ďťż
  Kto miał groźny upadek Strona startowa          rossignool          Freestyle          Dobór Butów          Velka Raca          Mam Pytanie


Podstrony Ĺťyczenia Świąteczne Fischer F03 miał ktoś styczność? Gdybym miał zdradzić narty, to tylko... Hyalgan/Go-on: miał ktoś wstrzykiwany? Upadek,lekkie Wyrwanie Wiazania I Urwanie Skistoppera W Neox412 Tragiczny w skutkach upadek austriackiego alpejczyka. Sklepy Internetowe Gogle UVEX TOMAHAWK PRO II czarne, niebieskie Val Di Fassa 19-26 StyczeŃ 1 Osoba!! Opole Narty w Apeninach??? DSD widok z motolotni
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl

  • Newsletter Your E-mail Address:

      Subscribe
      Un-Subscribe



    Login here
    Uid 
    Pwd
                
                         
             

     

    Search This Site
    two or three keywords

              
    Tell a Friend About This Web Site!

    Your Email  
    Friend's Email
    Message

         

                                           

                                                                                                                                         

     
    Welcome to ArticleCity.com

    Życzenia Świąteczne

    Kto miał groźny upadek niech pisze ja nie miałem.


    Przy carving'u wyleciałem z krawędzi. Skutki to obity łokieć z barkiem, lekko otarta bródka i złamana garda (z tworzywa :eek: )
    przy bardzo dużej prędkości nie hamując przed skoczniami :) i tak na jednej wybiło mnie wysoko i daleko, w sumie wyladowalam ale kolano nie wytrzymalo obciazenia i poszlo w tyl dopiero wtedy gleba skutek=> calkiem zerwane więzadło przednie krzyżowe, mniej uszkodzone wiezadlo poboczne przysrodkowe, uszkodzona lakotka, peknieta torebka stawowa...
    Ja może takich groźnych jak poprzednicy nie miałem, ale pamiętam jak raz przy dosc duzej predkosci na dosc stromej gorce nagle przekoziolkowalem pare razy i zobaczylem ze moje narty sa jakies 20m w gore i czubkami sa wbite w snieg :D naszczescie zadnych kontuzji


    Trzy lata temu w kwietniu (chyba 12-go) w Strbskim Plesie na zamkniętej trasie (był ustawiony gigant) Esíčko wypadłem na końcu ścianki do lasu. Straciłem przytomność na chwilę ale nic się nie stało.
    Ja jedyny groźny wypadek w tym sezonie miałem z kanapą :) wyciągałem ją z przyczepy i spadłem na krawężnik skutek tego taki że miałem skręcona stopę , pęknięta torebka stawowa i złamanie jakiejś tam kości w śródstopiu...to mnie wykluczyło na jakieś 3tygodnie z nart...:mad:
    czarna trasa w val di fassa...

    jade sobie jade...i trasa była świeży zratrakowana (jeździłem kolo 9 rano) no i były sobie te "paski po ratraku" ale pomiedzy nimi byly takie grudki dosc spore ^^ no i na jednej z nich narte mi wybilo.. potem jak opadla to czubkiem w snieg..jedna sie wypiela zakrecilo mna....potem high speed do tylu...druga sie wypiela.... i 50m na tylku xD...sam zjazd na tylku byl fajny..ale potem jak obejrzalem nartki to nie bylo tak fajnie...metalowa cienka listewka wiązania któa była pod butem była wygięta...i to całkiem nieźle...na szczęscie udało się naprawić ^^
    Tydzień temu Szczyrk, trasa bardzo zmrożona (beton) duża szybkość, przykantowanie narty i potężna gleba, efekt,wybity bark, w szpitalu nastawianie na żywca, około godziny, nie życzę tego nikomu, gips- 3 tygodnie, rekonwalenscencja około 2 miesiące..

    Przy carving'u wyleciałem z krawędzi. Skutki to obity łokieć z barkiem, lekko otarta bródka i złamana garda (z tworzywa :eek: ) ja identycznie tylko,że rozwalony ......nos,który potem spuchł jak kartofel:rolleyes:
    Tak naprawde, pomimo 42 lat jezdzenia na nartach, srednio kilkanascie dni w roku, nie mialem powazniejszego wypadku. Raz, bardzo dawno temu, zlamana narta (slynne drewniane Rysy), raz niespodziewane wypiecie i narta, ktora mocno przywalila mi w glowe. I kilka dosc groznie wygladajacych, ale w gruncie rzeczy niegroznych upadkow.

