zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwiolkaszka.pev.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
To może być całkiem ciekawy wątek wspomnieniowy bo chyba dzisiaj już złomu na rynku nie ma, co ?;) Ja nie mam wątpliwości : cała parada nart z pierwszej połowy lat 70 ubiegłego wieku rodem z Szaflar. Najpierw " uzbroiłem " się w Alu 2000, piekielnie sztywne kołki z potężnym wysklepieniem, absolutnie niemanewrowalne. Potem przywieżliśmy z Szaflar partię EPOXY dla naszej sekcji narciarskiej ( UG ), ależ byliśmy podekscytowani, tyle było szumu wokół tych desek. Po dwóch tygodniach obozu w Szczyrku większość nart po prostu rozleciała się, rozwarstwiały się pod wiązaniami, dostawały masowo " kaczy dziób ", łamały się piętki itd, tragedia, w dodatku wytwórnia nie chciała honorowac gwarancji. Część z nas już po kilku dniach obozu została bez sprzętu, co się dało to posklejaliśmy w serwisach ale recydywa była masowa. Dla mnie zbawienna była wizyta na zapleczu serwisu Józka Kaima, znalazłem tam zakurzone, czarne RYSY, nie wiem jaki to był rocznik, były nitowane, proste, z dobrze utrzymanymi ślzgami, ciężkie:D, Józek przykręcił wiązania z rozklejonych EPOXów i jazda ! Te narty nie dały się zajeżdzić przez następne parę sezonów, poszły do kąta dopiero gdy uzbierałem z nagród rektorskich trochę grosza by kupić sobie " zagraniczne " HEADy w Centrali Harcerskiej.
Cześć
....Te narty nie dały się zajeżdzić przez następne parę sezonów, poszły do kąta dopiero gdy uzbierałem z nagród rektorskich trochę grosza by kupić sobie " zagraniczne " HEADy w Centrali Harcerskiej.
Które zresztą były odrzutem fabrycznym zakupionym z jakieś grosze a u nas przedawanym jako sprzęt pałnowartościowy. U mnie wybór prosty Kneissl ISR najładniejsza i najgosza pod względem właściwości jezdnych narta jaką mialem. Pozdro
Tricore Speed Pozdr Marcin
Cześć
Które zresztą były odrzutem fabrycznym zakupionym z jakieś grosze a u nas przedawanym jako sprzęt pałnowartościowy. . Pozdro
Dokładnie, miały pofalowane ślizgi:Dktóre dały się jednak splanować.
To były chyba ''Sudety'' ,drewniane nartki zaopatrzone w wiązania ''Kadra''które dawały mocno popalić (wypinały się zbyt łatwo):)
Moje doswiadczenia sa podobne do Lobo. EPOXY, lata 80-te. Co to byl za syf! Rozkleily mi sie kilka razy i to w roznych miejscach, w tym raz pod butem. Dwa razy byly klejone w Szaflarach, chyba platnie. Co najmniej raz u jakiegos lokalnego machera. Rozpacz. A poprzednie Rysy (jedne z nich byly na zdjeciu, ktore tu iedawno zapodalem) byly nie do zajechania. Zuzyly sie, moralnie tez, ale nic sie w nich nigdy nie rozkleilo. Alu 2000 kupilem dla mojej przyszlej zony. Nawet niezle sie spisywaly.
Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r. Po Rysach, Alu 2000 itp myślałem że będzie to rewelacja a okazały się wielkim niewypałem . Okazalo sie że w ogole nie chcą skręcać :( a promień skrętu mają z 50 m:eek:. Na dodatek miały 210 cm:o. Wreszcie stojąc kiedys w Szczyrku w kolejce do wyciągu dowiedziałem sie od kogos że to są bardzo dobre narty zawodnicze ale tylko do zjazdu a w sześciesiątych latach ktoś nie pamiętam kto zdobył na takich mistrzostwo olimpijskie w zjeżdzie:rolleyes:
Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r.
Na tych nartach jezdzil moj kolega, swietny narciarz. Nazywal je Stradivariusami. :) Nie narzekal, ale faktycznie byly to w tamtych czasach odpowiedniki dzisiejszych komorek. I kupil je niedrogo od kogos z nich niezadowolonego. Moze to Ty mu sprzdales? :)
Byly bordowe z dumnym kogucikiem w okolicach dziobu.
