zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plajdatrament.opx.pl
|
Tell a Friend About This Web
Site! |
| |
|
|
|
Ĺťyczenia ĹwiÄ
teczne
Disclaimer: bedzie dlugo i dla niektórych nudno; niezainteresowanych proszę o nieczytanie. :)
Fredo, na innym forum, zapytal mnie z wlasciwa sobie ironia, by nie powiedziec - drwina, dlaczego już nic nie pisze o moich watpliwosciach na temat techniki jazdy na nartach. „Już”, bowiem wczesniej chetnie rozkrecalem takie watki i uczestniczylem w nich z mniejszym czy wiekszym powodzeniem, tzn. nie zawsze udawalo mi się przekonac innych do moich, wydawaloby się oczywistych i banalnych racji. Odpowiedzialem Fredo, ze nie podnosze tych tematow z dwoch powodow. Po pierwsze, nawet dobrzy praktycy przewaznie się na tym nie znaja (podobnie jak biegle mowiacy w jakims jezyku nie musza znac skladni czy gramatyki tegoz jezyka), po drugie – malo kogo to interesuje. W ogole malo i niechetnie się pisze na temat technik jazdy, a jeśli już, to o sprawach drugorzednych. Trudno mi to zrozumiec. Wchodzac w jakas dziedzine, np. fotografie cyfrowa, chce zrozumiec o co tu chodzi, wciagnac się w technikalia, megapixele, itp., zrozumiec techniczna, ale i artystyczna strone tej nowej dla mnie dziedziny. Może dlatego, ze z wyksztalcenia jestem fizykiem, a fizyk ma wpisana w swoja nature ciekawosc mechanizmow otaczajacego nas swiata, ale i jego poezji i tajemniczosci wywodzacych się być może z boskich pomyslow. ;)
Odpowiedzialem Fredo co odpowiedzialem i potem naszla mnie refleksja. Wlasciwie dlaczego by znow cos nie namieszac, troche na zasadzie walki z wiatrakami czy judymowej pracy u podstaw (może niektorzy kojarza doktora Judyma z lektur szkolnych?). :) A jeśli już cos napisac, to oczywiście na najbardziej popularnym forum narciarskim w Polsce, gdzie „sila razenia” jest najwieksza. Wiem, ze malo tu profesonalistow narciarskich, oni maja swoje gremia, gdzie pewnie dyskutuja i o technikach narciarskich, ze przewazaja tu pasjonaci, których niewiele interesuja takie zagadnienia jak np. anatomia skretu, ale jednak kilku „dociekliwych” tutaj dziala lub dzialalo (np. majacy zawodnicza przeszlosc filinator, który niestety przeniosl się gdzie indziej). Warto by było ich wiecej.
Ponad rok temu ukazalo się tlumaczenie swoistej bibli narciarskiej, „Narciarza Doskonalego” Kanadyjczyka Ron LeMastera, która wprowadza, jak dla mnie, kilka fundamentalnych i często odkrywczych informacji pomocnych w zrozumieniu czynnosci, jaka jest jazda na nartach. Kilka tygodni temu pojawiala się inna ksiazka, czysto polska: „ Narciarstwo, czyli jak poprawic technike i przygotowac się fizycznie do sezonu”, która z kolei w bardzo sugestywny sposób tlumaczy, i pokazuje na ladnych sekwencjach obrazkow, o co chodzi we wspolczesnym, karwingowym, ale nie tylko, narciarstwie. Ksiazki się ukazaly i co? W Internecie prawie zadnych komentarzy, wnioskow, dyskusji na podstawowe, bądź co bądź, poruszone tam problemy narciarskie. A przeciez „gawedzi” sie tu co niemiara. Troche to przypomina, niestety, jedno z praw Parkinsona, w którym komisja w ogole nie dyskutuje, choc powinna, sensu i ceny zakupu urzadzenia za kilka milionow funtow, zatwierdza go bez problemow, a zazarcie rozprawia nad celowoscia zakupu olowkow i gumek do pisania za kilka funtow. Dlaczego tak? Bo na gumkach i olowkach każdy się zna. :)
No wiec o czym to pisza te i inne ksiazki, a o czym w ogole lub bardzo niewiele dyskutuje się w Internecie. Wymienie kilka waznych wg. mnie i malo lub wcale poruszanych na forach:
1. „Wirtualna mulda”, czy raczej „wirtualny garb”, czyli o tym, ze nawet jazda po idealnie gladkim stoku, w sensie odczucia i reakcji narciarza, przypomina jazde po muldach. Przeczytalem o niej już kilka lat temu, w innej ksiazce i przyznam, ze było to dla mnie dosc szokujace. Wyjasnilo mi się wreszcie, czego doswiadczalem od dziecka, dlaczego latwiej wchodzi się w nowy skret wychodzac z poprzedniego niż z jazdy w skos stoku. Dotyczy to wszystkich narciarzy, także tych slabo-sredniozaawansowanych,
2. Poczatkowy kat sterujacy. Kat sterujacy to kat pod jakim ustawiona jest os podluzna narty w stosunku do jazdy narciarza, a poczatkowy - oznacza wartosc tego kata przy wchodzeniu w nowy skret. W gruncie rzeczy sprowadza się to do obrotu odciazonych nart w powietrzu lub plasko po sniegu w fazie przejscia miedzy skretami. To wlasnie tlumaczy dlaczego slalom zawodnikow jest czesto nieczysty, ze nie jest to sekwencja skretow scisle karwingowych. Ale dotyczy to także nas amatorow, bowiem my wszyscy praktykujemy bezwiednie zmiane poczatkowego kata sterujacego (w „Narciarzu doskonalym” nazwanym „katem prowadzacym”),
3. Przesuwanie srodka ciezkosci przod-tyl, a wiec np. dociazanie przodow w poczatkowej fazie skretu i odciazanie w koncowej. Swietnie pokazane jest to w „Narciarstwo, czyli jak…”. Sluzy roznym celom, m.in. dogieciu narty by wymusic na niej mniejszy od nominalnego promien skretu cietego,
4. Rodzaje odciazen: pasywne i aktywne oraz gorne (NW) i dolne (kompensacja, avalement). Znow swietnie to obrazuje „Narciarstwo, czyli jak…”. Można zrozumiec dlaczego u niektórych tulow intesywnie przemieszcza sie gora-dol, u innych, a czasami u tych samych, ale w innych okolicznosciach - „wisi” w powietrzu,
5. Antycypacja, czyli technika wykorzystywana w laczonych, krotkich dynamicznych skretach na ogol w trudniejszym terenie. To nie tylko wyprzedzajace (antycypowane) ustawienie tulowia w dol stoku, ale przede wszystkim towarzyszace mu napiecie miesni tuz przed skretem i rozluznienie zwiazane z odciazeniem (tu często pomaga energicznie wbity kijek). Wnosi ono dodatkowy impuls skretny (nogi rotuja dopasowujac się do skreconego wczesniej tulowia). Jak dla mnie wyjasnilo się pojecie często stosowane w literaturze anglosaskiej i francuskiej, tzw. flexion/extension (zgiecie/rozgiecie albo wlasnie napiecie/rozluznienie), którego jakos nie moglem dopasowac do mojej narciarskiej wiedzy,
6. Angulacja („ukatowienie”, ktore w Narciarzu doskonalym” przetlumaczono na „ugiecie”), czyli ruchy naszych kolan i bioder, prowadzace do „ukatowienia” (zalamania) naszych stawow, glownie w celu lepszego zakrawedziowania nart. Swietnie pokazano to w „Narciarstwo, czyli jak…”, przy okazji tlumaczac dlaczego lepiej unikac nadmiernego zalamania w kolanach.
