ďťż
  Samonakrecająca się spirala- czy to ma sens? Strona startowa          rossignool          Freestyle          Dobór Butów          Velka Raca          Mam Pytanie


Podstrony Życzenia Świąteczne Z HEAD isupershape na chip - czy to ma sens? Powerswitch. Czy to ma sens? proszę o pomoc-wiązania Gigantki 08/09 ? Atomic? Fischer? Head? Co polecacie ? amatorskie skoki narciarskie-ćwiczenia Flex 70 czy nie zbyt miękki? OMG cos takieog możliwe jedynie W POLSCE Kupie narty, krótki skręt, ok 170 cm Zapytanie o ratrak 182 cm / 92 kg / poziom 6
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • briefing.htw.pl

  • Newsletter Your E-mail Address:

      Subscribe
      Un-Subscribe



    Login here
    Uid 
    Pwd
                
                         
             

     

    Search This Site
    two or three keywords

              
    Tell a Friend About This Web Site!

    Your Email  
    Friend's Email
    Message

         

                                           

                                                                                                                                         

     
    Welcome to ArticleCity.com

    Życzenia Świąteczne

    Sezon ogórkowy w pełni, więc pozwoliłem sobie na małe przemyślenia.
    Po lekturze tego i innych forów narciarskich, tworzy się "obowiązujący obraz narciarza". Jak ten obraz wygląda? Może za chwile przekoloryzuję, ale proszę potraktować ten tekst z lekkim przymrużeniem oka. Ostrzegam, emotikonki nie będą używane.
    1) Dobry Narciarz (dalej DN) posiada i używa kilku par nart, których używa w zależności od panujących warunków, terenu i nastroju w danym dniu. Rano zakłada slalomki, po południu gigantki albo allroundy, przed wyskoczeniem w trasę zmienia narty na freeridowe.
    2) Sprzęt koniecznie zmienia góra co dwa sezony. Dzięki temu narciarstwo mu się nie nudzi i może swoją zdobytą wiedzę na temat nowinek przekazać innym DN, dyskutować o niuansach wchodzenia w skręt na modelu X a Y oraz ich trzymanie na lodzie, które z roku na rok jest coraz lepsze. Narty oczywiście są coraz twardsze i dają coraz większego "kopa".
    3) Żeby dobrze pojeździć na nartach DN musi pojechać najlepiej w takie miejsce, w którym przez tydzień jazdy nie musi się dwa razy przejechać tym samym wyciągiem (idealnie) albo zjechać dwa razy tą samą trasą (akceptowalnie dobrze). Trasy najlepiej jak najdłuższe- 10km mile widziane.
    4) Tyczki. Koniecznie.

    Odniosę teraz te punkty do swojej własnej osoby:
    1) w danym okresie używam właściwie tylko jednej pary nart. Co prawda w profilu mam wpisane w dwie pary, ale stare po prostu leżą w pudle i pewnie przed następnym sezonem zostaną oddane w dobre ręce. Obecnie ujeżdżane narty będę ujeżdżał do ich naturalnej śmierci. Co prawda rozumiem osoby posiadające narty na trasę i poza trasę, to jednak (pewnie ze względu na wrodzone skąpstwo i lenistwo) ale nie wyobrażam sobie jadącego na wyjazd z kilkoma parami nart i butów. Do jazdy po terenie w którym jestem rzadziej raczej bym sprzęt wypożyczył na miejscu, ale to i tak tylko wtedy, jeśli mój własny by się do tego kompletnie nie nadawał.
    2) Raz w życiu zmieniłem narty po trzech sezonach. Ze względu na to że pójście w slalomki było strzałem niecelnym i wkurzała mnie jazda na nich. Ale i tak w sumie krawędzi zostało na nich niewiele, więc czuję się usprawiedliwiony (patrz- skąpstwo). Obecne narty zamierzam katować jeszcze jakieś 3- 4 sezony, aż się krawędzie nie skończą. Po czym kupię narty o bardzo podobnej charakterystyce. Bo dla mnie ważne jest aktualnie to, żeby narta nie przeszkadzała mi w jeździe. Nie ja mam się do narty dostosować, to narta ma być dostosowana do mnie.
    3) Do szczęścia na wyjeździe potrzebne mi je w zasadzie kilka tras o zróżnicowanej trudności i długości około 1,5- 2 km(długość krzesła, trasy mogą być dłuższe oczywiście). Taki dystans jest dla mnie optymalny- można się troszkę namachać przy jeździe w górę, ale ważniejsze jest to, że na takim dystansie, po wjeździe krzesłem mięśnie są dalej rozgrzane, ale wypoczęte. To, że nie widziałem tego co jest "za górką" jest dla mnie drugorzędną kwestią. Nie muszę tez jeździć co roku do innego ośrodka- jak w jednym jest fajnie to z przyjemnością przyjadę tam tez za rok.
    4) Tyczki i owszem, zdarza mi się, ale głównie w kategoriach towarzyskich- średnio raz na dwa- trzy sezony. I wiadomo- wtedy się staram, ale żeby trenować specjalnie jazdę na tyczkach? Szkoda dnia.

    Czy to ja jestem dziwny, czy też DN to taką trochę obowiązująca poza, którą rożni ludzie przyjmują w skutek takiej samo nakręcającej się spirali na forum? Bo w sumie inni DN ciągle tylko piszą o nowym sprzęcie, o testach, o wyjazdach w nowe miejsca, o tyczkach... to może ja też powinienem? Może to tylko takie pompowanie własnego ego?

    Nie wiem czy mi to trochę chaotycznie nie wyszło. Pewnie ilość różnych interpretacji tego posta zaskoczy mnie samego.

    Pozdr
    Marcin


    Siema :-)
    Chyba mogę przybić Ci pionę, bo w każdym z punktów mam podobną gradację i ocenę ...

    A tą pozą się nie przejmuj, bo ta dotyczy zw. narciarzy "krupówkowych" i to niezależnie od miejsca aktualnego pobytu tzw ... "DN" ;-)

    Zdravim :-)
    Czesc

    Bardzo dobry post, szydera - to lubię. Zwłaszcza, że zobaczyłem sam siebie w twoim opisie ha ha. Ale nie uważam siebie jednak za Dobrego Narciarza (DN). Raczej narwanego zapaleńca i chcę wszystkiego spróbować.

    Umieram z ciekawości co jest „za górką” i zawsze nie mogę sie doczekać kolejnego wyjazdu. Dwa razy byłem na testach nart ponieważ bardzo mnie ciekawią niuanse wchodzenia w skręt modelu X czy Y i jeśli mam okazję zmieniam narty nawet 2-3 razy dziennie żeby się o tym przekonać. Poza slalomką posiadam jeszcze nartę freestylową, bo zachwyciły mnie triki gości w snowparku. A poza tym chętnie spróbuję dostosować się do nowej narty tylko po to, żeby zobaczyć jakiego daje kopa. A po wszystkim, kiedy jestem z powrotem na pomorzu, chętnie poczytam o tym na forum. Najważniejsza w tym wszystkim jest przecież zabawa.

    Pozdrawiam,
    Łukasz
    ciekawa analiza tzw.DN....ale tak jest w wielu dziedzinach...pedałki SPD,cudowne navi,super komóry itp....i jestem pewny że takie snobistyczne podejście dużych chłopców do różnego typu gadżetów jest dość powszechne i powiedziałym bym że z wiekiem wzrasta;):D


    Cześć
    No to ci się zaraz dostanie Marcinie.:):):)
    A tak poważnie:
    1. Jak ktoś chce czemu nie tylko tak naprawdęrzadko sie ma tą właściwą pare jak jest potrzebna.
    2. Nigdy mi sie nie zdarzyło co dwa sezony ale jak ktoś jeździ 50-60 dni poważnie to musi.
    3. Bzdura.
    4. Z tym sie akurat zgadzam. Nie ma lepszego treningu niz skret wymuszony z tym że raczej powinien to byc gigant bo slalomu i tak nikt traktujący to dorywczo si.e jeździc nie nauczy i jest to mało przydatna nauka w jeździe rekreacyjnej.
    pozdro

    Cześć
    No to ci się zaraz dostanie Marcinie.:):):)
    wiem, spodziewałem się tego ;)

    2. Nigdy mi sie nie zdarzyło co dwa sezony ale jak ktoś jeździ 50-60 dni poważnie to musi. Owszem, ale zrobi to właśnie z tego powodu że mu się narta skończy, a nie z powodu że musi mieć koniecznie tegoroczny model, który lepiej trzyma w skręcie o 0.15% :)


    4. Z tym sie akurat zgadzam. Nie ma lepszego treningu niz skret wymuszony z tym że raczej powinien to byc gigant bo slalomu i tak nikt traktujący to dorywczo si.e jeździc nie nauczy i jest to mało przydatna nauka w jeździe rekreacyjnej. I owszem, ale dla mnie jazda na tyczkach nigdy nie będzie celem samym w sobie. Choć zdaję sobie sprawę że mógłbym w tym temacie sporo nadrobić :)

