zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrumian.htw.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Jeździcie na narty czasami sami. Bez rodziny czy przyjaciół.Jeśli tak to jak wam się wtedy jeździ ?:rolleyes:
Dosc czesto... Jest fajnie... Mozesz pociwczyc bez obaw, ze zblaznisz sie przed znajomymi, rodzina... Mozesz spokojnie pomyslec o czymkolwiek... Mozesz zawrzec nowe znajomosci w kolejce na wyciag...
Bardzo często jężdżę solo. Poznajesz wówczas ludzi w czasie wyjazdów, posłuchasz o tym i owym, czegoś się dowiesz, czymś się podzielisz. Poza tym nie jesteś wtedy ograniczony w zasadzie niczym tzn narzucasz swoje tempo, swój styl, itp. Najczęsciej ma to miejsce w tygodniu gdzie nie każdy ma wolne.
W związku z tym, że jestem jeszcze nie dokońca pełnoletni na nartki jeżdze czasami z rodzicami. Tylko... oni nie jeżdzą na nartach, dlatego sam smigam. Nie przepadam jezdzic samemu, czuje się jakoś nie swojo, myśle ze zawsze lepiej miec kogos znajomego na stoku. Jednak najczesciej jezdze na wyjazdy zorganizowane tzn obozy i zimowiska :) i wtedy znajomych mi nie brakuje :D
Ja do tej pory jeździłem sam. Od tego roku Tata zaczyna ale on i tak będzie jeździł swoimi drogami a ja swoimi :) tak jest zdecydowanie najlepiej! bez ograniczeń :P
Czesto sam i chetnie sam, ujezdze sie ile chce srednio 50km dziennie, zadnych kolejek /bramki dla singli/, poznaje duzo nowych ludzi na stoku a podczas apres ski wszyscy sie znamy, tylko ta podroz hmmm tez ok:mad:
Całą rodziną wyjeżdżamy tylko w ferie,pozostałe wyjazdy to już solo,nowi ludzie,nowe znajomosci,nie jest żle ale wieczorami zaczynam tęsknić,na szczęście są telefony:)
Ja cały czas jestem sam na wyciągu. Od 8 do 22 a jak jest Wa-wa do nawet do 24. Najlepsza impra jest jak jest sie ze swoją klasą:p;)
ja jezdze głownie z rodzina, czasem z kolegami, ale często zjezdzam szybciej i nie czekam na nich, jade z kims wyciągiem (nowe znajomosci) i przez jakąś godzine jezdze sam, dopoki sie nie znajdziemy na stoku:D
Całą rodziną wyjeżdżamy tylko w ferie,pozostałe wyjazdy to już solo,nowi ludzie,nowe znajomosci,nie jest żle ale wieczorami zaczynam tęsknić,na szczęście są telefony:)
Dokładnie tak. W ferie szaleństwo z rodzinką na stoku a reszta wyjazdów jako singel.
PS. Qaz koniecznie musimy się wybrać na jakiś wspólny wypad – nasze rodzinki będą się mniej niepokoić o swoich "zwariowanych" tatusiów i mężów.:D
Większość wyjazdów, to wyjazdy ze znajomymi, ale i tak na stoku rzadko się spotykamy, bo każdy jeździ własnym tempem. Ale jakby co to są komórki:) Czasem zdarza się, że pojade samemu, jak nikt nie moża, a ja mam ochote pośmigać:) Jest fajnie :)
Ja w zwiazku z moim niewielkim doswiadczeniem, wszystkie dotychczasowe wypady mialem z rodzcami. Dopiero w tym sezonie planuje pojechac ze znajomymi albo moze z kims stad jak sie znajdzie jakas fajna ekipa. A samemu to chyba jakos dziwnie moim zdaniem - no chyba ze nie ma innej opcji, to trzeba zrobic wszystko aby poszusowac :D
Czesto jezdze samotnie na jednodniowe wypady. Przewaznie nie jade samochodem, tylko zabieram sie z Antalkiem (taka krakowska firma organizujaca jednodniowe wyjazdy na Slowacje) lub innym busem (np. do Zawoi). Ale nie przepadam za samotnymi wyjazdami. Jezdze tak bardziej z koniecznosci niz lubienia.
albo moze z kims stad jak sie znajdzie jakas fajna ekipa.
Nikko, o fajną ekipe z forum chyba nie ma się co martwić, a później będzie co wspominać:D Ważne tylko, żeby wszyscy zgrali się co do terminu... :)
No ja mysle - mam nadzieje ze warszawska (ale i niekoniecznie) mlodziez dopisze i cos sie zorganizuje na ferie :D Ale do nich jeszcze 3 miesiace, wiec raczej nie musze sie bac ze bede musial jechac sam (lub z rodzicami :D).
Zawsze z kimś, przeważnie z rodziną. Lubię ekspresnarty z kolegami ale odkąd zaraziłem rodzinkę nartami to już mnie nie chcą puszczać z nimi tylko sami się do samochodu pakują. Nieraz myslę sobie: po co ich w to wciągnąłem?. Zamiast męczyć się na mrozie mogli by sobie w ciepełku siedziec przed telewizorem, a ja.....
