zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmarucha.opx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Miałem ostatnio okazję, popatrzeć na poczynania uczących jazdy na nartach dotyczyło to dosłownie, pierwszego kontaktu; z nartami, stokiem ... narciarstwem w ogóle. człek zielony, nic nie wiedzący ... i tu pytanie do fachowców / instruktorów .... i nie tylko: ....jak waszym zdaniem i od czego należy zacząć ?
jarek
Temat ....rzeka. Ale ważne jest aby podzielić na kogo sie uczy: klienta ,członka rodziny, kolegę.
Jakie oczekiwania ma osoba, ile czasu przeznacza. Bez usciślenia trudno zacząć.
Latwiej z tym jest na stoku.
Miałem ostatnio okazję, popatrzeć na poczynania uczących jazdy na nartach dotyczyło to dosłownie, pierwszego kontaktu; z nartami, stokiem ... narciarstwem w ogóle. człek zielony, nic nie wiedzący ... i tu pytanie do fachowców / instruktorów .... i nie tylko: ....jak waszym zdaniem i od czego należy zacząć ?
jarek
Od uśmiechu i dobrego słowa. :)
a da się na nartach bez uśmiechu ... ja nie potrafię :D:D:D Niko załóżmy tak; zupełnie obcy człek, nie miał nigdy do czynienia z narciarstwem ... na stoku jest pierwszy raz. .... nie wie kompletnie nic czas? ... powiedzmy ma do dyspozycji tydzień czego oczekuje ?... chce sam swobodnie i bezpiecznie poruszać się po stoku.
... i tu pytanie ... od czego instruktor winien zacząć ???
jarek
Proponuję : od podania aktualnego cennika, bo z tygodnia nartowania delikwentowi wyjdzie 1 dzień, a reszta to piesze spacery z przymusu.
Myślę, że kilkugodzinna nauka podchodzenia pod górkę to chyba najgorszy początek. Kilka razy widziałem, jak instruktorzy męczyli tak początkujących. Nie chciałbym się znaleźć w ich skórze. Myślę, że taki człowiek oczekuje po tygodniowym wyjeździe nauki bezpiecznego zjazdu w 2-3 dni i zabawy w resztę. Dlatego niezbędną teorię należy ograniczyć do minimum ;) Ale to tylko moje subiektywne odczucia.
popatrz w necie!!!
Cześć
a da się na nartach bez uśmiechu ... ja nie potrafię :D:D:D Niko załóżmy tak; zupełnie obcy człek, nie miał nigdy do czynienia z narciarstwem ... na stoku jest pierwszy raz. .... nie wie kompletnie nic czas? ... powiedzmy ma do dyspozycji tydzień czego oczekuje ?... chce sam swobodnie i bezpiecznie poruszać się po stoku.
... i tu pytanie ... od czego instruktor winien zacząć ???
jarek
Jarku jeżeli to czlek zupełnie obcy i korzysta z porad kogos kto nie jest instruktorem to jest po prostu szalony. Nie będąc instruktorem uczymy: - własne dzieci - najczęściej - znajomych i przyjaciół Pierwsze to musimy sobie zadac pytanie czy my wogóle możemy to robic, to znaczy czy nasza wiedza w temacie jest na tyle duża aby człowiekowi pomóc a nie go zrazić. Nie chodzi tu o sama jazde ale o jazdę świadomą, bo tylko w takim wypadku będziemy w stanie przekazac coś sensownego. To jest prawidłowy początek. Pozdrawiam
Mituś ...
... i tu pytanie ... od czego instruktor winien zacząć ???
:)
....jak waszym zdaniem i od czego należy zacząć ?
Witam. Chyba od najważniejszej sprawy czyli rozgrzewki!!!
