zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plprymasek.xlx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Witam Mam do Szanownych kolegów i koleżanek pytanie jak do tego tematu podejsc. Planue w tym roku nauczyc ( lub kogos tym zadaniem obarczyc) żonę (własną) posługiwac się 2 deskami na jakiejs niewielkiej gorce. Czy zrobic to na żywioł -- wsadzic w buty i puscic plugiem na doł, czy tez zrobic jakas sucha zaprawe i moze jakies spacerki po prostym terenie w nartach. Co na ten temat sadzicie, lub moze macie jakies gotowe rozwiazania w wlasnych doswiadczen w tej materii.
Pozdrawiam Wilhelm
Podstawowa sprawa przed każdą jazdą czy też nauką jazdy to rozgrzewka,pamietaj ,to bardzo ważna sprawa ,na Twoim miejscu wybrał bym łagodną oślą łączke i tam swoją panią zaznajamiał bym z nartkami:)
Zeby uczyć swoich bliskich na prawdę trzeba wykazać sie wielką cierpliwością. Od bliskich oczekujemy (a przynajmniej ja), że sa doskonali i będa wszystko łapać w mig. Nie ma sie dystansu jak do obcej osoby. Jak już troche złapałem na czym polega jazda próbowałem przekazać to w "przystepny sposób" mojej połowinie - no way :cool: . Ja wychodziłem z siebie bo wydawało mi się że żona nie słucha i robi wszytsko po swojemu, a ona dostawała szału przy każdej mojej uwadze. No i, na szczęście, na pierwszej próbie sie skonczyło - wzieła instruktora i nauka poszła łatwo gładko i przyjemnie. Teraz swobodnie możemy smigac razem.
Podobnie było z córką - tez sie nie sprawdziłem - brak dystansu. Instruktor okazał się lepszym rozwiązaniem.
Ale może z Wami będzie inaczej.
Zetes ma całkowitą racje,moja rada dotyczy fazy zapoznania sie z nartami gdzie moim zdaniem inwestowanie w instruktora było by przegięciem;)
Przygotowanie kondycyjne to podstawa jak również rozruch organizmu przed jazdą. Co do samej nauki – sam przez to przechodziłem jakiś czas temu. Swego czasu swoimi uwagami dzieliłem się na tym forum: http://www.skiforum.pl/showthread.php?p=7461#post7461 pozdrawiam.
:)
Koledzy... Zle podeszliscie do tematu... Wilhelmz nie napisal, ze chce nauczyc zone jezdzic na nartach... On napisal, ze wsadzi zone pierwszy raz na narty, a to znaczna roznica... Wilhelmz... Wszystko zalezy od tego, co chcesz osiagnac:
1. Bierzesz jej z wypozyczalni dlugie proste deski, za duze buty, za krotkie kije, wywozisz orczykiem na najwyzsza, najstromsza gore i na wierzcholku mowisz "Do zobaczenia na dole"... Po jednym dniu takiej jazdy tak zniechecisz zone do nart, ze da ci swiety spokoj i bedziesz mogl smigac z kolegami kiedy chcesz bez obawy, ze malzowinka sie przyczepi...
2. Wypozyczasz jej jakies taliowane narty nie za dlugie, do tego wygodne buty... Jedziecie na ladodny stok... Tak pokazujesz jej co i jak... I jeszcze raz... I wogole wykazujesz sie cierpliwoscia jak przy puszczaniu pawia przez slomke... I chwalisz po kazdym sukcesie, pamietajac, ze sukcesem jest przejechanie pierwszego metra bez upadku... Z takim podejciem zachecisz zone do nart jeszcze bardziej i zarazisz ja ta pasja...
Chemik masz niesamowicie wyrafinowane podejście do kobiet. :D :D :D
Koledzy... Zle podeszliscie do tematu... Wilhelmz nie napisal, ze chce nauczyc zone jezdzic na nartach... On napisal, ze wsadzi zone pierwszy raz na narty, a to znaczna roznica...
:confused: no nie wiem czy az tak bardzo odbiegłem od tematu, przeciez napisał
"Planue w tym roku nauczyc ( lub kogos tym zadaniem obarczyc) żonę (własną) (...) Co na ten temat sadzicie, lub moze macie jakies gotowe rozwiazania w wlasnych doswiadczen w tej materii."
no wiec ja radze - oddaj żone w dobre ręce :cool: , instruktor z doswiadczeniem i metodyczym podejsciem na pewno to zrobi lepiej i bezpieczniej, a i o rozgrzewce :cool: nie zapomni, a co najwazniejsze - i co słusznie zauwazył Chemik - przy nauce z instruktorem jest najmniejsza szansa że dziewczyna sie zrazi do nart
Moja rada jest następująca: Weź ją na jeden wypad na narty, znajdźcie jakiś łagodny stok, a jeżeli jeździsz dobrze, to udzielaj jej wskazówek dotyczących: 1. Zatrzymywania się i umiejętnego upadania, żeby krzywdy sobie nie zrobić. 2. Ułożenie nart, ułożenie nóg. Jeżeli stok bedzie bardzo płaski i łagodny, to NIE MA SENSU JAZDA PŁUGIEM. Wszystko zależy od tego, czy jest bardzo delikatna, a każda wywrotka, to dla niej porażka. Jeżeli nie, jeżeli nie przejmuje się drobnymi upadkami, to puść ją w dół tego stoku... Wywróci się umiejętnie na małej prędkości, to nie ma prawa, żeby coś się jej stało. Przed każdym zjazdem udzielaj jej nowych wskazówek, lub mów jej co robiła źle, aż w końcu przestanie się przewracać. A to, że nie zaczynała od pługu sprawi, że nabierze więcej odwagi... Chyba, że wywrotki miałyby ją zniechęcić, to wtedy polecam pług...
Zdecydowanie przychylam się do zdania Zetesa: instruktor! Jak zaczniesz sam - kłótnia gotowa, a przed instruktorem będzie potulna jak trusia i wszystko pójdzie gładko.
