zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmisida.pev.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Czy spotkała was kiedyś jakaś dziwna rzecz na stoku ?? Ja pamiętam jak 3-letni dzieciak ze swoim dziadkiem zaczynał jeżdzić na nartach.Dziadek miał małe krzesło od wyciągu, z sznurkiem . Wciągnął malucha na sam szczyt stoku ( był dość wysoki )i puścił dzieciaka w dół .Tamten zjechał prosto na krechę po muldach.Gdy zjechałam , to zobaczyłam że ten dzieciak leży w rowie koło bałwana.:rolleyes: Ktoś go wtedy wyciągnął , ale ja nie rozumiem jak można pozwolić zjechać na krechę z wysokiego stoku małemu dziecku, który nie umie skręcić .
To można połączyć z wpadkami:
http://www.skiforum.pl/showthread.ph...hlight=wypadki
http://www.skiforum.pl/showthread.ph...hlight=wypadki
http://www.skiforum.pl/showthread.ph...ghlight=wpadki
ja w poprzednim sesonie widziałem takiego starszego pana (65lat) w takiej bardzo smiesznej czapce kolorowej z takim smieszny futrem. Bardzo sympatycznie wyglądał :p:p:):):D:D to było chyba w strzyzowie...
Pewien "klient" wjeżdżał pod Skrzyczne pierwszym odcinkiem. Jechał przede mną na krzesełku. Gdy zszedł pierwszy "zjazd" ledwo wykonał - jakieś 15 metrów do baru... Gdy 3 godziny później wstąpiłem tam coś przekąsić, to "klient" siedział lekko już podchmielony z grupą znajomych... Z tego co udało się zauważyć miał na sobie sprzętu (narty, odzież itd.) za 5 do 6 tys zł... Nie widziałem tego, ale prawdopodobnie zjeżdżał na dół krzesełkiem, czyli jedyny wykonany zjazd tego dnia to 15 metrów do baru... czy to szpan? na mnie to nie zrobiło pozytywnego wrazenia...
Jechał przede mną kolega, na orczyku w Białce ( u Dziubasa ). Zamiast jechac szlakiem, kręcil sie po puchu, zjezdzal na lewo, prawo i... spadła lina z wyciągu :) hehehe, zabrano mu karnet i nie mogl korzystac ze tego orczyka do konca wyjazdu a gorale malo co go nie pobili :D bylo smieszmnie :):)
Wojto, gościu sobie kupił sprzęt za 5 tysiów właśnie po to, aby nie musiał pokonywać tych 15 metrów pieszo. Zeskok z wyciągu, jeden skręcik i myk, już przy kufelku :D:D:D
Dla mnie najdziwniejszy był pierwszy kontakt z nartami po wieloletniej przerwie. Wjechałem wyciągiem na szczyt i zacząłem zjeżdzać łagodnym zjazdem do stoku. Po chwili J E B S!!! i gleba, oraz ogromny ból w kolanie. Moja jazda w tym sezonie trwała ok. 30 sekund :( Skręcone kolano nie pozwoliły mi wrócić na stok, aż do końca marca :( Dziwne??? Raczej dla mnie było smutne!!!:( ...ale prawdziwe!!!
jeszcze czesto widuje takich co zjadą 10metrów i ciach wyciągają komure za 1200zł i gadają i znowu zjadą 15metrów i to samo i tak w koło. No i potem bar , piwo itp. nie rozumiem takich ludzi...
jeszcze czesto widuje takich co zjadą 10metrów i ciach wyciągają komure za 1200zł i gadają i znowu zjadą 15metrów i to samo i tak w koło. No i potem bar , piwo itp. nie rozumiem takich ludzi...
...a ja ich rozumiem, bo gdyby siedzieli w pokoju, to nikt by ich nie widział. Ale daj już spokój snobom, albo weź ich na stoku dobij!!:mad: :mad: :mad: Niech się nie męczą!!!:D :D :D
jeszcze czesto widuje takich co zjadą 10metrów i ciach wyciągają komure za 1200zł i gadają i znowu zjadą 15metrów i to samo i tak w koło. No i potem bar , piwo itp. nie rozumiem takich ludzi...
Wiesz... dopóki nie zabierają się za tłumaczenie techniki jazdy innym, to są że tak powiem nieszkodliwi :D.
heh :p:p:p
osobiscie znam takiego pana co jak jedzie na narty to bierze: 5 par nart , 5 par kurtek , 5 par gogli i tak wszystkiego. A przez cały dzien zjedzie 2-3 razy ze stoku. A tak to cały czas przesiedzi w barze i piwko , jedzenie... i brzuszek rosnie :D:p
Mały Kasprowy w Bukowinie. Miejsce gdzie wysiada się z orczyka przechodzi w wąską drogę dojazdową prowadzącą do stoku. Jakiś pomysłowy kierowca:cool: zaparkował swoją śliczną, nową, lśniącą skodę oktavie bardzo blisko miejsca gdzie kończy się orczyk i wypinają się narciarki i narciarze. Dojeżdżam orczykiem do szczytu górki i moim oczom ukazuje się przedziwny widok:eek: połączony z efektami dźwiękowymi.:eek: Pewna narciarka miała problemy z wypięciem się z orczyka: orczyk wciągnął ją dosłownie na maskę prześlicznej oktavi, narty wjechały pod zderzak, rozległ się brzdęk kijków, które uderzyły o maskę, włączył się alarm, sodoma i gomora. Na szczęście nie odniosła poważnych obrażeń, ale wyglądało to dość niebezpiecznie, no i trochę komicznie:D .
Ja widziałem dosc ''ciekawy'' wypadek. Dwoch gosci lekko pijanych jechalo dosc szybko rowno obok siebie. Nagle skrecili w ta samą stronę i zderzyli sie. Potem dlugo nie mogli sie pozbierać:D
Haha - fajne historie :) Ja tez mialem raz pewien "wypadek":
W Korbielowie, wsiadam z bratem do najwyzszego wyciagu, gdzie sie zaczyna dosc stromo. Facet nam podstawia orczyk pod tylki, lina sie naprezyla... i bach! Lina poszla, zostal nam tylko sam orczyk :P Ja tak mowie do tego goscia"I po co dzisiaj te grzanki jadlem". :D
Ja kiedyś widziałem jak na goryczkowej pobili sie snowboardzisci z narciarzami. Kolejki były jeszcze wtedy długie, mało osób zagranicę jezdziło . A zaczeło się od wepchania jednego snowboardzisty do kolejki, dziadek mu zwrócił uwagę. Jego kolega, chyba niezbyt rozgarnięty udezył dziadka. Pozostali narciarze staneli w jego obronie i się zaczelo. Podobna sytuacja jak na tym filmiku z tymi rowerzystami, ktorego link jest na forum
Mistrzostwa z zjeździe na byleczym :)
http://weszka22.fotokonto.pl/foto.php?id=11340&size=640
http://weszka22.fotokonto.pl/foto.php?id=11341&size=640
Na Słowacji , w okolicach Małej Fatry kilka lat temu pewna pani wjechała do lasu za potrzebą .Było dużo śniegu więc nie odpinała nart.Pech chciał że zle ustawiła narty i wjechała z gołą pupa na traskę...śmiechu było co ine miara a pani nagle dostała przyspieszenia i zdecydowanie szybciej niż inni zjechała na dół ...:)
A ha ,jeszcze jedno.Kolega Tomek z Warszawy miał sposobność zasypiać przy każdej nadarzającej sie okazji (podobno to jest choroba) i przysneło mu sie na krzesełku.Obsługa zbudziła go niebawem bo robił już drugie kółko na dłuuugim krzesle :)
Na szczęście nie odniosła poważnych obrażeń,
Narciarka, czy Skoda Octavia? ;)
Widze, że tamat jednak ruszył, więc Ok :) Zdarzeń widziałem wiele jako człowiek przebywający ponad 12 godzin na wyciągu. A to ktos wpadł w armatkę, czasmi ratrak, w budkę, czy poprostu w sam wyciąg;)
Widze, że tamat jednak ruszył, więc Ok :) Zdarzeń widziałem wiele jako człowiek przebywający ponad 12 godzin na wyciągu. A to ktos wpadł w armatkę, czasmi ratrak, w budkę, czy poprostu w sam wyciąg;)
w zeszłym sezonie w zakopcu jak wjeżdżałem wyciągiem krzesełkowym, poniżej zjeżdżali narciaże i jeden przydzwonił w słup wyciągu, pomimo iż słupy były owinięte materacami to grzmot był niezły. A drugi przypadek w Szklarskiej, obsługa wyciągu dosyć dziwnie pomagała narciarzom ruszyć na orczyku. Mnie również, jak mnie pchneli to poleciałem na "ryja" myślałem że gości pozabijam. Orczyk był dosyć specyficzny, no może nie tyle orczyk co przygotowany start, była mulda w dół i jak się linka naciagnęła orczyka i pokonała opór muldy, to startowałało się jak z katapulty i goście z obsługi popychali delikwentów, chcą w ten sposób pomóc ruszyć, zamiast zlikwidować muldę, a jeszcze b ył mokry śnieg co nie ułatwiało startu. Wszyscy na nich bluzgali na czym świat stoi, wyciag więcej stał niż jeździł
Wiele lat temu w ośrodku Sucha Dolina ,tak się sforsowałem jazdą, że przy kolejnym zjeździe, w pewnym momencie przestałem panować nad nartami i wpadłem w krzak dzikiej róży. Zawisłem na tym krzaku tak ,że narty były w górze a moja głowa w dole. Nie mogłem się ruszyć ani wypiąć nart. Wiśiałem tak kilka minut wołając o pomoc- stok był dość pusty. Narciarze ,którzy mnie odnaleźli nie mogli wyrobić ze śmiechu.Rzeczywiście analizując to zdarzenie trudno było zrozumieć, jak ja to zrobiłem.