    Pozdr
    Marcin
    Witam
    1. Zaczynając jeszcze na nartach starego typu oczywiście miałem tylko jedną uniwersalną parę i jeździła po wszystkim... ale teraz po prostu żal mi jest katować od południa i siebie i moje kochane dynastarki na takich muldach...
    co do nart gigantowych to muszę przyznać, ze w Polskich realiach są zupełnie nieprzydatne, zarówno na stoku, jak i na zawodach (przynajmniej tych rangi wojewódzkiej), ale z drugiej strony będąc nawet raz do roku w Alpach miło jest przejechać się na nich po pustym, szerokaśkim stoku, czy 'prawdziwszym' gigancie ;P
    +twintipami u mnie w szkole po 150zł handlują, więc do zajeżdżania super ;]

    2. Co do butów absolutnie się zgadzam, jeździłem tak długo jak się dało w staruśkich żółtych atomicach na sporej płycie i z żalem je sprzedałem, jak przestałem się w nie mieścić xP

    Natomiast co się tyczy nart to absolutnie jestem za wymienianiem co rok, nie chodzi o model...
    ale tracę wtedy na ich wartości bardzo mało, czasami nic, jak trafię jakieś na ebayu i potem sprzedam za porównywalną cenę...
    to dlaczego mam sobie nie zafundować z na prawdę małym dokładaniem nowych co rok? wg mnie jest to bardziej ekonomiczne, niż dojeżdżanie jednej pary i 'utylizowanie' jej ;P

    3. Wręcz przeciwnie, gdy trafi się dobry stok, bez ludzi, w miarę przygotowany to lubię jeździć góra-dół, a w dobre miejsce powracać ;]
    z drugiej strony, warto wybrać się gdzieś za granicę, choć w jedno miejsce, aby mieć pojęcie ile nam jeszcze tu w Polsce brakuje xD

    4. a tyczki jak kto lubi, przynajmniej dzięki nim można łatwiej poznać prawdziwego DN ;] a nie dziadka bez kasku który na dół wróci helikopterem ;]

    Cześć
    No to ci się zaraz dostanie Marcinie.:):):)

    wiem, spodziewałem się tego ;) A ja mam wrazenie, ze wrecz przeciwnie:) Chwala Marcina za ten post czeka:)
    Tak swoja droga...z ciekawosci ilu takich DN naliczyles tutaj na skiforum? Bo ja niewielu, wiekszosc dobrych narciarzy raczej przychala sie Twojemu pojmowaniu narciarstwa...ale moze nie umiem wszystkich rozszyfrowac ze wzgledu na brak doswiadczenia:)
    Pozdrawiam
    Aniouk

    ...
    1) Dobry Narciarz (dalej DN) posiada i używa kilku par nart, których używa w zależności od panujących warunków, terenu i nastroju w danym dniu. Rano zakłada slalomki, po południu gigantki albo allroundy, przed wyskoczeniem w trasę zmienia narty na freeridowe.
    2) Sprzęt koniecznie zmienia góra co dwa sezony. Dzięki temu narciarstwo mu się nie nudzi i może swoją zdobytą wiedzę na temat nowinek przekazać innym DN, dyskutować o niuansach wchodzenia w skręt na modelu X a Y oraz ich trzymanie na lodzie, które z roku na rok jest coraz lepsze. Narty oczywiście są coraz twardsze i dają coraz większego "kopa".
    3) Żeby dobrze pojeździć na nartach DN musi pojechać najlepiej w takie miejsce, w którym przez tydzień jazdy nie musi się dwa razy przejechać tym samym wyciągiem (idealnie) albo zjechać dwa razy tą samą trasą (akceptowalnie dobrze). Trasy najlepiej jak najdłuższe- 10km mile widziane.
    4) Tyczki. Koniecznie.
    ...
    Ad. 1. mam kilka par nart a z reguły jeżdżę z synem więc się ciągle zamieniamy w zależności od sytuacji. Rano slalomki a później crossówki albo na odwrót, zależy który z Nas weźmie jakie narty rano ;)
    Ad.2. Przy takiej częstotliwości wymian, to DN, byłby fachowcem większym niż niejeden tester :eek:
    Ad.3. Łoł, ośrodki po ponad 1000 km to chyba tylko w Kosmosie by się zdarzyły, choć przy jednym wyjeździe w sezonie, na "szeroki" karnet byłoby to możliwe :):):):).
    Ad.4. Zamiast tyczek, wyjazd do Białki. Tysiące wymuszonych skrętów ... gwarantowane :rolleyes:

    P.S. Za fotkę z "rosołowym";) serdeczne dzięki. Sorki że na forum publicznym ale zdjęcie było rozbrajające :D:D:D

    Tak swoja droga...z ciekawosci ilu takich DN naliczyles tutaj na skiforum? To w sumie dość swobodna kompilacja, ale zauważyłem że to działa tak, że DN wyłania się z dość niewinnych uwag kilkunastu/kilkudziesięciu osób. każda z tych wypowiedzi jest w sumie niewinna, często uzasadniona, ale po połączeniu w całość wychodzi właśnie DN. I z tego powstaje zbiorowe nakręcanie.
    Pozdr
    Marcin

    PS: każdy ma coś z DN, ja także. Ale staram się od jakiegoś czasu to kontrolować i nie rozkręcać ;)
    Mnie potrzebne są narty :

    - mini (100cm) do nauczania początkujących, do poprawiania mojej równowagi, jazdy na krawędziach,

    - srednie 160 , długie 170 - 180 , nie traktuję podziału na slalom , gigant , stoki przygotowane , nie przygotowane - jezdzę nimi wszystko,

    - narty na słabo dosnieżone stoki (początek sezonu, koniec sezonu)

    Narty obojętnie z jaką metryką , oby ocierały sie o definicję - "dla zaawansowanych" staram sie traktować jako srodek transportu.
    Nigdy nie szukam winy w nartach, staram sie
    dostosować technikę do kazdej narty.
    Miałem okazję przekonywać się wielokrotnie, że jednym "ta narta jedzie" innym jest do " d...y".

    Znane jest powiedzenie " im mniej bozia dała talentu , tym więcej patentu".

    Narta musi być naostrzona i nasmarowana, reszta w "ciele" narciarza.

    Co do tras , warunków to nie ma znaczenia.
    Im trudniej tym lepiej!

    Jezdzenie w tyczkach - to pragnienie ambitnych jezdzców, nic lepiej nie sprawdza umiejętnosci narciarza jak jazda w tyczkach i uczestnictwo w zawodach.

    Jest to moja odpowiedz dla DN.

    A dobrego narciarza poznacie po kilku skrętach,
    sprzęt , ubiór nie ma tu wiekszego znaczenia.

    Często mam do czynienia z początkujacymi zaczynajacymi na "zapałkach". Szybko robią postępy, opanowują podstawowe techniki narciarskie równie szybko jak ci jezdzący na "carvingach". Więc czy tu sprzęt ma tak duże znaczenie.

    No teraz się zacznie :):)

    ...
    PS: każdy ma coś z DN... ;)
    Trafiłeś w sedno!!!
    I nic w tym złego. Pod warunkiem, że się w każdym punkcie nie przekracza granicy śmieszności... :D :D
    Pozdrawiam.
    Tadek.

    Trafiłeś w sedno!!!
    I nic w tym złego. Pod warunkiem, że się w każdym punkcie nie przekracza granicy śmieszności... :D :D
    Pozdrawiam.
    Tadek.
    Tak sie zastanawialam i na poczatku stwierdzilam, ze nic nie mam...bo mi wsio radno gdzie jezdze, byle byl snieg, jego jakosc tez mi jakos nie przeszkadza...ino, ze ja poczatkujaca, zatem nie mysle o zmianie nart czy jezdzie na tyczkach:) ale moge byc postrzegana przez innych jako lansujaca sie panna, bo lubie miec dobre ciuchy na stoku, ktore normalnie sa drogie, a ja zazwyczaj je wyszperam, za polowe ceny badz taniej i wiem, ze bede miala je takze w gory i wystracza na dlugo...a mam nadzieje, ze mnie nie odbije nawet jak juz bede jakos jezdzic:)
    Pozdrawiam
    Ania

    ...
    1) Dobry Narciarz (dalej DN) posiada i używa kilku par nart, których używa w zależności od panujących warunków, terenu i nastroju w danym dniu. Rano zakłada slalomki, po południu gigantki albo allroundy, przed wyskoczeniem w trasę zmienia narty na freeridowe.
    To chyba ekstrema ale prawde mowiac zdarzylo mi sie cos takiego :D generalnie mowiac nie wyobrazam sobie zeby caly sezon przejezdzic na jednej parze nart (chodzi mi o jeden typ) chociaz w przeszlosci mialem takie sezony i bylo dobrze


    2) Sprzęt koniecznie zmienia góra co dwa sezony. Dzięki temu narciarstwo mu się nie nudzi i może swoją zdobytą wiedzę na temat nowinek przekazać innym DN, dyskutować o niuansach wchodzenia w skręt na modelu X a Y oraz ich trzymanie na lodzie, które z roku na rok jest coraz lepsze. Narty oczywiście są coraz twardsze i dają coraz większego "kopa". Narty po pewnym czasie sie "wyklepuja" po prostu traca elastycznosc i przestaja trzymac wiec trzeba je zmienic chociaz krawedzi moze byc jeszcze sporo. Jak czesto to oczywiscie zalezy od tego ile dni narta jest w sezonie na sniegu i jak mocno jest eksploatowana.