Zdecydowanie przychylam się do zdania Zetesa: instruktor! Jak zaczniesz sam - kłótnia gotowa, a przed instruktorem będzie potulna jak trusia i wszystko pójdzie gładko.
Nie ma to jak się później pogodzić po kłótni:D Może być też tak, że przy własnym mężu będzie bardziej wyluzowana, a instruktor będzie dla niej stresujący, znałem takie przypadki. Osoba która jest sobą i bierze coś na luzie, łatwiej wszystko sobie przyswaja... Zależy od charakteru żony... pozdrawiam
Z wypowiedzi Wilhelmza wynika że to jej pierwszy raz tak że on sam powinien na początek wystarczyć:p
:D INSTUKTOR tylko Instruktor!!! Samemu możemy pokazać jak się chodzi na deskach , ubrać jej buty (sama nie zapnie klamer, albo co gorsza złamie paznokieć), jak odpychać się kijkami itp. Jak nie mamy przygotowania pedagogicznego i cierpliwości Św. Franciszka to 100 % kłótnia i awantura. Wiem co mówię, w tym roku próbowałem uczyć własną żonę!!!
Dziekuje za wszystkie rady co i jak. Ze Sw. Franciszka nie mam nic wiec napewno bedzie instruktor i miejmy nadzieje ze zalapie.
Wilhelm
:) wszystko będzie o.k. Moja już jakoś jeździ, teraz próbuję jej coś pokazać, ale nie za dużo i nie za szybko. Sam też czytam o tym jak uczyć ludzi.:D
Ja cały czas twierdze, że pierwsze kroki powinna stawiać przy Tobie, ale Twój wybór... Wszystko zalezy od charakteru żony. Tylko nie daj wycisnąć z siebie za dużo kasy na instruktora. Dobry instruktor "jakkolwiek" nauczy jeździć w kilka godzin...
pozdrawiam
Moim zdaniem na początku powinna założyć narty i się troche z nimi oswoić, sama przejechać parę metrów na płaskim odcinku przy Twojej asyście i żeby mogła utrzymywać przez dłuższy czas równowagę. Kiedy już nie będzie problemów ze staniem na nartach można ją poświęcić instruktorowi. Sam mam takie doświadczenia, że na początku ojciec uczył mnie głównie krzykiem i kijem... Było to skuteczne, ale nie wiem, czy spodoba się Twojej żonie...
Ja popieram poradę kolegów z forum i polecam naukę u instruktora:)
Ja jestem samoukiem, ale dzieciaka powierzyłem instruktorowi i to sie sprawdziło (miałem jeszcze w pamięci uczenie syna jazdy na rowerku bez bocznych kółek:D - totalny stres dla mnie i dla niego). Tylko instruktor.
Ja jestem samoukiem, ale dzieciaka powierzyłem instruktorowi i to sie sprawdziło (miałem jeszcze w pamięci uczenie syna jazdy na rowerku bez bocznych kółek:D - totalny stres dla mnie i dla niego). Tylko instruktor.
z kilkoma wyjatkami z zona na nartach to tak jak z zona za kierownica: zostaw ja z instruktorem bo ona bedzie go sluchala a ciebie nie: mozesz byc najlepszym narciarzem i instruktorem alle dla niej jestes TYLKO mezem: co innego inny instructor: ten obcy zawsze bedzie mial racje a i ona bedzie bardziej zdopingowana przez niego: jeden ryzykowny aspekt: czasami instruktor lubi instruowac bardziej doglebnie np w lozku i wtedy moze byc klopot.........
Ty to w 100% ujołeś w piekne słowa. Tak to jest!!!:D :D :D
wynajmi jej przystojnego instruktora, ona bedzie zachwycona ty bedziesz mial swiety spokoj i wszyscy zadowoleni
Koledzy... Zle podeszliscie do tematu... Wilhelmz nie napisal, ze chce nauczyc zone jezdzic na nartach... On napisal, ze wsadzi zone pierwszy raz na narty, a to znaczna roznica... Wilhelmz... Wszystko zalezy od tego, co chcesz osiagnac:
1. Bierzesz jej z wypozyczalni dlugie proste deski, za duze buty, za krotkie kije, wywozisz orczykiem na najwyzsza, najstromsza gore i na wierzcholku mowisz "Do zobaczenia na dole"... Po jednym dniu takiej jazdy tak zniechecisz zone do nart, ze da ci swiety spokoj i bedziesz mogl smigac z kolegami kiedy chcesz bez obawy, ze malzowinka sie przyczepi...
.
chemik, to jest najkrótsza droga do rozwodu !!!:D ja proponuje wypożyczyć jej jak najkrótsze narty na poczatek. jak załapie o co chodzi to mozna wziąść dłuższe. Moją żonkę tak nauczyłem tylko że na długie juz nie chciała wejść...
Ty to w 100% ujołeś w piekne słowa. Tak to jest!!!:D :D :D
dziekuje:)
Może trzeba zabrać żonę do hotelu w którym będzie miała również odnowę biologiczną po nartach. Masaż, Spa, kosmetyczka. Po takich zabiegach napewno doceni Ciebie i twoje rady na stoku.
Dobrze że ja nie miałem problemu z moją połówką. Kieszeń by mi pękła z rozpaczy:D :D :D
Jeśli jesteś cierpliwy mozesz sam podjąć się nauki - na oslej łącze najlepiej; jeśli zgrzytasz zębami to lepszy będzie instruktor.
Ja w ubiegłym roku zaraziłam nartami 4 osoby! Pokazałam co i jak na oslej łączce. Kilkanaście zjazdów po 20 metrów, kilkanaście podejść z nartami na ramieniu i potem wyciąg. Teraz śmigają, ze aż serce się raduje - taka zdolna "uczycielka" jestem :-)
A tak przy okazji krótka historia z ostatniego pobytu w Szklarskiej. Wyciąg akurat zatrzymał się i można było podejrzeć i usłyszeć fragment szkolenia. Pan instruktor uczy obcokrajowca szusowania. Kandydat do nauki jest Niemcem i instruktor co chwile po niemiecku mówi pojedyncze słowa: w prawo, w lewo, bardzo dobrze, itp, itd; Nagle kandydat szu, szu, nie zapanował nad nartami i jedzie w krzaki jakieś. Wyciąg nadal stoi, przyglądamy się i słuchamy jak instruktor wkurzony mówi (po polsku): ja tego debila zaraz zabije!! Nastepnie podjeżdza do Niemca i mówi: OK!! Sehr gut!! Sehr gut!!