Skoro nasi milusińscy instruktorzy (a jest ich nie mało) nie piszą bo pewnie na nartach, to może jako laicy coś sklecimy tym samym wzywając ich do tablicy. Pamiętając mój pierwszy raz na stoku, kiedy to znajomi mający nas uczyć rozpierzchli się niczym wiewiórki po stokach. Pierwszy dylemat był: 1) jak te narty się zakłada i co z nimi dalej (naturalnie po rozgrzewce wcześniej już tu wspomnianej), jak je wypiąć, 2) dalej obstawiam na instruktarz uczący jak zaufać tym dwóm deskom, czyli jak bardzo bez podparcia opierać się można na językach, na tyłach, ćwiczenia uczące łapania równowagi 3) jako kolejną ważną rzecz obstawiam naukę siadania, upadku, wstawania "rozplątywania" z nart, przekładania nart w kierunku stoku i zasad teoretycznych z tym związanych, 4) dalej myślę że coś co wspominam najgorzej czyli podchodzenie pod stok 5) a później pora chyba na stanie w pługu 6) i z poprzedniego elementu przejście do powolnego "luzowani" i zsuwania się pługiem hamując Proszę o ewentualne korekty i ciąg dalszy. Przypominam iż jestem laikiem umiejących o tyle o ile jeździć na dwóch deskach..
No, no nie instruktor a tak mądrze mówi. Odpowiem dlaczego , bo kieruje sie logiką. Nie insr\truktor ,to nie głupi człowiek, może to inżynier, nauczyciel, lekarz.
To człowiek, który nie miał okazji prześliznąć sie przez ilus tam godz. kurs, zdac może na tróję egzamin. Może to być człowiek bardzo ambitny, podglądający innych, przyznający ,że ma z czymś problem, szukający pomocy, ciągle rozwijający sie.
Moze być instruktor, przekonany o swojej wiedzy, nie omylnosci., nie nagannej technice ,zachowujący swój poziom wiedzy W najlepszym wypadku ( jesli nie zapomniał co go uczyli), jezdzący w stopniu dobrym. Moze nawet umie nauczyc ( nikt go nie sprawdza), skonczy godzinke skasuje i po robocie.
Może to być instruktor , który chętnie udziela sie , np. na forum, takich mamy (dziękuje im)
A ten biedny ambitny amator nie odstąpi od swego znajomego , dopóty go nie nauczy zjeżdzać, inaczej nie będzie miał satysfakcji.
Radzę nie próbować kopać ludzi z dobrymi chęciami. A jak chcemy miec dobrą opinie w tym srodowisku to zacznijmy szanować ,kazdego, nawet tego co w nas kamieniem.
No , ale , kazdy może robić co chce. Z szacunkiem do wszystkich !! J.D.
Skoro nasi milusińscy instruktorzy (a jest ich nie mało) nie piszą bo pewnie na nartach, to może jako laicy coś sklecimy tym samym wzywając ich do tablicy. Pamiętając mój pierwszy raz na stoku, kiedy to znajomi mający nas uczyć rozpierzchli się niczym wiewiórki po stokach. Pierwszy dylemat był: 1) jak te narty się zakłada i co z nimi dalej (naturalnie po rozgrzewce wcześniej już tu wspomnianej), jak je wypiąć, 2) dalej obstawiam na instruktarz uczący jak zaufać tym dwóm deskom, czyli jak bardzo bez podparcia opierać się można na językach, na tyłach, ćwiczenia uczące łapania równowagi 3) jako kolejną ważną rzecz obstawiam naukę siadania, upadku, wstawania "rozplątywania" z nart, przekładania nart w kierunku stoku i zasad teoretycznych z tym związanych, 4) dalej myślę że coś co wspominam najgorzej czyli podchodzenie pod stok 5) a później pora chyba na stanie w pługu 6) i z poprzedniego elementu przejście do powolnego "luzowani" i zsuwania się pługiem hamując Proszę o ewentualne korekty i ciąg dalszy. Przypominam iż jestem laikiem umiejących o tyle o ile jeździć na dwóch deskach..
Podoba mi się :)
Do drugiego punktu dodałbym jeszcze pokazanie prawidłowej postawy, takiej jaką opisał Mitek w jednym z tematów. Co zrobić z kijkami, jak szeroko rozstawiać narty.
Co dalej? Skręty płużne i...?
