zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plewelina111.htw.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
.... rękę, nogę lub inną kość... Oczywiście nie przesadzajcie...:D Możecie również pisać o różnych słuczeniach:D DAWAJCIE!!!:D
Na szczęście nic nie złamałem, ale widziałem kilka wypadków- złamań narciarskich i na pewno od tego czasu jeżdzę wolniej i ostrożniej. Syn mojego kolegi złamał rękę- otwarte złamanie, wyglądało tragicznie. Jest taka możliwość, że po konkretnym złamaniu ( w kilku miejscach) można pożegnać się do końca życia z nartami. "Na nartach jeżdzi się głową":) Pozdrawiam
Na szczescie moje szaleństwa na nartach koncza sie tak, że wracam w jednym kawałku i oby było tak jak najdłużej. Wypadek na nartach widziałam i też mnie to troche przystopowałao. A jesli chodzi o złamania to tak - raz na stoku konkretna wywrotka, turluturlu z górki i uderzenie w pachołek, który podtrzymywał siatkę - i to on się złamał na szczescie - nie ja. Dodam jeszcze, ze pachołek to był wlasciwie metalowym prętem, o który przygrzmociłam głowa - i stąd pewnie taka wariatka ze mnie :-)
Olas,wymyślaj przyjemniejsze tematy;) :)
Qaz spokojnie:D Adrenalinka skacze:p
Ja się nie połamałem, ale co roku dostaje w głowe z metalowej obręczy od orczyka... Szpital nie unikniony:D:D
Te Twoje tematy to chyba następsywo obitej głowy:p (żartuje):D
Ale śmieszne Qaz :D:D
Jeśli ktoś jeździł orczykiem na górną stację w Kubińskiej Holi to wie co można sobie obić, ew naderwać.
Niestety mojej skromnej osobie się ta przykra sprawa przytrafiłą:rolleyes:
Pasjami kocham wyrzucające w górę vleky:mad:
Kilka lat temu w Kasinie Wielkiej wybiłem sobie kciuka lewej dłoni. I to nie przy zjeździe, tylko dochodząc do wyciągu zagapiłem się i wywaliłem na śnieg. Skutek był taki że miałem 10 dni gips i spaprany cały tygodniowy wyjazd.
Złamałem kijek na biodrze, a biodro zostało mocno obtłuczone... ...poza tym kilka przewrotek po tym jak narty utknęły w zaspie na dużej prędkości, ale na szczęście nie byłem jeszcze połamany:) Jeden z upadków zakończył się wywrotką na głowe - ale bez żadnego uszczerbku na zdrowiu psychicznym;) choć przyznaje, że chwile byłem rozbity...
prawa noga 2 razy w 5 kości śródstopia i to 2 razy z winy panów nie kontrolujących swojej szybkości i robiących sobie ze mnie taśmę hamulcową...
Jam złamał nogę i żebro, pierwsze dawno, drugie w sumie też.
prawa noga 2 razy w 5 kości śródstopia i to 2 razy z winy panów nie kontrolujących swojej szybkości i robiących sobie ze mnie taśmę hamulcową...
Fka77, jestem ciekawy jak można złamać nogę w śródstopiu mając na niej but narciarski, choć znałem jeden przypadek złamania palca u nogi ale w jak sposób nie mogę tego sobie wyobrazić. widocznie jest to możliwe ale trudno w to uwierzyć. ja jak uczyłem się jeżdzić wyłapałem mnóstwo gleb takich że aż ludzie się zatrzymywali i pytali czy wszystko ok. ale bez urazu wracałem, w tamtym sezonie wykręciłem kolano na wieczornej jeżdzie i tylko sobie mogę to zawdzięczać. (piłeś nie jedż)
Ja tylko żebro złamałem :D Nie wiem czy warto pisać... Za to wczoraj złamałem palec u nogi, ale to nie na nartach:(
prawa noga 2 razy w 5 kości śródstopia i to 2 razy z winy panów nie kontrolujących swojej szybkości i robiących sobie ze mnie taśmę hamulcową...
Co tu kryć! Goście "lecieli" na Ciebie w deczko zbyt obcesowy sposób. Po zdjątku (choć ciut niewyraźne) sądząc, to im się za bardzo ( co do treści a nie formy) nie dziwię:D :D . A tak ad rem to ja na nartach wyłamałem ... nowe wejście ( od strony nie przewidzianej przez kontruktora) do budki obsługi wyciągu. Ależ badziewia użyli do budowy bracia Czesławy;) . A poza tym to bez większych urazów.
Jeśli ktoś jeździł orczykiem na górną stację w Kubińskiej Holi to wie co można sobie obić, ew naderwać.
Niestety mojej skromnej osobie się ta przykra sprawa przytrafiłą:rolleyes:
Pasjami kocham wyrzucające w górę vleky:mad:
Bułem tam ostani raz w 2000 r. Też start był "lotny" :D . Tak na oko to gdzieś 2 m na wysokości 40 cm.