Na koniec dodam, że instruktor był naprawdę rewelacyjny. Obserwowałam go przez kilka dni swojego pobytu na nartach i każdego potrafił wyszkolić - jego uczniowi śmigali aż miło po jednym dniu szkolenia!!
przy samodzielnych probach nauczania najbliższych trzeba się zaopatrzyć w dyże ilości walerianki lu innigo ziołowego specyfiku typu melisa. Bo najczęściej konczy się na "zalewie krwi" :D u nauczjącego z powodu wyimaginowanej krnąbrności ucznia. Przeciez to moja Żona! Ona tylko z tego poiwodu musi na starcie( nauki) umieć ok. 70% tego co ja! Ale przy drobnym wkładzie cierpliwości satysfakcja z udanego pierwszego , kilkudziesięciowego "szusu" na oślej łączce bez wywrotki u nauczającego jest chybarównie wielka jak u ucznia
kajro racje ma - jesli kogoś uczmy jezdzić ogromną radoś sprawia widok "ucznia", który załapał bakcyla i widzisz jak zakochuje sie w nartach!!!
Masz rację Agnick ! Ale pamiętam swoje porażki:( podczas uczenia własnej żony. Powtarzam moją "złotą" myśl - to że umiesz jeździć (nawet dobrze) nie znaczy że potrafisz nauczyć! Jak próbowałem swoich sił w nauce jazdy to sam musiałem przypomnieć sobie jak to się jeździ pługiem itp. sprawy które robię instynktownie i nie myślę o nich, tylko wybieram trasę jaką chcę jechać. Teraz wiem już dużo więcej o nauczaniu i może w tym sezonie uda mi się przekazać trochę mojej wiedzy o szusowaniu mojej małżonce :D
paweł , a kto powiedział że życie jest proste, łatwe i tylko przyjemne? :) A tak poza nawiasem, to jak przekonac Żonę do rozwinięcia większej prędkości ?
Cierpliwości! Prędkość przyjdzie z czasem. Jest jeszcze możliwość "skusić" żonę na stromy stok, ale to ryzykowne. Kobiety są dużo ostrożniejsze od nas w podejmowaniu decyzji.:D
wybaczcie Panie i Panowie, że się wtrące...
A tak poza nawiasem, to jak przekonac Żonę do rozwinięcia większej prędkości ?
przy uczeniu jej trzeba było iść na łagodniejszy stok, ale pominąć jazde pługiem i zacząć odrazu uczyć carvingowych skrętów...
ucząc,żonę sam możesz doprowadzic tylko do rozwodu i mówię to z własnego doświadczenia.Nam bardzo niewiele brakowało.Tylko instruktor (byle niezbyt przystojny)
Potwierdzam. Ja babie wieże jak na niej leże. Kobieta nigdy nie posłucha męża. Nawet gdybyś jeździł jak Bode Miller to kobita cie zlekcewarzy. Olej naukę i na nieszczęśnika desygnuj Instruktora. W końcu on uczy z przyjemnością, bo z pieniądze. A tak na serio to uważam, że jak ktoś sie chce nauczyć to wysłucha i męża i instruktora. Pamiętajmy, że my mamy jedną żonę, a instruktor miał wiele żon (naszych) do nauki i ma doświadczenie.
hmmm, a tu znowu posucha na posty kobiet.. gdzie jesteście????? podziele sie swoim doświadczeniem :) Mój pierwszy "prawdziwy" raz na nartach był, hmmm, ostry.. Bo, wsadzili mnie na kanapę (szpindlerowy) .. kanapa zawiozła na szczyt i kazali zjeżdżać.. oczywiście narty i kijki za długie.. buty ok. myślałam, że sie ze strachu rozpłaczę - brrr.. ale co tam, z natury jestem osobą, która nigdy sie nie poddaje więc zjeżdżałam - widok.. cóż :p zajeło mi to 3,5h.. w niektórych momentach zdejmowałam narty i schodziłam :D naszczęście miałam towarzystwo koleżanki.. moja druga połowa, dała pare wskazówek, po czym pojechała w siną dal.. zresztą nie miałam pretensji, bo jeździ na desce.. Nie zniechęciłam sie!! nie poddałam!! trzeciego dnia zaczełam dostawiać nogę, a dnia 6 zjechanie z tej samej trasy zajeło mi 7minut.. Pokochałam ten sport :) Ale niestety teraz zatrzymałam sie na pewym etapie jeżdżenia i nie mogę się z niego wydostać, potrzebny mi instruktor...
:) Weź instruktora, albo (trudniejsza i dłuższa droga) podptruj jak jeżdzą dobrzy narciarze i ich naśladuj. Mi to pomogło :D Masz fajne zdjęcie w avatarze:D
Podpatruje !!! :) w zeszłym roku mój drogi mężczyzna przez jeden dzień jeździł na nartach, starałam sie za nim nadążyć, naśladować.. Cholernik jeden ładnych parę lat temu zamienił dwie deski na jedną i dalej sobie świetnie radzi na nartach! Tego sie chyba nie zapomina.. Ps. zdjęcie z salonu Genewskiego :D
Dla żony jak i dla dziecka tylko instruktor! Przynajmniej na samym początku a jak już załapie podstawy można dalej samemu szkolić.