    Natomiast raz o maly wlos nie stracilem... glowy. Doslownie. Na Goryczkowej, przy zjezdzie z Buly na polanke, na ktorej zaczyna sie nartostrada. Pojechalem na kreche pomimo dosc duzego nachylenia (18 lat mialem) i nie zauwazylem poziomej liny stalowej rozpietej w poprzek stoku wlasnie na wysokosci glowy. Koledzy cos tam machali do mnie energicznie z dolu, cos krzyczeli, ale nigdy bym nie spodziewal sie takiej pulapki. Dlaczego ta lina sie tam znajdowala, kto ja rozwiesil - nie mam pojecia. W kazdym razie te ich wrzaski i gesty pomogly, bo zaczalem byc czujniejszy. I w ostatniej chwili ja dostrzeglem, kucnalem i... zyje. :)

    Przez te wszystkie lata troche rzecz jasna mialem szczescia, bo kilka razy bylo o tzw. "maly wlos".

    Ale po co to wszystko pisze. Ostatnio sporo tu na tym forum o powaznych kontuzjach, o zerwanych sciegnach, uszkodzonych kolanach. Najczesciej takie historie zdarzaja sie poczatkujacym. Kiedys prowadzielem kursy dla poczatkujacych i dobrze wiem, jak niewiele trzeba, by doszlo do bardzo powaznej kontuzji, zwlaszcza przy bardzo malej predkosci. Jesli natomiast kontuzja zdarza sie tym juz niezle jezdzacym, przewaznie jest wynikiem bledu. Najczesciej, bo oczywiscie zdarzaja sie nieszczescia w rodzaju najechania przez brawurujacych idiotow. A blad wynika ze zlej oceny sytuacji, przeszarzowania, w kazdym razie niedostosowania czegos w naszej jezdzie do warunkow i okolicznosci.

    I tu wielka prosba do wszystkich. Uwazajcie na siebie! Wiekszosc z Was jest mloda, rozpieraja Was sily i mozliwosci, ale pamietajcie, ze narciarstwo to zajecie urazowe. Nie robcie sobie krzywdy, bo kazda taka kontuzja, nawet podleczona czy calkiem wyleczona, odzywa sie nieprzyjemniej po latach. Przyhamujcie, zwolnijcie, czasem uruchomcie wyobraznie. Nie dajcie sie ponosic, kontrolujcie jazde tak, byscie w kazdej chwili czuli, ze panujecie nad nartami,a nie one nad Wami. Jako stary narciarz, ojciec dwojki doroslych dzieci, tez narciarzy, bardzo Was o to prosze. :)
    A_senior podpisuje się pod Twoim apelem obydwiema nartami.

    Dzieki.
    Z tego co ja zaobserwowałem na stokach, to najwięcej wypadków zdarza się chyba pod koniec jazdy w danym dniu. Ten "ostatni" zjazd zawsze staramy się pojechać na maxa, żeby postawić kropkę nad "i" po całym dniu dobrego jedżenia. Jednak wtedy albo przeszarżujemy, albo (znam to z autopsji) mamy już bardzo zmęczone nogi, które już nie wytrzymują obciążenia i jeśli wtedy popełnimy błąd, to na niezmęczonych nogach nogach się wyratujemy, na zmęczonych może już być gorzej.
    Osobiście rok temu na Magurze byłem świadkiem, jak facet (chyba jakiś ksiądz albo nauczyciel) w ostatnim zjeździe złamał nogę. "... bo kierowca już czekał w samochodzie..." powiedział.
    Może czasem warto sobie ten ostatni zjazd odpuścić albo zjechać "na luzaka"? :)
    narty NIGDY nie pozbeda sie elementu urazu i tak jest dobrze
    natomiast mozemy zrobic pare rzeczy rzeby ryzyko zmniejszyc (nie namawiam do niepodejmowania ryzyka: co do tego nie mam doswiadczenia bo sam to robie wielokrotnie)

    ale mozna zmniejszy ryzyka urazow poprzez

    1/swietna kondycje i przygotowanie przez CALY ROK a nie tydzien przed wyjazdem

    2/ dbanie o sprzet: wiazania przede wszystkim

    3/ wiedza o danym osrodku i trasach

    4/ dobieranie tras: na poczatku dnia lekki rozruch na latwiejszych czerwonych np, po pierwszym przejezdzie troche stretching i dopiecie butow, ostatni przeglad sprzetu i na powazne trasy