Bardzo prosto, przy 1 uderzeniu skorupa się rozstąpiła...buty tatry(po bracie nieodpowiednio dobrane-ale brało sie co było) o ile dobrze pamiętam i stopa juz nie taka jak kiedyś po tym zdarzeniu. Za drugim razem wystarczyło mocne uderzenie, but już nie pękł bo lepszy był (reichel) a uderzenie spowodowało ponowne pęknięcie tej samej. A że wątła byłam raczej wtedy to i kości pękały. I nikt na mnie nie leciał bo młodziutka byłam-no chyba że jakiś pedofil:) , lecz w goglach, czapce etc raczej na zabiedzonego chłopca wyglądałam. Ot co taki pech.
(...) I nikt na mnie nie leciał bo młodziutka byłam-no chyba że jakiś pedofil:) , lecz w goglach, czapce etc raczej na zabiedzonego chłopca wyglądałam. Ot co taki pech.
Przepraszam jeśli uraziłem swoją "frywolnością".:o
Ja jeszcze nic nie połamałem na nartach ale byłem bliski gdy stawiałem pierwsze kroki.Zrbiłem salto i spadłem na kark...I to był moment w którym sie zakochałem-> w nartach oczywiście:p Mój kupel złamał noge i teraz boi sie spojrzeć na narty;)
Na Pilsku , na ekspres nartach, w pierwszy dzień wycedził we mnie gościu tak że "poleciałem do lasu". Złapałem smreka pod pachę i żebro trachło. Dowiedziałem się po tygodniu jak poszedłem na przeswietlenie bo coś mi ból nie przechodził. A ekspres narty zjeździłem do końca na przeciwbólowych. Ale to pikuś, znam gościa który jeździł pół dnia z trzaśniętą kością udową, uświadomili go wieczorem na pogotowiu. Tak że do póki nie ma otwartych złamań i krew oczu nie zalewa to mozna jeździć.
Na ostatniim w ubiegłym sezonie wypadzie na Żar uderzył we mnie gość. Z dość dużą prędkością. Mnie się nic na szczeście nie stało. Ale facet dostał wypiętą nartą w głowe. I był chwilę zamroczony. Po tym zdarzeniu obiecałem sobie zakup kasku. I tak też uczyniłem.:rolleyes:
6 lat temu Francja ,południowe stoki koło Grenoble drugiego dnia !!! ale sobie pojeżdziłam co? Przejechałam sie topaganem ze szczytu-było fajnie,gips od tyłka po kostkę na 4 tygodnie-naderwane wiazanie trójgłowe w kolanie(chyba napisałam dobrze?) Zderzyłam sie z babcia 70letnia-ona pojechała dalej a mnie zwieźli :) I przeze mnie nie zwiedzilismy Monte Carlo :(
Jak miałem około 8-9 lat to wjechał we mnie...Instruktor Snowboard-u!. Ja jechałem sobie spokojnie w Szczyrku równym skrętem aż nagle wpadł na mnie i obie kości nad nadgarstkiem złamane...
Ja na szczescie nic sobie nie połamałem, ale znajomy podczas pobytu na Słowacji w drugi dzień tak niefortunnie upadł na kij, że złamane żebro wbiło mu się w śledzione, skończyło sie to operacją w szpitalu. Na szczęście miał wykupione dodatkowe ubezpieczenie, wpadło mu do portfela kilkanaście tysięcy.
Ze zlaman to tylko kosc strzalkowa przy piszczeli ale to na sankach:D A co do nart to w zeszlym roku przyfasolilem raz w drzewo jezdzac po lesie:D ale nic sie nie stalo bo bo jakos cudnie wytracilem predkosc. A kilka dni pozniej mielam dosc efektowna kolizje z kumplem. Zjechalismy sie po prostu, pelna synchronizacja, spotkalismy sie w jednym zbornym punkcie, tyle ze on mial kask a ja zebralem wstrzasnienie mozgu i blednika:D ale juz mi przeszlo:p
Ja jak narazie odpukac zadnych zlaman, potluczenia sie zdarzaja, ale niezapomne jak przez jakiegos spacerowicza i wlasne kombinacje przy nartach (bylo to z 6-7 lat temu) wbilem czybek narty w dziure po bucie i co i bum a ze wiazania sam sobie wyregulowalem to co to noga zostala w bucie-but w wiazaniach-wiazania w narcie- a narta w dziurze, ja ujzalem ciemnosc chwila oddechu, naszczescie nic mi sie nie stalo poza gozem na czole i otartym nosem, a kumple mieli ze mnie ubaw, ale na poczatku nie bylo mi do smiechu poki nie sprawdzilem czy zyje.
