zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pllalalu.xlx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
witam wszystkich chciałbym zacząć moim własnym cytatem : "Myślałem, że umiem jeździć na nartach"
Otóż ostatnio zdarzyło mi się być na bardzo oblodzonej trasie (wedlug obsługi trasa czerwona - chociaz nie wiem czy to ma jakieś znaczenie). Byłem bardzo zadowolony i ucieszony, że jeszcze udało mi się wyjechać na narty przed tym nieszczęsnym ociepleniem ;( Wszystko było w najlepszym porządku, aż do momentu w którym nie zszedłem z krzesełka i nie wykonałem pierwszego zjazdu ( jeśli to wogóle można było nazwać zjazdem ). Po prostu kompletnie nie trzymałem krawędzi, uczucie było takie, jakbym pierwszy raz stał na nartach (kompletnie nie wiedziałem co się dzieje). Kiedy juz jakimś cudem dotarłem na dół byłem załamany :)
Na lepiej przygotowanych trasach nie mam takich problemów (przynajmniej tak mi się wydaje) - czuje, że kontroluje narty i ładnie mi to wychodzi (ludzie z którymi jeździłem mówili mi, że nieźle to wygląda). Doszedłem do wniosku, że ta oblodzona trasa obnażyła moje braki. Dodam, że jestem praktycznie samoukiem (miałem na początku pięciodniowy kurs).
Niektórzy powiedzą, że nic nie poradzą bo tak "wirtualnie" nie można nic poradzić. Ale może niektórzy z was też mieli takie doświadczenia? Czy może panikuje i powinienem się tym nie przejmować skoro dobrze mi idzie na przygotowanych trasach? Żałuje tylko, że sezon już się praktycznie kończy i żeby to wszystko korygować to będe musiał czekać znowu do zimy ;/
heh, ja mam paru znajomych którzy uczyli się jeździć w austrii, nawet jednego kolege który zrobił pomocnika instruktora po kilku sezonach. Na przygotowanych trasach jeździ wzorcowo, natomiast polskie warunki na trasach zweryfikowały jego umiejętności. Zjazd po golgocie po całym dniu czy po beskidku było jak uderzenie młotkiem w głowe i weryfikacja jego samooceny. Wyglądał jak moja Madzia która jeździ trzy sezony na nartach;-) Od tego czasu kolega stwierdził że skoro chce być bardzo dobrym narciarzem to musi od czasu do czasu pojeździć po nieprzygotowanych i trudnych trasach a nie omijać ich szerokim łukiem. Tak naprawde żeby dobrze i pewnie jeździć po oblodzonych czy obmuldzonych trasach trzeba wielu lat jazdy...
w sumie ja jeżdże już 4 lata (może 5) - nie pamiętam. Sam żałuje, że tak późno, ale staram się zawsze pracować nad umiejętnościami (podglądanie jazdy instruktorów, narciarzy, zawodników. Chociaż po tym co czytałem na forum ostatnio to jazda zawodnicza raczej stawia na szybkość niż na jakość). Ja mam taki charakter, że jak się za coś zabieram to trzeba to dopracowywać (szczególnie jeśli to co robie sprawia mi ogromną frajde)
Ja też myślałam, ze umiem dobrze jeździć. Do tego sezonu. Na trasach nie mam zazwyczaj żadnego problemu, na muldach i w puchu też jakoś pojadę, ogólnie spoko. Jeżdżę kilkanaście lat i myślałam, że robię to bardzo dobrze. A w tym roku zapisałam się do klubu narciarskiego i na pierwszym wyjeździe nie potrafiłam przejechać ustawionego slalomu. Czułam się jak ostatnia oferma! Wszyscy dookoła spokojnie przejeżdżali, a ja tylko walczyłam, żeby nie wypaść z trasy - z marnym skutkiem... Co prawda jechałam slalom pierwszy raz w życiu, ale zawsze wydawało mi się, że umiem jeździć... Także zachęcam wszystkich do próbowania czegoś nowego, nawet jeżeli ktoś uważa, że jeździ bardzo dobrze! Może to zdecydowanie zmienić samoocenę... Pozdrawiam Natalia
Miej pewność że nie jesteś odosobniony w swoich wrażeniach;)Zlodzony stok to klasyczny narciarski wywoływacz, w takich warunkach TYLKO DOBRY technicznie narciarz na DOBRZE dobranym i DOBRZE przygotowanym sprzęcie pojedzie bez większych problemów. Narty muszą być odpowiednio sztywne i starannie naostrzone, kąt podniesienia krawędzi najlepiej 0.5 stopnia i z boku 87, buty muszą być b.dobrze dopasowane i nie za miękkie. Jednak, decydują umiejętności techniczne i doświadczenie. Każdy rodzaj rotacji, wchodzenie w wiraż z narty dolnej, brak balansu - żeby tylko tych kilka błędów wymienić - eliminuje Cię ze zlodzonych tras. Najlepsza rada: przygotować sprzęt jak tylko się da najlepiej i ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć - najpierw na łagodnych i w miarę postępów na bardziej stromych stokach. Układ, wyprzedzenie, jakość krawędziowania, zmianę krawędzi bez wychodzenia w górę, balans przód-tył, wczesne rozpoczynanie skrętu - ruchy wyważone, bez szarpania, stopniowe dozowanie obciązeń, pilnować utrzymywania elastycznej dolnej nogi, każde usztywnienie tutaj równa sie ześlizg.