Z mojego doswiatrzenia a jest bardzo krotkie wiem ze podchodzenie na nartach pod stok jest niepotrzebne od tego sa wyciagi to jest tylko naciaganie klienta na kase nauka powinna polegac na rozgrzewka to wiadomo 1-Jak sie zapina narty zasad obowiazujacych na stoku (czyli fis regulamin nie csly) 2-postawa 3-jak sie podnies po upadku 4-jazda plugiem i hamowanie (przydaje sie prz wyciagach) 5-jazda na wszelkich wyciagach 6-obracania sie na stoku 7-jazda rownolegla i hamowanie 8-technika jazdy na nartach 9-na koniec zyczyc udanego urlopu i szlifowania techniki napisalem tylko jak ja sobie wyobrarzam nauke jazdy na nartach sory za bledy i brak znakow interpuncyjnych pozdrowienia Henryk
Z mojego doswiatrzenia a jest bardzo krotkie wiem ze podchodzenie na nartach pod stok jest niepotrzebne od tego sa wyciagi to jest tylko naciaganie klienta na kase nauka powinna polegac na rozgrzewka to wiadomo 1-Jak sie zapina narty zasad obowiazujacych na stoku (czyli fis regulamin nie csly) [...]
Regulamin FIS pkt. 7 Podchodzenie: [...]
1-Krótka rozgrzewka ok. 2-5min. +Jeżeli uczeń był umówiony przez szkołę narciarską powinna ona mu przekazać informację, by rozgrzał się przed nauką, aby więcej mógł skorzystać nie tracąc czasu zajęć. 2-Wtajemniczenie odnośnie regulaminu fis. +Nie rycie na blachę, lecz uświadomienie ucznia, jak jest i być powinno. 3-Jak zapiąć narty i je ustawić. 4-Nauka upadku w miejscu. 5-Nauka podnoszenia się po upadku. 6-Nauka podchodzenia schodkowego. 7-Nauka poruszania się w dół stoku z kontrolowaniem prędkości poprzez większe i mniejsze rozszerzenie piętek nart względem dziobów, w tym hamowanie. 8-Nauka upadku podczas jazdy.
Dalej wchodzą skręty tudzież łuki płużne, ale nazwałbym to już zaawansowanym etapem pierwszej lekcji.
Jeżeli zaś ustalając w jaki sposób należy zacząć naukę, należy: 1-Przedstawić się. 2-Prowadzić zajęcia w sposób odpowiedni do klienta jednak nie ma tutaj zasady. +np.(również nie zależność, jedynie możliwości) -Osobom poważnym i chcącym teorii należy wszystko tłumaczyć, uwzględniając ciekawe pojęcia. -dzieciom w wieku ok.3lat należy mniej mówić, a więcej demonstrować w sposób urozmaicony
Jeżeli ktoś mnie prosi o "naukę jazdy" a zdarzają się tacy znajomi mali i duzi:) to pierwszą rzeczą jaką im mówię ,to to że narty mają tę właściwość że ustawione dziobami w dół stoku jadą, a ustawione w poprzek nie. Utrwalenie tej prawdy zaoszczędza wiele niepotrzebnego wysiłku w trakcie nauki. A na poczatek nauki to zawsze podstawowe poruszanie się na nartach , trochę podchodzenia, trochę podnoszenia się , ktoś kto się jako tako potrafi na nartach utrzymać jest mniej spięty przed próbą pierwszego zjazdu
A ja wysyłam do profesjonalisty instruktora PZN bo on zrobi to najlepiej ;)
Ja bym jeszcze dodał naukę przemieszczania się na nartach po płaskim terenie i instruktarz co powinno się zrobić ze sprzętem, po nartach (spinanie rzepami, zapinanie klamr jak się zdejmie buty, wytarcie ślizgów) warto powiedzieć nawet jeśli ktoś miałby tego nie stosować bo np. ma sprzęt z wypożyczalni. Poza tym na początek dobre słowo i zauważalny przez uczącego się sukces, już na pierszej godzinie może zjechać pługiem i zatrzymać się w dowolnym momencie, dlatego na pierwsze zajęcia dla zupełnie zielonej dorosłej osoby lepiej zarezerwać 2 h.
Cześc
Mituś ...