Negatywne wspomnienia mam z początków swojej jazdy , związane sa z nartami zakopianskiego rzemieslnika Zubka . Była to narta drewniana z przykrecanymi krawędziami. Wiązania były typu "kandahar". Sama narta uchodziła za elitarną. Ja ja kupiłem po naprawie (po złamaniu ). Naprawa polegała na wklejeniu w miejscu pęknięcia deszczólki profilowanej. Problem w tym , że moje 3 wyprawy kończyły się schodzeniem z hali szrenickiej pieszo z dziobem w plecaku. Dopiero "plastyki" (chyba Rysy- drewniane slizgi plastikowe- krawędzie przykręcane) dały mi komfort jazdy. Pamiętam jak podziwiałem narty KF-72 (dla klubów załatwiało sie wersje exportową - podobno wysyłano do Kanady).Naprawde sie nie rozklejały. Z wiązan zle wspominam japonskie Hope przypinane do nóg paskami (nie było skistop.). Idiotyczne kontuzje, nawet złamania nóg ( w mojej obecnosci). Potem , juz nigdy nie narzekałem na sprzęt , ale szukałem przyczyn u siebie, w mojej technice.
Pozdrawiam!
Cześć
Dla mnie zupełnym niewypałem okazały się narty Rossignol Strato kupione z drugiej ręki w 1978r. Po Rysach, Alu 2000 itp myślałem że będzie to rewelacja a okazały się wielkim niewypałem . Okazalo sie że w ogole nie chcą skręcać :( a promień skrętu mają z 50 m:eek:. Na dodatek miały 210 cm:o. Wreszcie stojąc kiedys w Szczyrku w kolejce do wyciągu dowiedziałem sie od kogos że to są bardzo dobre narty zawodnicze ale tylko do zjazdu a w sześciesiątych latach ktoś nie pamiętam kto zdobył na takich mistrzostwo olimpijskie w zjeżdzie:rolleyes:
Strato to było moje marzenie zawsze. Zrobiono nawet niedawno kopię tej szaty na jakiejś freestylówce. Fantastyczna narta. Pozdro
Strato to było moje marzenie zawsze. Zrobiono nawet niedawno kopię tej szaty na jakiejś freestylówce.
Z okazji 100-ej rocznicy istnienia firmy Rossignol wypuscil w 2007 roku specjalne wersje nart Bandit B2 (przez Rossignola klasyfikowane jako freerideowe) - jedna w szacie graficznej modelu Olympic 41, a druga - Strato 102. Nie chwalac sie, pierwsza z nich zdobi moje mieszkanie stojac przy scianie i czasem wzbudza zaintererowanie na stoku swoim drewnopodobienstwem :D http://www.skionline.pl/sprzet/?co=newsy&id_txt=2342 http://100years.rossignol-europe.com/
narty KF-72 !
W funkcjonującym wówczas tłumaczeniu "Klejone fatalnie" Miałeś fart.Natomiast miałem kiedyś chyba Kasprowe czy Rysy (dawno było) drewniane klejonki na plastiku. W Szczyrku przejechałem w poprzek rowu i ktoś mi mówi - Złamałeś nartę!. Parzę w przód i w tył - wszystko na miejscu. Okazało się, że rozłupała się pod stopą. Zakup nart był wówczas kosmicznym wydatkiem a na dodatek nie było łatwo je znaleźć. Ostatecznie ktoś mi w Szczyrku skleił. W następnym roku kupiłem "po protekcji" pierwsze nitowane metalki z wytwórni na Kasprusiach. Parę lat na nich przejeździłem i nawet przywalenie w świerk wytrzymały.:rolleyes:
Moje doswiadczenia sa podobne do Lobo. EPOXY, lata 80-te. Co to byl za syf! Rozkleily mi sie kilka razy i to w roznych miejscach, w tym raz pod butem. Dwa razy byly klejone w Szaflarach, chyba platnie. Co najmniej raz u jakiegos lokalnego machera. Rozpacz.