Mam nadzieję, że nie przesadzę z tezą, ale... każdy narciarz, niezależnie od umiejętności, na "lodowisku" będzie walczył z nartami. Choć oczywiście prawdą jest, że najlepsi technicznie, dysponujący przygotowanym sprzętem, pojadą wizualnie znacznie lepiej, wręcz idealnie. Są na to dwa sposoby - albo, jak napisał Lobo, ćwiczyć (...), albo unikać "lodowisk" :D
Pozdrawiam, J.
jest to dla mnie o tyle frustrujące, że rozważałem w przyszłym roku wybranie się na jakiś kurs doszkalający. Myślałem, że jakoś sobie radze - a tu sruu :( zwątpiłem w swoje umiejętność (ale nie zamierzam sie poddawać i tych tras oblodzonych w przyszłości unikał nie będe) dzięki za wsparcie :)
w sumie ja jeżdże już 4 lata (może 5) - nie pamiętam. Sam żałuje, że tak późno, ale staram się zawsze pracować nad umiejętnościami (podglądanie jazdy instruktorów, narciarzy, zawodników. Chociaż po tym co czytałem na forum ostatnio to jazda zawodnicza raczej stawia na szybkość niż na jakość). Ja mam taki charakter, że jak się za coś zabieram to trzeba to dopracowywać (szczególnie jeśli to co robie sprawia mi ogromną frajde)
4 lata to niedużo. Ja po 20 latach, gdzie wydawało mi się że jestem bardzo dobry technicznie zostałem zweryfikowany przez instruktorów i ciężko potem pracowałem przez kilka tygodni by opanować poprawną technicznie jazdę. Dalej na każdym wyjeździe kręcimy sobie ze znajomymi filmiki, robimy zdjęcia żeby móc zauważyć swoje błędy i je wyeliminować. Warto też poczytać pare książek o technice narciarstwa i postów opiniujących wrzucane na forum filmiki z jazdy.
(...) Od tego czasu kolega stwierdził że skoro chce być bardzo dobrym narciarzem to musi od czasu do czasu pojeździć po nieprzygotowanych i trudnych trasach a nie omijać ich szerokim łukiem. (...)
Dokładnie tak - świetny wniosek. Ćwiczyć należy to czego nie lubimy. Ogólnie: trzeba jeździć na różnych stokach, w różnych warunkach, przy rożnej pogodzie, ew. na różnych nartach - w innym wypadku stać się można takim "kadłubkiem", w pewnym sensie inwalidą narciarskim ;) uzależnionym od ściśle określonych, umownie "perfekcyjnych" warunków.
Niektórzy powiedzą, że nic nie poradzą bo tak "wirtualnie" nie można nic poradzić. Ale może niektórzy z was też mieli takie doświadczenia? Czy może panikuje i powinienem się tym nie przejmować skoro dobrze mi idzie na przygotowanych trasach?
Każdy kiedyś miał i/lub ma takie problemy, jedni w wieku 10 lat, inni 50. Jest dobrze bo masz świadomość ograniczeń, a jeszcze lepiej bo chcesz to poprawić :) Pewnie trochę panikujesz i pewnie trochę panikujesz na stoku, i np. się spinasz - wtedy od razu porażka. Luz na nartach wynika głównie z objeżdżenia w rożnych warunkach (jw.). Trudno zgadywać dlaczego lód cię pokonał, nikt tego nie widzi. Najpewniej to za słabe zakrawędziowanie wynikające ze złej sylwetki, pewnie trochę sprzęt bo byle jaka narta dobrze po twardym nie pojedzie, a czasem jest tak, że nikt sobie nie poradzi na krawędzi (lód+stromizna) wtedy przydają się śmigi itd. itd.