    3) Żeby dobrze pojeździć na nartach DN musi pojechać najlepiej w takie miejsce, w którym przez tydzień jazdy nie musi się dwa razy przejechać tym samym wyciągiem (idealnie) albo zjechać dwa razy tą samą trasą (akceptowalnie dobrze). Trasy najlepiej jak najdłuższe- 10km mile widziane. Dla mnie akurat to nie ma znaczenia, moge jezdzic przez caly tydzien po jednej trasie jak jest dobra ale lubie nowe miejsca i dlugie trasy rowniez.

    Przyznaje ze sa tacy co musza "zaliczac" jak najwieksza ilosc tras, mysle ze jest to takie podejscie krajoznawczo-turystyczne, ja mam raczej sportowe.


    4) Tyczki. Koniecznie. Zalezy kto co lubi. Dla mnie tyczki sa super chociaz stare kosci juz mam i czas wrzucic na luz :cool: Jezeli ktos to lubi to czemu nie, nie widze problemu, przeciez chodzi o zabawe w koncu.


    Miałem okazję przekonywać się wielokrotnie, że jednym "ta narta jedzie" innym jest do " d...y". ... narta musi byc odpowiednio dobrana, to jest jasne :cool:


    Tak sie zastanawialam i na poczatku stwierdzilam, ze nic nie mam...bo mi wsio radno gdzie jezdze, byle byl snieg, jego jakosc tez mi jakos nie przeszkadza...ino, ze ja poczatkujaca, zatem nie mysle o zmianie nart czy jezdzie na tyczkach:) ale moge byc postrzegana przez innych jako lansujaca sie panna, bo lubie miec dobre ciuchy na stoku, ktore normalnie sa drogie, a ja zazwyczaj je wyszperam, za polowe ceny badz taniej i wiem, ze bede miala je takze w gory i wystracza na dlugo...a mam nadzieje, ze mnie nie odbije nawet jak juz bede jakos jezdzic:)
    Pozdrawiam
    Ania
    ... no jasne, bo kazdy przeciez woli miec slabe ciuchy i sprzet ;) a tak powazniej to nie widze zwiazku z poziomem jazy i jakoscia ciuchow widze natomiast zwiazek z zasobnoscia portfela :D


    ... ale żeby trenować specjalnie jazdę na tyczkach? Szkoda dnia. ... teraz widze ile dni stracilem :eek:

    ... teraz widze ile dni stracilem :eek: Jeśli nie jesteś zawodnikiem (trenerem itd) to tak, straciłeś ;)
    Pozdr
    Marcin
    Cześć

    Jeśli nie jesteś zawodnikiem (trenerem itd) to tak, straciłeś ;)
    Pozdr
    Marcin
    Osobiście uważam, że straciłem. Brak objeżdżenia na tyczkach od razu widać. Sam wiesz Marcin, że nawet przecietny zawodnik (mówimy o zawodnikach a nie o trenujących dla zabawy amatorach) ktory spędził na tykach dobre pare lat jeździ w sposób raczej niedostepny dla nawet bardzo dobrego amatora. Pewnośc jazdy, dynamika, szybkośc - nieporównywalne. Dlatego właśnie żałuję, ze za młodu nie przywiązywałem do tego wagi i nie jeździłem gdy była okazja. Teraz to juz człowiek sie po prostu boi.
    Pozdro

    ... no jasne, bo kazdy przeciez woli miec slabe ciuchy i sprzet ;) a tak powazniej to nie widze zwiazku z poziomem jazy i jakoscia ciuchow widze natomiast zwiazek z zasobnoscia portfela :D A kto powiedzial, ze ja widze? I tez nie widze zwiazku z zasobnoscia potrfela, bo mozna kupic super ciuchy za cene jakis badziewnych, tylko trzeba miec czas i zdolnosci szukajace...a i jedno i drugie posiadam...chodzilo mi bardziej o to, ze moze byc to postrzegane jako robienie z siebie DN...i tyle

    A kto powiedzial, ze ja widze? I tez nie widze zwiazku z zasobnoscia potrfela, bo mozna kupic super ciuchy za cene jakis badziewnych, tylko trzeba miec czas i zdolnosci szukajace... np przez net i jego przeogromne zasoby, które pozwalają znaleźć naprawdę fajne perełki, a w dodatku nie kosztują wcale jakiegoś kosmicznego majątku. Ja tak robię od lat, dlatego moim głównym "rynkiem" i miejscem zaopatrzenia się w ciuchy i osprzęt narciarsko-rowerowy jest net.
    To działa i skutecznie, a co ważniejsze - często są to rzeczy/ produkty jednostkowe, więc ma się gwarancję, że nikt o podobnym "emploi" nie będzie stał/siedział/jechał obok ;-))

    Zdravim :-)
    Cześć

    To działa i skutecznie, a co ważniejsze - często są to rzeczy/ produkty jednostkowe, więc ma się gwarancję, że nikt o podobnym "emploi" nie będzie stał/siedział/jechał obok ;-))

    Zdravim :-)
    No tak to podstawa.:):)
    Pozdro
    Drogi Marcinie!

    Wybacz ale Twoja, ironią podszyta, definicja DN jest trochę (przepraszam za szczerość) głupawa. O jej ironiczności decyduje lans obśmiany w pkt 2. Pomijając to, reszta to definicja narciarza doskonalącego swoje umiejętności!
    1. Wydaje się, że sportowa, elastyczna, krótka i wąska pod butem slalomka a długa, twarda, szeroka pod butem (all montain lub freeride) to naprawdę dwa różne światy. Dodam do tego bardzo specyficzną skiturówkę. A jeśli lubi się funpark to twin tipy. Czyli jak ktoś "bawi się" we wszystkie te rodzaje narciarstwa to jedną parą nie da niestety rady.
    3. Duże systemy oferują możliwość zmierzenia się z różnymi gatunkami śniegu (stoki północne, południowe, naśnieżane i nie) mają dostępne przestrzenie freeridowe. Pozwalają na długie zjazdy. Można wyjechać czasem nad chmury albo jeżdzić poniżej ich pułapu. Słowem oferują wielką różnorodność a co ważniejsze także bardziej wymagające miejsca. Jeżdżenie przez tydzień na jednej ulubionej trasie przypomina mi słuchanie sto razy pod rząd ulubionego kawałka muzycznego. Przyjemne ale nie poznamy niczego nowego.
    4. Jazda wymuszonym śladem obnaża braki techniki. Nie twierdzę, że obijanie się po tyczkach to coś co mi się bardzo podoba ale w ramach edukacji pewnie warto.

    O punkcie 2 nie wypowiadam się ale sam zajechałem już troszkę nart. Mając jedną parę można ją na luzie wykończyć w dwa lata (np slalomkę) wtedy wymiana co dwa lata może być koniecznością.

    Ogólnie tekst Twój to klasyczny przykład próby zdefiniowania podziału i obśmiania tych innych. Prawdę powiedziawszy nie cierpię takiej techniki.

    A dla mnie narciarz doskonały to taki co ciągle szuka wyzwań, nowych dróg, technik. Eksperymentuje, zmienia przyzwyczajenia, nakreśla nowe ramy. Nie ma w tym lansu bo robi to dla siebie a nie poklasku...
    I myślę, że wbrew pozorom, nie jest to taki wyjątek a tu na forum pewnie większość jest taka...
    Pozdro
    Wiesiek
    Wujot dziekuje bardzo za Twojego posta, bo sama nie umialam wyrazic o co mi sie rozchodzi...ale generalnie prostymi slowami...mnie zupelnie nie przeszkadza jak ktos ma mnostwo nart, czy jezdzi na jakies super stoki, czy co tam jeszcze...niech kazdy z tego sportu czerpie to co dla niego jest najcenniejsze, ja np. powoli dochodze co bym chciala robic z nartami, mimo, ze poczatkujaca, wiem co mi najwieksza frajde sprawia:)...dla mnie jest tylko jedno wazne, zeby narciarz nie byl chamem na stoku i tyle...reszte mam zupelnie gdzies:)
    Cześć
    Fajny post.
    Marcin pisał, lekko prowakacyjnie.
    Twój post jest niezwykle trafny ale nie zgadzam się z pogrubionym tekstem - ten post to nie definicja narciarza doskonalącego swoje umiejetności - jeżeli ktoś tak rozumie doskonalenie umiejętności jak napisał Marcin to właśnie trafia w sedno bycia narciarskim głąbem.
    Pozdro
    bingo .....