    5/ odpowiedni ubior oraz nawodnienie (b wazne ale duzo ludzi zapomina o wodzie)

    6/ odpowiednie elementy ochronne: kask, gogle pasujace do kasku i pogody ew okulary ale koniecznie z nietlukacego sie szkla tzw non-shatter

    7/ odpowiednia doza wyobrazni i zdrowego rozsadku: nie mam zamiaru tepic tych ktorzy np widza przed soba szeroko otwarty stok i zero ludzi i chca wyprobowac"ile fabryka dala" ale nie narazajcie innych ludzi

    8/ stosowanie sie do kodeksu (10 przykazan)

    nie mowie juz o takich podst jak alkohol itp

    ja osobiscie na ostatni zjazd wybieram albo zupelnie trudna trase (paradoksalnie jest bezpieczniejsza lda mnie bo nie moge rozwinac wiekszej predkosci) albo lecimy relaksowo ale przypelnej kontroli, latwiejsza trase

    zupelnie wyjatkowo traktuje ostatni zjazd w czasie danego wyjazdu: wtedy skupiam sie niesamowicie: statystycznie najwiecej wypadkow zdarza sie pod koniec dnia i keidyjestesmy zdekoncentrowani!!!!

    oby jak najmniej narciarzy mialo powazne klopoty!!!!!!!:) :)
    Ja miałem w tamtym roku na Chopoku...była mgła i jakiś koleś we mnie wjechał przy dużej prędkości...miał z 2metry i 100kg...efekt był taki że wylecialem z nart wstrząs mózgu i złamana noga... o siniakach nie mówie...a takie mniejsze to często mam:D
    Czytając tutaj o przypadkach niektórych z zerwanymi wiązadłami itp. moge uznać sieza szczęściaża. Jedyny poważny wypadek jaki zaliczyłem wciągu 19 dni jazdy, miałem pierwszego dnia(w Valfrejus). Po kilku zjazdach wybrałem się na krótką czarną, utrudnieniem był oto, że muldy były zmarniete i walały sie dośc duże grudki śniegu. na końcu nie chciało mi się walczyć to poleciałem po muldach z dosyć dużą szybkością, za tym był płaski stok, ale nie zauważyłem, że jest grab. poleciałem w góre i jak walnąłem na plecy to przez 5 min. nie mogłem wstać, a przez kilka chwil nie mogłem złapać oddechu. Ledwo mogłem sie ruszać, ale jakos zjechałem na dół i bengay i masażyk załatwił wszystko i na drugi dzień śmigałem:p
    To co piszecie o ostatnim zjeździe jest niepodważalne. Tydzień temu, 17 luty, na Beskidzie. Przedostatni zjazd. Samo podnóże stoku. Siedzący narciarz (mam do nich szczęście, jak i do parapeciarzy), więc zwiększam skręt, omijam go, a dodam że miałem dużą szybkość i... zlekceważyłem muldę (więcej mamo tego błędu nie popełnię) podbiło mi dostokową i po locie zaglebiłem tyłem głowy. Narty każda gdzie indziej. Na szczęscie nic mi się nie stało poza nadwyrężonym karkiem (kilka dni nie mogłem podnieść głowy leżąc bez pomocy ręki). Ale widząc ten upadek moja ekipa była bledsza ode mnie.
    Tak na marginesie jak sie podniosłem to stał tam ktoś z kamerą, chciałbym zobaczyć ten film i puszczać go sobie przed każdym wyjazdem ku przestrodze...
    Zgadzam sie z wami w 100%. Ostatnie zjazdy sa niebezpieczne. Dużo upadków wtedy jest. Ja kiedys jezdzilem ostatnie minuty tak zeby jeszcze na wyciag zdazyc. No i stalo sie... Wywrotka. Nic groznego sie nie stalo, ale zjechalem jeszcze na sam dol i juz mnie nie chcieli wpuscic. A że wjazd na wyciag byl ponizej poziomu ulicy musialem pod gore z nartami na nóżkach. Od tego czasu koncze zjazdy 5min przed koncem czasu :)
    No te ostatnie zjazdy sa pechowe raz na puchatku widziałem jak koleska sobie chyba kręgłosłup złamała grożnie to wyglądało nie mogła sie podnieść
    Najbardziej banalny wypadek wydazyl mi sie na prostym odcinku dojazdowym do stoku z pod gornej stacji koleji w Rokytnicy. Nabralem pewnej predkosci odwrocilem sie do tylu za siebie a kiedy spojrzalem co sie dzieje z przodu juz lezalem, po prostu narty mi sie skrzyzowaly ot tak jakos:p Efekt gleby byl nastepujacy: snieg w buzi ale zeby cale, wypiete narty, wypiete gogle, ba nawet skipass mi sie wypial:D kijki zawsze trzymam luzno bez zakladfania na nadgarstki opasek wiec tez je zgubilem, i jak jeden narciarz kolo mnie przejezdzal i sie na mnie spojrzal to wypadl z trasy i prosto w zaspe:D
    A do powazniejszego wypadku doszlo kiedy stracilem przyczepnosc na betonie i dostalem wstrzasnienia mozgu, z nieodwracalnym uszkodzeniem jakis tam naczyc w bledniku, generalnie nie do konca stalem w pionie przez kilka miesiecy:p
    I raz moja siostra miala strasznie wygladajacy wypadek. Stalem nieco nizej i wszystko widzialem. Jechala sobie spokojnie po trasie krotkimi cietymi skretami a z gory pomykal jakis kolo szerokim carvingowym i tak sie zbieglo ze najechal na nia od tylu... widok masakryczny, przez 15 minut nie mogla sie pozbierac ze stoku bo byla w szoku, ale na szczescie nic sie jej nie stalo. Podkreslam fakt ze jezdzi bardzo dobrze. I to wlasnie boli: nie zabijesz sie sam to zrobi to ktos inny za Ciebie:confused:
    ostatni zjazd - statystycznie najbardziej niebezpieczny - zgadzam się