Żałuje tylko, że sezon już się praktycznie kończy i żeby to wszystko korygować to będe musiał czekać znowu do zimy ;/
Co się...? :) Co ty mowisz? Jeszcze ponad 2 miesiące sezonu! :))
ja jeżdże w okolicach Wisły, Ustronia
za granice nie jeżdże (a prawka nie posiadam, żeby sobie wyskoczyć kiedy będe chciał)
4 lata to niedużo. Ja po 20 latach, gdzie wydawało mi się że jestem bardzo dobry technicznie zostałem zweryfikowany przez instruktorów i ciężko potem pracowałem przez kilka tygodni by opanować poprawną technicznie jazdę. Dalej na każdym wyjeździe kręcimy sobie ze znajomymi filmiki, robimy zdjęcia żeby móc zauważyć swoje błędy i je wyeliminować. Warto też poczytać pare książek o technice narciarstwa i postów opiniujących wrzucane na forum filmiki z jazdy.
Jak najbardziej:), i chciałbym jeszcze raz podkreślić rolę dedykowanych ćwiczeń. Nasza pamięć ruchowa ma dwa poziomy, podstawowy, zapisany na naszym " dysku twardym " i tymczasowy, o młodszym rodowodzie, zapisany na naszej pamięci RAM, jeszcze nie utrwalony. Nam się zdaje ze jeżdzimy dobrze ale zmiana warunków powoduje że musimy zweryfikować swoje możliwości. Po kilku tygodniach jazdy na doskonale przygotowanych stokach rządzi pamięć ruchu zapisana w RAM ale gdy nasze ciało i mózg napotyka nowe b.trudne warunki uruchamiają się mechanizmy obronne, zaczynają rządzic odruchy zapisane na Twardzielu, głęboko zakorzenione i jeszcze nie " nadpisane " przez nowo nabyte. Dlatego naprawde warto wykonywać rutynowe ćwiczenia, to one spowodują " nadpisanie " i w końcu wyeliminowanie starych, nieskutecznych mechanizmów ruchowych. Dwie godziny intensywnych ćwiczeń dadzą więcej niż cały dzień spędzony na swobodnej jeżdzie.
Nie koniecznie trudne warunki weryfikują umiejętnosci. Jest kilka momentów , które maja wpływ na uruchomienie pamięci z "twardziela". Często w swoich filmach do oceny, pokazujecie kilka skrętów pozowanych, ale do oceny dodac należy te , które są (zakodowane w naszej podświadomości ) przed lub po prezentacji.
Zawsze przywiazuję uwagę do pierwszego skrętu i ostatniego danego przejazdu. Sa one najczęsciej poza kontrolą. Pokazują błedy . To samo jest gdy męczymy sie którąś godz. jazdy ( dla mnie 2 godz. jazdy to czas w którym kontroluję swoja jazde). Jesli jestem dalej na stoku to zajmuję się najczęsciej innymi narciarzami, służąc im pomocą.
W warunkach złej widoczności, przy sytuacji zaskakujacej nas (nagła przeszkoda) itp. kiedy brak nam rozlużnienia, zaczynamy ukazywać swoje braki.
I tu jest wiele do poprawienia, przede wszystkim pełny oddech i rozlużnienie. Technika , wykonanie poprawne skrętu samo wróci.
Popieram pomysł , aby nie szukać łatwizny. Ale robić to w odpowiednim momencie. Wypadki najczęsciej zdarzają się kiedy jesteśmy bardzo zmęczeni.
Pozdrawiam!!
