata w Austrii (dobrze, że większość z nich mówi po angielsku). Początkowy koszt reprezentacji miał wynosić ponad tysiąc Euro. Sprawa zakończyła się po rozprawie wstępnej. Nie musiałem na nią jechać. Ale musiałem trochę podziałać, żeby dostaczyć dowodów na to , ze też byłem poszkodowany – zaświadczenia lekarskie, opis stanu zdrowia itp. W czasie rozprawy wstępnej zostało ustalone, że wypadek został spowodowany z winy obu narciarzy. Uzgodnione zostało również, że muszę wypłacić Austriakowi prawie dwa tysiące Euro. Z racji tego, że ja też doznałem obrażeń Austriak musi mi wypłacić podobną kwotę. Ktoś zapyta gdzie jest zysk dla Austriaka? Zysk jest prosty – pieniądze dla mnie zostały wypłacone z ubezpieczalni, w której był ubezpieczony Austriak. Także nie zapłaciwszy ani grosza był do przodu prawie dwa tysiące Euro. Ja musiałem wypłacić pieniądze z własnej kieszeni - gdyż Warta mnie zlała. Cenne jest też to, ze zakończenie sprawy to porozumienie stron i ugoda. Mój Austryjak nie będzie się mógł odwoływać, gdy go cos zaboli.!
Czemu się zgodziłem na to aby mimo braku mojej winy zgodzić się na obopólną winę i tego konsekwencje? Mogłem się nie zgodzić, ale koszty, które musiałbym ponieść na dzień dobry wyniosłyby dodatkowo 1,5 tyś Euro. (koszty rozprawy i koszty tłumacza). Dodatkowo musiałbym się stawić osobiście na tę rozprawę. Aby tego było mało musiałbym prosić znajomego (świadka zdarzenia) aby pojechał razem ze mną. Wszystko to oczywiście bez gwarancji, że proces bym wygrał.
Zastanawiam się co bym zrobił inaczej gdyby taka przyjemność spotkała mnie jeszcze raz? Mały poradnik w punktach poniżej: a)ubezpiecz się od odpowiedzialności cywilnej. (namawiam na 100 tys. Euro).
b)uwaga na niby ubezpieczenia narciarskie jak Warta-ski. Ubezpieczenie OC jest tam śmiesznie niskie. Dają w zamian ubezpieczenie na sprzęt narciarski na tysiąc złotych. Jestem ciekaw, czy ktokolwiek kiedykolwiek dostał odszkodowanie z zaginiony sprzęt narciarski. Poza tym słyszałem, że za granicą ubezpieczenie OC za grosze można wykupić na kwotę 1 milion Euro.
c)Gdy zdarzył Ci się wypadek (nawet niepozornie drobny) dzwoń do swojego ubezpieczyciela i żądaj wizyty lekarskiej za granicą. Udawaj, że jesteś umierający nawet gdy Ci się nic nie stało. Gdy wrócisz do Polski bądź pewien, że żadnej pomocy nie dostaniesz – jako, że ubezpieczenie działa tylko za granicą.
d)Po wypadku postaraj się o wiarygodnych świadków. Austriak sobie ich znalazł mimo tego, że nikt się nie pojawił w ciągu 4 minut od momentu wypadku. Pierwszym i jedynym świadkiem był mój znajomy.
e)Gdy masz ubezpieczenie to wysyłaj ubezpieczyciela listy polecone ze statusem sprawy i ze swoimi oczekiwaniami. Na rozmowy telefoniczne szkoda czasu i pieniędzy - w razie czego się wszystkiego wyprą. Uwaga – wysyłanie faxów też jest łatwo podważyć. Jeżeli już dostałeś poradę przez telefon to prawdopodobnie zrób odwrotnie jak Ci poradzili – lepiej na tym wyjdziesz.
f)a na koniec najlepsza porada, którą mogę dać to miej oczy dookoła głowy i unikaj wypadków.