Pozdrawiam Tomek
A mi w zeszym roku udało się namówić na próbna jazdę (po moich dłuuuugich namowach) mojego przyszłego. Instuktora wzięłam tego samego co w moim przypadku - mojego ojca, który choć nie zawodowo, ale już kilka osób nauczył jeździć. I zaraził bakcylem nart mojego przyszłego. Dziś właśnie moja połowa znalazła miejsce w górach na świąteczny wypad na narty. Dla mnie ten rejon gór to nudy, ale dla niego do poćwiczenia w sam raz. Tym razem ja będę robić za instruktora, ale pierwsze lody na deskach już przełamane, więc mam nadzieję że wszystko będzie ok.
Dla żony jak i dla dziecka tylko instruktor! Przynajmniej na samym początku a jak już załapie podstawy można dalej samemu szkolić.
Pozdrawiam Tomek
Bez instruktora moja druga polowa by nie pojechala :D Na moje uwagi patrzyla kszywo :eek: Tylko instruktor!;)
W tym roku, w styczniu staję przed tym samym problemem! Jednak ja już z założenia stwierdziłem, że będzie instruktor. W poprzednim sezonie próbowałem uczyć kuzynkę, niby wszystko szło dobrze, ale największy problem był po wywrotce, kiedy nie mogła się podnieść. Tłumaczenie, że musi się oprzeć na kijach i podźwignąć nie pomagały i sam musiałem ją podnosić. Normalnie gehenna!!! Po 2 godzinach byłem spocony jak szczur i stwierdziłem: KONIEC !!! Zjedź na dół, weź sobie instruktora, może jemu pójdzie łatwiej??? I, o dziwo, po kilkunastu minutach umiała się sama podnieść, a po godzinie z instruktorem, jeździła już sama!!! Dlatego już drugi raz tego błędu nie popełnię!!! Instruktor, tylko instruktor!!!
Jeżeli masz talent do uczenia osób, masz cierpliwośc i wiesz jak to robić to myślę, że nie ma problemu;) Trzeba tylko chcieć a wszystko się uda;)
moim skromniutkim zdaniem dla zony najlepszy bedzie w 1 fazie nauki instruktor. po 1 nerwy po 2 moze sie troszke wstydzic ze jej na poczatku nie wychodzi a po 3 kazda osoba ktora juz jezdzi na nartach ma jakies swoje nawyki, ktore nieswiadomie przekazuje uczac kogos jezdzic na nartach. moim zdaniem te 1 kroki powinny byc jak najbardziej neutralne i bezosobowe-potem przyjdzie czas na indywidualny styl jazdy. wydaje mi se ze taki dystans i czystosc jazdy latwiej jest zachowac instruktorom niz osobom nie zajmujacym sie tym na codzien. w tym sezonie 1 kroki bedzie stawial moj facet-i juz postanowione-instruktor bedzie a ja bede wspierac go inaczej
Alija masz jak najbardziej racje z tym że jest jeszcze jedna faza nauki jazdy na nartach, nie mniej ważna od tych które wymieniłaś – to chwila gdy można pochwalić się przed drugą połową swoimi osiągnięciami. :D
JA WZIOłEM INSTRUKTORA DLA żONKI NA 3 DNI I WAżNE OSLA łACZKA BYłA ODDALONA OD GłOWNYCH STOKóW NA 3 DXZIEń ZJAWILI SIE NA OSRODKU
I teraz radzi sobie
JA WZIOłEM INSTRUKTORA DLA żONKI NA 3 DNI I WAżNE OSLA łACZKA BYłA ODDALONA OD GłOWNYCH STOKóW NA 3 DXZIEń ZJAWILI SIE NA OSRODKU
Razem????
...i co??????
...i jesteś już po rozwodzie???:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
hi :D hi :D hi :D
Razem????
...i co??????
...i jesteś już po rozwodzie???:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D
hi :D hi :D hi :D
no biedaczysko (instruktor)był wykończony i chyba miał jej serdecznie dosyć -
no biedaczysko (instruktor)był wykończony i chyba miał jej serdecznie dosyć -
:D :D :D :D :D ...ale czym był wykończony?????? :eek: :eek: :eek: :eek: :eek: ...jazdą?????? :D :D :D :D :D
JA 2 DNI M IAłEM SPOKóJ:D
JA 2 DNI M IAłEM SPOKóJ:D
:eek: :eek: :eek: :eek: :eek:
...ale gdzie?????????????
:eek: :eek: :eek: :eek: :eek:
:D :D :D
jan koval: Janie, a wyobraź sobie taką sytuację: Żona - dentystka i obca pani lekarz stomatolog...Przypuszczam, że większość mężów protestowałoby przy tej pierwszej...:p;)
jan kowal ...a tak się składa, że są tutaj na sali instruktorzy...ciekawe co oni na to..