Nie czytalem calej dyskusji wiec nie wiem czy nie zmieniliscie tematu ;D ale odniose sie do 1 postu :>
Wiekszosc osob jezdzi bdb na dobrze przygotowanych trasach, nawet jesli one sa strome, problem zaczyna sie na trasach oblodzonych/z muldami, moim zdaniem wiekszosc narciarzy w tym momencie panikuje, jedno wybicie na muldzie i jazda od razu jest bardziej asekuracyjna ;P ale po co ;D chodzi o to zeby trase przejechac pewnie i szybko, jesli chodzi o lod najlepsza jest szybka jazda na krawedziach bez zbednych ewolucji, narty trzeba trzymac troszke szerzej i sie nie spinac, zreszta maly slizg na lodzie nikomu nigdy jeszcze nie zaszkodzil ;D Wiec probowac, probowac, probowac i zacznie wychodzic
właśnie wielu z was pisze o spięciu i usztywnieniu.
sam czułem, że moja postawa jest sztywna, że ta jazda była tak jakby szarpana. Po pierwszym przejeździe już nie potrafiłem się rozluźnić i czerpać z jazdy przyjemności.
Dziękuje bardzo wszystkim za pomoc :)
Mam ten sam problem co roku. Sytuacje weryfikują moje umiejętności. Głównie jeżdżę po polskich stokach właśnie w tym roku doszłam do wniosku że doświadczenia (7 rok jazdy) i obycia to tak naprawdę nie mam za grosz. Po takich nieudanych zjazdach reaguje strasznie ostro :mad: wściekam się, rzucam kijami... uff aż wstyd później. A naprawdę wściekam sie wtedy gdy zobacze sobie filmik a moją "jazdą" , bo przecież wydawało mi sie że jeżdżę wspaniale, a tu takie szkolne błędy. Tym razem w Jaworzynie Krynickiej zastałam stok jakby stado kretów porobiło sobie kopce na trasie, a pomiedzy nimi lód. Spanikowałam, jakbym zapomniała wszystkiego, zjechałam beznadziejnie, raczej ratując sie. Najśmieszniejsze jest ze po godzinie - dwóch jazdy zaczynam sie przyzwyczajać, uczyć i w rezultacie nawet idzie dobrze, a pod koniec wyjazdu, nie rozumiem jak mogłam mysleć że to jest takie trudne. Czyli ćwiczenia i nauka czynią mistrza.
U siebie jednego nie mogę przeskoczyć - może ktoś zna radę. Mam lęk wysokości i jak wkraczam na strome stoki przeraza mnie to przepaść. Kiedyś bałam sie nabrać szybkości (może dlatego że nie panowałam w pełni nad nartami).
U siebie jednego nie mogę przeskoczyć - może ktoś zna radę. Mam lęk wysokości i jak wkraczam na strome stoki przeraza mnie to przepaść. Kiedyś bałam sie nabrać szybkości (może dlatego że nie panowałam w pełni nad nartami).
Jechac za dobrym narciarzem, który znając Twoje mozliwosci wybierze najlepszy tor jazdy.
Jesli chcesz sama to pokonac , to jedz długim skrętem, i tak długo obciązaj nartę dolną aż znajdziesz się w trawersie, gdzie szybkosc możesz miec nawet = zero.
Kazdy skręt , dobrze prowadzony to "szybko szybko szybko" (pokonujemy linię spadku) i "wolno wolno wolno" ( gdzie możemy na nowo zmobilizować się do kolejnego skrętu).
Prosze spróbować to naprawdę działa :)
Na pewno będę próbować aż do sktku.
Jechac za dobrym narciarzem, który znając Twoje mozliwosci wybierze najlepszy tor jazdy.
No tak to zawsze działa i daje jakąś pewność.
Jesli chcesz sama to pokonac , to jedz długim skrętem, i tak długo obciązaj nartę dolną aż znajdziesz się w trawersie, gdzie szybkosc możesz miec nawet = zero.
Próbowałam i owszem, mi po 4 skręcie nogi wysiadają, odpoczywam i bardzo długo trwa sam zjazd. Czyli ten sposób który gdzieś mi tam zaświtał nie jest taki zły. Ja sama uważałam to za pewien półśrodek w dotarciu do celu. Wiadomo też że trzeba wtedy bardziej uważać na innych narciarzy.
Kazdy skręt , dobrze prowadzony to "szybko szybko szybko" (pokonujemy linię spadku) i "wolno wolno wolno" ( gdzie możemy na nowo zmobilizować się do kolejnego skrętu).