Ja otatnio gadałem z kumplem to mówił mi że kiedyś widział taki wypadek jak jakaś baba co sie ucza jeździć rozpędziła sie z góry i udeżyła w "goprowca" głową....gość zginą na miejscu a baba połamała sobie kręgosłup:(
Jak sie czyta to az dreszce po ciele chodzą. Ale niektore wypadki śa po prostu z ludzkiej głupoty.Widziałem kiedyś jak mała dziewczyna, nie dopilnowana przez rodziców, która była chyba pierwszy raz nartach zaczeła jechać prosto z górki i nabierać predkości. Krzyczała" UWAGA!!,RATUNKU!!, wyraz tworzy miała taki::eek: I mineła o jakieś poł metra stojąca z boku latarnie-lampe, dopiero na dole 2 gosci ją złapało. Tu raczej mozna miec ppretensje do rodziców, a co by było jakby w kogoś wpadła, albo uderzyła w tą latarnie?:mad:
Strach pomyśleć....:confused: Ja widziałem ja małe dziecko jadąc na kreche wleciało prawie w stojacy na dole ratrak:confused: Gdyby nie siatka ochronna.....:confused:
Ale pare razy widziałem smieszne sytuacje. Koleś który miał Fischer`y najnowszej generacji dopiero się uczył... Pewnej nocy musiał chyba zarzucic z lekka na krawędz, bo dostał takiego spida że wleciał nam do budki:) Mówię dosłowie:D
Nigdy na nartach nic nie złamałem..i niech tak zostanie:) Ale rok temu wyskoczyłem przy dużej prędkości z muldy i lądując niefortunnie wykręciłem lewe kolano. Jak leżałem to myślłem że poszły więzadła albo ścięgna. Na szczęście się pomyliłem;) ale do tej pory gdy za długo siedzę to kolano boli.. :( Taki już urok naszej pasji :D
Nie polamalam sie, ale rozcielam do kosci noge tuz pod kolanem i to tępą narta. No i mam teraz pamiatke ze Szklarskiej Poreby w postaci blizny w ksztalcie logo Nike!:) Najzabawniejsze jest to, ze upadlam na zupelnie prostym odcinku, pozniej jeszcze kilka razy zjechalam, dopiero kolega zauwazyl, ze zostawiam krwawe slady na sniegu :) W kolejnym sezonie, tym razem w Austrii, naderwalam wiazadlo w kolanie.
ja tez nigdy nic sobie polamlam :) i oby tak bylo dalej, nie raz zaliczylam ostre wywortki z saltem lub przeturlajac sie 400 m w dol, czy tez wpadajac w drzewo lub do zamarznietego strumyka :) ale zawsze jakos wychodzilam bez szwanku, ewnetualnie jakies krwiaki czy siniaki...jak to sie mowi glupi ma szczescie...
Ja na szczęście nic sobie nie połamałem, ale stłukłem sobie kość ogonową (wywrotka przy wysiadaniu z orczyka, drugi dzień w życiu na nartach). Niby nic się nie stało, ale normalnie (bez bólu) usiąść mogłem dopiero po kilku tygodniach. Przy jednym z pierwszych wypadów na narty wypożyczyłem buty które trochę za słabo "trzymały" stopę i "załatwiłem" sobie paznokcie w paluchach obu stóp ... po pół roku paznokcie odrosły...
Raz na hopce sobie skoczyłem i źle wylądowałem i szeną przywaliłem w kolano.Myślałem że zęby mi powypadały ale nadal je mam:D
Odświeżam temat- złamałem i to jeszcze na sam koniec sezonu bo 5 kwietnia rączkę podczas pobytu w Livignio. Żeby było śmieszniej to już w drugi dzień. Śmigałem jeszcze do końca tygodnia z bólem ręki do lekarza zgłosiłem się dopiero po tygodniu, zrobiłem prześwietlenie i okazało się że złamana (pech- jakiś guzek większy w lewej ręce- dobrze że mnie w gips nie wsadzili) :mad:
Fajny temacik:D Złamana noga (piszczel), złamana ręka (nadgarstek), zwichnięty bark i rozbita głowa (za jednym strzałem w lesie), naderwane więzadło. Na szczęście mam to już za sobą. Rozbity łeb nie pozostawił wielkich konsekwencji, zresztą nigdy nie byłem zbyt rozgarnięty:D Jedyny problem został po złamaniu lewej nogi (było to jakieś 140 lat temu), która skróciła się o kilka centymetrów i do dzisiaj przy skręcie w prawo brakuje mi tych centymetrów.
Ja opisywałam mój wypadek już w temacie "Wypadki narciarskie" http://www.skiforum.pl/showpost.php?...1&postcount=49
może niektórzy z Was, co czasem tracą zmysły, i kontrolę nad swoją jazdą, - oprzytomnieją. Ale mam nadzieję że aż takich "narciarzy" jak ten który we mnie wjechał, i co mi zrobił - to tu nie ma.
Ja miałam mocne wejście i na moim pierwszym wyjeździe złamała nartę :D Innych złamań jak na razie udało mi się uniknąć :D i oby tak dalej :cool:
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|