Witam Aleś wygrzebała temat. Ja juz uczenie zony mam za sobą ale odnoszę wrażenie z postów że generalnie czy to uczona czy nie zona na nartach to jekis balast:confused:. Od 7 lat nie miałem przyjemności pojeździc sobie z moją żoną na nartach naweet jednego całego dnia - zawsze był jakis balast. Tak, że Panowie ceńcie te chwile bo później może być do nich tęskno. Pozdrawiam
Po 4 latach jezdzenia na nartach bez zony, tym razem jedziemy razem do Wloch. Na początku, to od razu oddalem zonę instruktorowi- i po trzech dniach-pojechala!:eek: Na moje "krytyczne" uwagi na konto poprawy techniki jazdy-O emocji!:D. Pierwszy raz w tym roku poprosila, abym ją poduczyl.....:confused:To Cos ma znaczyc?:)
Po 4 latach jezdzenia na nartach bez zony, tym razem jedziemy razem do Wloch. Na początku, to od razu oddalem zonę instruktorowi- i po trzech dniach-pojechala!:eek: Na moje "krytyczne" uwagi na konto poprawy techniki jazdy-O emocji!:D. Pierwszy raz w tym roku poprosila, abym ją poduczyl.....:confused:To Cos ma znaczyc?:)
To znaczy że małżonka wchodzi na wyższy poziom jazdy a co za tym idzie większe wydatki:twardsze buty...sztywniejsze deski itd :)...z czasem okarze się że Cię przegoniła technicznie...:)
Kask juz zamowilem, a o nartkach trzeba będzie się zastanowic, chyba masz rację.:)
Po 4 latach jezdzenia na nartach bez zony, tym razem jedziemy razem do Wloch. Na początku, to od razu oddalem zonę instruktorowi- i po trzech dniach-pojechala!:eek: Na moje "krytyczne" uwagi na konto poprawy techniki jazdy-O emocji!:D. Pierwszy raz w tym roku poprosila, abym ją poduczyl.....:confused:To Cos ma znaczyc?:)
Znaczy to nie mniej, nie więcej, że żona połknęła bakcyla i wkrótce zaloguje się na skiforum:D
PS. Mitek: ....czytam różne tematy i odświeżam czasem niektóre, mam nadzieję, że to nie problem...:confused:
Po 4 latach jezdzenia na nartach bez zony, tym razem jedziemy razem do Wloch. Na początku, to od razu oddalem zonę instruktorowi- i po trzech dniach-pojechala!:eek: Na moje "krytyczne" uwagi na konto poprawy techniki jazdy-O emocji!:D. Pierwszy raz w tym roku poprosila, abym ją poduczyl.....:confused:To Cos ma znaczyc?:)
to anzczy ze 1/ jest uzalezniona od nart i przyjmie wszystkonawet od ciebie 2/ zakochala sie w tobie na nowo 3/ chce kupic cos nowego i dlatego dowartosciowuje ciebie........
to anzczy ze 1/ jest uzalezniona od nart i przyjmie wszystkonawet od ciebie 2/ zakochala sie w tobie na nowo 3/ chce kupic cos nowego i dlatego dowartosciowuje ciebie........
Myslę, ze zakochala się na nowo...:D
colission75: Bacyla moze jeszcze nie ma, ale wyjazdy na narty w gory w dobrym towarzystwie-tak.:) Jesli się zaloguje, to będzie pisala w języku litewskim albo angielskim.:D
Myslę, ze zakochala się na nowo...:D
colission75:
Bacyla moze jeszcze nie ma, ale wyjazdy na narty w gory w dobrym towarzystwie-tak.:) Jesli się zaloguje, to będzie pisala w języku litewskim albo angielskim.:D
Nie ma problemu, jest już żona_Maniaqa, oczekujemy na żonę_Geriusa:D:D A z angielskim większość sobie radzi więc spoko.. Pozdrawiam
Witam
Jesli się zaloguje, to będzie pisala w języku litewskim albo angielskim.:D
Proszę koniecznie po litewsku z Twoim ewentualnym tłumaczeniem. Przecież mając na uwadze historię to prawie nasz język narodowy.
....czytam różne tematy i odświeżam czasem niektóre, mam nadzieję, że to nie problem...:confused:
To miało byc takim podziwem i zaskoczeniem ale nie wiedziałem jakiego emotikona uzyć. Ja jestem oświrowany na punkcie Mojej żony więc temat extra.
Pozdrawiam
Mitek,z takimi rewelacjami to raczej należy uważać.
...skąd opory takie wszyscy mają by uczyć żonę... ...ja tam mogę uczyć wasze żony... Pozdr.-a.
Moja żona uczyła mnie.Ale mogę sie hahahha,douczyć zawsze....
:)....miło czytać jak mąż wypowiada się tak pozytywnie o swojej żonie. Nie często się to zdarza...Gratuluje.
Pozdrawiam Ewa
Witam Widać Ewy wszystkie są wyjątkowe. Pozdrawiam
Witam Widać Ewy wszystkie są wyjątkowe. Pozdrawiam
:D No ba...:D
Nie ma problemu, jest już żona_Maniaqa, oczekujemy na żonę_Geriusa:D:D A z angielskim większość sobie radzi więc spoko.. Pozdrawiam
pozamieniajmy się żonami/ mężami, tak według forumowej skali umiejętności np. wymienię 8 przed 50 na 2 czwórki przed 25
pozamieniajmy się żonami/ mężami, tak według forumowej skali umiejętności np. wymienię 8 przed 50 na 2 czwórki przed 25
Chyba zamiana malo realistyczna, bo kto z forumowiczow ma dwie zony, ktore na dodatek byly takie naiwne, ze zgodzily sie na slub przed 25 rokiem zycia...??? A moze...chodzilo Tobie, o pojedyncze zony dwoch roznych Panow....i co oni by zrobili w takim razie z jedna zona z wymiany, ale 8mka??? Ciekawosci tego swiata...
A wracajac do pierwszej wiadomosci tego tematu....Czy zrobic to na żywioł -- wsadzic w buty i puscic plugiem na doł...jak dla mnie idealny scenariusz przypadkowego pozbycia sie niechcianej drugiej polowki...
Co do wiekoszosci sugerowanych tutaj zalet instruktora....nie moge sie oprzec wrazeniu, ze bylam skonczona idiotka wybierajac instruktorKE !!! :D A tak na powaznie, wychodze z zalozenia, ze jak kobieta juz cos na takim poziomie robi...to musi byc rowna a nawet lepsza od panow instruktorow;) Ania
Mnie uczylo dawno temu kilka osob, a raczej probowalo... Dopiero 2 godziny z instruktorem i smigalam bez problemow. Uwazam,ze to nie chodzi o to czy ktos umie jezdzic ( ten uczacy ) tylko czy umie nauczyc drugiego. Pozdrawiam.
Witam Umieć uczyć to bardzo ważne ale pamietaj o tym, ale podstawa przy uczeniu zadań ruchowych to prezentacja. Wiekszość procesu nauczania przebiega na zasadzie podświadomego naśladownictwa. W wypadku dzieci dobry demonstrartor to absolutna podstawa. Przy nauczaniu dorosłych ma to trochę mniejsze znaczenie ale również zasadnicze. Pozdrawiam
Dopiero 2 godziny z instruktorem i smigalam bez problemow. Uwazam,ze to nie chodzi o to czy ktos umie jezdzic ( ten uczacy ) tylko czy umie nauczyc drugiego. Pozdrawiam.