Miałem podobny przypadek coprawda nie na stoku a na leśnej polance w okolicach przełęczy rodziela...jechałem z kumplem, pomykaliśmy w dół do jaworek piękna trasjka do freeridu, no i zobaczylem coś co wyglądało jak chopka.....to coś to był własnie wielki krzok róży. kolega miał ze mnie zlew przez 10 minut a potem mnie jakoś wyciągnoł:D niestety kurtawa i spodnie zdobyły kilka otworów wentylacyjnych:o co nie zmienia faktu ze miło wspominam ten wypad:)
A ieszcze jedno moje zdarzenie w Zieleńcu drugi sezon jazdy na nartach. Na koniec dnia, zjeżdżałem już do domu i juz taki pewniak się poczułem, na luziku co to już nie potrafię, chciałem z fasonem wyhamować, i nagle nie wiem nawet jak, narty wyleciały mi do góry i wbiły się końcami w śnieg po buty narciarskie a moje nogi znalazły sie w pełnym szpagacie poprzecznym. Nie mogłem się wykaraskać z tego szpagatu przez dobrych parę minut, z bólu po prostu nie mogłem myślec i się szamotałem, masakra
Ja przypomniałam sobie jeszcze jedną sytuację : Pewien tatuś wziął kamerę na stok żeby sfotografować pierwszy zjazd córki.Córka początkowo nie chciała zjechać lecz jak jej się udało to ze stoku ,krzycząc , zjechała na krechę . Tatuś który nadal filmował jazdę córki, pojechał za nią .Na końcu stoku była mała górka dzięki czemu mała bezpiecznie zakończyła jazdę . Gorzej z jej ojcem .Znaleziono go na początku trasy.Jedną nartę miał ok.pół metra od siebie , drugą przy sobie a kamerę w zaspie... Nigdy więcej nie widziałam tych ludzi na tym stoku, a byłam tam 3 dni do południa ani od 13 do 18...
Ja spotkałem sie na stoku w Sylwestra z ostro napitym gościem,który rozbijał sie po całej trasie.Koleś nabierał dosyc duzych prędkości ponieważ stok byl stromy.Upadki nie byly mu straszne.Kilkukrotnie wyrąbał w cos albo w kogoś a co najleprze nie bylo niekogo ktoby go usunąl.Nic dziwnego obsługa stoku tez całkiem trzeźwa nie była:)
to było chyba w strzyzowie...
Kolbuszowa, Strzyżów. Miejscowości mojego dzieciństwa. W tej pierwszej urodziła się moja matka, a w tej następnej przez 17 lat spędzałem wakacje. Słyszałem, że i niezły wyciąg tam jest w Strzyżowie. W Strzyżowie w pałacu przed wojną mieszkali moi dziadkowie z matką. Pamiętam browar, którego już nie ma, zakłady meblarskie i jeszce wiele innych atrakcji tej miejscowości. W lesie (jadąc od miasta trzeba było minąć cmentarz po prawej stronie i skręcić w prawo za rzeczką) była skocznia więc to pewnie tam zrobiono wyciąg. Ale do rzeczy. Nie napiszę gdzie, bo to nie ma znaczenia, ale było to tak: Old, old time ... jechałem sobie nartostradą i w pewnym momencie zachciało mi się ... Odczepiłem narty, wbiłem w śnieg i poszedłem zrobić "analizę" moczu. Wchodzę za jodełkę i dostałem wytrzeszczu oczu. Stoi sobie facet na nartach, oszroniony, przytulony do pnia. Zgłupiałem na ten widok. Już chciałem powiedzieć przepraszam (za zakłócanie "analizy" ...), ale pod jego kurtką coś na plecach sterczało. Była to sucha gałąź, która go przebiła jak wpadł na to drzewo. Widok był makabryczny. Zamarznięty facet wiszący na suchym kikucie gałęzi.
cervenohorskie sedlo (jakoś tak:) )- poma przy czarnej trasie na początku gwałtownie wyrywa w górę, jednego narciarzw wyrzuciło na 1,5m w góre poczym spadł na twarz i zablokował całą trasę (wyciąg w tym miejscu biegnie przez wąski mostek) a za nim wsiadła juz mała dziewczynka- wszyscy patrzą z przerazeniem, mama dziewczynki krzyczy cos do niej po czesku- w kazdym razie małą wyrwało jeszcze wyzej:) , przeleciała nad tym leżącym, wylądowała i jeszcze pojechała kawałek dalej zanim zatrzymali wyciąg-wszyscy zaczeli bic brawo
i jeszcze cos sobie przypomniałam:D :D :D
velka upa- na górze stok jest płaski a potem dość nagle robi sie stromy i na początku tej bardziej stromej częsci stoi karczma (z góry jej nie widac) a jej dach jest przedłuzeniem częsci płaskiej(troche zamieszałam:) )- tak wiec widziałam pare razy jak ktos rozpędzony spadał z dachu
ale to nie wszystko o tym stoku:D - na samym środku stoi sobie hydrant (tez go z góry nie widać), a na dole płynie sobie strumyk- czasm oznaczony był tasmami (czasem:) )--->codziennie był jakis wypadek
byłam tam jakies 10 lat temu:) , czy wie ktos moze czy cos sie tam zmieniło??? a moze ktos z Was to pamięta???
Ja zapomnialem o jeszcze jednej rzeczy napisac :D
Bylem kiedys w Bieszczadach, moj drugi raz na nartach. Wracam sobie po nartach do osrodka. Patrze, ktos wraca z basenu. Przygladam sie - a to kochany instruktor :) Idzie, lapie troche sniegu w lapy i sobie nim twarz wyciera. Ale najlepsze bylo to, ze mial na sobie tylko recznik i klapki :P
-Witam Pana! Troche dzis chlodno prawda? -Eee, gorsze tu zimy byly :D
Potem, wracam na stok na wieczorna jazde :) Kolo 22 zajezdzam na chwile do barku i widze, ze kochany instruktor jest juz lekko podchmielony i zaczyna sie klocic ze swoja zona i innymi "tubylcami". OK, ja ide jeszcze wykorzystac dzien i zakladam narty. Jezdze sobie troche, podjezdzam po wyciag, patrze ze ktos sie wpina przede mna. Kto? Instruktor - w samych slipach, okularach i butach narciarskich ofkors. Niestety, 3/4 drogi wypadl z wyciagu, ale dzielnie jeszcze zajechal do barku :) Nastepnego dnia mial twarz, jakby miesiac nie spal :P Nie zapomne go nigdy, jak w samych slipach przy -20 paru zjezdzal na narrtach :D
Bedac na Kasprowym, wyjechalem druga chyba kolejka... wiec do otwarcia o 9 koleji na Gasienoicowej i Goryczkowej zostala wiecej niz chwila...(choc ryszyly juz o 8:40) Oczywiscie w restauracji z pizza DOMINIUM! sic! wypilem herbatke za 8 zl! sic.. i patrze a tam 2 kolesi mocno zaawansowanych wiekiem... Mysle no twardziele... siedzi... ale za chwile co? PIWO, potem drugie...(czyzby impreza w dzien poprzedni)?:P Wszystko ladnie pieknie.. ale warunki byly wykatkowo hardcorowe. MGLA na DOSLOWNIE metr..(zainteresowanym zdjecia:P)... W tej mgle wszyscy sie dezorientowali... mniejsza z tem. Ja tez myslac ze jade Goryczkowa po lewej stronie... Nagle znalazlem sie na muldziastej stromej sciance (nawet nie wiem czy dla narciarzy) szerokosci ok 5 m! ktora sie okazala ponad 400 m od tej lewej strony ktora myslalem ze zjezdzam:P Mecze ten zjazd.. bo NIC nie widac procz metrowych muld, i zablakanych czasem narciarzy, stoje chwile nasluchuje GDZIE wogole trasa... a tu nagle dziwny dzwiek.. szus.. BUM i turlikanie sie goscia obok mnie (stalem z boku na szczescie) ktory w ciagu 3 sek znika dalej w dole. POZNALEM ze to ten co pil piwo.. 2 godz. wczesniej. Nikomu zle nei zycze.. ale pomyslalem SPIEPRZAJ DZIADU:P bo nei chcialbym sie znalezc na jego drodze... i nikomu tego nei zyczylem. Jakies 15 sek. pozniej TO SAMO, tylko drugi gosc sie turla z niewypietymi nartami:P - kompan tego pierwszego...:)
WNIOSKI Wyciagniejcie sami.. i na Boga... nie wiecej niz 1 piwo jak mamy zamiar jezdzic na nartach!;)
Kasprowy i mgła... Było widać na jeden metr - ojciec odbił w lewo. Okazało się, ze sniegu było równo z takim metalowym płotem. I gdzieś tam poleciał ho ho
ja raz jechałem nartostradą, waska trasa, jakies 1,5 m i z boku był błot. Jakos narta zachaczyłem o ten plot i gleba, nawet niebolesna. Najgorzej było sie stamtad wydostac, chyba 10 min. sie grzebałem:D
Koniec trasy, juz prawie dojazd do wyciagu. Zsuwalem sie powoli tylem patrzac jak zjezdza moja ladniejsza lecz wolniejsza polowa i..... byla tam taka niewysoka czerwona siatka przez ktora fiknalem salto do tylu, spadlem z metr i wbilem sie glowa w puch. Narty i buty wystawaly....Wygrzebywalem sie chyba z 10 min a ryki towarzystwa na stoku slysze do dzis:D Nikt nie pomogl, nawet zona.... i jeszcze dogadywala ze jak mi sie zachcialo cyrkowych sztuczek to i nic dziwnego ze publika z klowna ryje.