Współczuję - wyobrażam sobie ile nerwów i czasu musiało to wszystko kosztować :mad:
Myślałem, że w takich przypadkach proces prowadzi się w miejscu zamieszkania pozwanego (tak jest chyba w Polsce), ale może w Austrii są inne przepisy - ale nie jestem prawnikiem i nie znam się na tym...
Niestety morał z Twojej historii że trzeba się ubezpieczać (dobrze) i uważać, uważać. Dzięki za ostrzeżenie!
stare numery..... aby wyciagnac kase tzw schmerzgeld, po pierwsze zawsze ubezpieczenie tzw haftpflicht na okres wyjazdu, a pozatym ..swiadkowie jak naprawde to wygladalo.. no i co najwazniejsze ..bardzo narzekac, ze boli, jeczec pytac, gdzie najblizszy lekarz, ze sie pojdzie , ze renta ,ze pracy wykonywac nie mozna... itd / oni autriacy, niemcy sie bardzo tego boja / wiem, ze malo eleganckie takie rady z mej strony, ale trafiles na wyjatkowego sk... cwaniaka, ktory skasowal pieniadze, allianz pl wspolpracuje z adwokatami w austrii , niemczech - sa kancelarie , gdzie mowi sie w jez polskim. warto i na to zwracac uwage, aby nie musiec placic za tlumaczenia i telefony. Co do czytania tzw malych literek ... trzeba czytac ,ale przede wszystkim pytac swego agenta ubezpieczeniowego w pl.
W zeszłym znajomi mieli dwa ciężkie wypaki na stoku zakończone transportem helikopterem i pobytem w szpitalu i w jednym wypadku operacją . Ubezpieczeni byliśmy w Warcie i obyło się bez 1 Eu na ich koszt . Zaznaczam ,że oba wypadki były z ich winy i przy obydwu była policja . Inna sprawa ,że ubezpieczał nas znajomy i prosiliśmy o maksymalne pakiety. Drobnych literek nie czytaliśmy i dzięki Bogu ubezpieczenia zadziałały. Współczuję przykrych przeżyć :( , ale niech inni się uczą by nie paść ofiarami cwaniaków czychających na uczciwych ludzi.
Co do jakości pakietów chyba najwięcej kamyczków do ogródka należy się pośrednikom ubezpieczeniowym bo my przychodzimy się ubezpieczyć od wszystkiego złego a oni dokładnie wiedzą, czy sprzedają polisę ,czy lipę za , którą dostaną prowizję i resztę mają w głębokim poważaniu :(. Nic to zaczęły się ferie i wielu z nas wyjedzie na narty właśnie do Austrii niech taki przykry przypadek będzie dla nas wszystkich przestrogą i lekcją jak się nie dać w obcym kraju :o .
Taką instrkcję uzupełniłbym o jeszcze kilka pozycji 1 świadkowie 2 koniecznie policja 3 nie podpisywać nic czego nie rozumiesz !!!!!!!!!
