zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plwblaskucienia.xlx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Poniższe posty zostały wyodrębnione z tematu http://www.skiforum.pl/showthread.php?t=6796 zabieg czysto porządkowy jark
Witam. Dla mnie nie liczy się ilość ani miejsce ale jakość wyjazdów.:D
Witam. Dla mnie nie liczy się ilość ani miejsce ale jakość wyjazdów.:D
Dokładnie - dla mnie jeden dzień w Alpach ma wartość conajmnej trzech w PL.:)
a ja się nie zgodzę. najwieksze postępy robię w Polsce i na Słowacji na kiepsko przygotowanych trasach, które mnie zmuszają do kombinowania. nie mówię, że ilość=jakość, ale jak się ma determinację (i broń boże nie jeździ w Polsce w weekend) to każdy dzień coś daje
Pisząc o jakości wyjazdów na narty miałem na myśli jakość stoków. Jeżeli jest dobrze przygotowany to wtedy można zajeździć się w ciągu jednego dnia.:D I to lubię:D
a ja się nie zgodzę. najwieksze postępy robię w Polsce i na Słowacji na kiepsko przygotowanych trasach, które mnie zmuszają do kombinowania.
Tu chyba chodzi raczej o co innego. I u nas stoki są coraz lepiej przygotowane, a z kolei w popularnych miejscach w Alpach po południu też są muldy i lód. Więc również wtedy można pokombinować.
Pisząc o jakości wyjazdów na narty miałem na myśli jakość stoków. Jeżeli jest dobrze przygotowany to wtedy można zajeździć się w ciągu jednego dnia.:D I to lubię:D
W zasadzie popieram, choć osobiście widziałbym to raczej jako większe możliwości, zarówno pod względem zróżnicowania jak i urozmaicenia stoków oraz ogromnych możliwości pojeżdżenia poza trasami. Osobną sprawą jest infrastruktura, która pozwala na wykorzystanie tego potencjału i, rzeczywiście, zajeżdżenie się w ciągu jednego dnia. Widziałem takich zajeżdżonych po jednym dniu :D, ale była to wręcz motywacja do dalszego zajeżdżania się w następne dni.
Witam Dla Mnie nawet dzien w Bałtowie czy innej góreczce, jest dniem na nartach. Nie ma rozróżnień. No chyba, że spadnie powiedzmy pół metra świeżego sniegu wtedy sie pamieta dłużej. Pozdrawiam
W zasadzie skończyliśmy z żoną sezon, zaczęty pod koniec listopada. Mam trzydzieści parę dni, a żona mniej. Nie było źle, bo zima latoś w naszych górach była normalna. Może jeszcze skoczymy choć raz na Słowację po świętach, jak się oziębi. Pod Łomnicę lub do Zverovki. Należałoby zakończyć sezon jakimś mocniejszym akcentem. Przestawiam się mentalnie z nart na lato. Lato to spacery po Gorcach. Może jakieś wypady w Tatry, ale na stronę słowacką, bo nie lubię pielgrzymek. Wreszcie pewne prace budowlane przy mikro domku w Koninkach. Na forum będę teraz raczej rzadkim gościem, bo to nie jest miejsce do dyskusji o izolacji ścian. Więc Pa! pa! Szanowni i mili dyskutanci, do następnego sezonu.
Gienek
Pisząc o jakości wyjazdów na narty miałem na myśli jakość stoków. Jeżeli jest dobrze przygotowany to wtedy można zajeździć się w ciągu jednego dnia.:D I to lubię:D
a jak nie jest przygotowany, to można zajeżdzić sie w ciągu 2 godzin.. ;-))))
a jak nie jest przygotowany, to można zajeżdzić sie w ciągu 2 godzin.. ;-))))
proponuje polepszyc kondycje...........
Ja od tego sezonu mam dość miarodajny wskaźnik jakości pojedynczego dnia na stoku. Mam w kieszeni GPS logger i po powrocie do domu dokładnie widzę na kompie ile kilometrów zaliczyłem. Oczywiście jakość szusów też się liczy, nie mniej kilometraż to "twarde" dane, nie do podważenia :) Polecam to urządzonko każdemu - tanie, wielkości pudełka zapałek, a dopinguje by nie przesiadywać na stoku w barze :)
Ale .........jak już kiedyś dowiedziono na tym forum, doświadczenie zdobyte w barze i w kibelku jest równie cenne jak to ciężko wypracowywane na stoku :):):D
Ja od tego sezonu mam dość miarodajny wskaźnik jakości pojedynczego dnia na stoku. Mam w kieszeni GPS logger i po powrocie do domu dokładnie widzę na kompie ile kilometrów zaliczyłem. Oczywiście jakość szusów też się liczy, nie mniej kilometraż to "twarde" dane, nie do podważenia :)
wydaje mi się, że z tymi kilometrami to też tak nie do końca. ostatnio będąc w Austrii sprawdzałam sobie parę razy ilość przejechanych km na podstawie karnetu. zdarzył nam się jeden dzień z dosyć ciężkimi warunkami, ale pod koniec dnia wyszło 48 km, więc sobie myślałam, że "no całkiem nieźle". tyle że naprawdę byłam tego dnia wymęczona. ostatniego dnia pobytu trafiliśmy na warunki typu 70% sztruks. pod koniec dnia myślę sobie, że dziś to na pewno mniej przejeździliśmy, bo jakoś w nogach nie czuję. po powrocie do apartamentu podłączam się do neta i co mi wyskakuje - 71 km. także kilometr kilometrowi nierówny.