szklarska, sciana, wyciąg po prawej. jest tam trochę kosodrzewiny do pokonania zanim trafimy na scianę. ladny sypki snieg, przysypany konar, narta pod konar i narciarz łapie horyzont :)
druga sytuacja obserwowana z wyciągu. ta sama strona sciany. grupa znajomych jest juz dole, dojeżdża ostatni, hamowanie, traci równowagę i wpada w głeboki snieg, tylko buty z nartami wystają :)
trzecie. sciana, trasa fis na dole przystaję na chwile i obserwuję jednego zawodnika. klient wali ostro w doł na dole sciany wpada na muldy, pokonuje 5, 10, traci rownowage, gleba i pokonuje jakes 40m na tylku w pozycji siedzacej :) jeden ryk wsrod obserwatorów
Jezdze dopiero rok a mialam duzo wpadek na stoku. Przypuszczam,ze kazdy tak mial jak uczyl sie jezdzic:) Sylwester Slotwiny w Krynicy Zdroj, ja na nartach moj chlopak na desce. Jechalam sobie przez lasek nic nie bylo widac,poniewaz strasznie pruszylo i nie zauwazylam wzniesienia, znioslo mnie na lewo i wpadlam w zaspe.Chlopak przejechal obok nie slyszac jak go wolam.Nie moglam sie wygrzebac na szczescie jakis pan mial podobna wpadke i wyladowal obok mnie,pomogl mi wstac i ruszylam dalej:cool: Moj chlopak byl bardzo zdziwiony,ze zjechalam ok 5 min po nim:eek: w koncu wystartowalam pierwsza:)
Puławy i mój trzeci w życiu wyjazd na narty (w tym pierwszy na wyciągu krzesełkowym). Wyjeżdżaliśmy z kumplem do połowy wyciągu ze śmiercią w oczach, że wypadniemy, bo nie zamknęliśmy osłony :)) a potem była znowu śmierć w oczach, jak trzeba było wysiadać z krzesełka, a nie mogliśmy tej samej osłony podnieść, bo mieliśmy na niej oparte nogi - mało brakło a byśmy wrócili na krzesełku na dół :))
1.Ojciec mojego kumpla kiedys zasnal na wyciagu krzeselkowym i jezdzil na owym krzeselku tak dlugo,az go obsluga nie sciagnela :D 2. Małe Ciche (bodajze w marcu 2005) -zjezdzam sobie trasa a tu jedzie jegomosc na nartach i gra na gitarze.Umilal narciarzom zycie :) 3. Ostatnio pod Bialka Tatrzanska-na parkingu-jakis wspanialomyslny kierowca zaparkowal swoje auto tak,ze uniemozliwil wyjazd co najmniej kilku innym samochodom.
pamietam tylko jedna taką sytuacje: jedzie sobie chłopaczek tyłem i krzyczy tato tato patrz na mnie jak jade! i o dziwo zjechał na doł w jednych kawałku potrącając z 5 osób w tym mnie ;)
moze nie zwiazane z nartami ale z gorami:) wchodzimy na Rysy od Slowackiej strony, a tu obok schroniska stoi tablica: "zakaz stat a srac za chatu" :) ;) :p :D
Jak bnylem na Wierchomli to jakas osoba sie wywrocila i jej narty pojechaly w dol stoku :)
Mnie się podobalo kiedy byłem parę lat temu na natrtach ( zresztą pierwszy raz takie zdarzenie ) na Wielkanoc w BT. To był już kwiecień. Najlepiej było kiedy jechało się już do koelji 3 osobowej i na samym dole była wielgachna kałuża:p Oczywiście zawszę w nią wjeżdżałem z pełnym rozpędem :p ;) Fajnie to wygląda. Potem na krześle obciekałem, a temperatura była grubo ponad +15`C :)
SZklarska,Rok temu kłotnia na pośredniej stacji z cyklu: "Ja wyzej nie jade bo nie dam rady-dasz rade spoko-nie dam ledwie przejechałam puchatka-bedzie spoko jedziemy" Na gorze chwila oddechu przy tym kamieniu a z gory na szerokich nogach owa namowiona "ofiara" co mulda bec. Chcac uciec przed owym zdarzeniem ruszamy spokojnie krotsza (chyba śniezynka sie nazywa) spokojnie bujajac sie z małymi przerwami (byli z nami "nowi"cjusze) a tu za plecami głośne PRZEPRASZAM, UWAGA, PRZEPRASZAM i mija nas krechą owa debiutantak, Wszyscy jej ustepowali bo Pani raczej nie zamierzała sterować swoim torem jazdy! O dziwo w całości dojechała do końca trasy (do pośredniej tam zaczyna sie puchatek) i jakież było zdziwinie kiedy owa Pani "wlaciała" przez bramke ponownie ładując sie na górną kolejke! Jadąc pod nią na orczyku słychać ją było a raczej jej podniecenie z przejazdu śnieżynką! i tak z okrzykiem UWAGA, PRZEPRASZAM mijała nas na loli i tej drugiej kilka razy!! Może nawet poszła na ścianke!!
Czas: Dwa tygodnie temu;
Miejsce zdarzenia: Janske Lazne, Czechy, jedyny wówczas czynny w Sudetach wyciąg orczykowy Andel. W kolejce pod orczykiem chyba z 1000 ludzi, pół Europy sie zwaliło, około południa czas oczekiwania jakieś 1,5 godziny.
Osoba dramatu: Początkujący snowboardzista.
Akcja: Chłopak źle się ustawił pod orczyk, który się wywinął i prawie wylecial jemu z rąk; facet nie dal za wygraną, złapał w ostatniej chwili orczyk, wyciąg szarpnął, powaliło gościa na brzuch i zaczęło wlec w górę, obsługa na chwilę zatrzymała wyciąg, ale koleś nie chciał puścić, więc włączyli, ciągnęło go dalej na brzuchu, chyba z 200 metrów, kurczowo się trzymał; to był wyczyn :eek:
Publiczność: znudzona w kolejce miała atrakcję, pokrzykiwali i dopingowali gościa w różnych językach, jedni krzyczeli aby puścil, inni aby się trzymał.
Morał: ja rozumiem jego desperację, wiedział, że jak puści i wróci do kolejki to czeka na niego następna godzina oczekiwania !!!!
Akcja: Chłopak źle się ustawił pod orczyk, który się wywinął i prawie wylecial jemu z rąk; facet nie dal za wygraną, złapał w ostatniej chwili orczyk, wyciąg szarpnął, powaliło gościa na brzuch i zaczęło wlec w górę, obsługa na chwilę zatrzymała wyciąg, ale koleś nie chciał puścić, więc włączyli, ciągnęło go dalej na brzuchu, chyba z 200 metrów, kurczowo się trzymał; to był wyczyn :eek:
Pamiętam podobną akcję. :) Połowa lat osiemdziesiątych, wyciąg tależykowy "pod krzyżykiem" (w drodze od ronda do Kuźnic po prawej stronie). Było ciepło i słonecznie, starszy kolega z obozu zdjął kurtkę i jeździł w wełnianym swetrze. Wywalił się w połowie wjazdu ale nie odpuścił, wjechał do końca na plecach i na brzuchu, był bieluśki jak bałwan. :)
A teraz z innej beczki, sam tego nie widziałem ale kumple mi opowiadali. Kolejka do orczyka na wierzchołek Pilska, z góry jedzie dość szybko snowboardzista, hamowanie słabo mu idzie i wpada na kobitkę (ostatnią w kolejce). Sytuacja groźnie wyglądała, kobitka poturbowana, a gostek nawet przepraszam nie powiedział. Jakiś facet z kolejki niewiele się zastanawiając odpina szybko narty, bierze jedną w łapy, podchodzi bez słowa i z wielkim zamachem z całej siły przypierdzielił gościowi tą nartą gdzieś w tułów. Tamten nakrył się nogami, a facet przez dłuższą chwile napierdzielał leżącego jakby drzewo rąbał. :) Na koniec powiedział kilka zdań co o nim sądzi po czym w kolejce rozległy się gromkie brawa. :D
Marzec 2006 MAłe Ciche ... gościu był tak nawalony - zjechał do połowy, może 3/4 stoku i wpadł w olbrzymią zaspę po prawej stronie stoku, obsługa zaczęła go wyciągać a na dole czekała już straż czy tam policja (nie wiem bo jechałam na wyciągu) na sygnale . Tylko że sporo się natrudzili zanim go stamtąd wyciągnęli bo zapadł się prawie po pachy a jak go już wyciągnęli i prowadzili na dół to jeszcze ze 3 razy wywalił się tak konkretnie na plecy ... ała bolało jak się na to patrzyło :rolleyes: zastanawialiśmy się potem gdzie się tak nawalił że dał radę wjechać wyciągiem na stok i stwierdziliśmy, że tam na górze jakiś bar musi być bo to niemożliwe żeby obsługa go wpuściła na krzesełko w takim stanie :D
Kiedyś, kiedyś, za czasów wyciągów linowych, w Górach Sowich w Potoczku, w środku dnia nagle poruszenie na stoku, wszyscy patrzą na przeciwległe zalesione wzgórze, z którego szarżowała w dół rodzina dzików - 9 sztuk. I ku zdziwieniu wszystkich dziki wbiegły na stok, potem pomiędzy ludźmi jadącymi na wyciągu, pod górę i zniknęły za szczytem zostawiając za sobą głęboki ślad i osłupiałych narciarzy ;-).