Wymienilem tylko najwazniejsze elementy z mojego punktu widzenia, o których prawie się w Internecie nie wspomina, a sa baza naszej jazdy, powiedzy u tych sredniozaawansowanych w gore. W ksiazkach jest tego duzo wiecej, ale inne tematy nie były dla mnie bardzo istotne albo wydaly mi się powszechnie znane. Zachecam nie tyle do dyskusji, to tez, ale do przeczytania i zrozumienia owych ksiazek, zwlaszcza tej drugiej, latwiejszej „Narciarstwo, czyli jak…”, a pozniej do praktycznego zastosowania w terenie przeczytanych tresci.
Dlatego tak mało jest o technice jazdy, ponieważ czytanie opisów jest strasznie nudne i wymaga potwornie dużo wyobraźni i skupienia. Mi nie chce się przez to przebrnąć. Wolę żywego człowieka i śnieg. :)
Hm, chętnie podyskutowałbym na zasygnalizowane przez Ciebie tematy ale obawiam się że zostalibysmy sami, znajomosć technik narciarskich jest znikoma, dlaczego ? A niby skąd zainteresowani mają wiedze czerpać ? Ostatnią w miarę solidną i całościowo ujmującą temat publikacją było nieśmiertelne " Jak samemu..." Jouberta, póżniejsze różne gnioty badż koszmarne tłumaczenia Kuchlera nie poprawiły sytuacji. Wybacz ale Le Master nie zaskarbił sobie mojego uznania, moze i jest niezłym fotografem ale expertem w dziedzinie technik narciarskich, niekoniecznie, nie dlatego że nic nie wie, choć przeciez nie ma przeszłości zawodniczej, ale dlatego że wciąż jest wyznawcą tzw. szkoły tradycyjnej czyli sterowania, odciazeń, pivotingu itd, ja porzuciłem ten tor szkolenia/myślenia pare sezonów temu z wielką korzyscią dla jakości swojej jazdy. Wiem że jestem " pod prąd " ogólnie obowiązującemu standardowi ( z programem PZN włącznie ) ale niewiele mnie to obchodzi. Zamówiłem sobie kilka publikacji u Mikołaja, lada dzień powinny nadejść, będę miał co czytać w święta i praktycznie wypróbować na stoku:cool::)
Disclaimer: bedzie dlugo i dla niektórych nudno; niezainteresowanych proszę o nieczytanie. :)
To ja sobie też pozwolę na mały disclaimer- wszystko co napiszę to tylko wynik swoich własnych obserwacji i przemyśleń, niepoparte żadnymi fachowymi szkoleniami czy też publikacjami.
3. Przesuwanie srodka ciezkosci przod-tyl, a wiec np. dociazanie przodow w poczatkowej fazie skretu i odciazanie w koncowej. Swietnie pokazane jest to w „Narciarstwo, czyli jak…”. Sluzy roznym celom, m.in. dogieciu narty by wymusic na niej mniejszy od nominalnego promien skretu cietego,
Nie bardzo rozumiem jak przesunięcie środka ciężkości w przód-tył może wymusić mniejszy promień skrętu, jeśli masz na myśli oczywiście mocniejsze wygięcie narty. Ale spróbujmy pokombinować :) W sytuacji najprostszej a jednocześnie najbardziej do takiego skrętu odpowiedniej- czyli równy i twardy stok, stopień wygięcia narty zależy tylko i wyłącznie od kąta nachylenia narty i żadnych cudów tutaj nie osiągnie się (poza ewentualnym fiknięciem przy zbyt wielkim wysunięciu środka ciężkości na przykład do tyłu). Mam dwie teorie, które mogłyby wytłumaczyć zacieśnienie skrętu na krawędzi po przesunięciu ciężaru na przody: 1) Dzioby po prostu zaczynają się lepiej wcinać w powierzchnię stoku i narta idzie torem bliższym do toru idealnego dla danego pochylenia narty (bez dociążenia bardziej się uślizguje) 2) W skutek specyficznego układu ciała w skręcie, przesuwając ciężar na przody po prostu powodujemy mocniejsze przechylenie narty.
A być może obie te rzeczy na raz :)
Punkt pierwszy mógłby tłumaczyć w sumie dlaczego po przesunięciu się do tyłu, narty dają "kopa".
Czy ww publikacja wyjaśnia mechanizm tego zjawiska?
Pozdr Marcin
O technikach jazdy mogą się wypowiadać ludzie , którzy znają temat od A do Z, żeby a trakcie dyskusji nie być zagonionym "w kozi róg". Niestety takich ludzi jest coraz mniej. Wielu (pewnie się teraz narażę na potępienie) instruktorów jest nastawionych na masówkę czyt. zysk., produkując nowe zastępy "narciarzy"(przyznam uczciwie ,że również jestem takim produktem :) sprzed klku lat) Podobnie jest obecnie ze szkoleniem kierowców, których nie uczy się jazdy samochodem , lecz uczy się zdać egzamin. O technikach jazdy mogą się wypowiadać osoby , które znają "starą szkołę" , a teraz idąc z duchem czasu wplatają w to carving.. To jest znak czasów ,że ludzie zachłystują się wieloma formami spędzania wolnego czasu na raz , potocznie mówiąc "po łebkach", często nie zgłębiając tematu......niekiedy do samej rekreacji czyt . czerpania frajdy wg mnie nie jest to konieczne.....:)
O technikach jazdy mogą się wypowiadać osoby , które znają "starą szkołę" , a teraz idąc z duchem czasu wplatają w to carving..
Nie znam takich osób, które znając "starą szkołę" potrafią dobrze jeździć na krawędziach. Tych kilku instruktorów których znam osobiście nie zna starej szkoły, albo nie potrafi dobrze jeździć na krawędziach. Nie wspominam o zwykłych fascynatach amatorach takich jak ja którzy nie dość, że sami mają braki w technice to nie mają przyswojonego niezbędnego do prowadzenia sensownej dyskusji aparatu pojęciowego.
A teraz mała zagadka a propos tego dychotomicznego podziału wśród instruktorów (tego akurat nie znam osobiście) : Zgadnij kto to napisał niedawno ? "Płynna jazda na krawędziach jest łatwa i jest tylko jednym z elementów narciarskiej techniki wymyslonym dawno temu a dzięki wprowadzeniu narty taliowanej doprowadzonym do perfekcji... Do carvingu jako okreslenia rzeczywiście szacunku specjalnego nie mam ponieważ uważąm je za twór marketingowców i różnych ideologów narciarstwa sprytnie wykorzystujących upowszechnienie skretu ciętego dzieki narcie taliowanej w celu zbicia kasy."
Pozdrawiam Wojtek
Byłem zawsze dyskutantem, jeśli chodzi o technikę narciarską i jej szczegóły. Na tym forum sporo na ten temat pisałem. Brało się to stąd, że zawsze chciałem jak najlepiej jeździć. Moim marzeniem była jazda "zawodnicza", tzn. na takim prawie poziomie, jak powiedzmy to "trzecioligowy" zawodnik. Byłem zdecydowanie za stary, aby się szkolić w jakimś klubie. Stąd jedyną możliwością doskonalenia się było analizowanie techniki narciarskiej i to robiłem przez lata. Nie miałem pod ręką nikogo znacznie lepszego od siebie, który by mnie korygował.