Witam, Wg mnie z opisu wygląda na wypadek ustawiony dla zysku. Za dużo zbiegów okoliczności. Pozdr. Rolnik
Chcialam jeszcze dodac cos do watku wypadku w Austrii. z doswiadczenia / na szczescie nie wlasnego / a zaslyszanego, obserwacji- jako male ostrzezenie, porade informuje ... Niemiecko jezyczny obszar narciarski, drogowy ma to to do siebie, ze czesto " podklada " sie ktos jako ofiara wypadku, bardzo czesto takie kolizje, wypadki / tez drogowe / zdarzaja sie obywatelom zachodnim z obcokrajowcami , gdzie istnieje prawdopodobienstwo niezrozumienia jezyka i tym samym zastraszenia delikwenta w tym wypadku obywatela polskiego. Przebieg jest zawsze ten sam - milo, uprzejmie bez zadnego problemu, chodzi tylko o dane osobowe / ktore podaje nasz obywatel / na tzw "wszelki wypadek " pozniej sprawe zglasza sie na policji "Anzeige " to robi tzw poszkodowany ze reguly jest to mieszkaniec Niemiec, Austriii potem przede wszystkim obdukcja lekarska ze szczegolna uwaga / pisemnie w raporcie lekarskim / ze odniesione obrazenia, straty maja zwiazek z wczesniejszym wypadkiem. Poniewaz prawie wszyscy obywatele panstw zach posiadaja tzw Rechtschutz Versicherung, czyli ubezpieczenie , ktore pokrywa za jakas mala kwartalnie placona sume koszty adwokata, sadu itd , wiec Ci obywatele chcacy wspomoc swa domowa kase- zeruja na niewiedzy innych. Dlatego uwaga ! --- na podjezdzajacych autami znienacka, na zajezdzajacych droge na stoku, doprowadzajacych do kolizji , gdyz pozniej natychmiast pojawiaja sie " przypadkowi swiadkowie " ktorzy zgodnym chorem zaczna krzyczec, ze polski jak zwykle za szybko i lekkomyslnie jadacy obywatel - jest 100 % winny. Zakrzyczany, zastraszony czlek podpisuje wtedy all nie zdajac sobie sprawy z lawiny listow, zadan jaka spada na niego. Dobrze byloby gdyby polskie ubezpieczalnie byly bardziej przyjazne klientom i informowaly, co nalezy robic rowniez w takich sytuacjach, gdzie sie zwrocic.... nie za 24 godz, ale natychmiast. pzdrw alook
Dlatego Remeber !! nie podpisywac Nic na stoku, Nie dawac danych osobowych, co najwyzej nr telefonu, kontaktowac sie z kims mowiacym w jezyku zrozumialym dla tubylcow, a w wypadku obrazen / w zal od ich stopnia / szpital, ostry dyzur i na pismie przy diagnozowaniu " wpis szkody, obrazenia w odniesione na skutek kolizji narciarskiej / zjezdzac w dol i dyskutowac cala sprawe / gondola ,wyciagiem - oczywiscie / ciekawa rzecza jest to, ze poszkodowani obywatele autrii , niemiec, holandii najczesciej narzekaja / w przyp sfingowanych wypadkow / na bole glowy , zawroty glowy, blednik i zle samopoczucie.... takie Szkody sa trudne do jednoznacznej diagnozy, wiec mozna pieknie kombinowac wodzac za nos Temide i Hipokratesa :) Nie chce malowac w czarnych barwach urokow narciarstwa, ale nalezy faktycznie nieco zwracac uwage na te " drobiazgi ".
Dzieki wielkie za kilka dobrych i mysle dla wszystkich cennych uwag. Ogolnie najlepiej unikac tak bliskich spotkan z innymi narciarzami, ale nie zawsze mozna miec oczy do okola glowy, a zawsze to ktos moze w nas wjechac....i nic na to nie poradzimy. Nie bede sie rozpisywal na tematy prawnicze - bo na nich sie nie znam ale znam sie dobrze na Austriakach.... Spora grupa z nich do aroganccy cwaniacy ktorzy jesli jeszcze wiedza ze maja do czynienia z obcokrajowcem (w szczegolnosci z Polakiem) to uznaja na starcie ze maja zawsze racje. Maja niektorzy cos z glowami i tyle... Tak czy inaczej to wydarzenie jest w pewnym sensie dla nas dobra przestroga...