Niezłe sytułacje co poniektóre najlapsza była ze skoda i z babka ktora sikajac wyjechała na stok:D
Będąc juz trochę zaawansowaną narciarką wjeżdżając kolejką na szczyt (Borhard czy coś podobnego w Chamonix) zobaczyłam narciarza zjeżdżającego głową w dół z przypiętymi nartami, nogi ugięte w kolanach. Jechał tak sobie ,a że dość stromo nie umiał się zatrzymać. Wzbudził mój uśmiech :p Wjechałysmy z koleżanką do góry i heja ... w pewnym miejscu trasa rozjeźdżała się na dwie równoległe ścieżki, pojechałyśmy oczywiście każda inną.na półce ,przy połączeniu tras obejrzałam się gdzie kumpela i chciałam przystanąć. Trochę mi to nie wyszło, wywaliłam się ,a że była to krawędź półki poleciałam w dół, narty został kije zostały a ja w różnych konfiguracjach głową w dół, bokiem,tyłem leciałam tak 200 m.Stok był stromy ,nie sposób było zahamować:eek: Jak zatrzymałam się na kolejnej półce wyglądałam jak bałwan, koleżanka ,która do mnie dojechała bała się roześmiać, bo nie wiadomo było czy jestam cała, ale jak potem przyznała wyglądałam komicznie:) Ale to nie koniec... wagonikiem do góry w czasie mojego"szusu" jechała reszta naszej grupy, widząc mnie lecącą po stoku, ktoś mówi : ale ktoś się wywali, rany ale leci! O rany to Twoja żona !- mówią do mojego męża,który całe szczęscie nie iwdział tego, bo stał po drugiej stronie wagonika.Całe szczęscie wszystko dobrze się skończyło, ale twardy zmrożony śnieg budził mój respekt przez cału następny dzień.
heheh, śmieszne historie Ja w białce widziałem taką scenę jak to na samej górze kobiełka zjeżdżała z krzesełek i wszystko wyglądało poprawnie dopóki nie wykonała skrętu. Okazało się, że to nie do końca ona wykonała skręt a wyciąg, ona zaś dyndając nogami i nartami wybierała się podwieszona do krzesełek za kurtkę, w drogę powrotną w dół. Drugą sytuację miałem na Pilsku. POstanowiłem przejechać się po snowparku no i jak zobaczyłem taką konkretną hopkę to postanowiłem nie odpuszczać. Wyjście z progu prawidłowe, ale prędkość miałem chyba trochę za małą bo wylądowałem praktycznie na płaskim. Wszystko byłoby świetnie gdyby mi się snowblade nie wypiął. Ponieważ była to nartka z wiązaniami bez hamulców, a sznurek dawno wybrał wolność, to ja swoje a nartka swoje. Pech chciał, że był to wieczór - kompletna ciemnica bo światło jakoś wcześnie zgasili. Po 30 minutach poszukiwań znalazłem tą zafajdaną nartę na samym dole... Pod samochodem zaparkowanym pod hotelem. Czym prędzej skoczyłem po śrubokręt i więcej razy narta mi się nie wypięła :)
Haha - fajne historie :) Ja tez mialem raz pewien "wypadek":
W Korbielowie, wsiadam z bratem do najwyzszego wyciagu, gdzie sie zaczyna dosc stromo. Facet nam podstawia orczyk pod tylki, lina sie naprezyla... i bach! Lina poszla, zostal nam tylko sam orczyk :P Ja tak mowie do tego goscia"I po co dzisiaj te grzanki jadlem". :D
u mnie podobnie, wchodzę z żonką na najwyższy orczyk w Korbielowie, ruszamy i zaczynamy gadać o jakiś pierdołach jak to się zwykle odbywa u nas :) nagle TRACH BUM I J E B U T prosto na plecy !! z kulaliśmy się na bok żeby nas inne osoby nie przejechały. Okazało się że orczyk pękł , zaraz za śrubą mocującą go do liny, zwiozłem go na dół do obsługi a gościu mi powiedział tylko że "te czerwone tak mają"... koniec świata mało co się nie połamaliśmy i żadnego przepraszam..
Ja to widziałem jak koleś dziecko przywiązal sobie do sznurka i uczył go jeżdzić.
Ja może aż takich śmiesznych nie miałem ale przypominam sobie jedna ciekawa :) Południe, kolejka do wyciagu, jakies 50 osób. Ja jestem już blisko orczyka. Nic nadzwyczajnego. Nagle ktos z tłumu krzyczy: "PADNIJ !!!". Niektórzy patrzą co sie dzieje, inni poslusznie wykonuja rozkaz. Wszyscy ucichli patrzyli po sobie co sie dzieje. Nie mineła jedna sekunda jak dało się usłyszeć narastający dźwięk. Nie wiem jak określić ten dźwięk. To było takie "szszszszszsz". Nagle cos zasłoniło mi słońce i BUM... (takie "metalowe" BUM). Snowboard bez właściciela przeleciał jakies 2-3 metry od kolejki i uderzył w wyciąg. Nie wiadomo jaką prędkość miała deska. Niektórzy mowili ze mogla leciec do 100 km/h ale moim zdaniem mala przesada. Mimo to wszyscy do konca wyjazdu dokladnie obserwowali czy nic nie leci w nasza strone :D
W sumie nie tak dawno to bylo przed zawodami jakimis. Byl ustawiony gigant na stoku i takie tam. No to przed rozpoczeciem wszyscy kilka zjazdow. W pewnym momencie wyjezdzam na orczyku a tu ze stoku slychac jak ludzie krzycza "UWAGA". Okazalo sie ze od ratraka odczepily sie ciezkie metalowe sanie i zjezdzaly w poprzek stoku z dosc duza predkoscia. Przejechaly nie daleko ode mnie a z kolegi, ktory jechal na wyciagu zaraz za mna zrobilyby kaleke gdyby ich nie ominal(minely go o jakies 10cm). Podkresle jeszcze ze zatrzymaly sie one dopiero na slupie od wyciagu ktory zatrzasl sie na calej swojej dlugosci(jakies 600m) :/
Ja może aż takich śmiesznych nie miałem ale przypominam sobie jedna ciekawa :) Południe, kolejka do wyciagu, jakies 50 osób. Ja jestem już blisko orczyka. Nic nadzwyczajnego. Nagle ktos z tłumu krzyczy: "PADNIJ !!!". Niektórzy patrzą co sie dzieje, inni poslusznie wykonuja rozkaz. Wszyscy ucichli patrzyli po sobie co sie dzieje. Nie mineła jedna sekunda jak dało się usłyszeć narastający dźwięk. Nie wiem jak określić ten dźwięk. To było takie "szszszszszsz". Nagle cos zasłoniło mi słońce i BUM... (takie "metalowe" BUM). Snowboard bez właściciela przeleciał jakies 2-3 metry od kolejki i uderzył w wyciąg. Nie wiadomo jaką prędkość miała deska. Niektórzy mowili ze mogla leciec do 100 km/h ale moim zdaniem mala przesada. Mimo to wszyscy do konca wyjazdu dokladnie obserwowali czy nic nie leci w nasza strone :D ja pamiętam podobną akcję, tylko niestety bez happy endu. Mniej więcej 20 lat temu, masyw Pilska, piękne słoneczko, na środku bardzo szerokiej w tym miejscu trasy była kępa drzew, a przy niej odpoczywało (siedząc lub leżąc) kilka osób. W pewnym momencie z góry nadjechała samotna narta bez skistopu (wtedy polskie wiązania miały takie linki, które zaczepiało się wokół buta!). Narta przejechała przez odpoczywającą grupę, pomknęła dalej, po czym okazało się, że przeorała dziewczynie policzek na wylot :eek: :eek: :( :( Nie wiem, jak to się skończyło, bo rodzice mnie stamtąd ewakuowali, ale krew tryskała dookoła jak z fontanny :( :(
uuuu no to nie ciekawie.
Teraz mi sie przypomnialo ze niedawno widzialem tez jak sama narta leciala z duza predkoscia ale to juz nie tak blisko jak ten snowboard troche dalej ze 100m ode mnie. Tylko ze to juz byla taka "normalna:)" narta tzn ze "skistopem" (nigdy nie wiedzialem jak to sie nazywa, nazwe wzialem z posta poprzedniego:)).
Jeszcze jedna ciekawa sytuacja. Było już późno. Jazda nocna. Właściwie ostatnie 10min jazdy nocnej. Obsługa wyciągu juz ledwo utrzymywała się na nogach (z wiadomych przyczyn). Nagle jeden postanowił wjechac na sama gore wyciagu (zeby cos tam sprawdzic, bo jak zawsze jest ktos pilnujacy na gorze, tutaj nie bylo). Był tylko jeden problem. Koles nie miał nart :P Wziął orczyk między nogi i biegł pod góre :P Panowie na dole uszczęśliwieni tą sytuacją, zaczeli się bawić wyciągiem (dokładnie prędkością). No i tak przyspieszali, zwalniali, przyspieszali, zwalniali. Co jakis czas było tylko słychać okrzyki obsługujących wyciąg: "dawaj Janek dawaj" i inne, ale to juz bardziej niecezuralne :) Wszyscy zjeżdżający na tej górze lali ze smiechu :P Tylko potem na wjezdzie byly duuuze dziury (miejscami dolu od upadków owego "Janka":D)
Witów 23.02 jadę sobie na taśmie czekam na krzesełko. Obok mnie z lewej stoi jakaś kobieta po prawek jakiś łepek (ok 12 lat). Nadjeżdża krzesełko (nie zwalniają do wsiadania). Jadę jakąs chwilę patrze w prawo a tam łepek wisi na krzesełku:eek: . Złapałem go pod pachy i dre się w niebogłosy żeby zatrzymali wyciąg, tak dojechaliśmy do chyba pierwszego słupa jakieś 5-7 metrów do ziemi. Mały strasznie się wydziera ja nie mogę go podciągnąć. Słysze z dołu krzyczy obsługa czy go utrzymam chyba chcieli jakąś drabinę przynieść czy co? Niestety chłopak tak się rzucał że nie dałem rady go wciągnąć na krzesło ani utrzymać do czasu odsieczy z dołu. Spadł. Naszczęscie pod wyciągiem było dość dużo nieubitego śniegu. W międzyczasie zjawił się TOPR-owiec obejrzał małego i razem na piechotę zeszli do budki obsługi. Jeszcze przez dłuższy czas trzęsły mi się nogi. NA NARTACH ŚMIGAM JUŻ TROCHĘ I JESZCZE NIGDY NAWET O TAKIM CZYMŚ NIE SŁYSZAŁEM A TU MUSIAŁEM PRZEŻYĆ NA WŁASNEJ SKÓRZE. Tylko się zastanawiam co w tym czasie robiła obsługa wyciągu, że dojechałem z tym małym tak daleko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przyszło mi do głowy iż skoro na forum było ostatnio tak trochę nie skirodzinnie to może odgrzanie kilku starych tematów pozwoli poklikać o czymś innym niż problemach i doborze nart. Z drugiej strony jest dużo nowych osób które zapewne nawet nie dokopały się do tych tematów.