Analiza techniki i wprowadzenie tego na stoku jest bardzo trudne. Tym bardziej, że poza Joubertem, który był naprawdę fachowcem, bo wychował Patrika Rusella, zdobywcę PŚ, nikt inny nie zbliżył się do tego poziomu wyjaśniania, jak się naprawdę nauczyć samemu.
Jestem zdania, że najlepszą metodą nauki jest człowiek na stoku. Znacznie lepszy technicznie narciarz, instruktor, trener. Można sobie wtedy szybciej i poprawniej przyswoić wszystkie konieczne ruchy, bez wnikania, jakie siły działają w jakim momencie itp. Takie np. dziecko można szybko wyszkolić, gdy jeszcze nie ma pojęcia o fizyce. Książki są potrzebne, bo nic nie zaszkodzi sobie poczytać, choćby dla ogólniejszego zorientowania się. Nie tylko w technice, ale i w sprzęcie, bezpieczeństwie itp. Natomiast jako wyłączna forma nauki, to mnie się wydaje, że to czas przeszły.
Pozdrowienia
Dlatego tak mało jest o technice jazdy, ponieważ czytanie opisów jest strasznie nudne i wymaga potwornie dużo wyobraźni i skupienia.
sie ma, wyobraźnia i skupienie nie mają tu nic do rzeczy :D:D - takie "pierdoły" czytają tylko ci co choć trochę mają pojęcia o czym mowa w praktyce i odnoszą to do własnych dośwoadczeń - a tych jak na lekarstwo - więc kogo interesują takie prace? - nikogo .., poza kilkoma "gamoniami", którym się chce.. ;) - ja tam lubię i szanuję takich dziwaków.. :D:D
pozdro jahu
Jestem zdania, że najlepszą metodą nauki jest człowiek na stoku. Znacznie lepszy technicznie narciarz, instruktor, trener. Można sobie wtedy szybciej i poprawniej przyswoić wszystkie konieczne ruchy, bez wnikania, jakie siły działają w jakim momencie itp. Takie np. dziecko można szybko wyszkolić, gdy jeszcze nie ma pojęcia o fizyce. Książki są potrzebne, bo nic nie zaszkodzi sobie poczytać, choćby dla ogólniejszego zorientowania się. Nie tylko w technice, ale i w sprzęcie, bezpieczeństwie itp. Natomiast jako wyłączna forma nauki, to mnie się wydaje, że to czas przeszły.
Pozdrowienia
To wszysto oczywiście jest prawdą, ale taki " człowiek na stoku " musi mieć coś więcej niz tylko idealnie opanowana technikę - musi mieć talent pedagogiczny i pasję a to już rzadkość.
Jak radzisz sobie z tekstami " narciarskimi " po angielsku, albo raczej po amerykańsku ?
.
A teraz mała zagadka a propos tego dychotomicznego podziału wśród instruktorów (tego akurat nie znam osobiście) : Zgadnij kto to napisał niedawno ? "Płynna jazda na krawędziach jest łatwa i jest tylko jednym z elementów narciarskiej techniki wymyslonym dawno temu a dzięki wprowadzeniu narty taliowanej doprowadzonym do perfekcji... Do carvingu jako okreslenia rzeczywiście szacunku specjalnego nie mam ponieważ uważąm je za twór marketingowców i różnych ideologów narciarstwa sprytnie wykorzystujących upowszechnienie skretu ciętego dzieki narcie taliowanej w celu zbicia kasy."
Pozdrawiam Wojtek
Chyba Mitek
Hm, chętnie podyskutowałbym na zasygnalizowane przez Ciebie tematy ale obawiam się że zostalibysmy sami Myślę Lobo że również do dyskusji dołączyłoby się parę osób z forum które mają niewątpliwie sporą wiedze teoretyczną (co w dużej mierze wiąze się wg mnie z praktyką) a ja z mojej strony bardzo chętnie bym śledził tą dyskusje bo nie czuję się na siłach w niej uczestniczyć. Moja wiedza jest zbyt mała tak jak zresztą myśle zdecydowanej większości na tym forum. Ale myśle że gdybyście pociągnęli ten temat dalej wielu by na tym skorzystało:)
serdecznie pozdrawiam i zachęcam do dyskusji Piotr
a_senior Co do lemastera vs naszej ksiazki co za nia przemawia, co jest tam innego nowego w porownaniu do lemastera? Przy okazji jest wznowienie ksiazki lemastera.
Lobo Znaczy co jest blednego w ksiazce lemastera w porownaniu do technik, oprocz tego ze rozwaza calosciowo, wiekszosc elementow czysto carwingowych czyli np. "phantom foot Harba" sie znajduje w tej ksiazce, tylko pod inna nazwa? Nie mowiac juz ze np. pokrywa sie z filmami instruktazowymi z Bode Millerem i jego trenerem. No ogolnie do czego sie moge przyczepic w tej chwili to ze Lemaster opisuje tylko blocking plant pole, nie wspomina o recentering plant pole.
a_senior Co do lemastera vs naszej ksiazki co za nia przemawia, co jest tam innego nowego w porownaniu do lemastera? Przy okazji jest wznowienie ksiazki lemastera.
Lobo Znaczy co jest blednego w ksiazce lemastera w porownaniu do technik, oprocz tego ze rozwaza calosciowo, wiekszosc elementow czysto carwingowych czyli np. "phantom foot Harba" sie znajduje w tej ksiazce, tylko pod inna nazwa? Nie mowiac juz ze np. pokrywa sie z filmami instruktazowymi z Bode Millerem i jego trenerem. No ogolnie do czego sie moge przyczepic w tej chwili to ze Lemaster opisuje tylko blocking plant pole, nie wspomina o recentering plant pole.
Problem z LeMasterem jest tego rodzaju że to co w jego publikacjach jest wartościowago pochodzi od Harba, więc czemu nie czytać tekstu żródłowego ? Trener Bodego, Craig McNail to wspólpracownik Harba. Cała reszta wywodów LeMastera to klasyczne B..S..t w dodatku oparte na terminologi i pojęciach rodem z PSIA, a tego co wyznaje PSIA z Harbem pogodzic sie nie da, to dwa różne światy.
Zamówiłem sobie kilka publikacji u Mikołaja, lada dzień powinny nadejść, będę miał co czytać w święta i praktycznie wypróbować na stoku:cool::)
A co zamawiałeś jak można spytać? Ostatnio sie zastanawiam nad zakupem, jakiegoś sprzetu stokowego tylko potrzebuję motywacji - zwykle mi się nudzi....
Kuba
A co zamawiałeś jak można spytać? Ostatnio sie zastanawiam nad zakupem, jakiegoś sprzetu stokowego tylko potrzebuję motywacji - zwykle mi się nudzi....