    Wybacz ale Twoja, ironią podszyta, definicja DN jest trochę (przepraszam za szczerość) głupawa. O jej ironiczności decyduje lans obśmiany w pkt 2. Pomijając to, reszta to definicja narciarza doskonalącego swoje umiejętności! Nie mam nic przeciwko doskonaleniu umiejętności. Natomiast mam wiele przeciwko wytwarzania sztucznej presji na doskonalenie w nieskończoność i to tylko w zakresie technicznym. Kończy się tak, że człowiek zamiast cieszyć się z dnia spędzonego w górach ze znajomymi cyzeluje skręt po skręcie i ma spieprzony dzień jak mu krawędź w trzech skrętach puściła. Czy to jest dobra droga? Moim zdaniem nie.


    1. Wydaje się, że sportowa, elastyczna, krótka i wąska pod butem slalomka a długa, twarda, szeroka pod butem (all montain lub freeride) to naprawdę dwa różne światy. Dodam do tego bardzo specyficzną skiturówkę. A jeśli lubi się funpark to twin tipy. Czyli jak ktoś "bawi się" we wszystkie te rodzaje narciarstwa to jedną parą nie da niestety rady. Tak, racja. Gdybym mieszkał nie godzinę od Wisły, tylko miał Alpy pod nosem (w sensie w takiej samej odległości co Beskidy), byłby sens posiadania wielu par nart. W przeciwnym przypadku mogę sobie coś wypożyczyć, jeśli już na prawdę jest taka konieczność.


    3. Duże systemy oferują możliwość zmierzenia się z różnymi gatunkami śniegu (stoki północne, południowe, naśnieżane i nie) mają dostępne przestrzenie freeridowe. Pozwalają na długie zjazdy. Można wyjechać czasem nad chmury albo jeżdzić poniżej ich pułapu. Słowem oferują wielką różnorodność a co ważniejsze także bardziej wymagające miejsca. Jeżdżenie przez tydzień na jednej ulubionej trasie przypomina mi słuchanie sto razy pod rząd ulubionego kawałka muzycznego. Przyjemne ale nie poznamy niczego nowego. Ech, przeczytaj jeszcze raz punkt numer trzy. Gdzie napisałem że jedna trasa powinna wystarczyć? Napisałem że wystarczy kilka zróżnicowanych. A poznawanie czegoś nowego... często szukamy daleko tego, co mamy pod nosem. Co nowego zobaczysz "za górką?". Po iluś tam razach polega to juz tylko i wyłącznie na zaliczaniu kolejnych tras.
    Nie podważam sensu wyjeżdżania w duże góry, do tego punktu szczerze mówiąc zainspirowała mnie wypowiedź na innym forum- pewna osoba szukała ośrodka na czerwiec, w którym to ośrodku musiałaby się bujać po czterech- pięciu trasach bo to kiszka. Nie uważasz że to przegięcie?


    4. Jazda wymuszonym śladem obnaża braki techniki. Nie twierdzę, że obijanie się po tyczkach to coś co mi się bardzo podoba ale w ramach edukacji pewnie warto. Postawię tezę śmiała i prowokacyjną. Można dobrze jeździć nie widząc tyczek na oczy. Jeśli ktoś się nauczy jeździć dobrze bez tego, to jedyne co obnażą tyczki to brak objeżdżenia na tyczkach- w sensie taktyki i doboru optymalnego toru między tyczkami. Czyli obnaży brak umiejętności potrzebnej tylko i wyłącznie na tyczkach.
    Poza tym jazda na tyczkach jest o tyle specyficzna, że masz zazwyczaj całą trasę dla siebie i masz ją przejechać jak najszybciej. A na realnym stoku moim zdaniem należy przejechać jak najbezpieczniej- niekoniecznie dla siebie (pozdrawiam uzależnionych od adrenaliny ;) ) ale dla innych.


    O punkcie 2 nie wypowiadam się ale sam zajechałem już troszkę nart. Mając jedną parę można ją na luzie wykończyć w dwa lata (np slalomkę) wtedy wymiana co dwa lata może być koniecznością. Właśnie. Zajechałeś. Ale większość ludzi nie zajeżdża. I po co im wmawiać że wymiana co dwa sezony to mus, skoro dotyczy to nielicznych?


    Ogólnie tekst Twój to klasyczny przykład próby zdefiniowania podziału i obśmiania tych innych. Prawdę powiedziawszy nie cierpię takiej techniki. Ostrzegałem że będę przejaskrawiał, czyż nie? ;) Forum przy okazji trochę się ruszyło, jest o czym pisać... nie oceniałbym siebie aż tak negatywnie za tego posta :)


    A dla mnie narciarz doskonały to taki co ciągle szuka wyzwań, nowych dróg, technik. Eksperymentuje, zmienia przyzwyczajenia, nakreśla nowe ramy. Nie ma w tym lansu bo robi to dla siebie a nie poklasku...
    I myślę, że wbrew pozorom, nie jest to taki wyjątek a tu na forum pewnie większość jest taka...
    A ja protestuje właśnie przeciwko takiemu założeniu. Bo przegięcie w każdą stronę jest niezdrowe.

    Na wykładach ze sztucznej inteligencji, na które uczęszczałem na studiach, padło mniej więcej takie stwierdzenie, że dzięki metodom stosowanym w tym zakresie (sieci neuronowe, algotytmy genetyczne itp) pozwalają znaleźć w krótkim czasie wystarczająco dobre rozwiązanie problemu, którego rozwiązanie w sposób klasyczny (algorytmiczne poszukiwanie najlepszego rozwiązania) zajęło by nieskończenie dużo czasu. mam nadzieję że wszyscy rozumieją analogię. Sęk w tym, żeby to "dość dobrze" ustawić na odpowiednim poziomie- ale to już kwestia raczej na dyskusje o metodyce szkolenia i zaszczepianiu odpowiednich wzorców- temat rzeka i na osobny wątek.

    Pozdr
    Marcin
    Marcinie!

    Przepraszam jeśli Cię uraziłem - prawdę powiedziawszy bardzo cenię Twoje posty. Tutaj po prostu nie przekonał mnie ani zestaw argumentów ani metoda. Dlatego pozwoliłem sobie na polemikę.
    Po prawdzie też większość cech pasowała do mnie... A ponieważ nie czuję się narciarzem doskonałym a raczej tym doskonalącym się - stąd uderz w stół a nożyce odezwą się!
    Ale udało Ci się wywołać fajną, ogórkową dyskusję w sytuacji gdy większość narciarzy zaczyna cierpieć na zespół abstynencki.
    Pozdro
    Wiesiek

    A co do
    To także pozwolę sobie na polemikę - bo narciarstwo to nie skuteczne rozwiązywanie problemu (np zjazdu z góry) ale raczej proces. O nie znanym zakończeniu. Kolejne osiągnięte etapy i doświadczenie zebrane po drodze pozwalają na redefinicję celów (np zjechanie z góry w ładnym stylu, czy z stromej góry w każdych warunkach albo ze Śnieżki na Czeską stronę). Pewnie nadejdzie kiedyś moment gdy nie będzie możliwości nauki (wiek, zdrowie). Na razie jednak przekraczanie kolejnych granic to dla mnie sens narciarstwa. I nie tylko narciarstwa. A optymalizację(najmniejszym wysiłkiem największy efekt) zostawiam na inne obszary życia. Narty, na razie, zbyt lubię...

    i tak oto weszliśmy na grunt filozofii życiowej!

    Przepraszam jeśli Cię uraziłem - prawdę powiedziawszy bardzo cenię Twoje posty. Tutaj po prostu nie przekonał mnie ani zestaw argumentów ani metoda. Dlatego pozwoliłem sobie na polemikę. Oj polemika mnie nie obraża, jest mile widziana. Sam pisałem że ilość interpretacji mojego tekstu mnie zaskoczy.

    Generalne przesłanie o jakie mi chodziło to że przesada nie jest zdrowa nigdzie. Ale takie stwierdzenie raczej przeszłoby bez echa, prawda? :)

    Pozdr
    Marcin


    i tak oto weszliśmy na grunt filozofii życiowej! Bo to w zasadzie od początku jest o filozofii życiowej ;)
    Pozdr
    Marcin

    1) Dobry Narciarz (dalej DN) posiada i używa kilku par nart, których używa w zależności od panujących warunków, terenu i nastroju w danym dniu. Rano zakłada slalomki, po południu gigantki albo allroundy, przed wyskoczeniem w trasę zmienia narty na freeridowe.
    2) Sprzęt koniecznie zmienia góra co dwa sezony. Dzięki temu narciarstwo mu się nie nudzi i może swoją zdobytą wiedzę na temat nowinek przekazać innym DN, dyskutować o niuansach wchodzenia w skręt na modelu X a Y oraz ich trzymanie na lodzie, które z roku na rok jest coraz lepsze. Narty oczywiście są coraz twardsze i dają coraz większego "kopa".
    3) Żeby dobrze pojeździć na nartach DN musi pojechać najlepiej w takie miejsce, w którym przez tydzień jazdy nie musi się dwa razy przejechać tym samym wyciągiem (idealnie) albo zjechać dwa razy tą samą trasą (akceptowalnie dobrze). Trasy najlepiej jak najdłuższe- 10km mile widziane.
    4) Tyczki. Koniecznie.