:)
Jarek.Ty chyba odgrzałeś wszystkie stare tematy.Z wyjątkiem tego o doborze nart oczywiście.Bardzo fajnie
Smieszne wydzarzenie: Bylem swiadkiem tego, jak facet probowal wsadzic buty w narty. Problem w tym, ze robil to tyl na przod. Nie raz, nie dwa, ale kilka razy. Nie wychodzilo mu. Na jego usprawiedliwienie: narty byly "twintip". Gdy mu powiedzialem dlaczego sie z niego smieje, odpowiedzial: "wczoraj z kolegami za dlugo swietowalismy".
Dawno ,dawno temu, jechałem wyciągiem, na stoku ( szeroki jak na Polskie warunki - "Doliny" Szczyrk) tylko dwóch zupełnie początkujących narciarzy. Jeden rozważny spokojny "nie wadził nikomu" jechał pierwszy ( skręty powolutku od prawa do lewa ), drugi "kogut" pędził jak wiatr tzw. "jajo"! Patrząc na nich zastanawiałem się czy się spotkają i spotkali się;):) pojawił się wielki tuman śnigu i po chwili ( ku mojemu ździwieniu i jednak szczęściu że się nic nie stało) goście wstali, otrząsnowszy się ze śniegu i doznanych wrażeń pojechali dalej:) Wyglądało to jednak makabrycznie!!!
Pozdrawiam
Na stoku w Batorzu (woj. Lubelskie) na dole stoku jest rzeczka... Jakiś początkujący (być może lekko wstawiony) zjechał na krechę... ...i wylądował właśnie w tej rzeczce:D Podobno nie był pierwszym który dokonał tego wyczynu:D
Dawno temu w BT koleżanka wylądowała w jakiejś mini rzeczce . Skąpała się dosyć solidnie ale niewzruszona zakomunikowała : "wracam na kwatere, grzywka mi zamarzła :D" Popadaliśmy wszyscy jak staliśmy;) No cóż , blondynka:rolleyes::D
A z innych wariactw to kiedyś , też kupe lat temu gdzieś na Słowacji jechaliśmy z kumplem tyłem na kreche , śpiewając (o ile to można było śpiewem nazwać ) na cały regulator " W stepie szerokim" Sensacje i popłoch wzbudzaliśmy sporą bo to nie wiadomo nigdy co takim czubom jeszcze do łba może strzelić .:D Dodam , że byliśmy trzeźwi jak przysłowiowe świnie . Człowiek był 15 lat młodszy to miał odbicia , a może większą fantazje poprostu....;)
Każdy kto był w Zieleńcu wie, że jest tam wyciąg wojsk ochrony pogranicza (WOP). W 2005 roku w okolicach lutego, trasa ta była zupełnie nieprzygotowana (zresztą jak zawsze ;)) a na niej trenujący/uczący się wojskowi, niektórzy z nich walczący o przeżycie. W końcu jednak, "dowództwo" odpuściło i wpuścili "młodych" na cywilne stoki. Wjeżdżam orczykiem z instruktorem wojskowym i pytam: "Dlaczego tak katujecie tych chłopaków? Przecież niektórzy zupełnie nie potrafią jeździć?" Na co usłyszałem odpowiedź: "To jest k... wojsko, mają tydzień na naukę, trzeciego dnia jeżdżą z bronią!!!" :eek:
Ha ha ha i jak znam życie, to się nauczyli ;)
Zdaje się, że nie mieli wyjścia ;) Chociaż baaardzo niestabilny cel trudniej trafić :D
kiedys tam, kilka lat temu jade z ojcem wyciagiem na goryczkowej dojezdzamy do konca patrze na stok a tam jakis gosc jedzie 200 metrów na plecach z nogami do góry i nie potrafi sie zatrzymac
To i ja się pochwalę: 1. Maciejowa-ski, "pierwsze kroki na nartach", podobnie jak ja była tam też początkująca snowbordzistka. Gdzieś w połowie stoku zatrzymałem się, a z 20metrów niżej owa snowbordzistka... siadła tyłem do kierunku jazdy, coś poprawiła przy bucie i jak się odchylała to zrobiła tak z 5 fikołków w dół stoku:), poczym udało się jej zatrzymać i.. znowu z 3 fikołki w dół, a później na cały głos - KUR... PIR... TO G... NIE JADĘ!!!
2. Tylicz Top-Ski - próbujemy ze znajomymi przygody z hopką;). Jeden z kumpli chciał za bardzo się wybić i... nie wiem jakim cudem, podwinął nogi, głową wbił się w śnieg, a czubkami nart uderzył w tył głowy. Jeden ze znajomych powiedział że skoczył "na kocura":))
3. Wierchomla - jadę na krześlę z 3 gośćmi (tak na oko po 50). Ruszyliśmy po chwili jeden z gości wyciąga z plecaka kieliszek!! za chwilę butelkę, kiełbasę i po kromce chleba!! Oczywiście pytają się mnie czy nie dołączę;)
Z niezłych akcji to jeszcze pamiętam w zeszłym roku na Hochkarze . Wywinąłem pare kozłów wypięło mi narty i jakimś cudem jedna gwizdęła mnie w plecy i wklinowała się mi w plecak .:D Podobna miałem cholernie głupią mine :D
To i ja się pochwalę:
3. Wierchomla - jadę na krześlę z 3 gośćmi (tak na oko po 50). Ruszyliśmy po chwili jeden z gości wyciąga z plecaka kieliszek!! za chwilę butelkę, kiełbasę i po kromce chleba!! Oczywiście pytają się mnie czy nie dołączę;)
bo krzesło na wierchomli jedzie tyle czasu, że jeszcze przespać się można :D
Ja miałem taką sytuacje: Chciałem sobie z kumplem w świeżym śniegu pojeździć, akurat obok był las więc nie zastanawiając się skręcamy do lasu. No i jedziemy już dosyć rozpędzeni a tu nagle las się kończy a my wyjeżdżamy sobie na czyimś podwórku :P :D
jeszcze czesto widuje takich co zjadą 10metrów i ciach wyciągają komure za 1200zł i gadają i znowu zjadą 15metrów i to samo i tak w koło. No i potem bar , piwo itp. nie rozumiem takich ludzi...
He he !! typowy przykład lansiku zwanego też często "Choineczką" :D:D:D
Ja miałem taką sytuacje: Chciałem sobie z kumplem w świeżym śniegu pojeździć, akurat obok był las więc nie zastanawiając się skręcamy do lasu. No i jedziemy już dosyć rozpędzeni a tu nagle las się kończy a my wyjeżdżamy sobie na czyimś podwórku :P :D
O rany!!! Mam nadzieję, że was nikt z widłami w ręku nie przywitał?? xD Dobre!!!:D:D
Heh, dużo takich sytuacji sie przytrafiało, choćby sprzed 2 lat z Karpacza, kiedy na krzesełko wsiadła ze mną tak na oko 30-letnia blondynka i zatrzasnęła od razu osłonę, ja już wtedy siedziałem na krześle, ale jedna z nart wbiła się w śnieg, zahaczyła tyłem o moją drugą nogą i wypięła (o mało co nie złamałbym wtedy nogi, ale skala wypięcia ustawiona rozsądnie). Ta blondynka skwitowała to jakimś "Ojej, narta się wypięła!". Nie odezwałem się do niej już wcale, nie byłem tym faktem uradowany. Byłby to może i koniec historii, ale z krzesełka widziałem że narta została w tym śniegu i nikt się raczej po nią nie zabierał. No to zjechałem sobie na jednej narcie (i bez kijków) skręcając tylko na wewnętrznej krawędzi - ku ogromnej ciekawości wszystkich na stoku i na krzesełku. Podchodzę do budki obsługi, wchodzę, pytam się o nartę, a oni na to, że przed chwilą dali ją jakiemuś narciarzowi żeby zabrał na górę, no i na dodatek powiedzieli, że mnie z jedną nartą nie mogą puścić na wyciąg (po chwili dyskusji przymknęli oko, a narta czekała do góry). :)
Już kiedyś w innym temacie o tym pisałem W zeszłym sezonie widziałem jak na nartach śmigał starszy gość będąc ubranym w … kompletny garnitur (bez krawata). Ten pan uczył jeździć wnuczka, udzielając mu cennych rad. W pewnym momencie chyba wnuczek doprowadził go do szału bo wyciągnął z autka buty, zdjął jesionkę ( i krawat) nartki blizzard Xo5 wziął z wypożyczalni i na stoku pokazał wnuczkowi że to co mu mówił było do wykonania.
Wszyscy stali na stoku z otwartymi buźkami - facet jechał po prostu pięknie, stara szkoła. Na koniec gość został uściskany przez większość będących tam narciarzy. :)
kozak51 to sie ciesz ze kury nie ganialy tam bpo kury sa tak glupie ze bania mala,moze troche to odbiega od tematu narciastwa ale wam powiem:kiedys jechalem po polnej dordze motocyklem widze kory ale nie przejmuje sie mysle sobie odejda im blizej bylem tych kur tym blizej kury zbiegaly sie pod moje kola skonczylo sie tak ze podnioslem motor na kolo i tylnym kolem skrecilem kark kurce:) nie podniosla sie szczescie ze nie bylo gospodarza
pare pamietam zwiazane z butami kasprowy: tak byly takie kiedys
1/ facet b dziany wlasnie sobie sprawil dobry sprzet ale narzekal ze buty (kasprowe) uwieraja go stale: my patrzymy no i oczywoscie nikt mu nie powiedzial ze jezdzil lewa na prawej i odwrotnie... 9autentyczne) . nie wiem kto mu wkoncu zwrocil uwage ale dobre 3 dni tak przejezdzil ( a my mielismy nieukrywna satysfakcje bo facet byl z nowobogackich).