Kuba
Harald Harb's Essentials of Skiing Anyone can be an Expert Skier 1: The New Way to Ski Anyone can be an Expert Skier 2: Powder, Bumps, and Carving Soft Skiing by Lito Tejada - Flores
Trzy od góry autorstwa Harba. Tę pierwszą juz mam, ale jak się okazało trzeba zacząć od początku czyli dokupić i przeczytać nr 2 i nr 3, wszystkie trzy mają pełną bibliotekę na DVD. Ta czwarta, cóż...lata lecą, to taki " podręcznik " dla seniorów ;)
Harald Harb's Essentials of Skiing Anyone can be an Expert Skier 1: The New Way to Ski Anyone can be an Expert Skier 2: Powder, Bumps, and Carving Soft Skiing by Lito Tejada - Flores
Trzy od góry autorstwa Harba. Tę pierwszą juz mam, ale jak się okazało trzeba zacząć od początku czyli dokupić i przeczytać nr 2 i nr 3, wszystkie trzy mają pełną bibliotekę na DVD. Ta czwarta, cóż...lata lecą, to taki " podręcznik " dla seniorów ;)
Przytkało wszystkich. Mnie także :eek: ponieważ jak tu dyskutować jak jedni czytają takie rzeczy jak powyżej a inni nie mają siły na polecane przez a seniora "Narciarstwo ..."
Na dodatek niektórzy nie widzą różnicy w technice Stenmarka i Rocco (niech będzie bo go lubię) i piszą, przepraszam ale muszę jeszcze raz zacytować: "Płynna jazda na krawędziach jest łatwa i jest tylko jednym z elementów narciarskiej techniki wymyslonym dawno temu a dzięki wprowadzeniu narty taliowanej doprowadzonym do perfekcji... Do carvingu jako okreslenia rzeczywiście szacunku specjalnego nie mam ponieważ uważąm je za twór marketingowców i różnych ideologów narciarstwa sprytnie wykorzystujących upowszechnienie skretu ciętego dzieki narcie taliowanej w celu zbicia kasy."
[ame="http://www.youtube.com/watch?v=-lpFWjOFe8w"]YouTube- Ingemar Stenmark[/ame]
[ame="http://www.youtube.com/watch?v=quraAyYBGXw&feature=related"]YouTube- Giorgio Rocca / SL[/ame]
Wy też tak myślicie ?
Cześć
A co zamawiałeś jak można spytać? Ostatnio sie zastanawiam nad zakupem, jakiegoś sprzetu stokowego tylko potrzebuję motywacji - zwykle mi się nudzi....
Kuba
Jestem w Zakopanem 01 - 07 02 2010 w okolicach Haredny będę mieszkał. Narty zabieram - masz motywacje. Pozdro
Cześć Nie patrz na ślad a patrz na mechanikę ruchu Wojtek. Pierwszym, który postulował wprowadzenie narty taliowanej w formie bardzo zblizonej do dzisiejszej był właśnie Stenmark na przełomie lat 70/80 niestety z paru powodów to sie wtedy nie stało - głównie technologia i konserwatyzm środowiska. Jak do tego doszedł skoro według Ciebie to narta implikuje technike a nie odwrotnie? Lepiej czasami pozstać przytkanym.;):) Pozdro
Fakt, patrząc na ślad, róznica gigantyczna. Patrząc na mechanikę- gdyby wykonać stopklatki z poszczególnych faz skrętu (wyłączając oczywiście jakość przekazu TV, trasę, strój itd) to w 75% (aproksymacja subiektywna, by me) trudno by było określić na jakich nartach właściwie oni dwaj jadą. Różnic byłaby tylko w momentach w których jeden narciarz musi się odbić, żeby przerzucić na narty na drugą stronę a drugi wykorzystuje energię wygiętych nart i odbijać się nie musi. Co jest kolejnym dla mnie potwierdzeniem że prawda, jak zwykle, nie leży na krańcach a pośrodku ;) Pozdr Marcin
PS: A narty taliowane napełniły kabzę producentów, ale nie przez marketingową popularyzację skrętu ciętego a przez to, że jazda na nich jest po prostu łatwiejsza (przynajmniej do pewnego etapu).
PS: A narty taliowane napełniły kabzę producentów, ale nie przez marketingową popularyzację skrętu ciętego a przez to, że jazda na nich jest po prostu łatwiejsza (przynajmniej do pewnego etapu). Narty taliowane są naturalnym kierunkiem rozwoju nart. Tego nie wymyślili marketingowcy ale mądrzy konstruktorzy i technicy jazdy. Dziwne ( w swojej prostocie) jest jedynie to ,że powstały tak późno. Pamiętam jak Pan Bachleda opowiadał że Spalding robił mu narty z różnym taliowaniem na prawej i lewej narcie , co miało niwelować minimalny błąd techniczny powodujący problemy z inicjowaniem jednego ze skrętów. Fascynujące że mając taką wiedzę nie poszli wtedy dalej. Może zabrakło w zespole dziecka z z nieszablonowym sposobem myślenia :)
Może zabrakło w zespole dziecka z z nieszablonowym sposobem myślenia :)
Albo kogoś maksymalnie upartego i upierdliwego :) Pozdr Marcin
Albo kogoś maksymalnie upartego i upierdliwego :) Pozdr Marcin
Rzeczy genialne są zwykle proste.
Harald Harb's Essentials of Skiing Anyone can be an Expert Skier 1: The New Way to Ski Anyone can be an Expert Skier 2: Powder, Bumps, and Carving /.../ Trzy od góry autorstwa Harba.
Nad Harbem, tym pierwszym się zastanawiałem jakiś czas temu ale na jego stronie "sold", na amazonie nie ma, a innej księgarni obiecują nowe wydanie ale dopiero 26 stycznia. No i chyba sobie zamówię.
Jestem w Zakopanem 01 - 07 02 2010 w okolicach Haredny będę mieszkał. Narty zabieram - masz motywacje.
Ale mi nie brakuje motywacji do pójścia na stok - z reguły bywam ze dwa/trzy razy w tygodniu jak nie mam czasu iść/jechać gdzieś dalej. Nie mam motywacji na kupno sprzętu stokowego - jeżdżę na tym moim offroadowym.
Fascynujące że mając taką wiedzę nie poszli wtedy dalej. Może zabrakło w zespole dziecka z z nieszablonowym sposobem myślenia
Technologia. Narty "bardziej" taliowane wysypały się wtedy kiedy pojawiły się technologie na budowę narty w której sztywność poprzeczna nie jest silnie związana ze sztywnością wzdłużną. Narta taliowana musi być sztywna poprzecznie co by śnieg kroiła a jednocześnie na tyle miękka wzdłużnie by się w skręcie ułożyć. Dawniej jak coś było twarde to było twarde - czyli narty dobrze siedzące na krawędziach były również sztywne wzdłużnie, a tzw. miękkie słabo trzymały. Pierwsze zwiastuny pojawiły się w pierwszej połowie lat 80-tych - pamiętam że jak dostałem Rossignole SM VAS (gigantowa narta) to nie mogłem się nadziwić jak ona chodzi - mimo dużej miękkości wzdłużnej siedziała na krawędziach aż miło.
Co jest kolejnym dla mnie potwierdzeniem że prawda, jak zwykle, nie leży na krańcach a pośrodku
Oczywiście. Dawniej dało się pojechać cięty skręt. Tylko, że trzeba było mieć super technikę albo móc zrobić przysiad ze sztangą 150kg. A najlepiej i to i to. Do tego w tej technice było mnóstwo zabiegów by tą nartę zmusić do wejścia i utrzymania się na krawędzi. Teraz tej calej otoczki nie trzeba i dla początkujących ten skręt jest łatwiejszy, a lepszym pozawala na jego cyzelowanie. Tyle, że to cyzelowanie u niektórych zaczyna być takim Świętym Graalem współczesnego narciarstwa - idealne dwie kreski itp. I mam wrażenie, że między innymi ów trend powoduje pojawianie się takich karykatur na stokach z zamrożoną na sztywno górną połową ciała, tak zważających na równe obciążenie nart, że obciążona górna pozwala im pozwiedzać plener, osób które potrafią jechać tylko i wyłącznie jednym promieniem skrętu itp. itd. Carving to pewna ewolucja, możliwość zastosowania nowego narzędzia - i dostosowania do niego swoich poczynań. A nie rewolucja - teraz jest coś a przedtem nie było nic i było wszystko źle.