Prosze spróbować to naprawdę działa :)
Na pewno popracuję sama, a jak już nic nie wyjdzie to pójdę po instruktora, żeby przetargał mnie po stromym, a jak to nic nie da to do hipnotyzera.... ;)
wueres:
Mam nadzieję, że nie przesadzę z tezą, ale... każdy narciarz, niezależnie od umiejętności, na "lodowisku" będzie walczył z nartami. Choć oczywiście prawdą jest, że najlepsi technicznie, dysponujący przygotowanym sprzętem, pojadą wizualnie znacznie lepiej, wręcz idealnie. Są na to dwa sposoby - albo, jak napisał Lobo, ćwiczyć (...), albo unikać "lodowisk"
Może nie walczył. Powiedzmy - pojedzie bardziej ostrożnie i z większa koncentracją. W końcu jak zawodnikom się zrobi "żywy" lód obok tyczki, to raczej żadnemu się nie uda przejechać w łuku na krawędziach po tym lodzie. Zaraz obok tyczki nie ma lodu, to najlepsi tu pojadą. Albo zaczną skręt wcześniej. Najgorszych wyniesie na zewnątrz poza ten lód. Gdyby cały stok był jedna taflą lodu i jeszcze był stromy, to jedyna radą byłaby wolna jazda jakimś brutalnym śmigiem hamującym.
Z lat walki z "lodem". Bo to była walka na polskich stokach wyniosłem wrażenie, że próbując tak jeździć jak radzi Lobo, to przede wszystkim należy unikać lodu, na zlodzonym stoku. I ci najlepsi tak właśnie czynią. Tylko robią to tak chytrze, że niewprawne oko tego nie dostrzega i człowiek myśli, że ma do czynienia z cudotwórcą. Natomiast człowiek z małą praktyką na takich stokach pakuje się w najgorsze miejsca i próbuje jeszcze dodatkowo na nich gwałtownie skręcić na swych nie najbardziej do tego celu nadających się nartach i w dodatku dość tępych. A, i luzy w butach są ważne, i luzy w wiązaniach, i szybkość reakcji - bo akurat pojawiło się przed nartami dwa na dwa metry bardziej miękkiego "lodu", na którym już coś można zrobić.
Pozdrawiam
Miałem przypadki, wysiadały nogi z samego faktu że narciarz stał na nartach. Narciarz, który sie boi robi wszystko,żeby mieć pewnosc że narta mu nie pojedzie za szybko. Przede wszystkim stara sie "przykleic narty do stoku", napinac miesnie, przede wszystkim wokół kolan, usztywniając tym samym sąsiadujące stawy :skokowy i biodrowy. Mechanizm jest taki, ze sciskają kolana (może to nie być widoczne), aby narty utrzymać na wewnetrznych krawędziach, łudząc sie że zatrzymują narty. Otóż nie. Narty jada dalej a narciarz jedzie cały spięty. Zacznij od puszczczenia napięć z kolan. Stan i napnij mięsnie, ogranicz oddychanie, długo wytrzymasz.:) Bierze się też z tego że narciarz boi sie oderwać jedną z nart od sniegu. Jazda na nartach to jak umiejętnosc chodzenia, przenosić trzeba cieżar z nogi na noge. No i jeszcze przesunąć ciało w przód bez tego chodzenie jest nie możliwe. A dlaczego jazdą na nartach miałyby rządzić inne zasady . Pomyśl, zastosuj - problem palących nóg zniknie :p Pozdrawiam !!
Miałem przypadki, wysiadały nogi z samego faktu że narciarz stał na nartach. Narciarz, który sie boi robi wszystko,żeby mieć pewnosc że narta mu nie pojedzie za szybko. Przede wszystkim stara sie "przykleic narty do stoku", napinac miesnie, przede wszystkim wokół kolan, usztywniając tym samym sąsiadujące stawy :skokowy i biodrowy. Mechanizm jest taki, ze sciskają kolana (może to nie być widoczne), aby narty utrzymać na wewnetrznych krawędziach, łudząc sie że zatrzymują narty. Otóż nie. Narty jada dalej a narciarz jedzie cały spięty. Zacznij od puszczczenia napięć z kolan. Stan i napnij mięsnie, ogranicz oddychanie, długo wytrzymasz.:) Bierze się też z tego że narciarz boi sie oderwać jedną z nart od sniegu. Jazda na nartach to jak umiejętnosc chodzenia, przenosić trzeba cieżar z nogi na noge. No i jeszcze przesunąć ciało w przód bez tego chodzenie jest nie możliwe. A dlaczego jazdą na nartach miałyby rządzić inne zasady . Pomyśl, zastosuj - problem palących nóg zniknie :p Pozdrawiam !!