Dla mnie cała frajda z nart to wyjazd z ludzmi. :cool:
Z racji tego, że dość często mam wolne w tygodniu, a moi znajomi nie, często wybierałem się sam na narty. Zbytnio mi to nie przeszkadzalo, jeździłem jak chciałem i gdzie chciałem, na orczyku poznawało się ciekawych ludzi. Pozanałem jedego takiego starszego jegomościa "klasyka" w każdym calu. Kilka razy z nim zjeżdźałem, a On pokazywal mi jak to jeździ się "po staremu". Reasumująć, singlowe wyjazdy mogą być ciekawe i użyteczne. Oczywiście wyjeżdźam też ze znajomymi, wtedy to już pełen luz i zabawa na śniegu.
Do zeszłego roku jeżdziłem sam- rano śmigała żona a ja robiłem za "przedszkolanka" i prowadziłem zabawy na śniegu z dzieckiem (swoją droga świetna rozgrzewka). Dopiero po południu mogłem samotnieprzejść do meritum wyjazdu. W zeszłym roku już zaczęliśmy rano śmigać z dzieckiem a po południu zónw samotnie. Już się nie mogę doczekać na model rodzinny prze cały dzień. I sam jeszcze nie wiem co jest lepsze.:o
Raz lub dwa razy w sezonie jeżdżę sam. Nie dlatego że tak lubię, ale nie zawsze żonie i córce chce się jechać na narty.
Dla mnie wielką przyjemnością jest jazda na nartach z przyjaciółmi i rodziną. Oczywiście gdy wybieram się poza trasę wtedy zdarza się pojeździć samotnie ale choćby ze wzgląd na bezpieczeństwo lepiej żeby ktoś jeszcze jechał razem.
Ja przez wiele sezonów jeżdziłam z kupa znajomych-mamy kumpla który ma autokar i zawsze w ferie wynajmowalismy go ,zbieralismy grupę i jechalismy wszyscy razem.To była ogromna frajda-dżezik w autokarze,jakieś karaoke,kilometry szybko mijały,nikt nie zauważał że się jedzie.Ale z upływem czasu jedni bogacili sie ,drudzy zubożeli,zaczęły sie kłutnie gdzie w tym roku jechać,kto ma załatwiac wyjazdy itd. No i powoli towarzystwo zaczęło sie wykruszać.Została nas garstka ,nadal jeździmy wspólnie,kazdy swoim autem,wynajmujemy duże apartamenty-razem jest fajniej.Chociaz na soku każdy jedzie swoim rytmem,swoimi ulubionymi trasami.Po prostu umawiamy sie o okreslonych godzinach w okreslonych miejscach na stokach ,a tam bombardini,piersiuweczka,i dalej jazda.W kupie jest przyjemniej.Pozatym po nartach tez jest REKREACJA i miło jest jak bawimy sie w kilka osób a nie samemu.
Zgadza się w kupie siła. Dlatego lubię jeździć z rodzina lub znajomymi. Zdarzało mi sie samotnie szusować. Owszem wyszalałem sie, poznałem fajnych ludzi. Ale jednak brakuje tych bliskich.:)
Często widuje się nierozłączki- razem na stoku, w kolejce do wyciągu no i oczywiście jedno nie wsiądzie na wyciąg bez drugiego, robiąc zamieszanie.
ja w tamtym sezonie prawie codziennie po pracy jezdzilam do bialki lub malego sama.o 16 koniec pracy, o 17 juz bylam na zakopiance:) jak sie jezdzi samemu to jest wieksza dyscyplina-krzeselko i jazda na dol non stop.napewno milej sie jezdzi w towarzystwie, gdy jest z kim wypic herbatke lub pogaworzyc jadac na gore no i gdy cie ktos potem zawiezie do domku:) ja pamietam ze czasami nie mialam sily wcisnac sprzegla a tu trzeba jakos wrocic
Oj chyba się przeprowadzę z Warszawy do Krakowa z powodu bliskości gór. Myślę, że i na samotność nie będę narzekał ;)
Ja tam jeżdżę przeważnie sam. Lubię nizależność. Często spotykam kogoś ciekawego i razem szusujemy,wymieniając się doświadczeniami. Piwo na stoku, żarty z laskami- pełen luz. Obserwuję ludzi w grupaćh- pół dnia spędzają na szukaniu się i wydzwanianiu do siebie na komórki.
Często widuje się nierozłączki- razem na stoku, w kolejce do wyciągu no i oczywiście jedno nie wsiądzie na wyciąg bez drugiego, robiąc zamieszanie.
to częsty widok, chociaż w ostatnim czasie jak nauczyłem jeździć moją panią też staram się jej pilnować:) i niech tylko ktoś źle spojrzy :)
Ja jeżdżę zawsze z rodziną bądź z kimś znajomym, ale to tylko z tego powodu że jestem jeszcze młody, do gór mam teeż troche drogi, wiec nie wiem jak bym tam się mógł dostać.:confused: ale jeszcze troche i bede sobie tam autkiem jeździć :D
Często widuje się nierozłączki- razem na stoku, w kolejce do wyciągu no i oczywiście jedno nie wsiądzie na wyciąg bez drugiego, robiąc zamieszanie.
jezdze na narty rodzinnie albo tylko z mezem..ale zamieszania przy wyciagu nie robimy...jestem na tyle samodzielna ,ze potrfie sama korzystac z wyciagu :D
pozdrawiam:)
Osobiście wolę sam. Jak już tu padło pozawla to się skoncentrować, wyciszyć... Nawet jak jadę ze znajomymi to i tak jeżdżę swoimi drogami... Ale każdy robi to co lubi i jak lubi ;)
Ja lubie sama jeździc, jak chce sobie pocwiczyc styl, lub skatowac sie na nartkach. Ze znajomymi jest super, tylko ze wtedy sie wiecej gada niz jeździ. Pewnie to też zależy od znajomych :)
...Piwo na stoku, żarty z laskami- pełen luz...