Przychylam się do tego, że dyskutować o technice jest trudno, ale chyba warto i jak ktoś ma czas i siły to fajnie byłoby.
Pozdrawiam,
Kuba
Cześć
Narty taliowane są naturalnym kierunkiem rozwoju nart. Tego nie wymyślili marketingowcy ale mądrzy konstruktorzy i technicy jazdy. Dziwne ( w swojej prostocie) jest jedynie to ,że powstały tak późno. Pamiętam jak Pan Bachleda opowiadał że Spalding robił mu narty z różnym taliowaniem na prawej i lewej narcie , co miało niwelować minimalny błąd techniczny powodujący problemy z inicjowaniem jednego ze skrętów. Fascynujące że mając taką wiedzę nie poszli wtedy dalej. Może zabrakło w zespole dziecka z z nieszablonowym sposobem myślenia :)
Z tego co wiem bariery były dwie. Pierwsza i to raczej nie do przeskoczenia to była bariera technologiczna - w tamtych czasach nie potrafiono osiągnąc odpowiedniej sztywności i spręzystości ze względów głownie materiałowych. Narte mozna było zrobić ale nie do końca dawało się na niej jeździć. Wydaje mi sie, że chyba dopiero rozwój technologii skorupowej pozwolił na przekroczenie pewnych barier. Pózniej gdy dopracowano technololgie powrócono do koncepcji narty warstwowej z rdzeniem drewnianym jako najlepszej konstrukcyjnie. Druga bariera - i to ciekawa - ale typowa dla środowiska narciarskiego sprawa - to bariera mentalna decydentów. Nie było parcia na prace w tym kierunku bo nikt z decydentów (w tamtych czasach) nie potrafił sobie wyobraźić dorosłego faceta na nartach 165 czy 170 cm. Po prostu sie to w głowach nie mieściło.
Dlatego musieliśmy czekac jeszcze 10-12 lat aby technologie narty taliowanej zaczeto rozwijać w kierunku radykalnego skaracania przy zwiększeniu promienia. Zwróćcie uwage że dawne narty slalomowe były praktycznie bez talii (np Rossignol 7S) gdy odpowiadające im modele gigantowe niewielką talie miały. Oczywiście tak ja pisze Harpia to była naturalna ewolucja a tylko genialny w swej prostocie pomysł marketingowców na przedstawienie tego jako rewolucję pozwolił tak kosmicznie napędzić rynek. Osoby, które jeżdżą na nartach dłużej napewno pamietają, że narta skracała się stopniowo i stopniowo nabierała taliowania. Trwało to przynajmniej 5-6 lat zanim osiągnieto poziom zblizony do współcześnej slalomki (narty fun). Same narty jednak nie miały wiele wsólnego z rozwijaniem sie techniki skrętu i mechanika skretu cietego w dzisiejszym rozumieniu była juz obecna gdy w slepach nikt nie widział jeszcze narty o promieniu 11 cz 12 metrów. Sam uczyłem się skretu ciętego na narcie 198 cm długości z prmieniem skrętu w okolicach 30 metrów. Patrząc na parametry dzisiejszej gigantki - historia zatoczyła koło. Pozdro
Cześć Pisalismy w jednym moemncie chyba.
Ale mi nie brakuje motywacji do pójścia na stok - z reguły bywam ze dwa/trzy razy w tygodniu jak nie mam czasu iść/jechać gdzieś dalej. Nie mam motywacji na kupno sprzętu stokowego - jeżdżę na tym moim offroadowym.
No to może taka dodatkowa. Będę miał pewnie parę par to będziemy objeżdżać. tylko, żebyś znowu nie miał jakiegoś kursu.
Technologia. Narty "bardziej" taliowane wysypały się wtedy kiedy pojawiły się technologie na budowę narty w której sztywność poprzeczna nie jest silnie związana ze sztywnością wzdłużną. Narta taliowana musi być sztywna poprzecznie co by śnieg kroiła a jednocześnie na tyle miękka wzdłużnie by się w skręcie ułożyć. Dawniej jak coś było twarde to było twarde - czyli narty dobrze siedzące na krawędziach były również sztywne wzdłużnie, a tzw. miękkie słabo trzymały. Pierwsze zwiastuny pojawiły się w pierwszej połowie lat 80-tych - pamiętam że jak dostałem Rossignole SM VAS (gigantowa narta) to nie mogłem się nadziwić jak ona chodzi - mimo dużej miękkości wzdłużnej siedziała na krawędziach aż miło.
No właśnie.
Oczywiście. Dawniej dało się pojechać cięty skręt. Tylko, że trzeba było mieć super technikę albo móc zrobić przysiad ze sztangą 150kg. A najlepiej i to i to. Do tego w tej technice było mnóstwo zabiegów by tą nartę zmusić do wejścia i utrzymania się na krawędzi. Teraz tej calej otoczki nie trzeba i dla początkujących ten skręt jest łatwiejszy, a lepszym pozawala na jego cyzelowanie. Tyle, że to cyzelowanie u niektórych zaczyna być takim Świętym Graalem współczesnego narciarstwa - idealne dwie kreski itp. I mam wrażenie, że między innymi ów trend powoduje pojawianie się takich karykatur na stokach z zamrożoną na sztywno górną połową ciała, tak zważających na równe obciążenie nart, że obciążona górna pozwala im pozwiedzać plener, osób które potrafią jechać tylko i wyłącznie jednym promieniem skrętu itp. itd. Carving to pewna ewolucja, możliwość zastosowania nowego narzędzia - i dostosowania do niego swoich poczynań. A nie rewolucja - teraz jest coś a przedtem nie było nic i było wszystko źle.
Przychylam się do tego, że dyskutować o technice jest trudno, ale chyba warto i jak ktoś ma czas i siły to fajnie byłoby.
Pozdrawiam,
Kuba
No właśnie, no właśnie. Pozdro
Technologia. Narty "bardziej" taliowane wysypały się wtedy kiedy pojawiły się technologie na budowę narty w której sztywność poprzeczna nie jest silnie związana ze sztywnością wzdłużną. Narta taliowana musi być sztywna poprzecznie co by śnieg kroiła a jednocześnie na tyle miękka wzdłużnie by się w skręcie ułożyć. Dawniej jak coś było twarde to było twarde - czyli narty dobrze siedzące na krawędziach były również sztywne wzdłużnie, a tzw. miękkie słabo trzymały. Pierwsze zwiastuny pojawiły się w pierwszej połowie lat 80-tych - pamiętam że jak dostałem Rossignole SM VAS (gigantowa narta) to nie mogłem się nadziwić jak ona chodzi - mimo dużej miękkości wzdłużnej siedziała na krawędziach aż miło.