    Marcin
    ogolnie twoj text mowi, ze jazda w zgrzebnej baranicy, na odrapanych starych nartach, odroznia DN od calego tlumu......oczywiscie, gdyby tak bylo trzeba, jezdzil bym na jednej parze nart, w bawelnie i ortalionie. bo narty lubie, bez wzgledu na warunki. ale skoro sa nowe mozliwosci.....

    w ogole, z narciarstwem to jest tak, ze albo chorujesz na te chorobe, albo nie. takze narkotyk, zwany narciarstwem, uzaleznia i wciaga. testowalem siebie i w obu przypadkach przeciwciala mialy wysoki miano. nie znaczy to ze wynosze zony bizuterie, zeby kupic kolejne narty. ale stale jakas nowa para by sie przydala....
    podejrzewam, ze na tym forum jest wiecej uzaleznionych niz na przecietnym stoku.

    ad1/
    chyba odpowiedzialem powyzej; nie ma lepszego doswiadczenia, jak jazda w roznych, skrajnych warunkach, na roznej kategorii nart.... wzbogaca doswiadczenie.......

    ad2/
    zmiana nart to u mnie proces powolny, nie skokowy. mam kilka ulubionych par, od slawnych P-30 SL, do grizzly, poprzez racetiger GS (2007)..... zaleta nizajezdzania narty , jest to , ze stale mozna na niej jezdzic za pare lat... i wtedy tez widoac kolosalna roznice w sprzecie dawnym a obecnym
    kiedys tez mialem zwyczaj trzymania butow przez 9-10 lat; totalna bzdura. buty traca wlasciwosci jeszcze szybciej niz narty. i teraz jez zmieniam co 2-3 lata i polecam tak kazdemu DN..
    ad3/
    w kazdym miejscu da sie cos odkryc nowego i stale nowego; wystarczy np ze dana gora jest pokryta litym lodem i od razu stwarza nowe mozliwosci doskonalenia sie. i juz jest zabawa.
    jest tez wiele miejsc, o ktorych czytalem i chcialbym kiedys pojezdzic, wlasnie dlatego, ze sa trudne i strome. ale tez zawsze wracam do paru wybranych miejsc....... np kiedys bylismy w big sky, montana. mial to byc typowy wyjazd "wypoczynkowy" tzn oczywiscie narty od dechy do dechy, ale po nartach pelne spoko, relax, ksiazki, sudoku itp... 3 dnia wieczorem moja mlodsza zaczela........... a ile jest stad do jackson hole???? nastepnego dnia o 4 rano bylismy w samochodzie. o 9 rano w JH. przejechalismy w jedna strone ok 400km (moze troche z hakiem) , z czego prawie 300 po litym sniegu ubitym na drodze........ po calym dniu w JH, z powrotem do Big Sky......... po drodze 2 razy zastopowany bylem za predkosc (bez mandatu), zona wykopnela narta ze sniegu cos twardego co oakzalo sie telefonem mojej corki, bilety kupilismy za 1/3 ceny - moze to byly nagrody za odchyly w strone JH??? ale to tylko teoria...

    ad4/
    tu sie zgadzam z Mitkiem, calkowicie. jazda "dowolna" nigdy nie da tego marginesu, jaki daja tyczki. nie chodzi o przeciwstawianie sobie "tyczkowiczow" vs "wolnojezdzcow" ; raczej powinno sie uzupelniac wzajemnie mozliwie najwiecej stylow i technik.......

    ogolnie twoj text mowi, ze jazda w zgrzebnej baranicy, na odrapanych starych nartach, odroznia DN od calego tlumu......oczywiscie, gdyby tak bylo trzeba, jezdzil bym na jednej parze nart, w bawelnie i ortalionie. bo narty lubie, bez wzgledu na warunki. ale skoro sa nowe mozliwosci..... Nie o tym mówi. Chodzi mi o to że powszechnie promowane jest przegięcie w drugą stronę. Nie wiem co gorsze.

    Pozdr
    Marcin

    Ostrzegałem że będę przejaskrawiał, czyż nie? ;) Forum przy okazji trochę się ruszyło, jest o czym pisać... nie oceniałbym siebie aż tak negatywnie za tego posta :) ... doceniam :D wiem, ze czasem trzeba sie troche podlozyc zeby wywolac dyskusje :p mimo tego polemiki ciag dalszy nastepuje :D


    Nie mam nic przeciwko doskonaleniu umiejętności. Natomiast mam wiele przeciwko wytwarzania sztucznej presji na doskonalenie w nieskończoność i to tylko w zakresie technicznym. Kończy się tak, że człowiek zamiast cieszyć się z dnia spędzonego w górach ze znajomymi cyzeluje skręt po skręcie i ma spieprzony dzień jak mu krawędź w trzech skrętach puściła. Czy to jest dobra droga? Moim zdaniem nie. To jest typowe podejscie uznajace tylko jedynie sluszny poglad, ze narciarstwo to tylko i wylacznie rekreacja i spotkanie ze znajomymi :eek:
    A jezleli rodzina i znajomi sa wlasnie zainteresowani naparzaniem na tyczkach przez caly dzien to co :confused: A jak sie jezdzi na tyczkach to gory i krajobraz znikaja nagle a przerwie przy kawie na sloncu nie mozna posiedziec :confused:


    Postawię tezę śmiała i prowokacyjną. Można dobrze jeździć nie widząc tyczek na oczy. Jeśli ktoś się nauczy jeździć dobrze bez tego, to jedyne co obnażą tyczki to brak objeżdżenia na tyczkach- w sensie taktyki i doboru optymalnego toru między tyczkami. Czyli obnaży brak umiejętności potrzebnej tylko i wyłącznie na tyczkach. Tu sie zgadzam.


    Poza tym jazda na tyczkach jest o tyle specyficzna, że masz zazwyczaj całą trasę dla siebie ... nie zawsze jest to trasa, najczesciej jest to czesc trasy ale i tak jest to fajne bo nie ma niebezpieczenstwa kolizji tak jak to jest na normalnej trasie


    i masz ją przejechać jak najszybciej. teoretycznie tak ale kto mi kaze :D ja uwazam ze najpierw technika a potem predkosc.


    A na realnym stoku moim zdaniem należy przejechać jak najbezpieczniej- niekoniecznie dla siebie (pozdrawiam uzależnionych od adrenaliny ;) ) ale dla innych. No to juz zalezy od wspoluzytkownikow stoku, jedni zachowuja sie bezpiecznie inni nie i na to nie masz zadnego wplywu. Na wydfzielonej tresie treningowej natomiast masz bo jestes sam na trasie.

    ... doceniam :D wiem, ze czasem trzeba sie troche podlozyc zeby wywolac dyskusje :p mimo tego polemiki ciag dalszy nastepuje :D I dziękuję za zrozumienie ;)


    To jest typowe podejscie uznajace tylko jedynie sluszny poglad, ze narciarstwo to tylko i wylacznie rekreacja i spotkanie ze znajomymi :eek:
    A jezleli rodzina i znajomi sa wlasnie zainteresowani naparzaniem na tyczkach przez caly dzien to co :confused: A jak sie jezdzi na tyczkach to gory i krajobraz znikaja nagle a przerwie przy kawie na sloncu nie mozna posiedziec :confused:
    Jasne, jak lubi, to czemu nie? Mi chodzi tylko o to, żeby nie wytwarzać presji w tym kierunku na wszystkich. Czytając nasze forum można czasem odnieść wrażenie że jazda na tyczkach jest obowiązkowa. Koniecznie trzeba jechać na obozy szkoleniowe z jazdą na tyczkach itd. A to zabawa tylko dla tych, co to lubią.

    Mi chodzi tylko o to żeby się nie nakręcać. Nie dorabiać ideologii, mistyki i tak dalej.

    Pozdr
    Marcin

    Nie o tym mówi. Chodzi mi o to że powszechnie promowane jest przegięcie w drugą stronę. Nie wiem co gorsze.