No jak mi Żonka obetnie godziny na wyszlaenie się to będę wiedział kogo obdarować "kwiatuszkami"!:D :D :D Jedyna Twoja nadzieja że jeszcze nie znalazła tej strony.;)
Jesli chodzi o dojazd to solówka mi sie jeszcze nie zdażyła ( zbyt daleko na samotne wypady - najbliżej 110 km), ale już na stoku często bywało, że ekipa się pogubiła :) Takie rozłąki mają swoje plusy, bo można wymienić poglądy odnośnie innych ośrodków, narciarskiej mody czy smaku browarka ;) Mimo wszystko jestem zwolennikiem dobrania sobie towarzystwa o podobnym poziomie narciarskiego wtajemniczenia...
pozdr.
Tadek :D
na nartach jeszcze sam nie bylem, tylko z rodzinka i znajomymi . tak wychodziło ze zawsze w weekend . ja chciałbym teraz sam jezdic czesciej bo inni w tygodniu nie maja czasu.jakbym mogl to bym jezdzil codzien Mam dopiero 14 lat. Co sądzicie o tym zebym jezdził sam jakims busem 10km na stok bo rodzice nie bardzo sa do tego nastawieni. przeciez to tak samo jakbym w lato poszedl na boisko bo inni kochaja pilke a je kocham narty!!!
Zgadzam się;) Chociaż gdybys był pod "znaną" opieką to chyba nie ma przeszkody. No chyba że jeździsz tak jak twój nick mówi;)
Jeżdżę sam i mam wielkie problemy ze znalezieniem pokoju „jedynki”. Nie lubię ogonów i stękania. Jak mam ochote napić się piwa to piję, jak jeździć to jeżdżę. Mimo to zawsze kogoś ciekawego poznaję na stoku. Często poznaję jakąś damę, z która …… :) kończę śniadanie i znowu sam w góry. Takie jest życie, ale wolę to niż jakiś trwały związek. Już to przeżyłem.
Zawsze z kumplem (kamilosem) i jego ojcem:) Czasami chłopaki się z nami zabiorą.
Ooo! Przyznaję, że dość interesujący temat. W sam raz dla mnie, mam teraz więcej wolnego niż moi znajomi, poza tym kursuję między Krakowem i Katowicami i mam obawy co do zgrania ekipy na szusowanie w tygodniu. Chyba to, że inni jeżdżą sami, sprawi, że też się pewnie wkróte odważę :) Ewentualnie zawsze można zapytać czy jakiś ski-forumowicz się aby gdzieś nie wybiera...:D Nie ukrywam, że w moim przypadku wygodniej jest jeździć ze znajomymi-ktoś zawsze pomoże donieść narty do auta, czy zapiąć buty ;) Ale to raczej dziewczęcy punkt widzenia...;) Pozdrawiam!
szkółka narciarska!!!Znajomi miła atmosfera i dużo jazdy!!!
sam byłem tylko raz,ekonomia wygrywa
Bywało, że jechałem sam na weekend. Na stoku jest spoko, tylko po powrocie do pokoju jakoś tak samotnie, bo nie ma do kogo "pyska otworzyć". Poza tym z ekonomicznego punktu widzenia, ciągłe samotne wypady to byłoby finansowe samobójstwo (w góry mam 400-520 km w jedną...) Krakusom, czy Wałbrzyszakom zazdroszczę, bo mają kawałek i praktycznie, na upartego, mogliby codziennie śmigać...aaale za to nie mają pod nosem Jeziora Duże Żnińskie, na którym latem można super windsurfingować, albo kite'ować. Tak, że każde miejsce jest na swój sposób fajne ( no, może oprócz Warszawy :) ) i ma swoje plusy i minusy. JA CHCĘ JUŻ ŚNIEGUUUU !!!!!!!!!
:)
Ja osobiście lubię jeździć w grupie to jest właśnie największa przyjemność.A jeżdżę z reguły z takimi samymi zapaleńcami jak ja więc i tak się wyjeżdzę i powymieniam spostrzeżenia co do jazdy.Najbardziej jednak lubię jeździć z moim kuzynem ,który jezdzi podobnie do mnie i z nim można zaszaleć na stoku ,ale niestety jest zdrajcą ,który zdradził 6 lat temu narty na rzecz snowboardu.Zawsze się kłócimy co jest lepsze i jest śmiesznie.