Pozdrawiam,
Kuba
Wiedziałem ,że ten argument (materiały) padnie bardzo szybko :)
Pozwolę sobie jednak nie do końca się z nim zgodzić. Jestem przekonany o wyższości współczesnej taniej , słabej nie zawierającej cudownych materiałów narty nad niegdysiejszymi osiągnięciami z "górnej półki" Materiały można było częściowo ominąć sposobem konstrukcji typu np.waveflex
Już w połowie lat siedemdziesiątych robiłem ze znajomymi narty Jantar w których było wszystko to co w dzisiejszych nartach komórkowych. Drewniany rdzeń, włókno szklane, kevlar i tytanowa blacha i sandwich w technologi " na mokro". Nie widzę dzisiaj , w stosunku do tamtych nart ani grama postępu poza geometrią. Opracowana przez mojego kolegę konstrukcja układania laminatu pozwalająca łatwo kontrolować proporcje sztywności poprzecznej do podłużnej do złudzenia przypomina dzisiejszego Dynastara Omeglass.
My także nie zauważyliśmy możliwości drzemiących w kształcie :)
Zwróćcie uwage że dawne narty slalomowe były praktycznie bez talii (np Rossignol 7S) gdy odpowiadające im modele gigantowe niewielką talie miały.
A to inna sprawa. Pamiętam, że gdzieś w okolicach drugiej połowy lat 80-tych były nawet dyskusje, że się slalom zdegenrował i dąży w stronę serii ostrych przycięć a nie skrętów.
A tu się nie zgodzę. Samej mechaniki nie, ale formy skrętu tak. Choćby kwestia eliminacji owych "przydatków" które kiedyś pozwalały ten skręt wywołać i utrzymać, uspokojenie górnej połowy ciała itp. Nowe narty otworzyły nowe możliwości - ale na zasadzie rozwoju, eliminacji tego co jest niepotrzebne itp. I myślę, że to jest ciekawe i nad tym można by dyskutować. Choćby po to by tych "karwingowych karykatur" było mniej a więcej ładnie jechanego skrętu ciętego.
Ale musiałbym sobie jakieś buty zjazdowe zdybać. Mam chyba gdzieś jeszcze moje żólte Langi ale one mają chyba tyle co poniektórzy forumowicze tutaj (rocznik 89).
Pozdrawiam,
kuba
Wiedziałem ,że ten argument (materiały) padnie bardzo szybko :)
Ja nie napisałem "materiały" tylko "technologia".
I też napisałem, że pierwsze jaskółki przełamania bariery technologicznej pojawiły się około pierwszej połowy lat 80-tych.
Jesteś pewien, że w połowie lat 70-tych? Ja miałem Jantary (może jakieś inne), nawet dwie pary ale właśnie w okolicach 89 roku.
Kuba
Wydaje mi sie, że chyba dopiero rozwój technologii skorupowej pozwolił na przekroczenie pewnych barier. Pózniej gdy dopracowano technololgie powrócono do koncepcji narty warstwowej z rdzeniem drewnianym jako najlepszej konstrukcyjnie.
Pozdro Zdecydowanie nie. Technologia skorupowa to jest właśnie 100% marketingu. Narty zaczęły wyglądać inaczej i można było usprawiedliwić jakieś kompletnie nie działające systemy i technologie. Nie rozwinęło to konstrukcyjnie nart ani odrobinę a dla świadomych było oczywistym krokiem do tyłu. Zawsze komórkowe narty były sandwiczem ( z wyjątkiem Atomica co zawsze bardzo mnie dziwiło)
Wiedziałem ,że ten argument (materiały) padnie bardzo szybko :)
Pozwolę sobie jednak nie do końca się z nim zgodzić.
I ja się tutaj chyba przyłącze. Jak się popatrzy na współczesne narty to nigdzie jakoś tych kosmicznych technologii i materiałów nie widać. To znaczy takich jakich by nie było np 15 lat temu. Kwestia po prostu pomysłu, który się jakoś nie upowszechnił bardzo bardzo długo.
Pozdr Marcin
Zawsze komórkowe narty były sandwiczem ( z wyjątkiem Atomica co zawsze bardzo mnie dziwiło)
Atomic to chyba prawie w ogóle olał też drewno, jako materiał do konstrukcji modeli sklepowych.
Ale tu już chyba znacznie odbiegamy od dyskusji o technice jazdy ;) Pozdr Marcin
Jeszcze może parę słów o technice. Napisałem wyżej jakie były moje motywacje doskonalenia techniki. I dlaczego korzystałem z książek. Pierwszą z nich był "Śmig" Krukenhausera. A także "Ski de France", dzieło ze środka, zdaje mi się, z lat sześćdziesiątych. Wątpię czy ktoś z forum miał ją w ręce. W Krakowie była dostępna w Bibliotece Górskiej, na Placu Wszystkich Świętych(obecnie). Ta biblioteka była prowadzona przez PTTK i nieźle zaopatrzona. Wydanie było oczywiście w języku francuskim, tak że bez przynajmniej średniej znajomości języka i praktyce na stoku, niemożliwym ją był czytać. Miała z kilkaset stron, pełnych zdjęć, wykresów sił itp.
Z biegiem lat do motywacji dołączyła się coraz wyraźniejsza świadomość, że jak będę się starzał, to dobra technika, oprócz w miarę przyzwoitego sprzętu i dbania o kondycję, będzie moją główna bronią, aby jako tako poruszać się na stokach. Pytał się Lobo, jak sobie radzę z tekstami angielskimi, bardziej amerykańskimi. Radzę sobie, nie tylko z nimi, ale i we francuskim i niemieckim. Jestem w tych językach oczytany. Zresztą czytając teksty, nie ma zupełnie potrzeby tłumaczyć na nasz język. Zresztą z doborem definicji byłby nieraz ogromny kłopot. Wystarczy mięć wyobraźnię przestrzenną i jeździć na nartach, aby wyczuć o co tu chodzi. A chodzi o ciągle to samo, tylko inaczej opisane.
I tak doszedłem do ściany. Może jeszcze zwolniony film(poklatkowy)zawodnika z PŚ, aby podejrzeć jakieś niuanse i kropka. Nic z organizmu nie da się więcej wydusić. Za stary, za wolny, za szybko się męczy, za strachliwy... Może jakiś dobry fachman wprowadziłby niewielkie korekcje. Gdy jest gładkie pólko wydaje się być wszystko prawie idealne, realny stok są zastrzeżenia, bo głowa pamięta wzór.
Czy warto się uczyć jak najlepszej techniki. Na pewno. Jak się nie ma innych możliwości, to książka i film nie są złym rozwiązaniem. W tym sensie dyskusja o technice jest pomocna. Czy jednak najlepsza technika jest dla mnie ideałem, to tu raczej mam wątpliwości. Dla zawodnika tak, dla demonstratora tak. Ale mając, hipotetycznie, znów dwadzieścia, trzydzieści lat, to raczej poświęciłbym się skituringowi, łatwym może zjazdom skialpinistycznym. Parę takich wypadów z podchodzeniem na butach udało mi się zrobić. I to jest dla mnie narciarstwo. Bo wszystko tam jest, i technika jazdy(może nie idealna na stoku), i góry z ich pięknem, pustką, i z niebezpieczeństwami. I jest w tym odpowiedzialność za siebie i za partnera. To się pamięta całe życie. Najlepszy zjazd, na najtrudniejszym, uklepanym stoku zaciera się szybko.
Pozdrowienia
Jesteś pewien, że w połowie lat 70-tych? Ja miałem Jantary (może jakieś inne), nawet dwie pary ale właśnie w okolicach 89 roku.