Do tej pory jeździłem głównie w kraju, no i u słowackich sąsiadów, dlatego dotychczas jakoś poważnie nie myślałem o kupowaniu polisy. Ale z uwagi na planowany w tym roku wyjazd w Alpy i post „garypka” (za który wielki szacun) widzę, że trzeba do tego podejść poważnie i nie żałować kasy oraz czasu!!! Odnośnie zgłaszanych rad, to tak na gorąco: 1) Nie podpisywać nic czego się nie rozumie – POPIERAM (jakby się kto czepiał, prosimy o tłumaczenie na język polski, a jak nie umieją przetłumaczyć, to ich problem); 2) Nie podawać danych osobowych – jeśli na miejsce zdarzenia przyjeżdża Policja, to raczej nie mamy wyboru. Mają prawo nas legitymować, a jak odmówimy, to mogą nam uprzykrzyć życie (wizyta w komisariacie itd.); 3) Czytać warunki ubezpieczenia – wiadomo, że czytać i to zanim się wykupi polisę :) (szczególnie to co małymi literkami). Wiem że w pierwszej chwili jak człowiek zabiera się do czytania takich rzeczy to go momentalnie odrzuca stylistyka prawnicza, ale naprawdę idzie przez to przebrnąć. Idziemy zatem do agenta ubezpieczeniowego, prosimy o dobrą ofertę, prosimy o pisemne warunki ubezpieczenia i mówimy, że wrócimy za dzień jak się zapoznamy. Jak agent będzie się bronił, to już wiadomo, że proponowana oferta to pewnie siara. Jeśli nie będzie oponował, to idziemy do domku i na spokojnie, przy kawce studiujemy ogólne warunki ubezpieczenia (no chyba, że mamy kolegę prawnika, który nas wyręczy :D). 4) Świadkowie – warto ich mieć. Zatem kolejny argument by na wypady narciarskie jechać w grupie. Wiadomo grupy nikt nie ruszy :D. Moja uwaga, jeśli na miejscu zdarzenia jest spisywany jakiś protokół (np. przez Policję) to należy nalegać, by w protokole pojawiło się imię i nazwisko naszych świadków (no i jakiś namiar kontaktowy np. telefon, a najlepiej adres). Ponadto, nawet jeśli był spisywany jakiś protokół, to warto zaraz po powrocie na kwaterkę usiąść ze swoimi świadkami i spisać jeszcze raz własny protokół (wszyscy go podpisują). O tyle warto to zrobić, że po kilku miesiącach (a jak widać po przykładzie „grypka” najczęściej dopiero po takim czasie sprawa się „objawia”) szczegóły się zacierają. A tak wszystko na świeżo ma się spisane i jest po co sięgnąć, by sobie szczegóły odświeżyć. Ponadto jest to dokument prywatny (jeśli jest podpisany), który można przedłożyć w sądzie, jako jeden z dowodów na okoliczności zdarzenia. 5) Kontaktować się pilnie z ubezpieczycielem – JASNE, a) najlepiej już na miejscu zdarzenia, o ile to możliwe. Może trafimy na pracownika o dobrym sercu (np. zapalonego narciarza ;)), który okaże nam zrozumienie i na gorąco coś poradzi!!! Ubezpieczyciel zawsze będzie próbował uwolnić się od odpowiedzialności (taka jego natura), ale jeśli od razu go poinformujemy, to może będzie chciał to uczynić kosztem drugiej strony wypadku, a nie naszym, i na gorąco nam coś sensownego doradzi, pokieruje. b) jeszcze przed powrotem do kraju warto dorwać się (o ile to możliwe) do Internetu i wysłać zawiadomienie o zdarzeniu do ubezpieczyciela emailem. Ponadto podać kontakt telefoniczny do siebie i swoich towarzyszy podróży. Dzięki temu będziemy mieli czytelny dowód, że szkodę zgłosiliśmy jeszcze za granicą; c) następnie już w kraju, za każdym kontaktem telefonicznym z ubezpieczycielem musi iść nasze pismo (wysyłamy za potwierdzeniem nadania i dowód nadania zachowujemy wraz z kserem pisma). Piszemy np. „w związku ustaleniami poczynionymi z Państwem w rozmowie telefonicznej w dniu ….. , przypominam że zapewnili mnie Państwo, iż ……….. „. Dzięki temu mamy na przyszłość dowód, że były prowadzone rozmowy, i były czynione jakieś ustalenia (Ubezpieczyciel nie będzie mógł się już tak łatwo wyłgać, jeśli do czegoś się zobowiąże i nie dotrzyma słowa).