Taaa, moje wspomnienia dotyczące EPOXów są podobne. Poza notorycznie rozwarstwiającymi się czubami raz górna powłoka jednej narty pękła w poprzek. Mój zdesperowany Tata PRZYNITOWAŁ w tym miejscu kawałek metalowej płytki - nity oczywiście przechodziły na wylot i kończyły się na ślizgach. W kolejkach do wyciągów to rozwiązanie budziło uśmiechy politowania ale sprawdziło się i narty nawet udało się potem sprzedać na giełdzie przy ul. Okrąg w Warszawie. Mimo fatalnej jakości tych nart bardzo miło je wspominam, to jest chyba tak jak z samochodami z tamtych czasów - siermiężne, bublowate ale wiozły w ładne miejsca :)
Co do najgorszych nart to trudno jednoznacznie coś powiedzieć jak z tym jest, bo wiele rzeczy zależne było od tego, czy w danym momencie Ktoś tam reżimu technologicznego dotrzymywał czy też nie, czyli lepszy materiał z "wsadem z importu", lepszym klejem czy większą starannością. Mnie np. bardzo trudno jeździło się na nartach z serii ALU, zaś nartę z serii EPOXY (pożyczone) rozwarstwiłem, co stanowiło nie lada problem, bo jak tu wcześniej LOBO zauważył raz że reklamacje to nie w tamtych czasach, zaś dwa chętnie bym odkupił tyle że nie było gdzie :eek::eek::eek: itd. . Kiedy zajeździłem do cna swoje RYSY Metal (łoł :rolleyes:, czołgowate były ale bardzo trwałe i po dopasowaniu się do nich całkiem zgrabnie i przyjemnie się na nich jeździło) to przesiadłem się na jakieś czeskie (bodajże) ARTIS'y które miały niewątpliwie dwie zalety, były bardzo lekkie i dość łatwo wchodziły w ześlizg ale nic poza tym. Całe szczęście że miałem też pod ręką Rossignole jakieś seledynowe z serii VC chyba ???
P.S. Przy dużych brakach sklepowych jeździło się głównie na tym co było dostępne, gdyby był wybór jak obecnie, wtedy niewątpliwie dużo więcej krytycyzmu bym wyraził niźli było nie było, nostalgicznych (przez lata zatartych) wspominek.
Z racji wieku nie mam doświadczeń z nartami lat wcześniejszych,ale uczyłem się jeździć na Polsportach Bartusiach ,narty nie posiadały krawędzi i sprawiały nie lada trudności :) później dostałem Sulov-y i buty Kasprowe,to już był szpan na stoku
Rosigniol Strato 9.5 (sprzedawane w sieci Makro) - pierwsze narty po Epoxach 3200 - zresztą rewelacyjnych - nic się nie rozklejało przez ładnych kilka(naście?) lat. W pierwszej chwili Rosoły były dla mnie rewelacyjne - wiadomo - narty taliowane, zmiana techniki, wszystko miodzik. Ale po kilku dniach zaczęły mi "Klepać" na twardszym stoku. Okazało się, że były one zdecydowanie za miękkie. Następne kupiłem Fischery RC4 Race SC, a później World Cupy (2 razy) i wreszcie Volkle (GS i SL)Różnica piorunująca. Od tamtej pory unikam Rosołów jak ognia (wiem, uprzedziłem się, ale trudno)
Na tych nartach jezdzil moj kolega, swietny narciarz. Nazywal je Stradivariusami. :) Nie narzekal, ale faktycznie byly to w tamtych czasach odpowiedniki dzisiejszych komorek. I kupil je niedrogo od kogos z nich niezadowolonego. Moze to Ty mu sprzdales? :)
Byly bordowe z dumnym kogucikiem w okolicach dziobu.
Dokładnie bordowe a wiązania najstarsze marker mrr z taką obrotową piętką. A może po prostu mnie przerastaly skoro tyle dobrych opinii o nich:p W końcu to był moj dopiero 5 sezon na nartach. Następnymi nartami były NRD-owskie Germiny a póżniej Salomony Force po tych jakby mi ze trzy punkty w skali umiejętności przybylo:rolleyes: Teraz Dynastar Ski Cross Bardzo zadowalające uniwersalne narty:)
A moje narty: Rysy (wyższe ode mnie o jakieś 20cm), Epoxy (wyższe niż ja o 10cm) i następne (po "transformacji" Ojczyzny) - mojego wzrostu nigdy nie przyspożyły mi tylu cierpień co buty. Pierwsze własne buty to były San Marco - makabra, rany na kostkach, otarcia na piętach, wszystkie plagi świata, juz miałam sie zniechęcić do narciarstwa... Honor uratowały buty Kasprowe.