Kuba
Jestem pewien. Narty Jantar skonstruował nieżyjący już Pan Caputa na spółkę z szefem technicznym Aeroklubu Bielskiego. Były wykonywane w minimalnych ilościach na potrzeby najbliższych znajomych.Jeździła na nich również ( z dużymi sukcesami w Pucharze Europy) córka P.Caputy - Dorota. Podłączył się potem do tego inny człowiek który wdrożył mocno uproszczoną konstrukcyjnie formę w firmie Damari aby następnie samemu rozpocząć produkcję w Kętach pod nazwą Jantar. ( prawdopodobnie na takich jeździłeś) Te seryjnie robione również miały mało konstrukcyjnie wspólnego z pierwowzorem.
Pozdr.
bo kto dzis chce byc teoretykiem :D? chyba nikt! bo czytac, ogladac mozna w nieskonczonnosc, i co rusz kazdy ma inna opinie, nawet co wykladowca to inaczej widzi pewna ewloucje! dla zwyklego amatora takie rzeczy jak np "antycypacja" "pozycja przeciwbierzna" itd tp sa zupelnie zbedne i tylko nic nie wnosza do jego narciarstwa co innego instruktorzy,demonstratorzy dla nich takie teoretyczne dywagacje to jakas tam podstawa i baza do tego co robia a czym wieksza ich wiedza tym wiekszymi sa fachowcami. nawet zawodnik ma w nosie te wywody bo on ma jezdzic najszybciej a jakim sposobem i technika to juz malo wazne! dla zwyklego narciarza opis danego skretu, zadania etc. ma byc prosty, zrozumialy, przejrzysty szczegolniego dla tego co dopiero stoji na nartach. Takiego delikwenta nie bedzie intersowalo dlaczego skreca, tylko ze skreca, poprostu...
Narty Jantar skonstruował nieżyjący już Pan Caputa na spółkę z szefem technicznym Aeroklubu Bielskiego. Były wykonywane w minimalnych ilościach na potrzeby najbliższych znajomych.Jeździła na nich również ( z dużymi sukcesami w Pucharze Europy) córka P.Caputy - Dorota. Podłączył się potem do tego inny człowiek który wdrożył mocno uproszczoną konstrukcyjnie formę w firmie Damari aby następnie samemu rozpocząć produkcję w Kętach pod nazwą Jantar. ( prawdopodobnie na takich jeździłeś) Te seryjnie robione również miały mało konstrukcyjnie wspólnego z pierwowzorem.
A to by wyjaśniało pewną zagwozdkę którą miałem od lat - jeździłem kiedyś na używanych nartach Jantar (i było to w pierwszej połowie lat 80 tych) i miałem znakomite wrażenia - czyje one były nie pomnę. Potem sam miałem Jantary (końcówka tychże lat 80-tych) i wrażenia miałem raczej średnie. Służyły za narty żużlowo - treningowe.
Wracając do technologii - macie rację, że brakowało pomysłu ale i technologii. Wprowadzanie nart carwingowych to nie było "pstryk" i pojawiły się. One wkraczały stopniowo i owszem była to drogą poprzez uprzedzenia ludzi ale także przez problemy z technologią. Nie wiem czy pamiętacie narty z sezonów 97 - 99 (np. Voelkle P30) - wtedy mnóstwo ludzi narzekało na to, że narty są słabsze. Tyle było pogiętych nart w przedniej części. Potem narty przestały się tak giąć, dopracowano technologię. I o to dopracowanie technologii chodzi, o to, że to nie zajmuje chwili. Wszak pierwsze próby pojawiały się wczesniej (Elan z nartami o dużej talii w 1987 roku, czy Kneissle Ergo?).
Tak naprawdę to jedynym naprawde rewolucyjnym pomysłem są narty odwrotnie taliowane :D
Kuba
Ale mając, hipotetycznie, znów dwadzieścia, trzydzieści lat, to raczej poświęciłbym się skituringowi, łatwym może zjazdom skialpinistycznym. Parę takich wypadów z podchodzeniem na butach udało mi się zrobić. I to jest dla mnie narciarstwo.
A czemu nie zadziałasz teraz? Mam znajomego który zaczął chodzić na nartach po górach mając lat circa 60, a wczesniej nie jeździł na nartach. 70-te urodziny obchodził w ten sposób, że mnie wynajął na miesiąc chodzenia po Alpach. Mając lat 82 zjeżdżał (ale już z prawdziwym przewodnikiem) spod skidepo pod Castorem.
Serdecznie zapraszam jakby co.
Kuba
Ostatnią w miarę solidną i całościowo ujmującą temat publikacją było nieśmiertelne " Jak samemu..." Jouberta, póżniejsze różne gnioty badż koszmarne tłumaczenia Kuchlera nie poprawiły sytuacji. Wybacz ale Le Master nie zaskarbił sobie mojego uznania,...
Fakt, nie ma dobrych publikacji. Do LeMastera tez mam zastrzezenia, glownie dotyczace pewnego balaganu jaki panuje w ksiazce. On nie jest wyznawca szkoly tradycyjnej, tego bym nie powiedzial. Wszystko co opisuje jest ponad podzialami na tradycje i karwing. Mimo wszystko ksiazka jest dosc trudna w czytaniu i zrozumieniu. Polecam "Narciarstwo czyli jak...". Niekompletna, fakt, bardzo zorientowana na karwing, ale prosta, lopatologiczna. Nie ma tu zadnych madrych nazw typu angulacja (nazywaja ja "zalamaniem" w biodrach czy kolanach) czy antycypacja. Wszystko opisane pogladowo i wsparte sekwencjami zdjec. Ksiazka dla kazdego.
Nie bardzo rozumiem jak przesunięcie środka ciężkości w przód-tył może wymusić mniejszy promień skrętu, jeśli masz na myśli oczywiście mocniejsze wygięcie narty. Czy ww publikacja wyjaśnia mechanizm tego zjawiska?
Wlasnie punkt pierwszy. Dziub mocniej sie wcina, opor przodu narasta i jedna z jego skladowych powoduje wygiecie narty. Musisz sie przy okazji oczywiscie mocniej pochylic w skrecie i mocniej zakrawedziowac. Na koncu dostajesz dodatkowego kopa z powodu odprezania sie narty. Narte o nominalnym promieniu 12-13 m dobry zawodnik "wygnie" do 8-9 m (LeMaster). Dochodzi jeszcze jeden detal. Zaciesniajac skret doznajesz przyspieszenia, bo rosnie predkosc. Prawo zachowania pedu, a raczej jego moment (po krakowsku zwanym kretem). Tego sie ostatnio dowiedzialem w "Narciarstwo, czyli jak...", bo odczuc nie odczulem.
O technikach jazdy mogą się wypowiadać ludzie , którzy znają temat od A do Z, żeby a trakcie dyskusji nie być zagonionym "w kozi róg". ... O technikach jazdy mogą się wypowiadać osoby , które znają "starą szkołę" , a teraz idąc z duchem czasu wplatają w to carving.. To jest znak czasów ,że ludzie zachłystują się wieloma formami spędzania wolnego czasu na raz , potocznie mówiąc "po łebkach", często nie zgłębiając tematu......niekiedy do samej rekreacji czyt . czerpania frajdy wg mnie nie jest to konieczne.....:)
Tzn. kazdy moze sie wypowiadac, choc oczywiscie czasami zostaniemy zapedzeni w kozi rog. Bardzo sie tym nie przejmuje. Dobrze jest znac i rozumiec mechanizmy jazdy klasycznej, bo one wciaz musza byc stosowane w pewnych warunkach. Duzo zalezy od nas samych. Ja naleze do tych co lubia zaglebiac sie w temat, nawet wtedy, gdy jest on dla mnie nowy. I do tego samego zachecam i innych.