    z tym co napisał a_senior - zgadzam się również

    z tym co napisał jan - zgadzam się w 100%

    jednak nie znasz dnia ani godziny, jak może zaskoczyć nas czysty zbieg okoliczności. Najlepsi mają poważne kontuzje - wyczynowi zawodnicy z czołówki pucharu świata zrywają wiązadła, łamią kości itd.

    najważniejsze to uważać na siebie. o swoim wypadku nie będę pisał, bo już gdzieś pisałem jak roztrzskałem sobie kolano (chyba taka nazwa jest najlepsza).

    dużo uwagi i mało wypadków życzę ;)

    jednak nie znasz dnia ani godziny, jak może zaskoczyć nas czysty zbieg okoliczności. Najlepsi mają poważne kontuzje - wyczynowi zawodnicy z czołówki pucharu świata zrywają wiązadła, łamią kości itd. Ryzyko powaznej kontuzji, a nawet cos gorszego, wpisane jest w ryzyko uprawiania sportu wyczynowego. Oni musza grzac na calosc, bo inaczej nic nie osiagna. Ale my amatorzy, na szczescie nie musimy. Niestety prawda jest, ze pomimo najlepszej kontroli, uwagi, rozgladania sie, ktos na nas wjedzie i zrobi nam ziazi. Na to nic nie poradzimy. Ale przynajmniej pilnujmy tego, co mozemy. Ja stosuje pewne proste metody, ktore minimalizuja ryzyko wypadku:

    - jade zawsze tak, by czuc pelna kontrole nad nartami. To nie znaczy wolno. Musze miec swiadomosc, ze w kazdej chwili moge zrobic to, co zechce. Czasem zdarza mi sie nieco przegrzac. Wtedy zatrzymuje sie i zwracam sobie uwage :), w kazdym razie jestem z siebie mocno niezadowolony i daje to sobie odczuc :),

    - na ruchliwych trasach, a prawie wszystkie sa niestety coraz bardziej zatloczone, staram sie jechac najblizej linii lasu czy brzegu pisty, natomiast staram sie unikac jazdy od brzegu do brzegu. I to nie calkiem mnie broni przed mozliwa kolizja, bo wlasnie tacy jezdacy wszerz stoku zapedzaja sie jego brzeg, ale pradopodobienstwo zderzenia jest male,

    - gdy widze przed soba kogos, kto ma klopoty, a jego tor moze przeciac moj, wyraznie hamuje i czekam na okazje, by go wyprzedzic,