    Pozdr
    Marcin
    myslisz ze tutaj ktos cos promuje???
    w jakim celu by to robiono?
    zeby podbudowac wlasne ego?

    dla rozrywki, zobacz ponizsze posty;;;
    hmm nawet mi sie podoba ten drugi.... na poczatku, bo pozbniej to zeszlo na za-bardzo-personalne tory

    http://www.skiforum.pl/showthread.ph...postow+experta

    http://www.skiforum.pl/showthread.ph...postow+experta

    myslisz ze tutaj ktos cos promuje???
    w jakim celu by to robiono?
    zeby podbudowac wlasne ego?
    Tak, często nieświadomie. Weźmy chociaż twój pierwszy post z tego wątku. Zalecasz wymianę butów co dwa- trzy lata. Czy na prawdę tak a częstotliwość jest uzasadniona w każdym przypadku? Czy zalecisz to samo sobie która spędza co sezon 15-30 dni na stoku i jeździ rekreacyjnie? Czy zalecisz posiadanie kilku par nart osobie która w najbliższe porządne góry ma min 600km (czyli prawie wszyscy mieszkający w Polsce) i wszystkie jego narty ( a może nawet dwie pary) mu nie wejdą do samochodu, jeśli wybiera się na wyjazd ze znajomymi jednym samochodem? Coś co jest uzasadnione w określonym przypadku niekoniecznie musi się sprawdzać dla ogółu.
    Pozdr
    Marcin

    Tak, często nieświadomie. Weźmy chociaż twój pierwszy post z tego wątku. Zalecasz wymianę butów co dwa- trzy lata. Czy na prawdę tak a częstotliwość jest uzasadniona w każdym przypadku? Czy zalecisz to samo sobie która spędza co sezon 15-30 dni na stoku i jeździ rekreacyjnie? Czy zalecisz posiadanie kilku par nart osobie która w najbliższe porządne góry ma min 600km (czyli prawie wszyscy mieszkający w Polsce) i wszystkie jego narty ( a może nawet dwie pary) mu nie wejdą do samochodu, jeśli wybiera się na wyjazd ze znajomymi jednym samochodem? Coś co jest uzasadnione w określonym przypadku niekoniecznie musi się sprawdzać dla ogółu.
    Pozdr
    Marcin
    oczywiscie, elastycznosc jest wskazana. ja w zasadzie (niech mi poczatkujacy wybacza) nie pamietam i nie wiem co doradzac poczatkujacym (no moze za wyj zdrowwotnych spraw). moje sugestie sa skierowane do zapalencow i zaawansowanych. nie uwazam, zeby ktos kto nawet byl bdb, pozastal na tym poziomie, gdy jezdzi na nartach tydzien w roku....
    dla mnie nie ma wytlumaczen typu; nie mam miejsca w samochodzie. bo albo sie kupuje wiekszy po to zeby narty sie zmiescily (zartuje, oczywiscie nie kazdego na to stac) albo sie kupuje np trumne.......
    jak zaznaczylem choroba/uzaleznienie ma pewne prawa ..........:)
    Ta spirala o ktorej pisze Bocian chyba nakrecana jest przez reklame. Zeby zarobic trzeba sprzedac a konkurencja jest duza wiec cos trzeba wymyslic zeby zwiekszyc sprzedaz. Z pomoca idzie rozwoj techniczny i zwiekszanie bezpieczenstwa ale to wszystko malo, trzeba czegos wiecej. Najprostrza rzecza jest zmiana szaty graficznej narty co sezon, zmiana trendow mody rowniez co sezon. Cos co wygladalo szykownie lub cool w nastepnym sezonie musi juz wygladac zdecydowanie demode. Tak jak np. oslawione silnie wybajerowane kurtki Spydera ;) ktore wydawaly sie szczytem mody narciarskiej a po kilku sezonach (akurat jak zrobily sie popularne w Polsce) zaczely wygladac po prostu zle.

    Kazdy producent musi miec miec jakis differentiator tak to sie fachowo nazywa, chodzi o to zeby sie wyroznic z tlumu podobnych produktow, do tego doklada sie odpowiednia teorie ktorą czesto jest zwykla sciema. Kilka przykladow: dziura u Fischera, slant nose u Rossignola, D2 u Atomica. To oczywiscie musi sie zmieniac co jakis czas bo jak sie opatrzy to juz przestaje dzialac, chodzi o to zeby byla jakas nowosc ktora przyciagnie potencjalnego kupca.

    Oczywiscie poza tymi bajerami wspomnianymi powyzej jest jeszcze rozwoj techniczny ktory rzeczywiscie w duzej mierze wnosi cos pozytywnego, lepszego i przyczynia sie do rozwoju narciarstwa. Ale ten rozwoj zwykle (oczywiscie nie zawsze) wprowadzany jest przez wszystkich producentow, zmiany te zachodza wolniej ale maja szanse byc bardziej trwale bo opieraja sie na rzeczywistym rozwoju a nie na chwytach marketingowych. Kilka przykladow: oczywiscie na pierwszym miejscu taliowanie nart, plyty, liftery, twin tip, rocker, dopasowujace sie wkladki w butach itd. to sa wszystko dobre przydatne zmiany ale mysle ze jest ich mniej niz tych na ktore calkiem sporo ludzi sie "rzuca" ;) a ktore sa czystym marketingiem i sprytna manipulacja.

    1) Dobry Narciarz (dalej DN) posiada i używa kilku par nart, których używa w zależności od panujących warunków, terenu i nastroju w danym dniu. Rano zakłada slalomki, po południu gigantki albo allroundy, przed wyskoczeniem w trasę zmienia narty na freeridowe.
    2) Sprzęt koniecznie zmienia góra co dwa sezony. Dzięki temu narciarstwo mu się nie nudzi i może swoją zdobytą wiedzę na temat nowinek przekazać innym DN, dyskutować o niuansach wchodzenia w skręt na modelu X a Y oraz ich trzymanie na lodzie, które z roku na rok jest coraz lepsze. Narty oczywiście są coraz twardsze i dają coraz większego "kopa".
    3) Żeby dobrze pojeździć na nartach DN musi pojechać najlepiej w takie miejsce, w którym przez tydzień jazdy nie musi się dwa razy przejechać tym samym wyciągiem (idealnie) albo zjechać dwa razy tą samą trasą (akceptowalnie dobrze). Trasy najlepiej jak najdłuższe- 10km mile widziane.
    4) Tyczki. Koniecznie.
    Wątek w sumie ciekawy więc się wypowiem ale bez przymrużania oka:
    Ad. 1. To byłby komfort ale jak nadmieniano dosyć trudny logistycznie do ogarnięcia a, przynajmniej w polskich realiach mocno dyskusyjny - tras off- jak na lekarstwo, luksus twardego sztruksu przy temperaturach i stopniu eksploatowania naszych ośrodków (godzin/dobę) zwykle max 2h dziennie. Ale fajnie popróbować różnych desek, zwłaszcza polecałbym nie wymienione wyżej shorty - świetnie "ustawiają" sylwetkę a wyjechać nimi poza trasę - bezcenne :)
    Ad. 2. I tak i nie. Nartę, nawet intensywnie, można eksploatować 3 sezony a pewnie i dłużej. Ale jednak technologia idzie do przodu i zmiana nart potrafi sporo zmienić. Poza tym ewolucja techniki wymusza niejako ewolucję sprzętu i vice versa. Czy nie ciśnie Wam się na usta pytanie na widok leciwych "ołówków" na stoku - "człowieku, czy ty wiesz ile frajdy z jazdy straciłeś"? Ale z drugiej strony kupowanie co roku nowej topowej slalomki to zwykły snobizm - różnice często są czysto kosmetyczne. Zamiast wymieniać dla "zasady" polecam wypożyczalnie i centra testowe. Taniej, lepiej i na pewno więcej uczy. Co do ubrania to warto po prostu mieć dobre, zwłaszcza jak się dużo jeździ a samo ubranie no cóż, niszczy się więc co jakiś czas niestety trzeba inwestować.
    Ad. 3. A to akurat przeżywałem jeżdżąc z kumplem pasjonatą stylu tego typu . Tylko, że średnio od 4 dnia coś mi mówiło "dość" a najpóźniej 6-go zostawałem sam na najlepszych poznanych trasach. Ogólnie - trochę bez sensu bo cały czas jeździmy po nieznanym, na 3/4 gwizdka, niejednokrotnie pakując się w odcinki gdzie większość walczy a nie jeździ. A gdzieś tam z tyłu została świetna trasa gdzie można było spędzić przynajmniej pół dnia... Chyba zmienił podejście po wyjeździe stricte szkoleniowym na tydzień do ośrodka z ok. 50km tras ale zróżnicowanych (wiem, to i tak sporo jak na polskie warunki :) ).
    Ad. 4. Jak najbardziej "za" i ubolewać tylko należy, że brakuje u nas rozwiązań spotykanych np. w Austrii - wydzielone, ogólnodostępne miejsca z tyczkami i pomiarem czasu, bez kombinowania, proszenia, łaski. Zalety tyczek Mitek wskazał - precyzja, rywalizacja, adrenalinka, motywacja - fakt, czasem potrafią sponiewierać ale na pewno warto spróbować.