Niełatwe, ale święta prawda! Potwierdzam. Trudno się zmusić, ale działa:).
Miałem przypadki, wysiadały nogi z samego faktu że narciarz stał na nartach. Narciarz, który sie boi robi wszystko,żeby mieć pewnosc że narta mu nie pojedzie za szybko. [...]!
dokładnie! Największy wysiłek to nadmierna kontrola prędkości.... ;) A drugi powód: pomijany tu, bo tu sami sportowcy :D : trywialny brak kondycji. Jak po kilku skrętach czy kilkuset metrach zjazdu bolą kolana a uda pieką tak, że jedynym marzeniem jest zatrzymać sie gdzieś z boku, to każdy stręt czy najprostrza 'ewolucja' sprawi niepokonaną trudność.... W czasie pomiędzy kwietniem z grudniem też należy 'dołożyć ' nogom nieco wysiłku. Oddadzą tak, że jazda zimą będzie przyjemnością .....
Śledzę wątek pobieżnie, więc - jeśli się mylę - to mnie poprawcie, ale polo chyba nic nie pisał o samych nartach. Czy ma własne, czy pożycza, w jakim są stanie ... ? Bo cała dyskusja może iść jak para w gwizdek, jeśli się okaże że kolega ma jakieś stare sztachety, bez odrobiny krawędzi i z "wyjechanymi " ślizgami. Wtedy nawet dobrze śmigający narciarz (we wszelkich warunkach śmiegowych) może mieć kłopoty ..
Choć ponoć - trochę z innej bajki - polski narciarz jest jak polski lotnik, który to nawet na drzwiach od stodoły polecieć zdoła;-)
Zdravim :-)
a o to i moja narta: http://www.skiforum.pl/showthread.php?t=4204
narty moje ( 2 sezonik ), i myśle, że są w dobrym stanie (poza kilkoma kosmetycznymi zadrapaniami - ale chyba nie chodzi o to, żeby uważać na każdą ryske)
Najbardziej przeraził mnie ich opis: "Przeznaczona dla najlepszych narciarzy, ekspertów, narciarzey jeżdżących agresywnie, pragnących zaatakować nietknięte dotąd góry."
Pytanie 1: Czy jeśli się uczy na bardziej wymagającym sprzęcie to potem lepiej sobie radzimy? Bo słyszałem takie zdania, że jeśli ktoś się uczy jeździć w gorszych warunkach śniegowych, to później mu także jest łatwiej.
Pytanie 2: Czy jeździcie na rolkach w lecie żeby nogi wzmocnić, czy raczej tego nie polecacie?
Pytanie 3: Co do ostrzenia nart. Czytałem na forum i trafiłem na post w którym pewna pani (już nie pamiętam nick-u) opisuje wypadek, w którym narta się jej wypięła, trafiła ją w łydkę i ją rozcięła. Czy narta powinna być tak naostrzona? Jak sprawdzić czy jest naostrzona dobrze?
Pozdrawiam wszystkich
Najbardziej przeraził mnie ich opis: "Przeznaczona dla najlepszych narciarzy, ekspertów, narciarzey jeżdżących agresywnie, pragnących zaatakować nietknięte dotąd góry."
Nie ma to jak marketing...;)
Ad 1 Myślę, że nie jest to przesadzona opinia. Ostatnio Niko opisywał przeciwny przypadek : bardzo dobry narciarz alpejskich stoków pojeździł w naszych warunkach i szybciutko zweryfikował swoje umiejętności:). Moim zdaniem to właśnie tak działa, lecz ma swoje granice ( np zdrowego rozsądku:D ).
Ad 2 Nie, choć żałuję i chciałbym. Na pewno nie zaszkodzą, a co Cię nie zabije to Cię wzmocni!
Ad 3 Kartką papieru możesz się nieźle poharatać, a co dopiero stalową listwą:)
U siebie jednego nie mogę przeskoczyć - może ktoś zna radę. Mam lęk wysokości i jak wkraczam na strome stoki przeraza mnie to przepaść. Kiedyś bałam sie nabrać szybkości (może dlatego że nie panowałam w pełni nad nartami).
Nie wątpliwie porady techniczne Niko130 są z"najwyższej półki",ale jeśli chcesz szerzej poczytać o tym problemie był taki temat na forum "blokada przed stromiznami" poszukaj a może też Ci pomoże.Pozdro!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|