Samotność na stoku ma na pewno kilka plusów, robisz co chcesz, nie rozpraszasz się na kawkę, herbatkę, pogaduchy, jest się bardziej niezależnym. Na "jednodniowe" wypad jest to ok, natomiast na kilka dni zdecydowanie wolę w towarzystwie znajomych. Po nartach jest się do kogo odezwać albo coś zrobić, cokolwiek to znaczy:)
..... natomiast na kilka dni zdecydowanie wolę w towarzystwie znajomych. Po nartach jest się do kogo odezwać albo coś zrobić, cokolwiek to znaczy:)
Nie zmienia to faktu, że na stoku wolę być sam. Po zjazdach oczywiście znajomi i ta cała reszta. Jadę po to aby sie wyszaleć. Aby jak największą ilość razy zjechać. Dać sobie w ... cztery litery tak że ąż nie mam siły chodzić.
Ja zawsze jeżdżę ze szwagrem, spoko koleś, pogadamy, pośmiejemy, popsioczymy na snowboardzistów...:D Teraz sprawa będzie prostsza, bo sobie narty kupiłem i buty, więc nie będzie już problemu z wypożyczalnią:p Oczywiście nie trzymamy się sztywno siebie, umawiamy się o określonej godzinie np. w knajpie i nie ma problemu... spotykamy się czasami na stoku... Po za tym jeździmy podobnymi stylami, więc niekiedy wymieniamy się uwagami na ten temat... :) Śniegu!!!!!!!!!!:eek:
tak po pierwsze to cześć wszystkim. Ja na narty nie zabieram plecakow, gdyz uważam że są zbędne i przeszkadzają... pieniadze do kieszeni na jakąś ciepłą herbatkę i wystarczy..... POZDRAWIAM
Jeździcie na narty czasami sami. Bez rodziny czy przyjaciół.Jeśli tak to jak wam się wtedy jeździ ?:rolleyes:
Tak szczerze to fantastycznie, aczkolwiek nie non stop
Kiedys jezdzilam sama na Jaworzynie Krynickiej( znajomi preferowali inne stoki w Krynicy) i same zjazdy wspominam jak najlepiej. Jednak potem w gondolce brakowalo towarzystwa :)
duzo pomykam samemu......nawet lubie :) słuchawki na uszy i brak ograniczeń, czekania na kogos i nerwów ze strony innych :)
swiras,mam corke w twoim wieku i tez bym Cie nie poscil samego.
ja mam syna 16-letniego..jedziemy razem:D :D :confused:
Ooo! Przyznaję, że dość interesujący temat. W sam raz dla mnie, mam teraz więcej wolnego niż moi znajomi, poza tym kursuję między Krakowem i Katowicami i mam obawy co do zgrania ekipy na szusowanie w tygodniu. Chyba to, że inni jeżdżą sami, sprawi, że też się pewnie wkróte odważę :) Ewentualnie zawsze można zapytać czy jakiś ski-forumowicz się aby gdzieś nie wybiera...:D Nie ukrywam, że w moim przypadku wygodniej jest jeździć ze znajomymi-ktoś zawsze pomoże donieść narty do auta, czy zapiąć buty ;) Ale to raczej dziewczęcy punkt widzenia...;) Pozdrawiam!
Nieźle, typowe dziewcze może chciałabyś się zabrać ze mną do Rytra? Pozdrawiam.
ja mam syna 16-letniego..jedziemy razem:D :D :confused:
Podoba mi się Twój opis! Pozdrawiam.
Przyszło mi do głowy iż skoro na forum było ostatnio tak trochę nie skirodzinnie to może odgrzanie kilku starych tematów pozwoli poklikać o czymś innym niż problemach i doborze nart. Z drugiej strony jest dużo nowych osób które zapewne nawet nie dokopały się do tych tematów.
:)
Nie wyobrażam sobie wyjazdu na narty w pojedynkę.. Wiąże sie to dla mnie z przyjaciółmi, rodziną, miłą atmosferą i mnóstwem wyśmienitej zabawy, która wg. mnie możliwa jest do spełnienia tylko w gronie najbliższych. Narty to nie tylko przyjemność jazdy ale także czas na pogłębienie przyjaźni.
Ale jak juz naprawde nie ma z kim jechac na te narty to alternatywa zawsze moga byc sluchawki w uszach z mila muzyka.
Ciekawe spostrzeżenie. Jak mam pojeździć sobie to ....niestety jadę sam ( żonka + syn i córka zostają w domciu). Jest to poniekąd spowodowane tym, że nasze wspólne wyjazdy są potraktowane raczej rekreacyjnie. Ja jak mam sobie poszusować to wsiadam z samego rana w autko i o 8-ej jestem już na Golgocie ....hmmm mieszkam w mieście Łodzi.- dla reszty "ekipy"to zbyt duży problem. Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak najeździć się na solowych wyjazdach. Stąd szukam tu propozycji niedrogich wyjazdów w sprawdzone miejsca. Temat "GRUPY Hochkar" jest mi znany i będę chciał z niego skorzystać. Na początek sezonu jednak wyjazd ciut dłuższy byłby wskazany. Stąd oczekuję sensownych propozycji. Dysponuję sporym autkiem z "trumną" (Nissan Almera TINO diesel) i jako driver jestem do dyspozycji. Ciiuttttt za długo więc kończę i POZDRAWIAM WSZYSTKICH FORUMOWICZÓW
nie wyobrażam sobie żebym nie pojechał z synem na narty. raz tak pojechałem (mikiluk97 nie mógł) yo do tej pory muszę mu opowiadac jak było i kto jest kto na zdjęciach (wyjazd z hochkargruppen). lubię towarzystwo , lubię jak ktoś mi poradzi , doradzi. poza tym zawsze po nartach można ... ale to temat już na wieczór pozdro robert
Zawsze jest dobrze miec sie z kim podzielic, szczegolnie jak jest fajny dzien. Zalaczam fotki z samotnych wyjazdow. Czego na nich brakuje? Mnie.