    - maluch czy grupa maluchow na horyzoncie, wlaczam najwyzsza czujnosc, hamuje i otwieram dodatkowa pare oczu :),

    - gdy przekraczam stok wszerz, np. zmieniajac tor z jednej skrajnosci na druga, jade caly czas ogladajac sie do tylu czy przypadkiem jakis kamikadze nie sunie z gory,

    - zatrzymuje sie tylko w bezpiecznych miejscach i ruszajac wyczekuje momentu wzglednego spokoju,

    - gdy czuje, ze nogi mi juz siadaja, zatrzymuje sie, bez wzgledy na to, jak blisko mam do konca zjazdu,

    - gdy wyjezdzam z za garbka zwalniam, zakladajac, ze rozsiedli sie tam np. snowboardzisci. Dodam, ze ze strony snowboardzistow nie mialem nigdy zadnych klopotow.

    To wszystko oczywiscie nie calkiem mnie chroni bez mozliwym upadkiem. MirekN swiadkiem, jak na Mosornym Groniu, w jego najlatwiejszej czesci, podjechal mnie jakis kamikadze kiepsko panujacy nad nartami.
    Potwierdzam widziałem !.
    Dla jeżdzących carvingowo ! Trenujcie "wyskoczenie z szyn" to nie jest takie łatwe jak już jest "speed". Przy skrętach równoległych "co skręt to przez ramię" . Tak zwane spojrzenie carvingowca naprawdę pomaga nawet gdy się jedzie fun :). A teraz na serio w/w elementy są obowiązkowym elementem programu "nauczania na krawędziach" i dobre szkoły tego PILNUJĄ.
    No i kodeks FIS :) wiem stare i niemodne ale może warto przeczytać i się stosować:)

    Potwierdzam widziałem !.
    Dla jeżdzących carvingowo ! Trenujcie "wyskoczenie z szyn" to nie jest takie łatwe jak już jest "speed". Przy skrętach równoległych "co skręt to przez ramię" . Tak zwane spojrzenie carvingowca naprawdę pomaga nawet gdy się jedzie fun :). A teraz na serio w/w elementy są obowiązkowym elementem programu "nauczania na krawędziach" i dobre szkoły tego PILNUJĄ.
    Właśnie przy fun'ie miałem swój groźniejszy wypadek, gdzie się poobijałem. Nie zauważyłem, że grupka dzieci skręcała w moją stronę i musiałem wylądować na głowie tracąc przy tym garde, dodam że jechałem jak najbliżej wyciągu, więc na ratunek nie było już miejsca.
    Dlatego mówię ,że od bezpiecznego carwingu na naszych stokach to boli "glowa/szyja" :) mam gdzieś taki materiał (znajdę to zamieszczę) gdzie miałem jechać skręt równoległy na krawędziach na zaludninym stoku (lekko czerwonym) niby jako materiał szkoleniowy ale po zjeździe bolała mnie szyja. :)
    a_senior chodziło mi o to, że nawet super wyćwiczone i wysportowane organizmy mają kontuzję, to co dopiero my - amatorzy. WIęc jeżeli ktoś jeżdzący na nartach ponad 200 dni w roku może mieć kontuzję, to co dopiero inni.

    Poza tym dla niego overspeed (tak z angielska) to dla innych dużo wolniej - dlatego każdy powinien dostosować sobie prędkość do możliwości.

    Poza tym jak ktoś się nie nauczy i trochę nie przestraszy, to nie zrozumie o czym tu piszemy - dlatego niech te "szkolące" upadki będą tylko dużym strachem i niczym więcej.

    Poza tym rącza młodzieży w każdym wieku: trzeba uważać na siebie a potem na innych przez cały czas
    nie zabijesz sie sam to zrobi to ktos inny za Ciebie:confused:[/QUOTE]

    Mądre słowa masz podziekowanie za to


    nie zabijesz sie sam to zrobi to ktos inny za Ciebie:confused: Mądre wyciągnijcie z tego wnioski
    ale jakie wnioski? że na nartach jeżdzą sami mordrecy ;)

    nie przesadzajmy - to nie jest sport o 99% ryzyku kontuzji. Na przykład a_senior jak sam napisał 42 lata jeździł ROZSĄDNIE JEŹDZIŁ i nie miał kontuzji.

    uważać trzeba, ale przesadzać też nie wart. Czasem wydaje mi się, że umyka gdzieś piękno całego narciarstwa i ogromna przyjemność, którą narciarstwo może dać.