:)
No to niezrozumiałem. Myśłałem, że pytanie dotyczy sytuacji człowieka, który pierwszy raz ma do czynienia nartami i udaje się do kogoś zupłenie mu niznanego kto nie jest instruktorem aby go nauczył - zastanowiłem sie i to oczywista bzdura więc sorry. Każdy kto uczy kogokolwiekpowinien zacząć od odstresowania gościa, rozgrzewki i zapoznania z rodzajem wysiłku sprzętem, ubiorem itd. Każdy zrobi to troche inaczej i ma jakieś swoje patenty. W tym czasi trzeba bardzo czujnie obserwować kursanta aby w jak najlepszym przybliżeniu określić jego fizyczne mozliwośći i chrakater. W zalęzności od naszej diagnozy staramy się prowadzić zajęcia bardziej lub mniej intensywnie dawać prostsze lub na granicy mozliwości ćwiczenia do wykonania itd. Chodzenie, obracanie się przestepowaniem, świdomość odciążenia i dociążenia, świadomość istnienia krawędzi i ich funkcje, info o kijkach i pokazanie ich przydatności - to pierwsze elementy. Później po prostu trzeba zacząć jeździć. Pozdro
Cześć
No, no nie instruktor a tak mądrze mówi. Odpowiem dlaczego , bo kieruje sie logiką. Nie insr\truktor ,to nie głupi człowiek, może to inżynier, nauczyciel, lekarz.
To człowiek, który nie miał okazji prześliznąć sie przez ilus tam godz. kurs, zdac może na tróję egzamin. Może to być człowiek bardzo ambitny, podglądający innych, przyznający ,że ma z czymś problem, szukający pomocy, ciągle rozwijający sie.
Moze być instruktor, przekonany o swojej wiedzy, nie omylnosci., nie nagannej technice ,zachowujący swój poziom wiedzy W najlepszym wypadku ( jesli nie zapomniał co go uczyli), jezdzący w stopniu dobrym. Moze nawet umie nauczyc ( nikt go nie sprawdza), skonczy godzinke skasuje i po robocie.
Może to być instruktor , który chętnie udziela sie , np. na forum, takich mamy (dziękuje im)
A ten biedny ambitny amator nie odstąpi od swego znajomego , dopóty go nie nauczy zjeżdzać, inaczej nie będzie miał satysfakcji.
Radzę nie próbować kopać ludzi z dobrymi chęciami. A jak chcemy miec dobrą opinie w tym srodowisku to zacznijmy szanować ,kazdego, nawet tego co w nas kamieniem.
No , ale , kazdy może robić co chce. Z szacunkiem do wszystkich !! J.D.
No właśnie. Dla wielu osób kolega lub przyjaciel to pierwszy i często jedyny kontakt z nauczycielem narciarstwa. Ostatnio gdy dostepność i promocja sparwiły że korzystanie z instruktorów jest powszechniejsze może ten pierszy nieprofesjoalny nauczyciel stracił nieco na znaczeniu ale jeszcze kilkanaście lat temu był to prawdopodobnie podstawowy i jedyny dostepny sposób poznania podstaw narciarstwa dla znakomitej większości osób. Obecnie mamy spory rynek szkół i instruktorów i niestety ich p[rzygotowanie do zawodu pozostawia często bardzo wiele do życzenia i choćby przy wyborze instruktora bardziej doświadczony kolega może pomóc. Często dobrze jeżżący kolega okazuje się też znakomitym nauczycielem - ważne żeby jeździł świadomie i potrafił zaszczepić prawidłowe narciarskie odruchy i zachwania. Czasami jednak jak widzę jak jedna łamaga uczy drugą tego czego sama nie umie to aż się prosi o reakcję żeby ta pseudonauka nie skończyła się kontuzją. Pozdro
No właśnie. Dla wielu osób kolega lub przyjaciel to pierwszy i często jedyny kontakt z nauczycielem narciarstwa. Ostatnio gdy dostepność i promocja sparwiły że korzystanie z instruktorów jest powszechniejsze może ten pierszy nieprofesjoalny nauczyciel stracił nieco na znaczeniu ale jeszcze kilkanaście lat temu był to prawdopodobnie podstawowy i jedyny dostepny sposób poznania podstaw narciarstwa dla znakomitej większości osób.
No tak. Kolega, znajomy często namawia - wiesz fajny sport do późnego wieku. Zimno przez sześć miesięcy, a tu ci zleci zima błyskawicznie. Przemilcza oczywiście gorsze strony nart, że będzie się denerwował, czy spadnie śnieg. A jak pojedzie na narty, czy nie zdarzą się pod rząd trzy halne. Wiec kolega jest autorytetem i nauczycielem. Znakomita większość na stokach, szczególnie nieco starszych, jest po takiej szkole. Wydaje mi się, że nie byłoby większych problemów, gdyby kolega był "instruktorem" bez papierów. Ale jest mało takich instruktorów.