A ja właściwie nie pamiętam najgorszych nart. Bo każde, które udało mi się kupić, były lepsze od poprzednich. Z początku były z Szaflar. W zakładzie ktoś miał dojście do Szaflar i kupowaliśmy nawet dwadzieścia, trzydzieści par. Według tego, co Szaflary nam dały. Pierwsze narty miałem jednak z wytwórni prywatnej Zubka z Zakopanego. Kupione jako używane. Jedna z nart w Szaflar mi się z tyłu połamała. Tył był nieraz bardzo przyginany, jak się jeździło po lodowych muldach na Kasprowym. Blacha z góry się odkleiła i w środku był poliuretan. Połamał się na kawałki. Ale to nie była najgorsza narta. Z wypożyczalni w zakładzie pożyczyli mi po tym, jakieś narty. Też z Szaflar. I te były najgorsze. Nie mogłem ich wprowadzić w skręt. Dosłowne kołki. Jeśli chodzi o najlepsze narty to mam teraz. Voelkl Racetiger SL Racing. Choć są najlepsze, bo innych nie mam. Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów.
Pozdrowienia
Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów.
Pozdrowienia
Jak chcesz Stoeckli to sobie wypożycz w tirolski w rudzie śląskiej. W zeszłym roku mieli, w tym też powinni. Warto wcześniej zadzwonić (życzę cierpliwości bo mają urwanie głowy przez cały sezon), a po wypożyczeniu może Ci je odsprzedadzą w jakiejś przystępnej cenie. Osobiście jeździłem na dwóch slalomkach (pierwsza i druga od góry) i uważam, że to niesamowity sprzęt. Pierwszy raz stwierdziłem że najwyższa slalomka była dla mnie za twarda... Z drugiej strony nigdy nie przywiązywałem nigdy większej wagi do marki narty, wychodzę z założenia że jak ktoś jeździ amatorsko na wysokim poziomie to nie będzie mu robiło "wielkiej" różnicy czy to narta topowa z atomica czy z rossa czy dynastara mimo iż potrafię rozpoznać niuanse pomiędzy różnymi nartami. Stoeckli to marka sama w sobie i zawsze pozostanie kultową;-)
Choruję na Stoeckli. Chętni bym pojeździł też na jakichś komórkach. Kwestia kasy i priorytetów.
Pozdrowienia
A ja dwa miesiące temu pozbyłem się Laserów SL FIS:o, narta znakomita ale...cóż, niezaleczone do końca złamanie w okolicy kolana nakazuje ostrożność, i tym sposobem narta z 12 dniami na liczniku zmieniła właściciela. W zamian mam Rotory 72 i ...to jest to!!! Pierwsza naprawdę wszechstronna narta z jaką mam do czynienia, zwykle jak coś jest " do wszystkiego " to jest " do d...py ", ale nie tym razem:), krótki, slalomowy skręt w lini spadku ? Proszę bardzo, szybki skręt gigantowy - jak najbardziej i to bez kłopotów ze stabilnością, menu jest naprawde bardzo bogate, praktycznie wszystko " a la carte " z puchem i muldami włącznie. Jak oni to zrobili ?:cool:
"Rotory 72 i"
co to za naty, gdzie je moża kupić i z ile
"Rotory 72 i"
co to za naty, gdzie je moża kupić i z ile
http://en.stoeckli.ch/main/skis/coll...otor/rotor_72/
gorący towar http://www.stockli.pl/ Browarna 34-300 Żywiec 604 266 163
Kurczę! A ja własnie polowałem na Lasera po testach od Zbyszka z Żywca, ale jakoś nie miałem szczęścia i w końcu kupiłem flow flexa Fischera. Hmm, może mogłem byc bardziej cierpliwy? Wielu dobrych jeźdźców poleca tę nartę:) A w latach 80' jeździłem na Compaktach i byłem z nich zadowolony! Epoxy kolegów faktycznie rozwarstwiały się!!!
A ja dwa miesiące temu pozbyłem się Laserów SL FIS:o, narta znakomita ale...cóż, niezaleczone do końca złamanie w okolicy kolana nakazuje ostrożność, i tym sposobem narta z 12 dniami na liczniku zmieniła właściciela. W zamian mam Rotory 72 i ...to jest to!!! Pierwsza naprawdę wszechstronna narta z jaką mam do czynienia, zwykle jak coś jest " do wszystkiego " to jest " do d...py ", ale nie tym razem:), krótki, slalomowy skręt w lini spadku ? Proszę bardzo, szybki skręt gigantowy - jak najbardziej i to bez kłopotów ze stabilnością, menu jest naprawde bardzo bogate, praktycznie wszystko " a la carte " z puchem i muldami włącznie. Jak oni to zrobili ?:cool:
a grizzly probowales?