    Ad. 2. I tak i nie. Nartę, nawet intensywnie, można eksploatować 3 sezony a pewnie i dłużej. Ale jednak technologia idzie do przodu i zmiana nart potrafi sporo zmienić. Poza tym ewolucja techniki wymusza niejako ewolucję sprzętu i vice versa. Czy nie ciśnie Wam się na usta pytanie na widok leciwych "ołówków" na stoku - "człowieku, czy ty wiesz ile frajdy z jazdy straciłeś"? Zmiana technologii, w sensie kształtu nart dokonała się już chyba ponoć dziesięć lat temu. A co do postępu technologicznego od tego czasu- miałem okazję tej zimy zamienić się z kumplem posiadającym 9X z sezonu 99/00 albo 00/01 (dość leciwe w każdym bądź razie). W porównaniu do moich aktualnych desek różnice subtelne oczywiście były, związane głównie z szerokością narty. Poza tym jeździło mi się na nich tak samo super jak na moich aktualnych. Gdzie ten postęp? :)


    Ad. 4. Jak najbardziej "za" i ubolewać tylko należy, że brakuje u nas rozwiązań spotykanych np. w Austrii - wydzielone, ogólnodostępne miejsca z tyczkami i pomiarem czasu, bez kombinowania, proszenia, łaski. Zalety tyczek Mitek wskazał - precyzja, rywalizacja, adrenalinka, motywacja - fakt, czasem potrafią sponiewierać ale na pewno warto spróbować. U nas jest za mało miejsca na stokach na takie fanaberie. Nie wiem jak w Austrii, ale we Włoszech jedyny (nie jedyny we Włoszech, ale jedyny który spotkałem) taki ogólnodostępny gigant z pomiarem czasu zazwyczaj świecił pustkami.
    "rywalizacja, adrenalinka, motywacja"- jednym tchem wymieniłeś główne czynniki "nakręcające". Czy naprawdę potrzebujemy rywalizacji i związanej z tym adrenaliny do nauczenia się solidnej jazdy?
    Pozdr
    Marcin

    Zmiana technologii, w sensie kształtu nart dokonała się już chyba ponoć dziesięć lat temu. A co do postępu technologicznego od tego czasu- miałem okazję tej zimy zamienić się z kumplem posiadającym 9X z sezonu 99/00 albo 00/01 (dość leciwe w każdym bądź razie). W porównaniu do moich aktualnych desek różnice subtelne oczywiście były, związane głównie z szerokością narty. Poza tym jeździło mi się na nich tak samo super jak na moich aktualnych. Gdzie ten postęp? :) No widzisz, odniosłeś się do połowy mojej wypowiedzi a w drugiej już prawie się zgadzaliśmy :) Owszem, mam podobne odczucia, miałem ochotę nawet postawić odważną tezę, że "ameryka" już została odkryta w momencie wprowadzenia nart taliowanych. Bardziej chodziło mi o to, żeby nie przywiązywać się do jednej pary/firmy. Tu nie ma oczywistości. W tym sezonie też miałem ciekawe doświadczenie - zmieniając RC4 Race SC na Racetigera SL (zużyły się :) ) - nałożyłem z konieczności SL9, odstawione na 3 lata w kąt na rzecz RC4. Narta swego czasu hołubiona ale jakkolwiek dalej mógłbym powiedzieć, że to fajna narta we względnie miękkim śniegu to bez żadnego żalu w prawie idealnym stanie ją po chwili sprzedałem. Gdybym ją trzymał do tego czasu żyłbym pewnie w nieświadomości jak świetnie potrafią trzymać i o ile trwalsze są krawędzie innych nart. Z drugiej strony: porównaj sobie zeszłoroczne SL11 z SL12. Niby obie slalomki ale naprawdę nijak ma się "wściekłość" skręcania 11-ek do pewności i stabilności SL12. Taki był sens mojej wypowiedzi: warto szukać, zmieniać też warto ale nie jedynie po to aby zmienić szatę graficzną ;)

    U nas jest za mało miejsca na stokach na takie fanaberie. Nie wiem jak w Austrii, ale we Włoszech jedyny (nie jedyny we Włoszech, ale jedyny który spotkałem) taki ogólnodostępny gigant z pomiarem czasu zazwyczaj świecił pustkami.
    "rywalizacja, adrenalinka, motywacja"- jednym tchem wymieniłeś główne czynniki "nakręcające". Czy naprawdę potrzebujemy rywalizacji i związanej z tym adrenaliny do nauczenia się solidnej jazdy?
    Pozdr
    Marcin
    Z jednej strony mało z drugiej obiło mi się o uszy, że w Białce taki wydzielony stok pod tyczki w tym roku powstał, nie jestem tylko pewien czy ogólnodostępny. Nie wiem czy się nie "przejechałem" w sensie, który przewidywałeś: interpretacji tez :) Czy konieczne? Pewnie da się bez tego żyć i być DN. Czy potrzebne? Dla mnie tak, zwłaszcza takie miejsca. Za granicą faktycznie, bywa różnie: czasem świeciły pustkami, czasem trudno było się dopchać. A w sensie "nakręcania" - widzisz, na naszych stokach, które są jakie są, nie brakuje ludzi przeceniających swoje możliwości. Więc wolałbym aby wielu takich zmierzyło się z tyczkami zamiast pokazywać się jako mistrzowie prostej stanowiąc zagrożenie dla siebie i innych. Może różnica czasowa coś by im uświadomiła. Rywalizacja motywuje do pracy i nie widzę w tym nic złego. A adrenalina? - a czy jest tu ktoś uprawiający narciarstwo, który nie wie co to jest? :) Ważne aby "produkować" ją w bezpiecznych warunkach.

    No widzisz, odniosłeś się do połowy mojej wypowiedzi a w drugiej już prawie się zgadzaliśmy :) Możesz założyć że to, czego nie cytuję jest na tyle dla mnie sensowne że nie widzę potrzeby powiększania posta.


    Taki był sens mojej wypowiedzi: warto szukać, zmieniać też warto ale nie jedynie po to aby zmienić szatę graficzną ;) Tego nigdy nie negowałem. Zawsze podczas doradzania w wątkach o sprzęcie doradzam żeby się przejechać na danej narcie i zobaczyć jak jest. Z tym że segment nart który opisałeś jest nie dość że mocno specyficzny (faktycznie, nawet wśród nart z teoretycznie tej samej półki mogą wystąpić różnice w prowadzeniu ze względu na dużą wrażliwość w zachowaniu krótkiej, mocno taliowanej narty na drobne zmiany konstrukcyjne) to jeszcze dość obojętny dla mnie, jako zbyt wyspecjalizowany i "nerwowy". No i może się tez faktycznie szybko zużywać (także właśnie z powodów technologicznych- krótka, mocno wyginająca się w skręcie narta).


    A w sensie "nakręcania" - widzisz, na naszych stokach, które są jakie są, nie brakuje ludzi przeceniających swoje możliwości. Oni są właśnie wg mnie efektem tego nakręcania- na szybkość, "sportową" jazdę itd. Jeżdżą po otwartym stoku jak po zamkniętej trasie, mijają ludzi w takiej odległości co tyczki. Wg mnie, jeśli już coś promować, to bezpieczną jazdę na naszych zatłoczonych stokach. Ale to raczej jest trudne, bo mało kto chce słuchać takiego trucia, szczególnie jeśli znacznie przecenia swoje możliwości.

    Pozdr
    Marcin
    Cześć

    Tego nigdy nie negowałem. Zawsze podczas doradzania w wątkach o sprzęcie doradzam żeby się przejechać na danej narcie i zobaczyć jak jest. Z tym że segment nart który opisałeś jest nie dość że mocno specyficzny (faktycznie, nawet wśród nart z teoretycznie tej samej półki mogą wystąpić różnice w prowadzeniu ze względu na dużą wrażliwość w zachowaniu krótkiej, mocno taliowanej narty na drobne zmiany konstrukcyjne) to jeszcze dość obojętny dla mnie, jako zbyt wyspecjalizowany i "nerwowy". No i może się tez faktycznie szybko zużywać (także właśnie z powodów technologicznych- krótka, mocno wyginająca się w skręcie narta). Dokładnie tak jak piszesz. Wielokrotnie pisałem , że jak najczęstrza zmiana nart wpływa bardzo korzystnie na technikę jej uniwerslaność i szybkośc adaptacji - tak samo jak z jazdą samochodem - ten kto umie jeździć tylko na swojej narcie (swoim samochodem) ten praktycznie nic nie umie.
    Z drugiej strony zamiana slalomki na slalomkę - nie o to chodzi. Aby wyczuć róznice obiektywne w takiej kofiguracji trzeba zastosowac formułe testową - jeden stok, jadne warunki, jeden sposób przygotowania narty - a i tak wynik będzie obarczony błędami.
    W zmienianiu nart nie chodzi o to by oceniać czy dana narta lepije czy gorzej chodzi bo tak naprawdę obiektywnie nie jestes w stanie tego ocenić. Tutaj chodzi o wymusznie urozmaicenia własnej techniki - przesiadanie się z narty 165 cm na 205 cm i dostosowanie techniki w moment. przesiadanie się z gigantki na slalomke a póxniej na freerida - o to chodzi - to daje wymierne efekty i jest naprawdę fajna zabawą.
    Pozdrowienia