    Po mojej kontuzji może nie powinienem powracać na stok, ale ja po prostu bardzo to lubię. A na innych użytkowników stoków patrzę jak na innych kochających narty, a nie jak na przestępców czatujących na moje życie.

    bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale nie zapominajmy, że ma to być również przyjemność
    Jeżeli dla mnie przyjamność to parę przejazdów na "max-a" to jest to nie do pogodzenia z bezpieczeństwem na naszych stokach :) (dlatego jestem na stoku na 10 minut przed otwarciem wyciągów i jeżdzę max 1,5 godziny).

    ale jakie wnioski? że na nartach jeżdzą sami mordrecy ;)

    nie przesadzajmy - to nie jest sport o 99% ryzyku kontuzji. Na przykład a_senior jak sam napisał 42 lata jeździł ROZSĄDNIE JEŹDZIŁ i nie miał kontuzji...
    Na onecie kiedys nawet jakis dziennikarz napisal, że narciarstwo to sport ekstremalny (ostatnio modne słowo) :p.
    ale lepiej o nich nie pisać -trochę szalony byłem i pozostało ale mało choć w zeszłym roku też sie rozwaliłem we Włoszech (moja wina bo powinienem przewidzieć ,że na czarnej na zakręcie spotkam początkujących co niby jada do przodu i jak zdecydowałem ,że ominę ich dużym łukiem jedna z tej grupy zaczęła jechać do tyłu i wybrałem siatkę i żyjemy obydwoje) ważne jak widzisz walczących na stoku zwolnij .Jak nie widzisz nic za uskokiem lub skrętem zwolnij,
    ogólnie rozwaga (wiem ze w człowieku coś tam siedzi aby trochę poszaleć)życzę wszystkim bez urazowych powrotów z wypadów narciarskich. Pozdrawiam

    Jeżeli dla mnie przyjamność to parę przejazdów na "max-a" to jest to nie do pogodzenia z bezpieczeństwem na naszych stokach :) (dlatego jestem na stoku na 10 minut przed otwarciem wyciągów i jeżdzę max 1,5 godziny). Widze Mirku że mamy tą samą recepte:)

    uważać trzeba, ale przesadzać też nie wart. Czasem wydaje mi się, że umyka gdzieś piękno całego narciarstwa i ogromna przyjemność, którą narciarstwo może dać. Zgadza sie. Nie mozna przesadzac w zadna strone. Przeciez najbezpieczniej byloby zostac w domu, z piwkiem na kanapie i ogladac TV. Choc i to niezdrowe dal oczu. :) Trzeba po prostu wyposrodkowac rozne czynniki. Na szczescie z uplywem lat coraz latwiej to przychodzi.

    Faktycznie nigdy nie mialem powazniejszej kontuzji na nartach, ale moja jazde czasem trudno okreslic jako rozsadna. Teraz jezdze stosunkowo wolno, ale jeszcze niedawno byli tacy (raczej poczatkujacy) kwalifikujacy moja jazde jako wariacka. Zalezy od punktu widzenia :)
    A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze :) ano to ,że nawet jak po tej 1,5 h wjadę na górę "szybko" (boczne bramki abo co :) ) to i tak boję się "szybko" zjechać. :)
    Dlatego każdą godzinę na zamkniętym stoku liczę jako cały dzień jazdy :)

    Jeżeli dla mnie przyjamność to parę przejazdów na "max-a" to jest to nie do pogodzenia z bezpieczeństwem na naszych stokach :) (dlatego jestem na stoku na 10 minut przed otwarciem wyciągów i jeżdzę max 1,5 godziny). a widzisz, Twoje na maxa dla innych jest nieosiągalne - i o to w tym wszystkim chodzi :D