Pomijajac rozklejajace sie epoxy, te rossi byly moimi najgorszymi nartami. Jedna z nich zlamala sie dokladnie w pol, dzieki czemu moglem zakosztowac jazdy w muldach na jednej narcie i okazalo sie, ze cienias jestem. Przy okazji wiem jak wyglada rdzen piankowy.:)
a grizzly probowales?
Nie wiem jak smakuje niedżwiedzie mięso i raczej nie mam szans aby się dowiedzieć;)A tak poważniej, nie ma się co oszukiwać, mam b.mało okazji do jazdy w puchu czy chociazby off piste. Ostatnia taka laba miała miejsce w okolicy Kaprowego jakieś 6 lat temu, dzięki znajomościom kolegi pojeżdziliśmy sobie kilka dni. Urlopy narciarskie spędzam z rodzinką i przyjaciółmi ale z całej tej paczki tylko 2-3 osoby mają jakie takie pojęcie o jeżdzie a puchem zainteresowany jestem z reguły tylko ja:DW rezultacie lądujemy zwykle w Dolomitach gdzie prawdziwy puch zdarza się może raz czy dwa w sezonie a samodzielna wyprawa poza trasę kosztuje kilkaset Euro u miejscowych Carabinieri. Za rok, jeśli mój ortopeda się dobrze postara, jedziemy do Cervinii/Zermatt, może tam mi się poszczęści, nie wymagam wiele, paręset hektarów dziewiczego śnigu przez kilka dni:) PS nie znam się szczególnie na jeżdzie Free ale wydaje mi się że narty 89+ pod stopą mają sens raczej między drzewami, na otwartej przestrzeni chyba wystarczą odpowiednio dobrane zwykłe deski, byle nie slalomki.
Nie wiem jak smakuje niedżwiedzie mięso i raczej nie mam szans aby się dowiedzieć;)A tak poważniej, nie ma się co oszukiwać, mam b.mało okazji do jazdy w puchu czy chociazby off piste. Ostatnia taka laba miała miejsce w okolicy Kaprowego jakieś 6 lat temu, dzięki znajomościom kolegi pojeżdziliśmy sobie kilka dni. Urlopy narciarskie spędzam z rodzinką i przyjaciółmi ale z całej tej paczki tylko 2-3 osoby mają jakie takie pojęcie o jeżdzie a puchem zainteresowany jestem z reguły tylko ja:DW rezultacie lądujemy zwykle w Dolomitach gdzie prawdziwy puch zdarza się może raz czy dwa w sezonie a samodzielna wyprawa poza trasę kosztuje kilkaset Euro u miejscowych Carabinieri. Za rok, jeśli mój ortopeda się dobrze postara, jedziemy do Cervinii/Zermatt, może tam mi się poszczęści, nie wymagam wiele, paręset hektarów dziewiczego śnigu przez kilka dni:) PS nie znam się szczególnie na jeżdzie Free ale wydaje mi się że narty 89+ pod stopą mają sens raczej między drzewami, na otwartej przestrzeni chyba wystarczą odpowiednio dobrane zwykłe deski, byle nie slalomki.
na szczescie dla mnie "otwarta przestrzen" ma inna definicje. ale to juz sprawa perspektyw i innych warunkow. a wracajac do najgorszych nart to (pomijajac polskie bo one zupelnie poza konkurencja) to najgorsze dosw mialem z blizzard i atomic; pierwsze sie po porstu rozpadly, a drugie tak miekkie ze klapaly paszcza jak glodne.........wilki (a dodaj ze obydwa byly tzw gorna-polka-model)...20 lat temu zmienilem na volkl'e i nie zamierzam zmieniac co do stoeckli; wlasnie rozmawialem z ludzmi z mid-atlantic region, jezdzacych bramki pol-zawodowo. wielu z nich mialo ped do stoeckli (mowie o SL i GS, RD). przewanie ze stoeckli zostaja osobniki drobniejszej budowy, dla wiekszych gosci stoeckli sa za miekkie. ale, podkreslam, swojej opinii nie mam bo jeszcze na nich nie jezdzilem (oprocz freeride jeden raz na stromriders).