Wracając do sprawy garypka poważnie zastanawiam się czy nie przysługuje mu regres (roszczenie zwrotne) do Warty o zwrot kosztów poniesionych w związku z tym nieprzyjemnym zajściem. Oczywiście wszystko zależy od warunków polisy, którą wykupiłeś, ale nie wiem czy nie powinieneś się skonsultować z jakimś zaprzyjaźnionym prawnikiem. Ale z treści postu wynika, że korzystałeś z pomocy prawnej, więc zakładam, że jeśli byłaby szansa szarpnąć Wartę, to by Ci to twoi prawnicy zasugerowali.
Z drugiej strony, zastanawia mnie kwestia, że sądem właściwym w takich przypadkach jest Sąd miejsca zdarzenia. W pierwszej chwili też miałem skojarzenie, że poszkodowany, jak chce dochodzić roszczeń to musi wystąpić z roszczeniem przed sądem właściwym dla pozwanego (sprawcy szkody). Jak widać po przykładzie grypka, nie jest tak różowo. Spróbuje w wolnej chwili coś w tym temacie pogrzebać. Jak dojdę do jakiś ciekawych wniosków, to na pewno dam znać.
Art 31 par 1 ustawy Prawo prywatne międzynarodowe z 1965r.
Moim zdaniem art. 31 ppm nie rozwiewa wątpliwości, o której wspomniałem. Z powołanego prze Ciebie – Lukas przepisu wynika, że gdyby sprawa garypka zawisła przed sądem polskim („poszkodowany” Austriak skierował pozew do sądu polskiego), to sąd polski rozstrzygałby tę sprawę w oparciu nie o przepisy prawa polskiego, lecz prawa miejsca zdarzenia, czyli prawa austriackiego (por. wyrok SN, III CZP 2/2004).
Innymi słowy, art. 31 ppm nie rozstrzyga, który sąd jest właściwy do rozpatrzenia sprawy, lecz jakie prawo powinien zastosować sąd polski, jeśli trafi do niego sprawa z elementem zagranicznym. Ponadto zasada z art. 31 ppm będzie miała zastosowanie, tylko wtedy, jeśli umowa międzynarodowa, której Polska jest stroną nie stanowi inaczej (art. 1 § 2 ppm). Jeśli pomiędzy Polską a Austrią została podpisana jakaś umowa międzynarodowa lub oba Państwa są sygnatariuszami Konwencji, której postanowienia inaczej kształtowałyby zasadę określoną w art. 31 ppm, to przepisy tej umowy lub Konwencji miałyby pierwszeństwo zastosowania przed art. 31 ppm.
Pozdrawiam
2) Nie podawać danych osobowych – jeśli na miejsce zdarzenia przyjeżdża Policja, to raczej nie mamy wyboru. Mają prawo nas legitymować, a jak odmówimy, to mogą nam uprzykrzyć życie (wizyta w komisariacie itd.);
Sprawa wygląda w taki oto sposób - policjanci niemieccy czy austriaccy mogą do was szwargotać po niemiecku - nie musicie nic rozumieć, ani in deutch ani in english... nie daję nic, bo nie kapiren, nie podpisuję nic, bo nie kapiren - to oni muszą wam dostarczyć tłumacza.
Ja uważam że: Odnośnie procesu sądowego - mogą go prowadzić, mogą wydać werdykt, ale niech ściągną od was pieniążki - do tego jest potrzebny polski sąd :). Zresztą gdyby sąd Austriacki prowadził tą sprawę [garypek'a] i nikt by się na nią nie stawiał, a garypek byłby już w Polsce to mogliby prowadzić tą sprawę tylko poprzez polskie urzędy i sądy...