JA tez czasmi wybierasm sie sam na krotkie wypady jednodniowe , ale jak jedziemy np. do austrii no to juz ze znajomymi , bo wiadomo koszty hehehehe . lub we dwoje z moja dziewczyna . pozdrawiam . i zycze duzo sniegu w tym roku .
Witam forumowiczow Ja lubie jezdzic zreszta jak wiekszosc z Was ze znajomymi lub rodzinka. Wiadomo w kilka osob zawsze razniej i bezpieczniej. Co do wyjazdow jednodniowych to czesto wyglada to tak, ze ciezko sie zebrac razem wiec smigam sam. Takze ferie i dluzsze wypady to w grupie, jednodniowe przewaznie sam. Pozdrawiam KALI:cool:
witam. ja zawsze jadę z grupą,ale najlepiej (mowa już o samej jeździe po stoku) jeździ mi się w pojedynkę, ponieważ jazda z inną osobą u boku wymaga dobrego poznania i dopasowania się stylem jazdy. Mam w sumie tylko 2 osoby, z którymi bez żadnego porozumienia mogę jechać obok, bo wiem co zrobią w danym momencie i wiem jak się zachowają, gdy np. ktoś wyjedzie z lasu. A trzecia sprawa to fakt, iż jeżdżę dość szybko więc bezpieczniej mi gdy przy tej szybkości nie mam drugiego takiego obok siebie, bo mogę sobie obrać trasę dokładnie taką jaką chcę. Natomiast wjazdy wyciągami to dla mnie czas na rozmowy ze znajomymi,czy też poznawanie nowych znajomych...i znajome :P
Myślę że skoro nas jeżdżących samotnie na nartki jest tak dużo to może warto śledzić uważnie temat http://www.skiforum.pl/showthread.php?t=7473 i dopasowywać się nawzajem. Będzie milej, taniej i weselej. Taniej to mam na myśli dojazd bo wiadomo że integracja kosztuje. :)
Witam. Często wyjeżdżam sam. Daje to trochę odskoczni od ludzi z któymi spotykasz się na co dzień. Masz czas na przemyślenia i wyciszenie. Nie twierdzę że zawsze trzeba jeździć samemu, ale czaem dobrze jest tak się "wyalienować". Pozdrawiam.
zgadzam się z przedmówcą. nie raz jak się zatłoczonego miasta wyjedzie w góry,to po prostu człowiek chce się odciąć i słuchać tylko szumu krojonego przez narty śniegu...a przemyślenia to raczej na wyciągu, bo w czasie jazdy się nie zdąży :P hehe
A jak wyjechac za granice (Austria?) samemu? Transport prawie mam - moje toczydlo pali 20 zl na 100km. Ale co ze spaniem???? Jaka jest szansa na znalezienie w miare taniego lokum? Wyjazd moze byc typu "niedzwiedzie mieso" - spanie w schronisku itp.
jeśli chodzi o wyjazd w alpy samemu,to nigdy tego nie próbowałem chociażby ze względu koszty transportu,ale mam znajomych, którzy nigdy nic nie rezerwują i jadą w ciemno - na ogół lepiej na tym wychodzą,bo znajdują jakiś pokój do wynajęcia, a nie hotel czy pensjonat z internetu. No ale jest pewna dawka ryzyka :) w razie czego dobrze mieć auto z ogrzewaniem postojowym :P pozdro!
Rewelacyjny pomysł, szczególnie skuteczny w razie wypadku:mad:
oczywiście zgadzam się z tym,że jest to ryzykowne...jednak jeśli ktoś lubi ryzyko i jest świadomy tego co robi, to czemu nie? lajon radzi - nie siedź w domu :P
Ja czesto jade sam na jeden dzien,poniewaz lubie pojezdzic w tygodniu ze wzgledu na male kolejki a z Jastrzebia mam ok 50km do Wisly.Ciezko jest kogos "zwerbowac" na wyjazd w srodku tygodnia,w tym sezonie zona ma zamiar jezdzic wiec bedzie nas dwoje:)
Wyjazd raczej malutką grupką.......koszty mniejsze, ale potem na stoku każdy jeździ swoim tempem i ...........jak miło co jakiś czas spotkać w kolejce do krzesełka znajomą buźkę, a i herbatka we dwoje lepiej smakuje :)
Wyjazd raczej malutką grupką.......koszty mniejsze, ale potem na stoku każdy jeździ swoim tempem i ...........jak miło co jakiś czas spotkać w kolejce do krzesełka znajomą buźkę, a i herbatka we dwoje lepiej smakuje :)
Ekhm... :p - Człowiek to istota stadna :P:P:P Pomijając moje głupie wywody chciałem powiedzieć, że znajoma buźka przy herbatce zastąpi wszystkie inne narciarskie przyjemności. Czy to ze znajomymi czy też z rodziną - wyjazd na narty zawsze grupowo bo narciarstwo to nie tylko sport... Apres Ski xD
Dłuższe wyjazdy mam dwa razy w roku; częściej robimy wypad na 1 dzień. Do tego potrzeba 2 kierowców, bo wyjazd jest nie później niż o 4.00 rano (brrr) - to niby decyduje o tym, że zawsze wyjeżdżam z mężem (synowie wolą w tym czasie pospać :p ). "Niby", bo tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Przyjemność z nart to dla mnie zawsze przyjemność bycia z mężem, z którym na co dzień praktycznie się nie widuję... Nie, zdecydowanie nie wyobrażam sobie jazdy w pojedynkę...