Tez uwazam , ze nie tylko trzeba umiec pokazac jak to zrobic ale i przekazac, wytlumaczyc jak to zrobic.:)
Witam Najpierw trzeba jeździc a póxniej dopiero uczyc. Ktos kto nie umie bardzo dobrze jeździć chocby nawet nie wiem jak umiał przekazac to nie przkaże bo nien wie co. Więc jeszcze raz: Najpierw doskonała technicznie jazda, później nauczanie innych. A że nie każdy dobrze jeżdżący umie uczyć to oczywiste. Pozdrawiam
Witam Najpierw trzeba jeździc a póxniej dopiero uczyc. Ktos kto nie umie bardzo dobrze jeździć chocby nawet nie wiem jak umiał przekazac to nie przkaże bo nien wie co. Więc jeszcze raz: Najpierw doskonała technicznie jazda, później nauczanie innych. A że nie każdy dobrze jeżdżący umie uczyć to oczywiste. Pozdrawiam
Nie do końca się z Tobą zgadzam. Można doskonale nauczyć samemu nie umiejąc. Wystarczy jeździć w miejscach gdzie jeździ dużo doskonałych narciarzy. Znaleźć "demonstratora" i pokazać nauczanemu. Zwrócić uwagę na najważniejsze elementy jego jazdy, szczególnie na te, które nauczany robi nieprawidłowo, albo jeszcze ich nie umie. Sprawdzone. :D Pozdrawiam. Tadek.
Witam Zboczylismy z tematu ale Tadeuszu: jak nie umiejąc chcesz "zwrócić uwage na najważniejsze elementy jego jazdy" przecież nie umiesz (teoretycznie) więc nie możesz iwedzieć co jest ważne a co nie. Chyba, że rozważamy sytuacje instruktora ,który posługuje się demonstrartorem przy prezentacjach. Ale on wie jaka ewolucje demonstartor jedzie i co robi żeby ja jechac poprawnie. W innym wypadku mozna jedynie powiedzieć: jedź tak jak ten Pan/Pani ale to raczej nie nauka. Pozdarwiam
Nie do końca się z Tobą zgadzam. Można doskonale nauczyć samemu nie umiejąc. Wystarczy jeździć w miejscach gdzie jeździ dużo doskonałych narciarzy. Sprawdzone. :D Pozdrawiam. Tadek. Nie zgadzam się, bo nie można uczyć pasji nie bedąc pasjonatem... ...bo nie wiesz na jakie elementy uwagę zwrócić, które są istotne, bo teoria o tyle jest dobra ile poparta doświadczeniem a rozwój technik i technologii narciarskich jest stymulowany przez dobrych instruktorów właśnie, którzy znajdując w narciarstwie słabe ogniwa, szukają sposobu by je pokonać…sprzętem lub techniką…narciarstwo jest sztuką, rodzajem rzemiosła, chorobą i nie można nauczyć malowania portretu czy zrobienia koła nie bedąc malarzem czy kołodziejem, a i nie będąc zarażonym nie można zarazić… ...ale to o...nauce żon ma być...
Witam Na poparcie tezy o przewadzę nauki podświadomością ale i o zonie. Poza absolutnymi poczatkami nie uczyłem mojej zony jeździć na nartach. Zawsze miałem grupy dziacięce a ona jeździła z dorosłymi ze względów towarzyskich. zawsze jeździła w grupach w których był przynajmniej jeden instruktor a zdarzało się, że ona jedyna instruktorem nie była. Póxniej jeździlismy duzo razem na nartach ale nigdy nie przybierało to formy uczenia. Pomimo, że tak naprawdę jej nie uczyłem na nartachb jeździ bardzo podobnie do mnie do tego stopnia że z wiekszej odległości albo np. na filmie to nie wiem czy to jadę ja czy ona (zwłaszcza smig) a przeciez nigdy jej niczego nie uczyłem. Przy nauce jazdy na nartach podstawa to jeżdżenie a mówic nalezy jak najmniej. Pozdrawiam
Nigdy na nartach z instruktorem jeździć się nie uczyłam czego bardzo żałuję. Ale w zamierzchłej przeszłości zdarzyło mi się mieć długą dość i intensywną przygodę z deską i przyczepionym do niej żaglem raz większym, raz mniejszym. I lepiej od trenera oraz gości, którzy na mistrzostwach medale zdobywali wiedzę swą przekazać potrafił pewien koleś, który medali nie zdobywał, trenerem nie był, ale jak przekazywał to od razu wiadomo było, o co chodzi i samo się robiło to, co przekazywał tenże. I wiedza oraz wrzaski trenera, ani mistrzowskie doświadczenie innych zawodników niczym było przy jego umiejętności przekazywania wiedzy... Reasumując, moje zdanie jest takie, że nie wystarczy umieć, ani praktykę ani teorię posiadać, ale trzeba też mieć jakąś taką bliżej nieokreśloną umiejętność, lub dar może, które sprawiają, to co mówi się i pokazuje dociera wprost do uszu i innych zmysłów i zrozumiałym jest w mgnieniu i jasność się robi i olśnienie spływa :D i to co nie do pojęcia się dotąd zdawało i nie do wykonania tym bardziej, nagle jakieś takie oczywiste i proste się robi...
Nie zgadzam się, bo nie można uczyć pasji nie bedąc pasjonatem... ...bo nie wiesz na jakie elementy uwagę zwrócić, które są istotne, bo teoria o tyle jest dobra ile poparta doświadczeniem a rozwój technik i technologii narciarskich jest stymulowany przez dobrych instruktorów właśnie, którzy znajdując w narciarstwie słabe ogniwa, szukają sposobu by je pokonać…sprzętem lub techniką…narciarstwo jest sztuką, rodzajem rzemiosła, chorobą i nie można nauczyć malowania portretu czy zrobienia koła nie bedąc malarzem czy kołodziejem, a i nie będąc zarażonym nie można zarazić… ...ale to o...nauce żon ma być...