Korzystanie z instruktora też jest sporym problemem w dalszym ciągu. Po pierwsze godzinka za 50 zł(może więcej, ciekawe jakie są najwyższe stawki), to nic. Co z tego, że ładnie wyjaśnia, demonstruje. To i tak dla nowicjusza jest język obcy. Tyle trzeba pamiętać a te głupie narty jadą coraz szybciej. Więc należałoby korzystać częściej. Więc koszty i dostępność instruktora na danym stoku. Jeśli mowa o stokach, to wiadomo, że należałoby najpierw korzystać z małego wyciągu dla dzieci, łagodnej łączki. A w następne dni przenosić się na nieco trudniejszy teren, znowu na ta godzinkę mając instruktora.
Niestety to są często pobożne życzenia. Jedziemy np. na Pracicę ski. Jest malutki wyciąg dla dzieci. Ale zatłoczony i bez wybiegu. Jest Poma. Nawet jak już kto się ślizga to pierwszy wyjazd na górę kończy się "bum". Jest instruktor, ale gdzie on ma uczyć. Stok jest zlodzony i nie taki łatwy. Ale on tu pracuje. Drugi przykład Mosorny Groń. Są instruktorzy. Ale do dyspozycji jest główna, zatłoczona, zalodzona trasa trasa, albo parking. Opisywałem tu scenkę nieraz widzianą na Kotelnicy, jak instruktorka na górze grupie ustawiała po kolei narty do pługu. Ludzie ci wynajęli ją w nadziei, że się nauczą jeździć w Białce na nartach i zjadą z Kotelnicy. No więc gdzie mamy takie urozmaicone trasy od najłatwiejszych do średnio trudnych i to w pobliżu. Gdzie są instruktorzy łatwo dostępni(nie wiem jak to w praktyce wygląda wynajęcie), gdy jak się tu pojawimy to po wydaniu tych iluś zł, mamy zdefiniowane nasze błędy i receptę na przyszłość. Do następnego skorzystania z porad.
To wszystko jest fajne, gdy wysyłamy dziecko na obóz narciarski z instruktorem i to miejsce urozmaicone, gdy dziecko zapisujemy do szkółki narciarskiej. Ale dla starszych już takich możliwości nie ma. Może są, ale ja sobie przypominam kursy wielodniowe, np. w w schronisku na Turbaczu, na Hali Gąsienicowej dla wszystkich chętnych.
No więc zostaje kolega, w środowisku znajomych "dobrze" jeżdżący. Kolega doradzi w sprzęcie. Kolega poradzi, gdzie pojedziemy na weekend. Kolega pokaże pierwsze kroki, postawę. Kolega, jak się zobowiązał zwiezie na dół. Kolegi się można zawsze zapytać. Kolega czasem patrząc na nasz zjazd, zwróci na coś tam uwagę. Koledze wystarczy postawić piwo, albo kawę. Kolega może być idealnym instruktorem, pod warunkiem, że potrafi jeździć poprawnie technicznie na nartach i gdy ma jeszcze zdolności pedagogiczne. A jak ktoś będzie chciał się zbliżyć do przysłowiowego "topu", to później znajdzie sobie ludzi do doskonalenia się.
Pozdrawiam
Z mojego doswiatrzenia a jest bardzo krotkie wiem ze podchodzenie na nartach pod stok jest niepotrzebne od tego sa wyciagi
Witam. Masz racje zupełnie nie potrzebne. Jak upuści się kijek to trzeba go tam zostawić zjechać na dół wsiąść na wyciąg i przy następnym zjeździe go zabrać. Powodzenia szczególnie w alpach :)
4-Nauka upadku w miejscu. .... 8-Nauka upadku podczas jazdy.