Samemu? To raczej "rzeźbienie" nonstop. Nie myśli się o niczym tylko o własnej jeździe i jej udoskonalaniu. Prawdą jest, że jak się jeździ samemu to bardzo szybko uciekają kilometry. Kiepską stroną jest to, że nie ma się do kogo odezwać (w sensie pożartować, pogadać, jakieś fotki może, po prostu się powygłupiać). Ja osobiście jestem zwolennikiem poruszania się w grupce znajomych.
Ja zawsze wyjeżdżam z rodzinką bo jestem niepełnoletnia ale po stoku jeżdżę sama własnym tempem.
Jak narty to dobra zabawa... jak dobra zabawa to dobra paczka znajomych :) no chyba,że ktoś jedzie po to,żeby pobić rekord w długości przejechanych tras,ale sądzę,że to pierwsze rozwiązanie o wiele przyjemniejsze... :)
Pozdrawiam, często jeżdżę sam na nartach i uwierzcie po 2 godzinach robi się już nudnawo
Ja należę do zwierząt stadnych i bez towarzystwa po 2-3 godzinach zachynam sie troszkę rozgladać za kimś żeby móc "otworzyć pyska":D. A to w kolejcę do wyciągu zaczepię kogoś sympatycznego albo w barku na stoku. Raczej preferuje jazdę w grupie ale jeżdzę tez sam.
:) i to sie nazywa... wpływ nart na kontakty międzyludzkie i częstotliwość zawierania nowych znajomości... :D jak dla mnie nadaje się nawet na temat pracy magisterskiej ;)
pozdrawiam!
już napisałem:D. Ale fajnie jest z kimś pogadać chwilkę, pośmigać i porównać wrażenia z jazdy.
Heh... tudzież na kogoś delikatnie "wpaść" lub też pomóc wstać osobie potrzebującej... :D
Patras widze że jesteś z Gdyni, mojego rodzinnego miasta! Może spotkaliśmy sie na Wierzycy nawet o tym nie wiedząc:confused:!?
Wieżyca... nie - tam mnie nie było... ale coś w tym jest,że my ludzie z pomorza jakoś sobie muszą radzić z... naturalnym ukształtowaniem terenu... ;)
Ta! Na sylwestra jadę do Korbielowa, 694,87 km do pokonania. Pewnie z 10-12 godzin:(. I jak przy takich odległościach mam być wyśmienitym narciarzem:confused:. A na Wieżycę możesz zajżeć, krótka bo krótka ale górka:D
A i owszem... górka... ale jeszcze śnieg na tej górce leżeć musi :) ja w styczniu do Obereggen we Włoszech i mam nadzieję że tam sie wyszaleję... :D
Ja najbardziej lubię jeździć w towarzystwie męża, raz wybrałam się ze znajomą z forum, i też było ok. jednak 2 baby + małe dziecko to logistycznie było trudne do ogarnięcia, i były takie półdniówki, że jeździłam zupełnie sama. Złe to nie było, ale wolę w towarzystwie:)
W tym roku grozi nam jazda na zmianę, wybieram się z małymi dziećmi i jak nam się rozchorują, to jedno będzie z nimi w pokoju, a drugie w tym czasie będzie szusować. Oj, bardzo bym nie chciała, żeby tak było... ale muszę i taki scenariusz brać pod uwagę.
To jest gorsza strona obowiązków rodzinnych (mam na myśli choroby oczywiście)
To jest gorsza strona obowiązków rodzinnych (mam na myśli choroby oczywiście) :) a jaka jest ta lepsza strona? ;p
No jest wiele! Masz z kim jeździć ( i zamiast wydać 2 tyś. wydajesz 6:D), kupujesz 4x tyle sprzetu itd, itd.:D. A tak na prawdę to nie wypowiadam się bo jestem tylko sam z żoną bez dzieci. Jak na razie to jeździłem sam na narty ale teraz wybieramy się we dwójkę. Zobaczymy jak bedzie.
Hm... no to powodzenia i opiekuńczej ręki życzę... ;)
Dzięki! Plan jest prosty ja jeżdzę jak szalony a instruktor "morduje" się z moją lepszą połową :D. Ja tylko od czasu do czasu skomentuję "świetnie kochanie!!!" I już. Moje samodzielne próby uczenia żony były mizerne i nie wróżyły nic dobrego dla naszego związku :D.