    każdy chce szybko, każdy chce widowiskowo -> tylko do tego potrzeba b.dużego doświadczenia i umiejętności ...
    kurna stoków trzeba stoków i kurna kultury !. Na Kiciusiu w Kaprun jest taki stok gdzie są robione zawody stoi tam budka startowa na stałe i nawet jak nie ma zawodów to WSZYSCY jeżdzą po tej trasie pojedynczo to znaczy ,że nikt normalny nie wystartuj gdy poprzednik nie jest przynajmniej w połowie dystansu. I jest fajnie i na dodatek za darmo. Kolejka do zjazdu stoi karnie i nikt nie narzeka :) nawet jak jadą początkujący a jaka fajna atmosfera kolejkowa cenne uwagi, gratulacje i to jest zabawa !.
    więc miejmy nadzieję, że i tak będzie u nas :D
    tak czytajac o Waszych wypadkach, to dobrze, ze mialam tylko jeden i mam nadzieje, ze ostatni, ale tak jak wspomnieli przedmowcy nie znamy dnia ani godziny, dlatego trzeba pamietac zarowno o bezpieczenstwie swoim jak i innych narciarzy korzystajacych ze stoku....

    ja raz mialam dosyc powazny wypadek... w sumie ucierpiala moja twarz to bylo z jakies 7 lat temu, kieyd zaczynalam moja przygode z narciarstwem:P pojechalam na nocne zjazdy.. byly okropne warunki praktycznie sam lod i to w duzych grudkach... widocznosc bardzo slaba... marne oswietlenie.. jak to zazwyczaj w Polsce... no ale wracajac do tematu to jechalam ze srednia predkoscia az tu nagle wjechalam na mulde( ktorej oczywiscie nie widzialam ze zwgledu na widocznosc) polecialam do przodu i na twarz( wtedy nei myslalam, zebyu smigac w kasku) czego efektem byl rozwalony nos, warga spuchnieta no i zdarta twarz... groznei to wygladalo, zatrzymali wyciag, skrzyzowali narty..,. zbiegowisko kolo mnie sie zrobilo.. no ale nie bylo az tak zle, co prawda wygladalam okropnie, moja mama jak mnie zobaczyla to powiedziala, ze wiecej na narty nie jade hehe... ale sie nei poddalam, przez 2 dni ciagle siedzialam z lodem, by mni opuchlizna zeszla no i po 2 dniach pojechalam na narty do Czech:D czego sie nei robi z milosci do tego sportu:D dlatego etraz dla swojego bezpieczxenstwa smigam w kasku:) no ale nie porownuje teraz swoich umiejetnosci z tamtymi:) wiele przez te lata sie nauczylam:D
    ja tez swoja praktyke na nartach mam , ale jestem bardzo zaniepokojony gdy chociaz raz na sezon (a sezon mam zwykle dlugi) sie porzadnie nie walne: np 360 w powietrzu lub bliski kontakt z drzewem albo smagniecie bramki: jezeli od czasu do czasu tego nie doznam to czuje sie jakbym sie cofal: niektore upadki sa nie do unikniecia jak sie jezdzi na krawedzi: dla mnie ostatnie 2 updki byly spowodowane solidnymi pniakami albo bryla lodu , ktore byly pokryte gruba warstwa swiezego sniegu: a ze swiezy snieg to dla mnie magnes wiec prz.........lilem bo inaczej tego nie mozna nazwac, raz w styczniu a raz w lutym: w obu przypadkach byl ladny lot w powietrzu z pelnym obrorem i ladowanie w miekkim puszystym sniegu...........: w styczniu wyladowalem ok 0.5m od grubego drzewa (jezdzilismy stromo, bardzo stromo miedzy drzewami w puchu), a w drugim przypadku na otwartej przestrzeni tuz pod wyciagiem.... zazdroszcze ludziom tego widoku : musialo to niezle wygladac. raz jeszcze stwierdzilem ze gdyby nie siatkowka (gram co najmnije 3x/tyg) ktora daje refleks i przyzwyczajenie do upadkow, to moglo by byc roznie.........:)
    W zasadzie co sezon mam 2-3 wywrotki ktore mozna zakwalifikowac jako powazne. Dzieki Bogu w wieku 5-15 lat uczesczalem na Ju-jitsu gdzie nauczylem sie tak upadac zeby sobie nic nie zrobic, dodatkowo kiedy bylem szkrabem moj instruktor narciarstwa na samym poczatku zadbal o to zeby pokazac mi jak sie wywalac zeby sobie niczego nie uszkodzic. Odkad pamietam nie doznalem zadnego urazu na stoku spowodowanego wywrotka, najpowazniejsze zazwyczaj sa bole w nodze od ciaglego naciskania na jezyki i ud od krzeselka :)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • euro2008.keep.pl
  •  

     


    Copyright Š 2001-2099 - Ĺťyczenia Świąteczne