Jak należy prawidłowo upadać w miejscu, no i podczas jazdy ? Pytanie może trochę głupie, ale pytam poważnie - podstaw mnie kiedyś kolega uczył i tego nie miał w swoim programie :)
Jak należy prawidłowo upadać w miejscu, no i podczas jazdy ? Pytanie może trochę głupie, ale pytam poważnie - podstaw mnie kiedyś kolega uczył i tego nie miał w swoim programie :)
Należy zbliżyć stopy do siebie i upaść kolejno na biodro bądź nieco krzywiąc się na tyłek, a następnie na tułów, ale koniecznie na bok od nart. Albo prawo, albo lewo, ale nie może być sytuacji, abyś upadał między narty, bo należycie wtedy przy minimalnym zakrawędziowaniu narty upadniesz na drugą krawędź przez co możesz narobić sobie siniaka, rozciąć spodnie, kurtkę, rękawiczkę czy co tam jeszcze. Wbrew pozorom, przy małej prędkości np. 2-5 km/h upadek może być bardziej bolesny niż przy 100km/h ponieważ większość siły w tym wypadku to siła ciężkości, co oznacza, że cała energia uderzenia przyjmuje się na te części ciała(te na które upadamy), lecz przy większej prędkości występuje znacznie większa (bodajże) energia kinetyczna, więc energia z upadku jest również "wchłaniana" przez prędkość po upadku (pęd?). Można porównać to do upadku na ziemię i zjeżdżalnię na (np.)basenie. Kiedy z prostych nóg upadniemy na tyłek cała energia upadku przeniesie się na niego, lecz jeżeli weźmiemy rozpęd (czyli nabierzemy prędkości) i wskoczymy na zjeżdżalnię, upadając na tą samą część ciała, upadek będzie mniej bolesny, ponieważ reszta energii (Ek) będzie wykorzystana przez prędkość.
Streszczenie: Zsuń stopy bliżej siebie i upadaj na bok na tyłek/biodro, a następnie tułów.
Streszczenie: Zsuń stopy bliżej siebie i upadaj na bok na tyłek/biodro, a następnie tułów.
Dziękuję
Cześć
Z mojego doswiatrzenia a jest bardzo krotkie wiem ze podchodzenie na nartach pod stok jest niepotrzebne od tego sa wyciagi to jest tylko naciaganie klienta na kase nauka powinna polegac na rozgrzewka to wiadomo 1-Jak sie zapina narty zasad obowiazujacych na stoku (czyli fis regulamin nie csly) 2-postawa 3-jak sie podnies po upadku 4-jazda plugiem i hamowanie (przydaje sie prz wyciagach) 5-jazda na wszelkich wyciagach 6-obracania sie na stoku 7-jazda rownolegla i hamowanie 8-technika jazdy na nartach 9-na koniec zyczyc udanego urlopu i szlifowania techniki napisalem tylko jak ja sobie wyobrarzam nauke jazdy na nartach sory za bledy i brak znakow interpuncyjnych pozdrowienia Henryk
Chętnie zobaczę filmik po realizacji takiego programu. Z opisu wynika że autor jest dyketnatem w temacie totalnym. Ale do tego zmierzmy niestety. Pozdro
Cześć
Witam. Masz racje zupełnie nie potrzebne. Jak upuści się kijek to trzeba go tam zostawić zjechać na dół wsiąść na wyciąg i przy następnym zjeździe go zabrać. Powodzenia szczególnie w alpach :)
Stary z idiotami nie ma co dyskutować. Nawet żart jest im obcy. Pozdro
Witam. Masz racje zupełnie nie potrzebne. Jak upuści się kijek to trzeba go tam zostawić zjechać na dół wsiąść na wyciąg i przy następnym zjeździe go zabrać. Powodzenia szczególnie w alpach :)
A obsługa na stoku jest od czego?!! :D ;) ;)
No właśnie. Dla wielu osób kolega lub przyjaciel to pierwszy i często jedyny kontakt z nauczycielem narciarstwa. Ostatnio gdy dostepność i promocja sparwiły że korzystanie z instruktorów jest powszechniejsze może ten pierszy nieprofesjoalny nauczyciel stracił nieco na znaczeniu ale jeszcze kilkanaście lat temu był to prawdopodobnie podstawowy i jedyny dostepny sposób poznania podstaw narciarstwa dla znakomitej większości osób.
No tak. Kolega, znajomy często namawia - wiesz fajny sport do późnego wieku. Zimno przez sześć miesięcy, a tu ci zleci zima błyskawicznie. Przemilcza oczywiście gorsze strony nart, że będzie się denerwował, czy spadnie śnieg. A jak pojedzie na narty, czy nie zdarzą się pod rząd trzy halne. Wiec kolega jest autorytetem i nauczycielem. Znakomita większość na stokach, szczególnie nieco starszych, jest po takiej szkole. Wydaje mi się, że nie byłoby większych problemów, gdyby kolega był "instruktorem" bez papierów. Ale jest mało takich instruktorów.