Plan jest prosty ja jeżdzę jak szalony a instruktor "morduje" się z moją lepszą połową :D. Ja tylko od czasu do czasu skomentuję "świetnie kochanie!!!" I już.
heh,a to bardzo przemyślną strategię opracowałeś - szacuneczek ;) że tak powiem... "bezkolizyjną" ;)
najlepsza jak dotad opcja z jaka sie spotkalem, to jechac w 5-15 osob i jezdzic oddzielnie. Na nikogo nie musisz czekac, a srednio spotykasz kogos co pol godziny - godzine (oczywiscie wszystko zalezy od wielkosci gory).
tylko że w takim przypadku ciężko jest czerpać przyjemność z "wspólnej jazdy"... :) no ale to już kwestia gustu... jazda "osobno ale razem" też jest dobrym rozwiązaniem... ;)
Tak jest najlepiej. Jak bedzie już jeździć a nie tylko ześlizgiwać się z góry - to może uda się wspólnie szusować:D.
Tak jest najlepiej. Jak bedzie już jeździć a nie tylko ześlizgiwać się z góry - to może uda się wspólnie szusować:D.
Nie probuj. Nawet jak bedzie jezdzic tak jak ty. A juz napewno nie caly dzien. Caly dzien to.... to cholernie duzo czasu aby znalezc powod do klutni. A to ktos nie poczeka w odpowiednim miejscu, a to nie poda reki (kijka) w odpowiedniej chwili a to wybierze "idiotyczny" wariant... Pol dnia razem, najlepiej po znanym terenie i pol dnia kazdy sobie - instruktor, opalanie, shopping. To maja byc wakacje. A mnie to najbardziej wkurza jak ktos ze mnie ryje jak ja wyryje (co sie zdarza rzadko ale sie zdarza).
W Arce Noego nie było miejsca dla singli:) - ale na stoku rządzą inne prawa. Ja podpisuje się pod pierwszą teorią.:)
Tak jest najlepiej. Jak bedzie już jeździć a nie tylko ześlizgiwać się z góry - to może uda się wspólnie szusować:D.
Widze, ze mamy podobne plany i marzenia :) ... problem w tym, ze moja lepsza polowka z roku na rok jezdzi coraz szybciej... ale ja tez jezdze coraz szybciej i nasze wspolne jezdzenie i tak zawsze wyglada tak, ze ja juz z dolu obserwuje jak ona jest daaaleko. To musi byc fajne moc tak sobie pojezdzic we dwoje... niestety narazie nie bylo mi to dane, ale moze kiedys... A poki co to skazany jestem na stanie na dole i czekanie :)
:):D Witam.na narty wybieramy się paczką(5 osób), ktos po jeździe musi być zdrowy do jazdy samochodem,a na stoku jeżdżę sam(nie lubię czekać na pozostałych)spotykamy się po jakimś czasie w barze ,aby coś zjeść itp. znam sposoby jazdy moich znajomych a ja szukam nowych wyzwań i sposobów jazdy i jak mi się coś spodoba to naśladuję.:D
Widze, ze mamy podobne plany i marzenia :) ... problem w tym, ze moja lepsza polowka z roku na rok jezdzi coraz szybciej... ale ja tez jezdze coraz szybciej i nasze wspolne jezdzenie i tak zawsze wyglada tak, ze ja juz z dolu obserwuje jak ona jest daaaleko. To musi byc fajne moc tak sobie pojezdzic we dwoje... niestety narazie nie bylo mi to dane, ale moze kiedys... A poki co to skazany jestem na stanie na dole i czekanie :)
Wyciagnij z tego pozytywne wnioski, w końcu podczas tego przymusowego stania masz czas odpocząć a lepsza połowa nie widzi drżacych nóg i błędnego wzroku.;)
Chyba niewiele jest par które jeżdzą razem ( to znaczy razem w dosłownym sensie, a nie na tej samej górze jeden od drugiego baaardzzo daleko). Mi najlepiej jexdzi się z kolegą, mamy podobny stopień zaawansowania i styl jazdy. Nie ma zgrzytów i niepotrzebnych nieporozumień :D.
Teraz jest taki czas, że wszyscy moi znajomi wyjeżdżają na narty. Ja niestety nie moge wziąć urlopu. Mam nadzieję, że uda mi sie wyrwać z pracy na urlop i to będą włąśnie narty, ale dopiero w okolicach pierwszej połowy marca. Nie byłam nigdy w tym czasie, więc moze macie jakieś ciekawe i niedrogie namiary na wyjazd tygodniowy. Oczywiście w tym momencie nie jestem w stanie potwierdzić na 100% że pojadę na narty, dopiero po 15lutym czas pokaże czy pojadę, jednak byłabym wdzieczna na jakieś wskazówki i namiary, na coś pewnego a jednocześnie niedrogiego,nie mam samochodu, więc chodziłoby mi o jakiś wyjazd zorganizowany autokarowy. Jeżdżę juz sporo lat i raczej nienajgorzej radzę sobie na stokach o różnej skali trudności.Pozdrawiam Ania
Poszukaj w necie jest tysiące ofert. Ja byłem w marcu tego roku z firmą Mixtura (z Gdańska) w Livigno było super. Ale nie wiem czy będzie organizować wyjazd w marcu (ale raczej tak). Tu masz adres www.mixtura.pl
Jedżę sama, bo czasami trudno zebrać chętnych, albo gusta mamy inne, ale bezpieczniej w grupie. Nawet niegroźny upadek i można mieć później problemy z prowadzeniem auta. Dlatego zacznę uczyć jeżdzić na nartach chłopaka córki, zawsze będzie dwójka kierowców w zapasie.