Drogi Skimanie! Nie twierdzę, że może kogoś nauczyć sam nie umiejąc, ktoś kto nie ma wiedzy znacznie większej niż umiejętności. Ale dlaczego twierdzisz, że nie jestem pasjonatem, że nie jestem zarażony nartami. Dlaczego twierdzicie z Mitkiem, że nie wiem na jakie elementy zwrócić uwagę. W poprzednim poście napisałem "sprawdzone", bo nauczyłem syna techniki ciętej, zanim sam zacząłem się jej uczyć. Przepraszam, że trochę nie na temat, ale syn to też osoba bliska :).
Pozdrawiam wszystkich. Tadek
Panie Tadeuszu ...ja jednak będę sie upierał w twierdzeniu, że nie można poznać smaku zawartości puszki zanim się ją otworzy... Pozdr.-a.
Drogi Skimanie! Nie twierdzę, że może kogoś nauczyć sam nie umiejąc, ktoś kto nie ma wiedzy znacznie większej niż umiejętności. Ale dlaczego twierdzisz, że nie jestem pasjonatem, że nie jestem zarażony nartami. Dlaczego twierdzicie z Mitkiem, że nie wiem na jakie elementy zwrócić uwagę. W poprzednim poście napisałem "sprawdzone", bo nauczyłem syna techniki ciętej, zanim sam zacząłem się jej uczyć. Przepraszam, że trochę nie na temat, ale syn to też osoba bliska :).
Pozdrawiam wszystkich. Tadek
Witam I ja i Skiman pisaliśmy przykładowo. Wiemy, żę umiesz jeździć na narciochach i posiadasz nielichą teoretyczną wiedzę, więc podchodzisz raczej pod przykład z instruktorem i demonstratorem a nie uczącym betonem a o to głownie mnie chodziło. Co do techniki cietej to jest ona tak naturalna, że praktycznie jak narta jest taliowana nie ma czego uczyć. Z Twojego, Mojego i może Skimana miejsca jest czymś nowym ale gdybyśmy nie byli uczeni odciążeń, skretnych ruchów stóp, dociążeń itd to nauczenie sie techniki cietj jest momentem. Tylko co dalej ..... jazda poza tarsami mnie nie kręci - bardzo częsty i, dla mnie, totalnie głupi tekst? Pozdrawiam
Witam ... Co do techniki cietej to jest ona tak naturalna, że praktycznie jak narta jest taliowana nie ma czego uczyć. ...
Cześć! Napisałem: "nauczyłem syna techniki ciętej", to taka miła świadomość, ale jak się nad tym zastanowiłem, to chyba jednak on sam się nauczył :D. Twój tekst z cytatu sprawdził się w 100%. Tylko jasna ch...a dlaczego to nie działa u mnie!?!? :D:rolleyes: Pozdrawiam. Tadek
Ja swojej żony na stok nie zabieram,tylko je kiełbasę i pije piwo. A to kosztuje. I jeszcze karnet do tego!
Cześć! Napisałem: "nauczyłem syna techniki ciętej", to taka miła świadomość, ale jak się nad tym zastanowiłem, to chyba jednak on sam się nauczył :D. Twój tekst z cytatu sprawdził się w 100%. Tylko jasna ch...a dlaczego to nie działa u mnie!?!? :D:rolleyes: Pozdrawiam. Tadek
Tadeuszu, myslę, ze to są "odglosy" starej techniki, gdy piętę zewnętrznej nogęi się podnosilo. Musisz siebie przelamac i "ciąc' skręt korpusem, przenosząc częsc cięzaru na nogę zewnętrzną.:D;):) Trochę cwiczen i zadziala!:) [ame="http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA"]YouTube - 4ce Cut the wind[/ame] ;)
Witam Gerius ma racje - podnoszenie to dociążenie a we wspólczesnym skrecie cietym nie ma odciążeń, narty muszą byc obciążone równomiernie i stale. Jak odciążasz to automatycznie krawędź puszcza. Pozdarwiam
Trochę cwiczen i zadziala!:) http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA ;)
Dzięki Wielkie Geriusie ! To , chyba , najpiękniejszy film , który się na Tym Forum pojawił :p . Znakomity - naprawdę !
Dzięki Wielkie Geriusie ! To , chyba , najpiękniejszy film , który się na Tym Forum pojawił :p . Znakomity - naprawdę !
Drogi Geriusie! Tak jak Marcin jestem zachwycony tym filmem. Znam go od paru miesięcy i oglądam jakieś 2 razy w tygodniu. :) Żeby było w temacie dodam - wszystkie żony, szczególnie te co pierwszy raz, powinny obowiązkowo ten film często oglądać!!! :D :D W celach szkoleniowych i żeby się zarazić bakcylem narciarstwa. W nim jest skoncentrowane prawie wszystko co powoduje, że kocham narty.
Geriusie i Mitku - dzięki za rady. W tym sezonie z nich skorzystam i się nauczę. To postanowione! :):rolleyes::)
Pozdrawiam. Tadek.
Witam A może będzie dane pouczyc się razem i nawet z żonami. Film rzeczywiście świetny i znakomici goście. To dla tych, którzy piszą że: "jazda poza trasą ich nie kręci". Moja żona też tak zawsze mówiła ale miedzy innymi po takich filmikach pojechała i już ja kręci. Pozdrawiam i dziekuję Gerius.