1/ zieleniec: nie wiem jak takm teraz ale kiedys stok jeden konczyl sie stromym spadkiem na ulice i zabezpieczony byl siatka. kolega (190/95kg samych miesni) nie zatrzymal sie i wpadl w siatke. przelecial przez nia i spadl na plecy na droge tak ze w polowie stoku bylo czuc male trzesienie ziemi. ciekawostka: buty (kasprowe) z nartami zostaly po tej stronie siatki.....od tego czasu buty te zapoczatkowaly serie butow ....bezpiecznikowych: odtad pytalismy go na jakich nastawach jezdzi
Każdy kto był w Zieleńcu wie, że jest tam wyciąg wojsk ochrony pogranicza (WOP). W 2005 roku w okolicach lutego, trasa ta była zupełnie nieprzygotowana (zresztą jak zawsze ;)) a na niej trenujący/uczący się wojskowi, niektórzy z nich walczący o przeżycie. W końcu jednak, "dowództwo" odpuściło i wpuścili "młodych" na cywilne stoki. Wjeżdżam orczykiem z instruktorem wojskowym i pytam: "Dlaczego tak katujecie tych chłopaków? Przecież niektórzy zupełnie nie potrafią jeździć?" Na co usłyszałem odpowiedź: "To jest k... wojsko, mają tydzień na naukę, trzeciego dnia jeżdżą z bronią!!!" :eek:
Wojsko to inny swiat.
Zieleniec, "szkolenie" żołnieży przy wyciagu nr5, jakieś 12 lat temu. Dowódca: - "Ble ble ble.... JECHAĆ!" Żołnierz - Ale jak? Dowódca: - Na dół! Żołnierz: - Ale ja nie wiem jak. Dowódca: - JECZHAĆ!!!!
Żołnierz pojechał.
Dowódca za nim: - SKRĘCAJ!!! SKRECAJ!!! SKRĘC......!!!! O kurwa! :eek:
Podobno żółnierz przeżył. ;)
Najsmieszniejsze zdarzenie:
Bylem w ubieglym roku na takim dość fajnym i w miarę stromym stoku w Brennej i tam stojąc sobie w kolejce do orczyka patrzalem jak ludzie zajadają jakies smakolyki bo byl taki maly bar ktory byl umieszczony sie na samym koncu stoku.
No i jechala taka dziewczyna przypuszczam ze uczyla sie jezdzic jechala jechala i tak patrze na nia ze wogole nie hamuje przed koncem zjazdu, nagle dziewczyna wpadla w panike bo sie rozpedzila i nie ptorafila zahamowac i wjechala wprosta na stól gdzie siedziala moja ekipa z Piekar pijąca grzańca, jechala przez srodek stolu i uderzyla centralnie w szybe wejsciowa do baru, na szczescie nic jej sie nie stalo, ale smialem sie z tego przez następny tydzień :)
Podobno żółnierz przeżył. ;)
Dobre jego :D:D:D
P.S. Pzdr Oławę
W ubieglym sezonie na pobliskim stoku jezdzilem sobie kolo godziny 20. Osoby jezdzace mozna bylo policzyc na palcach jednej reki. Podczas ostatniego zjazdu, bylem w polowie gorki, nagle zgasly swiatla oswietlajace stok :D jakos dojechalem na dol praktycznie nic nie widzac i powiedzialem sobie, ze po ciemku juz sie tam nie wybiore :)
W ubieglym sezonie na pobliskim stoku jezdzilem sobie kolo godziny 20. Osoby jezdzace mozna bylo policzyc na palcach jednej reki. Podczas ostatniego zjazdu, bylem w polowie gorki, nagle zgasly swiatla oswietlajace stok :D jakos dojechalem na dol praktycznie nic nie widzac i powiedzialem sobie, ze po ciemku juz sie tam nie wybiore :)
Mialem taki sam przypadek .. zdarzył on sie na Kiczerze w Puławach Górnych
ja raz pożyczyłem snowboard z wypozyczalni, spodobało mi się dość, i tak już gdziez 10 razy później na stoku znowyu wypożyczyłem i tak jadę, i jak to na snowboardzie sięhamuje czyli jadąc pionowo szybko w poziom przejść... zrobiłem tak i jadąc _____ szybko | ale zamiast na krawędzi odwróconej do góry stoku przechyliłem się na tą dolną i poleciałem tak ok. 4-6 m na szczupaka w dół, a wszyscy myśleli, że wyczynowiec :)...
Byłem na wyciągu patrze jest jakiś inny snowboardzista, nie jeździ lepiej jak ja (ja jeżdzę ok. 5raz na snowboardzie) i zaczął do mnie zagadywać i wkońcu pyta, "to ile jeździsz" on mówi, że ok. 1,5roku i wzajemnie mnei pyta, to ja mu mówie, że 5 raz mam na nogach, to się zdziwił
Dwa lata temu, gdzieś na Słowacji na spokojny stok wpada grupa Rosjan, z dwoma słowackimi instruktorami. Na dole krótki pokaz i huzia ich na oślą łączką...no i się zaczęło. Jako że się uczyłem, to również tam śmigałem, a łączka w części środkowej miała małą dolinkę, gdzie miejscami wybijało bagienko.. Ubaw zaczął się na orczyku, gdzie ludkowie z zerowym doświadczeniem próbowali wystartować... trup ściełał się gęsto.. część na górę docierała wlaczona za talerzykiem z nartami nad głową.. część padała i nie miała ochoty wstawać..Hitem stoku była Rosjanka w spódniczce do kostek.. jaki dylemat miał pan obsługujacy.. w końcu jeden ją zagadał a druki fruuu spódniczkę do góry i start... zszokowana Panienka wystartowała jednak nie na długo.. Z grupy jakichś 12 osób na górę wjechała instruktorka i jakichś 6 osób.. ustawiła ich w rządku i próbowała coś tłumaczyć jednak w jednej chwili, wszyscy Rosjanie wystartowali przeważnie niemal na czworaka.. bezradna instruktorka za nimi.. za jakieś 15 sekund, gdy dwóch wyciagała z lasu reszta taplała się w błocie w dolince.. Gdybyście zobaczyli jej bezradną minę, płaczące Rosjanki ciągnące narty na dół stoku.. Obraz rozpaczy.. a wystarczyło słuchać co mówi instruktorka... no ale jak to Rosjanie.. nigy już nic takiego nie zobaczyłem..
to ja jeszcze ja kna magurze małostowskiej się na początek jedzie do stoku, więc jade końcem nartostrady o szer. ok. 4-5m , były zrobione jakby krawężniki z śniegolodu, hciałen jakoś tak spróbować je porysować, ale nie utrzymałem równowagi, wywróciłem się po lewej stronie, a po prawej nie było jak przejhechać, a gość za mną jechal dość rospędzony(to był wyjazd grupowy a gośc był współorganizatorem, znajomym rodziców), więc nie mająć co zrobić skręcił za nartostrade, poleciał 10me w krzaki i drzewa , nic mu sięnei stało, ale tylko słysząc "Łaaaaaa" szybko wstałem i myślałem, że do stoku pobijęrekord świata.
na wyciągu w rymanowie, znajomy uczy mnie jeździć tak i owak, wyjeżdżamy do góry, a taki szkut ok. 5-6lat kask i ogólny osprzęt, jedzie na krechę,z rękami złożonymi jakl do skoków narciarskich i tak co chwile na stoku przy każdym zjeździe, a znajomy "tylko traci czas i pieniądze". ale fajny widok
na magórze małostowskiej ja i 3kumpli(ja 14lat, kumple 18,19,19, a wtedy ja 11, 15,16,16) jedziemy nartostradą (to wyjazd grupowy gminny) i zamiast skręcić w lewo pojechaliśmy na wprost, patrzymy droga (jezdnia) , nie wiemy, czy ok. 5m pod górkę w prawo, czy w lewo, to patrzymy i w prawo pojechaliśmy, patrzymy po tych 5m, ee jedna kw lewo spróbujmy, jedziemy, dotarliśmy do nartostrady, jedziemy do stoku, wszystko cacy. Później już ok. 17 siedzimy w autobusie, a zaraz tylko cośnie jedziemy, a organizator do drugirgo organizatora mówi "no zgubili się. Czekamy, po 5minutach grupkach młodzieńców 20-25lat przyszli, i organizatorzy pytają się czemu źle pojechali, a onie" pojechaliśmy za ś;ladami dalej", a my w czwórkę śmiejemy sięi zalewamy przez tydzień z gości
Hmm w Wiśle na Cienkowie widziałem jak chłopczyk 7-8 letni uczył jeździć dziadka spokojnie po 60:D:D:D
Baardzo dawno temu. Wyciąg orczykowy ( jedyny wówczas w Szczyrku ) na Dolinach. Kolejka na niewiemileczasu. :( Do wyjazdu szykują się dwie młode niemeczki. Ustawiają się we właściwym kierunku, pupy wypinają, wyciągowy im pod owe pupy orczyk podkłada, one siadają i oczywiście BUCH! Wczyscy w śmiech, Niemeczki się ustawiają itd - da capo. Ponieważ kolejka jest na pół godziny, więc radość szybko słabnie. Najpierw wszyscy wołają, żeby nie siadały, we wszystkich językach świata ( za wyjątkiem swahili ). Nie pomaga - kolejne orczyki odjeżdżają puste. Nawet Nich sitzen! nie działa ( ktoś sobie właściwy język przypomniał ) Wreszcie startuje dwóch rosłych samców i siłą, przy akompaniamencie rozpaczliwych wrzasków delikwentek, rozdziela je i zabiera ze sobą pojedyńczo. Pierwsza usiłuje usiąść ale rosły osiłek jednak ją utrzymuje w pozycji zbliżonej do pionu. Druga, już z mniejszymi obawami, daje się porwać następnemu kolesiowi i chyba już chwyta o co tu biega. Dalszych losów porwanych Sabinek nie zaobserwowałem, niestety :rolleyes:
Biały Wielorybie! Uśmiałem się do łez. Dzięki. Tadek.
Ja to widziałem jak koleś dziecko przywiązal sobie do sznurka i uczył go jeżdzić.
jakieś 20 lat temu właśnie tak mój tata uczył moją siostrę jeździć;P z tego co wiem, nie wspomina tego najlepiej :D
Wogóle jazda na sznurku jest zupełnie bez sensu. Dzieci się uczą, że mogą jechać na krechę i ich za bardzo nie rozpędzi. Stwarza to później jak już jeździ bez sznurka zagrożenie, ale tylko i wyłącznie dla siebie, bo ma za małą masę, żeby zrobić coś dorosłemu.