Mieliśmy w grudniu jechać w trzech chłopa na narty do Austrii, najpierw odpadł jeden, na trzy dni przed wyjazdem drugi, ja urlop załatwiony, perspektywy urlopu w styczniu i później znikome, więc nie pozostało mi nić innego , jak kupić wycieczkę w Neckermannie i pojechać samemu. Plusy: - więcej czasu spędzonego jeżdząc - ja decydowałem o przerwach - ja decydowałem, do którego ośrodka jechać
Minusy: - wysokie koszty (po podliczeniu wyszło, że za tą kasę mógłbym mieć wycieczkę all-inclusive w Egipcie ) - wieczorem nie ma do kogo gęby otworzyć - szybszy kryzys fizyczny z uwagi na większą ilość czasu spędzonego na czystej jeździe
Generalnie nie było źle, ale powtórzyć tego eksperymentu nie zamierzam, liczę na moich znajomych, że tym razem nie wymiękną.
Ja dość często jeżdżę na narty sam,ale tylko na 1-dniowe wypady. Rano wsiadam w samochód, wybieram jakiś stok oddalony max 150km i jadę. Dużym minusem jest to że jazda powrotna jest mordęgą, jestem tak zmęczony że nie mam sił wciskać sprzęgła:) no i na stoku też muszę pamiętać żeby nie przeginać:).
Bardzo lubię jeździć w grupie, zwłaszcza fajnych osób, ale samotne wypady też mają swoje uroki. Mnie się zdarzyły tylko dwa razy, bo mam dość daleko w góry i samotna jazda samochodem odpada, nie lubię prowadzić sama tak długo, a pociągiem z całym sprzętem to jednak dość uciążliwe. Nawet dla w miarę silnej i samodzielnej kobiety ;) :D To co w samotnych wypadach podobało mi się najbardziej , to niezależność - wychodzę na narty, kiedy mam ochotę, wracam takoż, nie muszę się dostosowywać do miejsca i czasu spożywania posiłków oraz ich rodzaju i tym podobnych :rolleyes: Możliwość skupienia się tylko i wyłącznie na jeździe , bez wieczornych, jakże przyjemnych imprezek :D :) i bez czekania pod wyciągiem na resztę załogi... Możliwość pobycia sam na sam ze sobą... to też się przydaje od czasu do czasu ;)
Czesciej wyjezdzam sam jak w grupie. Jedno i drugie ma plusy i minusy. Minusy to kilkaset km w aucie, plusy to luz blues i tu jestem w zgodzie z borowina. Na stokach jest sporo pojedynczych osob i ok poludnia a jest to juz regula moze nie lgna do siebie ale staja sie bardziej podatni na usmiech:), komplement czy krotka wymiane zdan co w trakcie prowadzi do zawarcia stokowych znajomosci, ktore czasami bywa, ze przenosza sie na pozniejsze godziny;). Posumowujac - najlepiej samemu i z osobna na jeden raz.
Praktycznie zawsze jadę w grupie. Tylko najczęsciej na stoku jęzdzę sam.:DNajczęsciej z Wilna jądą początkujący narciaze, rzadko bywa ze jest w grupie jeden , drugi dobrze jezdzący, to tak jeden-dwa dni posmigamy razem. Wieczorowe imprezy to są zawsze z grupą.:)
W zeszłym roku wszyscy znajomi nawalili, wkurzyłem się, wsiadłem w samochód i sam pojechałem na 3 dni na Słowację (Donovaly). Samemu jeździło się super, tylko wieczory tragiczne bo mieszkałem w hotelu z samymi Węgrami i pogadać mogłem wyłącznie z barmanem.
I tu mój drogi forumowiczu miałeś może największe pole do popisu, reprezentując naszą ojczyznę powinieneś dwoić się i troić, by w myśl przysłowia, (a wiadomo, że przysłowia są mądrością narodu) kultywować wiekowe tradycje naszych przodków,że... POLAK- WĘGIER DWA BRATANKI...itd. czym, wypełniając swój PATRIOTYCZNY OBOWIĄZEK!!! zacieśniał byś więzy... wieczorami co do szklanki, a na stoku ostrymi jak szabla krawędziami nart.:) POZDRGAFKI:D
W barze napewno Ojczyzny nie skompromitowałem, ale skutki były następnego dnia na stoku
W barze napewno Ojczyzny nie skompromitowałem, ale skutki były następnego dnia na stoku
strach się bać :-))) tych skutków a jeszcze bardziej jak dobrze reprezentowales nas w tym barze :-))))
WITAM. wyjazdy samemu są też właśnie dobre i sprzyjajace zawieraniu "krotkich" znajomosci na wyciagu jak sie wjezdza :-))) zdarza mi sie jezdzic na 1-dniowe wypady samej i sa one tez urokliwe, poza tym tak jak juz tu ktos pisal samemu sie decyduje gdzie i jak sie zjezdza nie trzeba ogladac sie za kims i nie jest sie od nikogo uzaleznionym :-)))) ale wiadomo ze i jeden i drugi rodzaj wypadow ma swoje plusy i minusy i tak to juz jest :-)))))) chyba nei zdecydowalabym sie na wypad kilkudniowy samej bo wtedy naszlyby mnei pewnie smutki bycia "samej" wsrod "obcych" ;-)))) pozdrawiam wszsytkich. Bacha.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|