na szczescie dla mnie "otwarta przestrzen" ma inna definicje. ale to juz sprawa perspektyw i innych warunkow. a wracajac do najgorszych nart to (pomijajac polskie bo one zupelnie poza konkurencja) to najgorsze dosw mialem z blizzard i atomic; pierwsze sie po porstu rozpadly, a drugie tak miekkie ze klapaly paszcza jak glodne.........wilki (a dodaj ze obydwa byly tzw gorna-polka-model)...20 lat temu zmienilem na volkl'e i nie zamierzam zmieniac co do stoeckli; wlasnie rozmawialem z ludzmi z mid-atlantic region, jezdzacych bramki pol-zawodowo. wielu z nich mialo ped do stoeckli (mowie o SL i GS, RD). przewanie ze stoeckli zostaja osobniki drobniejszej budowy, dla wiekszych gosci stoeckli sa za miekkie. ale, podkreslam, swojej opinii nie mam bo jeszcze na nich nie jezdzilem (oprocz freeride jeden raz na stromriders).
Dla mnie Atomic był z kolei zbyt sztywny, Stockli rzeczywiście jest dobry dla drobniejszych narciarzy ale ma w ofercie wersje FIS które są b.sztywne. Z Volkl byłem jakies 6 sezonów, początek lat 90, P40 i jakieś Magnum jeśli dobrze pamiętam, potem już do dzisiaj Stockli i chyba tak zostanie, człek się przyzwyczaja. A propos, przesiadłem się właśnie z butów Tecnici na Atomici i muszę stwierdzić że czuję się lepiej w Atomach, nie daja impulsu rotacyjnego, przynajmnie jesli o mnie chodzi.
A to ciekawe, nawet nie przypuszczałem ze Rossilgnol Strato to taki popularny był model. Też zaczynałem na nich carvingową przygodę chociaż teraz wiadomo że to były potocznie zwane "półkarwingi" . Wzór 9.6 długość 184, rok urodzenia chyba 1999, a były wykonane w słonecznej Hiszpanii . Potem sprawdziłem wzorem publikowanym na forum ze miały 25 m radiusa przy czym w najszerszym miejxcu czyli dziobie 99mm. Dla mnie cechą charakterystyczną pozostawała w nich nizmierzona tępota ślizgów. Wyprzedzały mnie nawet anorektyczne panienki i dlatego postawiłem deseczki w piwnicy. Potem uczyłem się też na nich posługiwania ostrzałką, z sukcesem zresztą. Przytaczane przez poprzedników przypadki z Epoxy miałem w innej wersji. Czarne dług. 210 wzór 1976 . Popękały wzdłużnie po skokach na oblodzonym stoku w Szczawie ale co ciekawe się nie rozwarstwiły/rozkleiły. Używane "plastiki" firmy Zakopane (może Zubek?) z kultowymi związaniami Kadra 3 połamałem w Bukowinie jeszcze pare lat wcześniej. Sam już nie wiem które z nich były gorsze.
W mojej karierze super kit deski to Alu 3000 PU-jak na tamte czasy wypasiona kolorystyka trochę robiona na styl oczojebnych Atomiców sprzed kilku lat.A jakże z gwarancji skorzystałem już po pierwszym dniu jazdy!!!Kaczy dziób,ale wtedy to chcąc jeżdzić trzeba było się wyposażyc w 3 pary Polsportów by woźić je na przemian do Szaflar do naprawy.Przy okazji kupowało się kolejną parę desek by ją później pylnąć na giełdzie, aby móc śmigać do woli.
Pierwsze moje narty to były odziedziczone po siostrze Pieniny z przykręcanymi krawędziami i linkowymi wiązaniami. Buty do kostki skórzane
Koszmar:D
PS. wiem, że Epoxy to inny ranking, ale ja też miałem takie 150 cm Epoxy 1200 z wiązaniami Gamma - jak ja na tym nóg nie połamałem do dzisiaj nie wiem ;)
Dla mnie Atomic był z kolei zbyt sztywny, Stockli rzeczywiście jest dobry dla drobniejszych narciarzy ale ma w ofercie wersje FIS które są b.sztywne. Z Volkl byłem jakies 6 sezonów, początek lat 90, P40 i jakieś Magnum jeśli dobrze pamiętam, potem już do dzisiaj Stockli i chyba tak zostanie, człek się przyzwyczaja. A propos, przesiadłem się właśnie z butów Tecnici na Atomici i muszę stwierdzić że czuję się lepiej w Atomach, nie daja impulsu rotacyjnego, przynajmnie jesli o mnie chodzi.
o stoecklach pisalem wlasnie o FIS a nie "sklepowej" narcie. no ale na ty poziomie to juz naprawde kwestia drobnych bardzo spraw.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|