wydaje mi się, że z tymi kilometrami to też tak nie do końca. ostatnio będąc w Austrii sprawdzałam sobie parę razy ilość przejechanych km na podstawie karnetu. zdarzył nam się jeden dzień z dosyć ciężkimi warunkami, ale pod koniec dnia wyszło 48 km, więc sobie myślałam, że "no całkiem nieźle". tyle że naprawdę byłam tego dnia wymęczona. ostatniego dnia pobytu trafiliśmy na warunki typu 70% sztruks. pod koniec dnia myślę sobie, że dziś to na pewno mniej przejeździliśmy, bo jakoś w nogach nie czuję. po powrocie do apartamentu podłączam się do neta i co mi wyskakuje - 71 km. także kilometr kilometrowi nierówny.
No pewnie, że nie do końca... :) Nie mniej te kilometry są jakąś obiektywną miarą. Być może należałoby je jeszcze przemnożyć przez współczynnik pogody, przygotowania tras, ich stromizny, ilości ludzi na stoku, stopnia zakwaszenia mięśni i liczby wypitych dzień wcześniej piw. To dopiero byłby idealny wskaźnik dobrze spełnionego narciarskiego obowiązku :D
Witam Kilometry nie są żadną miarą. Miarą czego? jak chcesz się zmęczyć to kup bieznie i pobiegaj - same plusy: ścisły pomiar, określony wysiłek itd. Mozna na nartach przejechac i 200 km dziennie i nic nie przezyć. Po co takie rakkingi?? Po prostu nie bardzo rozumiem?? I dlatego pytam. Pozdrowienia
Trudno porównywać liczbę dni, bo każdy dzień jest inny. Ale nie widzę nic złego w tym, żeby sobie prowadzić taką statystykę. Zawsze jest to pewien sposób na porównywanie sezonów.
Cieszę się z kazdego dnia mając narty pod sobą na byle jakiej gorce w byle jakich warunkach.:D Jakosc wyjazdu zalerzy od wielu czynnikow, na przyklad-z kim, gdzie i jak się jezdzilo, ogolnego nasrtoju, itd....:)
Cieszę się z kazdego dnia mając narty pod sobą na byle jakiej gorce w byle jakich warunkach.:D Jakosc wyjazdu zalerzy od wielu czynnikow, na przyklad-z kim, gdzie i jak się jezdzilo, ogolnego nasrtoju, itd....:)
Absolutnie tak ! Jednakowo dobrze lub jednakowo zle mogę się bawić na Wieżycy jak i na La Mur Suisse czy gdziekolwiek indziej.
Witam Kilometry nie są żadną miarą. Miarą czego? jak chcesz się zmęczyć to kup bieznie i pobiegaj - same plusy: ścisły pomiar, określony wysiłek itd. Mozna na nartach przejechac i 200 km dziennie i nic nie przezyć. Po co takie rakkingi?? Po prostu nie bardzo rozumiem?? I dlatego pytam. Pozdrowienia
co innego ccieszyc sie jazda (tak to szczegolne doznanie) a co innego podpieranie sie kilometrami.
dla mnie jest wrecz przeciwnie; jezeli zdarza mi sie dizen, w ktorym sie woze (na szczescie moze jeden na 3-4 sezony i to z przymusu) po ubitych traktach, wlasnie wtedy nabijam najwiecej vertical.