Hmm w Wiśle na Cienkowie widziałem jak chłopczyk 7-8 letni uczył jeździć dziadka spokojnie po 60:D:D:D
No mnie siedmiolatek jeździć nie uczył , ale obserwowałem bedąc kiedyś na Nosalu jak takie szczawie śmigały na tyczkach . Młody byłem , głupi i umiejetności jeszcze odpowiednich nie miałem , ale zapytałem ich instruktora , czy moge spróbować . Popatrzył na mnie jak na idiote , zapytał czy sie nie boje bez gardy ochraniaczy itp. Jak powiedziałem , że spróbuje to z dziwnym (później zinterpretowałem , że złośliwym:D) uśmieszkiem stwierdził : a prosze bardzo i tak właśnie kończymy . No rozpisywał sie nie będe , ale efekt byl taki , że w pierwszym przejeździe dostałem tyczką w pędzel (znaczy nos jak by komuś sie co innego skojarzyło:D). W drugim dojechałem w jednym kawałku co prawda , ale końcówke zjazdu miałem tuż przed armatką bo mnie gdzieś miotnęło w panice w bok i w dół . Armatka niestety działąła . Efekt : gęba jak befsztyk tatarski po serii śniegu z armatki.:D Plus spuchnięty nos po tyczce.:D Plus wycie z radości moich kumpli na każde wspomnienie tej akcji.:D Po latach na szczęście zapomnieli , mam nadzieje , że tego nie przeczytają bo znowu życia miał nie będe ;):eek:
Witam Koniec lat 70 Butorowy Wierch. Jedziemy krzesełkiem nad drogą (tam droga szła w poprzek stoku) i słyszymy, że nbijają się z nas stojące na drodzr dziewczyny. No to im pokażemy jak się jeździ. Ruszylismy ostro jak tylko krzesło nas wypluło i po kilkunastu sekundach juz widzimy droge i stojące na niej dziewczyny. Zamiar był prosty wykorzystamy droge jako próg i strzelimy skoki maxowe. Niestety nie uwzgledniliśmy przydroznego rowu. Najazd na wprost, narty wbite w śnieg. siła była taka że pozrywalismy paski od wiązań. Obaj przelecielismy nad drogą po jakieś 5-6 metrów i wylądowalismy w zaspie po drugiej stronie. Cel osiągnęlismy. Jeszcze długo po pozbieraniu się, dziewczyny nie mogły sie otrząsnąć. Pozdarwiam
To ja napiszę jak GOPR się kiedyś popisał w szczyrku. Golgota koniec marca ostatni dzień otwarcia wyciągu. Gorąco, słońce resztki śniegu topnieją. Na dole obok toru z resztką śniegu wielka kałuża.
Goprowcą pewnie się nudziło bo przyjechały do nich dziewczyny. Ale bez nart. Dyżurka Gopru była na górze Golgoty skąd zjechało dwóch młodych chłopaków po dziewczyny na dół. Ale jak je na górę zabrać ?. Polak potrafi a tym bardziej GOPR. Dziewczyny na barana i na orczyk. Pierwsza próba przejechali z 5 metrów, jednego obróciło i centralnie wylądował w wielkiej kałuży błota. Cały brudny kombinezon ręce w błocie. Śmiech straszny. Na szczęście nie wiele osób to widziało ale ubaw niesamowity. Za drugim razem jednak im się udało wywieźć laski na górę. :)
Tak po ostatnich wydarzeniach na forum i ciągłych pytaniach o sprzęt wyszperałam sobie ten temacik, i nie powiem - wywołał mi on na papie całkiem rześki uśmiech. Polecam wszystkim na rozluźnienie :) Nie ma to jak odkopać sobie jakiś fajny rozweselacz.
w zeszlym sezonie jako instruktor uczylem rosjanke i rosjanina na nartach (chyba malzenstwo) na deser zostal mi wlasnie on - rusek , gosc mial niesamowity talent (albo poprostu mnie klamal) bo twierdzil ze ma narty 1raz na nogach a smigal jak szalony :p , mniejsza o to tak czy owak Nagle zaczal cos belkotac lecz ja nie moglem pojac o co mu chodzi i mowie " nie paju maju " a on dalej swoje wlaczyla sie do tego gestykulacja i tym sposobem zrozumialem ze chce tak jak ja nauczyc sie jezdzic tylem :eek: pytam sie panie ale po co ? chcesz wrocic do rosji i bawic sie w instruktora czy jak? a on ze nie poprostu podoba mu sie jazda tylem !!! :confused: no to mowie "dawaj, jedziemy" i tak mknalem ja tylem a moj uczen z wypiety dupcia rowniez tylem nie wiem co sobie mysleli postronni ludzie(poprostu jakos dziwnie kazdy patrzyl) po skonczeniu lekcji Jakiez bylo moje zdziwienie gdy wszedlem do biora znajdujacego sie "wiza wi" stoku, a tam ujzalem wielkie oczy 2 pan szefowych :D
kiedys we wloszech tak sie zagadalem z podopieczna hmm ( mozliwe ze klejilem bajere) ze przejechalismy punkt wyczepu , ja sie zoorientowalem i srrruuu wyskoczylem !!! , a ta krzyczy w panice "panie pawle, panie pawle ":D mysle sobie "o w morde" !!! patrze wyciag jedzie dalej , nawrocila na kole i jedzie w dol :D nagle wyciag staje wylatuje wloch z obslugi krzyczy wydziera sie wspolnie juz humorem zdjelismy owa pania z krzesla i wszystko dobrze sie skonczylo:)
a jesli juz jetsesmy przy instruktarzu to spotkalem raz pozer-instruktora -parkingowego, dwa w jednym ktorego nieodlacznym elementem byl kopcacy sie pet w gebie, nawet jak gadal, zdania domowe dla dzieci czyli stanie na szmatce i robienie stupkami plugu! mial on tez fajne rekawiczki (szyk mody) takie robocze co sa guma pokryte na stronie dloniowej typowe do ogrodu:p slownictwo typu, "nie na tym kańcie" etc ... 1 godzina jeden zjazd z gorki 100 metrowej , 3 przystanki w trakcie na wyklad 10 minutowy :)
kocham takich teoretykow :)
Ja miałem kiedyś taką przypadłość, miałem 12 lat, w knajpie samoobsługowej na kitzteinhornie spotkaliśmy znajomych z letnich wyjazdów do augustowa, dzieciak tych znajomych był w moim wieku, szybko się zmyliśmy od starych poszaleliśmy po szczycie i kumpel stwierdził że zna fajny zjazd poza trasą... pojechaliśmy po ściance korytarzyka który biegnie na początku trasy na sam dół terenu na lodowcu, on przodem praktycznie na bombę, tylko skałki omijał ja gieroj za nim... aż on na dole ostro w prawo tuż przed trasą, a ja niezakumałem i daję prosto na trasę... prosto pod słońce... i czuję że straciłem śnieg z pod nart i lecę obracając się na plecy, widzę przed oczami niebo i robi mi się ciemno, po czym widzę dookoła siebie kilkanaście gęb szprechających po niemiecku pytających czy żyję i czuję że mnie noga coraz bardziej boli, co się okazało: międy ścianką a trasą było coś na kształt delikatnego rowu, co zadziałało jak skocznia, przeleciałem nad częścią trasy i rypnąłem na głowę w dość kopnym śniegu, na szczęście okazało się że tylko delikatnie skręciłem sobie nogę w kostce (nie wiem jakim cudem waląc łbem) i miałem raptem jeden dzień pauzowania w hotelu... ale następnego roku miałem na tyle silny uraz psychiczny że się na 13 lat na dechę przesiadłem, i dopiero w zeszłym sezonie zapiąłem narty na więcej niż pojedyncze zjazdy
to może chcesz mnie pouczyć jazdy na desce?:P zawsze chciałem się nauczyć ^^. A urazami się nie przejmuj zawsze jakieś będą. Co do jazdy za kimś jak gieroj jak uczyłem się jeździć były to moje chyba 1 narty w których łapałem już krawędź więc lat temu troche ... na trasie fis miałem zjechać za wujkiem do samego dołu a że on zapierniczał 3 razy szybciej odemnie to sobie pomyślałem walne na krechę dogodnie go i na dole się jakoś zatrzymam . Skończyło się tak że gdzieś w połowie wybiło mnie na takim "zmrożonym kamieniu" takiej grudzie lodu i wyłożyłem się jak jadąc ładny kawałek na brzuchu ... od tego czasu (nie słucham rad starszych<joke> ) nie boje się prędkości . Każdy by mógł pomyśleć że na odwrót a ja właśnie się nie boje ponieważ upadłem nic mi się nie stało a teraz to ja jeżdżę przed wujkiem ^^
to może chcesz mnie pouczyć jazdy na desce?:P zawsze chciałem się nauczyć ^^. A urazami się nie przejmuj zawsze jakieś będą. Co do jazdy za kimś jak gieroj jak uczyłem się jeździć były to moje chyba 1 narty w których łapałem już krawędź więc lat temu troche ... na trasie fis miałem zjechać za wujkiem do samego dołu a że on zapierniczał 3 razy szybciej odemnie to sobie pomyślałem walne na krechę dogodnie go i na dole się jakoś zatrzymam . Skończyło się tak że gdzieś w połowie wybiło mnie na takim "zmrożonym kamieniu" takiej grudzie lodu i wyłożyłem się jak jadąc ładny kawałek na brzuchu ... od tego czasu (nie słucham rad starszych<joke> ) nie boje się prędkości . Każdy by mógł pomyśleć że na odwrót a ja właśnie się nie boje ponieważ upadłem nic mi się nie stało a teraz to ja jeżdżę przed wujkiem ^^
Z tą nauką to różnie wychodzi, ale nie jestem chyba dobrym pedagogiem, bo nikt kogo uczyłem nie miał podczas tego procesu uśmiechu na ustach, niby mój młodszy brat, jedna sąsiadka i była dziewczyna nauczyli się jeździć przy mojej pomocy, ale dziewczyna groziła rozstaniem, brat się do mnie nie odzywał, a żony nie dało się nauczyć na desce, także nie wiem, czy jestem dobrym pedagogiem ... (ale na nartach ją nauczyłem podstaw :) )
Dziwne? Może raczej ciekawe: 2 lata temu widziałem praktyczne zastosowanie plecakowego silnika z motolotni w celu omijania kolejki do orczyka na Cieńkowie i samodzielny wyjazd na góre **obok** ;) trasy orczyka.... ;)
Pozdrawiam
1. Białka Tatrzańska (jakiś orczyk) - chłopczyk 11-13 lat maks w połowie wyciągu się przewrócił i nie wiedzieć jak był zaczepiony o orczyk i tak sunął w górę. Przez kilkanaście metrów krzyczał żeby zatrzymać wyciąg ale gdy zobaczył, że jego wołania nie przynoszą planowanego skutku, przestał krzyczeć i sobie do samej góry dojechał :)
2. Mój 'pierwszy raz' na krześle. Laskowa. Zaczęło się nieźle: wszedłem na tą mate ruchomą i wsiadłem na krzesło. przez kilka metrów luzik bo ziemia pół metra pode mną, ale nagle grunt poszedł ostro w dół i już był jakieś 4-6 metrów niżej. ja niemalże w szoku bo się dziwiłem jak to tak wysoko jechać bez żadnego zabezpieczenia z przodu (nie ściągnąłem tego metalowego co zabezpiecza przed wypadnięciem) i tak jechałem ok 300 m. w tym ze dwa razy wyciąg zatrzymywał się i oczywiście krzesło kołysało się niemiłosiernie. Strach jak diabli! . Dopiero zobaczyliśmy że z góry gościu jedzie i tak patrzymy i on miał jakąś belkę przed sobą. Patrzymy do góry - no jest !. i dopiero od tego momentu jechałem w miarę bezpiecznie... do dzisiaj mi się nie przyjemnie robi jak sobie przypomnę .....