Tadeuszu, myslę, ze to są "odglosy" starej techniki, gdy piętę zewnętrznej nogęi się podnosilo. Musisz siebie przelamac i "ciąc' skręt korpusem, przenosząc częsc cięzaru na nogę zewnętrzną.:D;):) Trochę cwiczen i zadziala!:) http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA ;)
Gerius... tak nie można... Ty ostrzegaj, co wrzucasz na forum :-))))))))))
http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA ;) bossskie... zwłaszcza pierwsza część... dostałam gęsiej skórki i przestałam oddychać "jazda poza trasą mnie nie kręci..." - ale... ;)
http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA ;)
hej Gerius - świetny film - przede wszystkim "propagandowo" - rzeczywiście zachęca do wypadów poza trasy.. :), ... może i ja się kiedyś skuszę.. :D
pozdro jahu
Tadeuszu, myslę, ze to są "odglosy" starej techniki, gdy piętę zewnętrznej nogęi się podnosilo. Musisz siebie przelamac i "ciąc' skręt korpusem, przenosząc częsc cięzaru na nogę zewnętrzną.:D;):) Trochę cwiczen i zadziala!:) http://pl.youtube.com/watch?v=yI0xMIIDSHA ;)
hej, tak się zastanawiałem czy pisać czy nie - bo trochę "obok" wątku głównego - ale co tam - i tak często to robię.. :), więc... Z tym ciężarem ciała na nogę zewnętrzną to trochę ostrożnie.. - żeby wszystko było ok muszą już "działać" siły odśrodkowe w skręcie - dopiero wtedy ciężar ciała zostanie prawidłowo (naturalnie) przeniesiony na zewnętrzną nogę. Pierwsze 3-4 skręty powinny być robione raczej na obu nogach równo obciążonych, żeby stopniowo zwiększać "wychylenia" ciała w skręcie i nabrać trochę prędkości... "Wymuszanie" ustawienia ciała na nodze zewnętrznej przy małej prędkości ( w początkowej fazie jazdy) daje dokładnie odwrotny efekt - zamiast jechać na nodze zew. dociśniętą całą krawędzią do podłoża ( narta wtedy jedzie stabilnie, optymalnie wykorzystuje swój promień skrętu) - jedzie się tak naprawdę na nodze (narcie) wewnętrznej, która jedzie "płasko" po stoku, nie jest dociśnięta "pod butem" ( nie prowadzi się w promieniu skrętu) - i jedzie się prosto, zamiast skręcać.. . A później to już tylko z górki i to na krechę.., więc chaos w głowie kompletny.. :D. To częsty błąd.. :)
pozdro jahu
hej, tak się zastanawiałem czy pisać czy nie - bo trochę "obok" wątku głównego - ale co tam - i tak często to robię.. :), więc... Z tym ciężarem ciała na nogę zewnętrzną to trochę ostrożnie.. - żeby wszystko było ok muszą już "działać" siły odśrodkowe w skręcie - dopiero wtedy ciężar ciała zostanie prawidłowo (naturalnie) przeniesiony na zewnętrzną nogę. Pierwsze 3-4 skręty powinny być robione raczej na obu nogach równo obciążonych, żeby stopniowo zwiększać "wychylenia" ciała w skręcie i nabrać trochę prędkości... "Wymuszanie" ustawienia ciała na nodze zewnętrznej przy małej prędkości ( w początkowej fazie jazdy) daje dokładnie odwrotny efekt - zamiast jechać na nodze zew. dociśniętą całą krawędzią do podłoża ( narta wtedy jedzie stabilnie, optymalnie wykorzystuje swój promień skrętu) - jedzie się tak naprawdę na nodze (narcie) wewnętrznej, która jedzie "płasko" po stoku, nie jest dociśnięta "pod butem" ( nie prowadzi się w promieniu skrętu) - i jedzie się prosto, zamiast skręcać.. . A później to już tylko z górki i to na krechę.., więc chaos w głowie kompletny.. :D. To częsty błąd.. :)
pozdro jahu
Witam Zaraz nas gdzieś przeniosą bo nie na temat ale: Przecież Tadek jako człowiek od lat jeżdżący na naratach jeździ właśnie na zawnętrznej więc tego uczyc się nie musi. Wydaje mi się, że chodzi właśnie o uruchomienie nogi wewnętrznej, równomierne stanięcie na obu nartach (to co pisze Wojtek co przy małej prędkości pozwala na wycinanie). Gdy przy małej prękości stoisz wiekszością ciężaru ciała na jednej narcie to zawsze przy przekrawędziowaniu bedzie dochodziło do odciążeń i krawędź będzie puszczała zwłaszcza na krótkich nartach. Wiem to z własnego doświadczenia i dlatego właśnie jeżdżę na narcie powyżej 180 cm:D;) PS To, że Geriusowi chodziło o podnoszenie piety narty wewnetrznej to wiadomo. Pozdrawiam
PS To, że Geriusowi chodziło o podnoszenie piety narty wewnetrznej to wiadomo. Pozdrawiam
o to chodzilo.:)
Panowie! Dzięki za zainteresowanie i pomoc. Ze wszystkich rad skorzystam mam nadzieję. :) Jak Gerius napisał o podnoszeniu piętki - pomyślałem: Gdzie i kiedy On mnie widział???? :D:D
Pozdrawiam serdecznie. Tadek.
Panowie! Dzięki za zainteresowanie i pomoc. Ze wszystkich rad skorzystam mam nadzieję. :) Jak Gerius napisał o podnoszeniu piętki - pomyślałem: Gdzie i kiedy On mnie widział???? :D:D
Pozdrawiam serdecznie. Tadek.
Sam tez tak jezdzilem i teraz czasem na dlugich nartach tak jadę.:D
:), no tak - trochę się zagalopowałem z tym moim "wywodem". Tak mi się przypomniało, apropos tego co pisał Tadeusz - żeby łagodnie przechodzić ze skrętu w skręt z narastaniem prędkości zwiększać "wychylenia", a nie "zastawiać" się na zewnętrznej narcie od razu w pierwszym skręcie bo .. - jak wyżej.. :) - a że to dość pospolity błąd - dlatego pisałem tyle ..
pozdro jahu
Panowie! Dzięki za zainteresowanie i pomoc. Ze wszystkich rad skorzystam mam nadzieję. :)
Pozdrawiam serdecznie. Tadek.
Jak i kiedy(w jakiej fazie skrętu) przeniesc cięzar na nogę wewnętrzną(po angielsku i rosyjsku): http://forum.ski.ru/blog/%C3%F0%FD%E...?showentry=182 ;)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|