"trudne" dnie tzn z jazda poza trasami, po nieznaym terenie, niebezpiecznym etc ; wtedy wlasnie "nabija" sie MNIEJ vertical i kilometrow, ale za to niewspolmiernie nabiera sie doswiadczenia.. oczywiscie jakas miara ten kilometr przejechany moze byc, ale z JAKOSCIA nie musi mie to wiele wspolnegop w calosci popieram zdanie mitka
Jeżdżę z całą rodziną.Każda spędzona godzina na stoku to dla nas ogromne przeżycie.Czuję w sobie coś czego nie mogę opisać słowami.Wszędzie nam pasuje.Jak nie jeżdżę to myślę o tych wspaniałych momentach i czekam na następne wrażenia.:) Pozdrawiam!;)
Witam Kilometry nie są żadną miarą. Miarą czego? jak chcesz się zmęczyć to kup bieznie i pobiegaj - same plusy: ścisły pomiar, określony wysiłek itd. Mozna na nartach przejechac i 200 km dziennie i nic nie przezyć. Po co takie rakkingi?? Po prostu nie bardzo rozumiem?? I dlatego pytam. Pozdrowienia
Odpowiadam - też mam urządzonko GPS. Oprócz km (fajnie sobie podliczyć) daje mi to jeszcze inną satysfakcję - w kompie wrzucam sobie logi gps do softu dostarczonego z urządzeniem i następnie mogę przetransferować dane do Google Earth. Daje mi to możliwość obejrzenia przebiegu przejechanych tras na mapie geograficznej (nie widać skrętów, ale np. na żaglach widzę poszczególne zwroty:)). Naprawdę fajne wspomnienia na wiosnę - zwłaszcza, że ostatnio sporo jeżdżę we Francji, w rozległych ośrodkach - tak po 300 - 600 km - mam np. zapis jazdy w Trzech Dolinach.
Cześć
Odpowiadam - też mam urządzonko GPS. Oprócz km (fajnie sobie podliczyć) daje mi to jeszcze inną satysfakcję - w kompie wrzucam sobie logi gps do softu dostarczonego z urządzeniem i następnie mogę przetransferować dane do Google Earth. Daje mi to możliwość obejrzenia przebiegu przejechanych tras na mapie geograficznej (nie widać skrętów, ale np. na żaglach widzę poszczególne zwroty:)). Naprawdę fajne wspomnienia na wiosnę - zwłaszcza, że ostatnio sporo jeżdżę we Francji, w rozległych ośrodkach - tak po 300 - 600 km - mam np. zapis jazdy w Trzech Dolinach.
Jedyne co Mnie kręci w sensie zapisu narciarskich szusów to filmy z jazdą> zawsze mam przy sobie kamere i staram się pokonywac lenistwo najczęściej jak tylko sie da. Najfajniejsze filmy wychodza wtedy kiedy najbardziej nie chce się kamery wyjąć - trudne sniegi, parszywa pogoda itd. GPS - nie uzywam, a raczej uzywam incydentalnie raczej żey sie posmiac z głosu Hołka, z którego taka pewnośc przebija jak kieruje mnie gdzie na manowce. Pozdro
Cześć
Jedyne co Mnie kręci w sensie zapisu narciarskich szusów to filmy z jazdą> zawsze mam przy sobie kamere i staram się pokonywac lenistwo najczęściej jak tylko sie da. Najfajniejsze filmy wychodza wtedy kiedy najbardziej nie chce się kamery wyjąć - trudne sniegi, parszywa pogoda itd. GPS - nie uzywam, a raczej uzywam incydentalnie raczej żey sie posmiac z głosu Hołka, z którego taka pewnośc przebija jak kieruje mnie gdzie na manowce. Pozdro
z kamerką też jeżdżę, choć najczęściej samotnie szusuję po stokach - na razie na wyjazdach po jednym dniu ludzie mówią że nie wyrabiają tempa.:D Często kręcę filmy z jazdy własnej -mam kilka zjazdów z widoku przed sobą, bez narciarzy. Ostatnio nakręciłem prawie godzinny filmik ze zjazdu Białą Doliną z Aquille di Midi do Chamonix GPS w samochodzie - często się przydaje, zwłaszcza jak jedzie się pod konkretny adr, tylko ja nie mam Hołka, tylko miłą dziewczynę - nie wiem kto to:D
Witam
z kamerką też jeżdżę, choć najczęściej samotnie szusuję po stokach - na razie na wyjazdach po jednym dniu ludzie mówią że nie wyrabiają tempa.:D Często kręcę filmy z jazdy własnej -mam kilka zjazdów z widoku przed sobą, bez narciarzy. Ostatnio nakręciłem prawie godzinny filmik ze zjazdu Białą Doliną z Aquille di Midi do Chamonix
Włąśnie to jest najgorsze. Mam dziesiątki godzin filmów z ludźm, których nawet imion czesto nie pamietam a z własnej jazdy może w sumie z godzine na przestrzeni oststnich 20 lat. Jakby się spotkac byłby układ idealny:D Narazie
z kamerką też jeżdżę, choć najczęściej samotnie szusuję po stokach...
Ja jeździłem ostatnio z bratem....niestety umiejetnosc obslugi aparatu fotograficznego przez już prawie magistra technologi chemii to zbyt duze wymaganie...nie dosc ze przy kazdej "probie" nakrecenia filmiku marudzil przez pol godziny, to ostatniego dnia przy kreceniu dwoch filmikow (na ktorych mi najbardziej zależało) zrobił 2 zdjecia zamiast filmów, rece mi wtedy opadly...a jak juz jemu udalo sie nakrecic film, to jestem raz na jakies 2 -3 sek w kadrze. Reasmując jeden z chyba 10 filmików mu wyszedl :cool:.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|