Kobieta krzyczy na chłopca (około 4-5lat) ze ma jeździć wolno ponieważ przy ostatnim zjeździe jakiś szaleniec jechał równie szybko i o mało co nie przejechał chłopczyka. Później okazało się ze to jego ojciec. Ja osobiście na krześle w Białce podjudzałem kolegów ze jak tylko zejdziemy z krzesła ściągamy się na dol ... Przegrałem na starcie jak mi bramka taktująca zatrzasnęła kijki :D
Ja w ubiegłym roku zjeżdżałem sobie spokojnie w Karpaczu a tu jak nie śmignęło mi coś koło głowy, takie małe czerwone. Jak się zorientowałem co to było to już było w połowie stoku - a był to taki malec, może 6 lat w czerwonym kombinezonie. Zasuwał jak stary i wcale się nie nabijam z niego, jeździł tak, że mnie aż zazdrość wzięła, bo ja w jego wieku na na górce u babci się ledwo toczyłem, teraz sobie radzę na stoku. A on tak potem przez pół dnia prawie, naprawdę chłopaczek był niezły. Widać dzieci teraz tak mają, szybciej dojżewają, szybciej się uczą.
Jest lato, wyjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na górę i czekamy na resztę uczestników wycieczki przy górnej stacji. Na górę dojeżdża krzesełko z turystką w średnim wieku. Niestety kobieta widocznie pierwszy raz na wyciągu przewraca się przy wysiadaniu. Górol, który siedział na górze zatrzymuje wyciąg i pomaga kobiecie pozbierać się z ziemi. Nagle dzwoni krótkofalówka. Prawdopodobnie z dolnej stacji ktoś pyta, co się stało, czemu zatrzymał wyciąg? Górol bez żadnego skrempowania wiedząc, że wszystko słyszy pechowa turystka odpowiada: "nic się nie stało, tylko jakaś dupa spadła z wyciągu"
W Wiśle Czarnej. Babcia uczy wnuczka jazdy na nartach. Zapamiętaj sobie Eryku . Podczas jazdy na nartach zawsze zgnij kolana!!! Pamiętaj na prostych nogach daleko nie zajedziesz.
Białka Tatrzańska (jakiś orczyk) - chłopczyk 11-13 lat maks w połowie wyciągu się przewrócił i nie wiedzieć jak był zaczepiony o orczyk i tak sunął w górę. Przez kilkanaście metrów krzyczał żeby zatrzymać wyciąg ale gdy zobaczył, że jego wołania nie przynoszą planowanego skutku, przestał krzyczeć i sobie do samej góry dojechał
Ja też coś podobnego widziałam. W okolicach Zakopanego jechałam sobie na talerzyku, a ponieważ jechał dość wolno postanowiłam urozmaicić sobie jazdę. Szybko obróciłam się o 180 stopni i trzymając jedną ręką orczyk jechałam tyłem. Zabawa była wyśmienita do czasu kiedy złapałam nartą krawędź i się wywróciłam. Na szczęście nie puściłam talerzyka i na brzuchu dojechałam na samą górę :D
Kiedyś uczyłam koleżankę z Łodzi jazdy na nartach. Szczerze mówiąc to nawet dobrze jej szło;) Właśnie wyjeżdzałyśmy z niebieskiej trasy na Stożku we Wiśle koleżanka się troszkę za bardzo rozpędziła... A stał tam znak STOP nagle patrzę a kumpela leży w śniegu razem ze znakiem. Gdy jej się zapytałam czemu się tego znaku złapała odpowiedziała, że myślała, że służy on do zatrzymywania się no to się go złapała:P
Jest lato, wyjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na górę i czekamy na resztę uczestników wycieczki przy górnej stacji. Na górę dojeżdża krzesełko z turystką w średnim wieku. Niestety kobieta widocznie pierwszy raz na wyciągu przewraca się przy wysiadaniu. Górol, który siedział na górze zatrzymuje wyciąg i pomaga kobiecie pozbierać się z ziemi. Nagle dzwoni krótkofalówka. Prawdopodobnie z dolnej stacji ktoś pyta, co się stało, czemu zatrzymał wyciąg? Górol bez żadnego skrempowania wiedząc, że wszystko słyszy pechowa turystka odpowiada: "nic się nie stało, tylko jakaś dupa spadła z wyciągu"
A powiedz mi gdzie był ten wyciąg i jak się nazywał:) Bo domyślam się ale pewna nie jestem:P
Jakiś czas temu będąc w Bukowinie Tatrzańskiej uczyłem się z grupą jeździć na natrach. Był wsród nas kolega tak prawie 2m wzrostu. Ośla łączka, generalnie sześciolatki na stoku i... grupka studentów z instruktorem -to my;-) Na początku standard -przewracanie, pług, pierwsze skręty... Owy kolega zjeżdżał pługiem i zatrzymał się w pewnym momęcie. Zanim się ogarnął pod nogami przejechało mu jakieś dziecko. Pierwsze, drugie, trzecie... Było ich z 7-8 a on tak stał z zaciśniętymi zębami i mówił że modlił się tylko żeby żadne dziecko główki w kasku nie podniosło:-)
Później sie okazało, że to jakaś grupka ucząca sie była, pomylili kumpla z instruktorem i myśleli że to takie ćwiczenie...:)
W każdym bądź razie... mina kumpla... bezcenna:eek:
no to teraz ja opowiem:) Dzisiaj w szczyrku , przedemną stoją dwaj "czarni" tak sobie na nich patrze i i stwierdziłem ze zachwile moze stac sie cos interesującego;p no i stało się;d powoli powoli zbliżaja sie do wyciągu, jada pojedynczo;p techniczny orczyka podaje mu orczyk ten proboje go dac pod dupe nagle pociągło go wyskoczył z nart i leci z tym orczykiem na góre i proboje go sciagnac heheh ale nie da rady , wyłączyli orczyk i dopiero w tedy zszedł:) komentarz obsługujących wyciag, pracuje tu 20 lat , ale taka sytuację widzę pierwszy raz;d;d;d a cała kolejka z 2 czarnym sie smieja , poprostu masakra:) udany dzień:)
To ja też zabiorę głos. 2 lata temu, początek sezonu i Zieleniec. Wyciąg winterpolu ( długi talerzyk). Zimno strasznie, śniegu sporo. Jeżdżę sobie tak już od godziny, podjeżdżam do wyciągu i patrze, że jakieś dziecko jedzie na krechę niesamowicie szybko, a za nim tatuś i krzyczy, żeby się położył. Mały oczy zamknięte i krzyczy. Ja niewiele myśląc stanąłem przed ogrodzeniem drewnianym, i czekam aż we mnie wleci żeby go złapać. Łupnął we mnie przeraźliwie, łamiąc mi 2 kijki, a jemu aż kask się zsunął. Płaczu było co nie miara, bo przelecieliśmy przez ogrodzenie, łamiąc 2 spróchniałe deski, a mały się strasznie poturbował. Tatuś zajeżdża i zaczyna dziękować, ale przyszedł właściciel knajpy widzący chyba całą sytuacje i zaczyna go wyzywać od debili i takich tam. Ja się podśmiewając odchodzę w stronę talerzyka. Przeraża mnie głupota tatusiów, którzy zabierają pociechy na dłuższe stoki.
Jakiś czas temu w Szpindlu byłyśmy z siostrą na nocnej jeździe na Hromowce. Kiedy nasz czas dobiegał końca padł pomysł żeby na dół zjechać nie oświetlonym św.Piotrem, bo później do domku z górki a nie pod... No i jak postanowiły, tak zrobiły.. Ciemno jak w d.. Ja wciąż krzyczę do siostry (bo to wariatka) że ma się nie rozpędzać, bo ciemno, że jak wleci w las to jej nie znajdę do rana itd.. Wreszcie wpadłam na genialny pomysł, WOW! Doganiam ją i znowu wrzeszczę. Ona nie wytrzymała, zatrzymuje się i jak nie ryknie na mnie "czego znowu???" JA: Zdejmij gogle...." I nastała jasność :) Dalej bez problemu :)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|