Korzystanie z instruktora też jest sporym problemem w dalszym ciągu. Po pierwsze godzinka za 50 zł(może więcej, ciekawe jakie są najwyższe stawki), to nic. Co z tego, że ładnie wyjaśnia, demonstruje. To i tak dla nowicjusza jest język obcy. Tyle trzeba pamiętać a te głupie narty jadą coraz szybciej. Więc należałoby korzystać częściej. Więc koszty i dostępność instruktora na danym stoku. Jeśli mowa o stokach, to wiadomo, że należałoby najpierw korzystać z małego wyciągu dla dzieci, łagodnej łączki. A w następne dni przenosić się na nieco trudniejszy teren, znowu na ta godzinkę mając instruktora.
Niestety to są często pobożne życzenia. Jedziemy np. na Pracicę ski. Jest malutki wyciąg dla dzieci. Ale zatłoczony i bez wybiegu. Jest Poma. Nawet jak już kto się ślizga to pierwszy wyjazd na górę kończy się "bum". Jest instruktor, ale gdzie on ma uczyć. Stok jest zlodzony i nie taki łatwy. Ale on tu pracuje. Drugi przykład Mosorny Groń. Są instruktorzy. Ale do dyspozycji jest główna, zatłoczona, zalodzona trasa trasa, albo parking. Opisywałem tu scenkę nieraz widzianą na Kotelnicy, jak instruktorka na górze grupie ustawiała po kolei narty do pługu. Ludzie ci wynajęli ją w nadziei, że się nauczą jeździć w Białce na nartach i zjadą z Kotelnicy. No więc gdzie mamy takie urozmaicone trasy od najłatwiejszych do średnio trudnych i to w pobliżu. Gdzie są instruktorzy łatwo dostępni(nie wiem jak to w praktyce wygląda wynajęcie), gdy jak się tu pojawimy to po wydaniu tych iluś zł, mamy zdefiniowane nasze błędy i receptę na przyszłość. Do następnego skorzystania z porad.
To wszystko jest fajne, gdy wysyłamy dziecko na obóz narciarski z instruktorem i to miejsce urozmaicone, gdy dziecko zapisujemy do szkółki narciarskiej. Ale dla starszych już takich możliwości nie ma. Może są, ale ja sobie przypominam kursy wielodniowe, np. w w schronisku na Turbaczu, na Hali Gąsienicowej dla wszystkich chętnych.
No więc zostaje kolega, w środowisku znajomych "dobrze" jeżdżący. Kolega doradzi w sprzęcie. Kolega poradzi, gdzie pojedziemy na weekend. Kolega pokaże pierwsze kroki, postawę. Kolega, jak się zobowiązał zwiezie na dół. Kolegi się można zawsze zapytać. Kolega czasem patrząc na nasz zjazd, zwróci na coś tam uwagę. Koledze wystarczy postawić piwo, albo kawę. Kolega może być idealnym instruktorem, pod warunkiem, że potrafi jeździć poprawnie technicznie na nartach i gdy ma jeszcze zdolności pedagogiczne. A jak ktoś będzie chciał się zbliżyć do przysłowiowego "topu", to później znajdzie sobie ludzi do doskonalenia się.
Pozdrawiam
To nie jest problem gdzie instruktor ma uczyć. Doświadczony instruktor sobie poradzi. Tu zaczyna się problem z uprawnieniami MENIS (Pracica). Jak można wyszkolić dobrego instruktora w 2 tygodnie to nie jestem w stanie pojąć. :(
To nie jest problem gdzie instruktor ma uczyć. Doświadczony instruktor sobie poradzi. Tu zaczyna się problem z uprawnieniami MENIS (Pracica). Jak można wyszkolić dobrego instruktora w 2 tygodnie to nie jestem w stanie pojąć. :(
Wszystko zależy od poziomu kursanta (kandydata na instruktora). Poza tym na każdym kursie instruktorskim bardzo mało uczą na temat uczenia.
P.S. Kurs instruktora MENIS trwa 3 tygodnie - 2 tygodnie praktyki (z teorią) i tydzień teorii.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|