    ... ten kto umie jeździć tylko na swojej narcie (swoim samochodem) ten praktycznie nic nie umie. ... no to teraz pojechales po bandzie :D a moze szydelkowac umie na przyklad :p

    ...
    Z drugiej strony zamiana slalomki na slalomkę - nie o to chodzi. Aby wyczuć róznice obiektywne w takiej kofiguracji trzeba zastosowac formułe testową - jeden stok, jadne warunki, jeden sposób przygotowania narty - a i tak wynik będzie obarczony błędami.
    Dokladnie :D

    ...
    ... przesiadanie się z gigantki na slalomke a póxniej na freerida - o to chodzi - to daje wymierne efekty i jest naprawdę fajna zabawą.
    Dokladnie :D
    Cześć

    ... no to teraz pojechales po bandzie :D a moze szydelkowac umie na przyklad :p Racja o szydełkowaniu nie pomyslałem - nie umiem szydełkować.:)
    Pozdro
    Ciekawy temat jak na ogórkowy sezon!
    Ja mam pytanie?
    Kto to jest Dobry Narciarz?:confused:
    Czy jest jakaś definicja Dobrego Narciarza?
    Czy Dobry Narciarz to ten, który jeździ 1 rok na nartach?
    Czy to ten, który jeździ 10 lat na nartach? Itd.
    Czy Body Miller to jest dobry narciarz bo jest zawodowcem i jeździ w PŚ i wygrywa?
    Czy instruktor, który nas uczy to jest dobry narciarz?
    Ja gdybym miał taką możliwość to zmieniałbym samochód co 3 miesiące a tak zmieniam co
    3 latach jak wykręcę koło 160tys. km.
    A szkoda bo miałbym większe pojecie o innych modelach samochodów.
    Tak samo jest w przypadku jeżdżenia na różnych nartach.
    Im częściej je zmieniamy tym większą mamy własną wiedzę na temat danej narty.
    Jak zmieniamy od czasu do czasu instruktora narciarstwa to również wzbogacamy się o wiedzę więcej niż jednego instruktora i potrafimy sobie odpowiedzieć który bardziej nam odpowiada.

    Ciekawy temat jak na ogórkowy sezon!
    Ja mam pytanie?
    Kto to jest Dobry Narciarz?:confused:
    Czy jest jakaś definicja Dobrego Narciarza?
    Czy Dobry Narciarz to ten, który jeździ 1 rok na nartach?
    Czy to ten, który jeździ 10 lat na nartach? Itd.
    Czy Body Miller to jest dobry narciarz bo jest zawodowcem i jeździ w PŚ i wygrywa?
    Czy instruktor, który nas uczy to jest dobry narciarz?
    Definicja zostala podana w pierwszym poscie :D DN w zalozeniu mialo byc okresleniem pejoratywnym.


    Im częściej je zmieniamy tym większą mamy własną wiedzę na temat danej narty. Moze tak ale chyba przecietnemu narciarzowi nie chodzi o wiedze na temat roznych modeli tylko o przyjemnosc z jazdy i doskonalenie umiejetnosci.

    Witam
    a tyczki jak kto lubi, przynajmniej dzięki nim można łatwiej poznać prawdziwego DN ;] a nie dziadka bez kasku który na dół wróci helikopterem ;]
    Nieładnie, twierdzisz że sprawne poruszanie się między tyczkami robi z ciebie DN? dla dziadka na tym stoku już nie ma miejsca a tylko dla wytrawnych narciarzy? (czyżbyś w życiu nie zaliczył żadnej gleby?) sorki za sarkazm ale twój ostatni punkt uważam że nie był na miejscu. Do tyczek nic nie mam ale w wyznaczonym do tego miejscu, sam byłem świadkiem jak lanserzy (celowe określenie bo DN nie wybrał by takiego miejsca na ustawienie tyczek na środku stoku stwarzając duże zagrożenie dla innych samemu bawiąc się doskonale) śmigając miedzy tyczkami zrobili kartoflisko po środku którego wydrapali lodowy żleb w który wjechała młoda dziewczyna, skończyło się tym że noga w kolanie puściła i obróciła o 180 stopni, pierwszy raz coś takiego widziałem na własne oczy. Moje dziecko też oberwało od takiego specjalisty od tyczek, dobrze że po dwóch saltach wylądowało szczęśliwie. Ludzie podnieśli szum poszli do kierownika ośrodka i okazało się że to młodzi instruktorzy zabawiali się w ten sposób, według skali forumowej są na "10" ale czy to DN? może mi się oberwie, ale cóż tam, od tego by wyrażać swoje odczucia jest forum , jeśli kogoś obraziłem to przepraszam.
    Śmiać mi się chce z Waszych wywodów.
    Bardzo dobry narciarz,dobry narciarz ,zwykły narciarz,niezwykły ;-) narciarz,niedobry narcarz.
    W nosie mam jakim jestem narciarzem dla innych.Ja bawię się na nartach i to jest najważniejsze.
    Buty mam pięć lat i narazie nie mam zamiaru zmieniać.Mam dwie pary nart,ale jeżdzę tylko na jednych,bo bardzo dobrze na nich mi sie jeżdzi.
    W Austri i Włoszech często widać miejscowych narciarzy na "starych" "deskach" i w nienajnowszych kombinezonach.Dla mnie to są DN ;),bo w ***** maja modę i trendy,a najważniejsze jest samo jeżdzenie i zabawa :D.
    Koleś który wjechał w moją córkę też się bawił wyśmienicie. dobra zabawa to nie wszystko trochę oleju w głowie i zdrowy rozsądek mile jest widziany.
    bo radość jest najważniejsza, we wszystkim co się robi

    jarek

    Śmiać mi się chce z Waszych wywodów.
    Bardzo dobry narciarz,dobry narciarz ,zwykły narciarz,niezwykły ;-) narciarz,niedobry narcarz.
    W nosie mam jakim jestem narciarzem dla innych.Ja bawię się na nartach i to jest najważniejsze.
    Buty mam pięć lat i narazie nie mam zamiaru zmieniać.Mam dwie pary nart,ale jeżdzę tylko na jednych,bo bardzo dobrze na nich mi sie jeżdzi.
    W Austri i Włoszech często widać miejscowych narciarzy na "starych" "deskach" i w nienajnowszych kombinezonach.Dla mnie to są DN ;),bo w ***** maja modę i trendy,a najważniejsze jest samo jeżdzenie i zabawa :D.
    Brelo, jesteś zarejestrowany od 2007 roku, a jednak zapomniałeś o pojęciu "sezonu ogórkowego" ;) Podobne rzeczy dzieją się w zimie na forach rowerowych czy tenisowych - wynika to z potocznie zwanego *****, wynikającego z niemożności uprawiania danego sportu z uwagi na porę roku :D

    Dla mnie sprawa jest prosta. Narciarz to narciarz - czyli osoba, która lubi spędzać czas na nartach, a także w barach narciarskich (byle trochę pojeździł wcześniej :p) i się przy tym bawi. Dobry narciarz to ten, który się przy tym dobrze bawi. No, niech jeszcze dobrze jeździ :) A cała reszta ma już, imho, znaczenie absolutnie drugorzędne...

    Pozdrawiam, J.


    Dla mnie sprawa jest prosta. Narciarz to narciarz - czyli osoba, która lubi spędzać czas na nartach, a także w barach narciarskich (byle trochę pojeździł wcześniej :p) i się przy tym bawi. Dobry narciarz to ten, który się przy tym dobrze bawi. No, niech jeszcze dobrze jeździ :) A cała reszta ma już, imho, znaczenie absolutnie drugorzędne...

    Pozdrawiam, J.
    A ja dodałbym, że DN, to taki który przede wszystkim na stoku pozwala dobrze i bezpiecznie bawić się innym, bawiąc się dobrze również samemu. A czy to będą tyczki, off-piste czy sztruks - to już każdego indywidualna sprawa.:)
    I bez znaczenia czy ma jedne, stare "dechy" czy kilka par nart na różne warunki.
    to tyle, pozdrawiam, idę grać w tenisa:D
    Typowo po Polsku.
    Zero humoru i najlepiej żeby wszyscy jeździli na polsportach i w czerwonych kombinezonach! :eek: Jak ktoś ma możliwość i ochotę zmieniać stroje i narty to jest jego prywatna sprawa i osobista radość ale dla innych to głupota i snobizm!:cool:
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • euro2008.keep.pl
  •  

     


    Copyright Š 2001-2099 - Ĺťyczenia Świąteczne