A tak żartem mówiąc to najlepiej na stoku posymulować śmierć :P, potem cudowne zmartwychwstanie czy wybudzenie po śmierci klinicznej i zostaniecie JEZUSAMI ;)
Umowy międzynarodowej w zakresie roszczeń cywilnoprawnych z Austrią Polska nie zawierała, jeśli dobrze pamiętam. Jeśli już, w grę mogą wchodzić jakieś przepisy wspólnotowe. Jeśli takich nie ma (a chyba nie ma), to ppm miałoby znaczenie, gdyby Polak chciał w Polsce pozwać Austriaka. W tym przypadku zastosowanie mają przepisy ichniejszego AbG (kodeks cywilny, chyba że mają coś typu "prawo górskie") i ZPO (procedura cywilna). Podobnie byłoby w przypadku, gdyby do wyrządzenia doszło w Polsce (art. 1103 pkt 3 kpc).
Sorki mój błąd
Jest prawo wspólnotowe odnośnie tej kwestii Rozporządzenie Rzym II
A tu ogólna reguła:
Czyli prawo austriackie - darujmy sobie Sorry Belkot prawnego jezyka. Dane osobowe jako uczestnik, swiadek wypadku jest sie zobowiazanym podac! W mym komentarzu chcialam w miare prosto podac rade dotyczaca zachowania sie w takich sytuacjach.Jeszcze raz podreslam Nie Chodzi wylacznie o prawdziwe wypadki !! Mnie chodzilo o uczulenie narciarzy turystow na dosc powszecne "naciagactwo " zarobkowe, oszustwa ubezpieczenienie ktore sa nagminna plaga na terenach panstw Niemcy, Austria- obywatele tych panstw chetnie korzystaja z " kozlow ofiarnych " innych narodowosci bazujac na niezrozumieniu jezyka i sytuacji, procedury etc. Wystepuje jeszcze do tego troche kompleksu wobec mieszkancow granic wschodnich Polska , Rosja itd . TO juz nie sa ubodzy kuzyni ze wschodu, ale turysci ktorzy hojnie placa podczas urlopu w gorach za wszystkie przyjemnosci z tym zwiazane..jezdza czesto dobrze, dysponuja dobrym sprzetem , samochodami.. i budza lekkie uklucia zazdrosci w sercach krajowcow :)..obysymy jednak dojezdzali bezpiecznie w gory i rownie bezpiecznie i w pelnym zdrowiu z nich wracali ! hmmm... przyszlo mi jeszcze do gloy to, ze na stoku nikt nie jest naszym potencjalnym wrogiem.. nie powinien byc ! Przyjemnosc i pasja narciarska - to powinno byc mottem przewodnim.
Poniżej link do artykułu, który nawiazuje do tematu poruszonego przez garypka.
http://narty.onet.pl/A,3,1070261,1469104,,,1,info.html
A tu link do krótkiego artykułu, który wspomina o ubezpieczeniach (na dole w ramce są pytania jakie warto zadać agentowi ubezpieczeniowemu).
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/arti...GION/143533985
No i warto też wiedzieć o tym: http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...TY02/718685962
oraz
http://www.narty.pl/index.php?id=301...ash=3a55d27c6f
Jest prawo wspólnotowe odnośnie tej kwestii Rozporządzenie Rzym II
Weszło w życie 11 stycznia 2009, więc do sprawy Garypka nie miało zastosowania ;)
Ale faktem jest, że wątek dotyczył "naciągactwa" i sposobów ochrony przed nim. Dziś zaprzyjaźniony agent powiedział mi wprost - najlepiej wezwać samemu policję, jeśli masz ubezpieczenie i od razu zadzwonić do ubezpieczalni. Poza tym domagać się tłumacza. Wtedy nie będą mogli się wykpić od wypłaty odszkodowania.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|