Jestem zdania, że najlepszą metodą nauki jest człowiek na stoku. Znacznie lepszy technicznie narciarz, instruktor, trener. Można sobie wtedy szybciej i poprawniej przyswoić wszystkie konieczne ruchy, bez wnikania, jakie siły działają w jakim momencie itp. Takie np. dziecko można szybko wyszkolić, gdy jeszcze nie ma pojęcia o fizyce. Książki są potrzebne, bo nic nie zaszkodzi sobie poczytać, choćby dla ogólniejszego zorientowania się. Nie tylko w technice, ale i w sprzęcie, bezpieczeństwie itp. Natomiast jako wyłączna forma nauki, to mnie się wydaje, że to czas przeszły.
Oczywiscie. Samo czytanie ksiazek nie ma sensu. Musi byc weryfikowane nasza praktyka. Z dziecmi podales dobry przyklad. One sie ucza intuicyjne, samoistnie, nie tylko jazdy na nartach, ale np. jezyka obcego. Ale osobe dorosla juz nie ma tak latwo. Wiele uczy sie poprzez rozum. Musi pewne rzeczy zrozumiec, przemyslec, by je zapamietac i nauczyc sie. MOzna by o tym wiele, bo kazdy z nas jest inny i kazdemu pasuja inne metody nauczania. Nie tylko na nartach.
Narty taliowane są naturalnym kierunkiem rozwoju nart. Tego nie wymyślili marketingowcy ale mądrzy konstruktorzy i technicy jazdy.
Myslisz sie. Jesli Cie to interesuje moge odgrzebac moje informacje na temat poczatku narty karwingowej. Nie byl to bynajmniej pomysl madrych konstruktorow, a raczej przypadek i zazdrosc w stosunku do deskarzy. Fakt, juz Stenmark probowal ujezdzac narty karwingowe, ale eksperymenty okazaly sie... nieudane. Podobno narty byly za dlugie i zbyt wiotkie poprzecznie. Wiele wspanialych wynalazkow powstaje przez przypadek, chocby antybiotyk.
Ciekawy cytat odnosnie Harba i lemastera (wazna kolejnosc) "A few years ago I bought Anyone Can Be An Expert Skier 2 and really liked it, tried to learn from it. He IS a beautiful skier, noone can doubt that!
Now that I've had more experience, coaching, reading (LeMaster in particular) and seen what MODERN skiing is all about, and FEEL what is happening with my skis, the snow, etc. I pretty much don't use any of the techniques I learned from his book/video. It was useful at the time - but the more I read what he says and how he presents his ideas the more disgusted I am by his attitude."
A druga uwaga zaciesniajac skrety nie przyspieszymy, ale zwiekszamy sile odsrodkowa, ktora bezposrednio zalezy od predkosci i promienia skretu, dodatkowo dana sila odsrodkowa wymaga odpowiedniego pochylenia w skrecie w celu zrownowazenia.
Wracając do technologii - macie rację, że brakowało pomysłu ale i technologii. Wprowadzanie nart carwingowych to nie było "pstryk" i pojawiły się. One wkraczały stopniowo i owszem była to drogą poprzez uprzedzenia ludzi ale także przez problemy z technologią. Nie wiem czy pamiętacie narty z sezonów 97 - 99 (np. Voelkle P30) - wtedy mnóstwo ludzi narzekało na to, że narty są słabsze. Tyle było pogiętych nart w przedniej części. Potem narty przestały się tak giąć, dopracowano technologię. I o to dopracowanie technologii chodzi, o to, że to nie zajmuje chwili. Wszak pierwsze próby pojawiały się wczesniej (Elan z nartami o dużej talii w 1987 roku, czy Kneissle Ergo?).
Tak naprawdę to jedynym naprawde rewolucyjnym pomysłem są narty odwrotnie taliowane :D
Kuba
Jeśli dobrze pamiętam to tzw rewolucję karwingową na rynku detalicznym rozpętał HEAD w 1995 lub 96 roku, zaraziłem się natychmiast ale tych nart nie byłem w stanie kupic, dopiero Felki Carver Plus stały się osiągalne dzięki staraniom Kozaka który wtedy w Nowym Targu miał sklep i chyba był dealerem Felka, to był rok 1996, mój pierwszy sezon na nartach carwingowych, powiedzmy, quasicarwingowych, ale wrażeń nie zapomnę nigdy:)
Myslisz sie. Jesli Cie to interesuje moge odgrzebac moje informacje na temat poczatku narty karwingowej. Nie byl to bynajmniej pomysl madrych konstruktorow, a raczej przypadek i zazdrosc w stosunku do deskarzy. Fakt, juz Stenmark probowal ujezdzac narty karwingowe, ale eksperymenty okazaly sie... nieudane. Podobno narty byly za dlugie i zbyt wiotkie poprzecznie. Wiele wspanialych wynalazkow powstaje przez przypadek, chocby antybiotyk.
Przypadek jest także elementem naturalnego rozwoju:)
To właśnie mądrzy KONSTRUKTORZY snowbordu zauważyli jak łatwo można wykorzystać geometrię deski.
I przeniesiono to do narty.
Pisząc o naturalności rozwoju mam na myśli to , że zawsze dążono do jazdy na krawędziach więc obojętne z jakiej przyczyny narta musiała tak ewoluować. Dziwne ,że tak późno.
Ciekawy cytat odnosnie Harba i lemastera (wazna kolejnosc) "A few years ago I bought Anyone Can Be An Expert Skier 2 and really liked it, tried to learn from it. He IS a beautiful skier, noone can doubt that!
Now that I've had more experience, coaching, reading (LeMaster in particular) and seen what MODERN skiing is all about, and FEEL what is happening with my skis, the snow, etc. I pretty much don't use any of the techniques I learned from his book/video. It was useful at the time - but the more I read what he says and how he presents his ideas the more disgusted I am by his attitude."
A druga uwaga zaciesniajac skrety nie przyspieszymy, ale zwiekszamy sile odsrodkowa, ktora bezposrednio zalezy od predkosci i promienia skretu, dodatkowo dana sila odsrodkowa wymaga odpowiedniego pochylenia w skrecie w celu zrownowazenia.
Kogo zacytowałeś ? Gdzies się na to natknałem ale juz nie pamiętam gdzie.
I tak doszedłem do ściany. Może jeszcze zwolniony film(poklatkowy)zawodnika z PŚ, aby podejrzeć jakieś niuanse i kropka. Nic z organizmu nie da się więcej wydusić. Za stary, za wolny, za szybko się męczy, za strachliwy... Może jakiś dobry fachman wprowadziłby niewielkie korekcje. Gdy jest gładkie pólko wydaje się być wszystko prawie idealne, realny stok są zastrzeżenia, bo głowa pamięta wzór.
Pozdrowienia
Skoro szukasz furtki to może ta publikacja Cię zainteresuje :);):
SOFT SKIING The Secrets of Effortless, Low-impact Skiing for Older Skiers
I am really proud of this book. It's the most personal and maybe the most innovative. ski instruction writing I've ever done. I turned 68 this August and I'm skiing as well as I ever have, but with less effort. I hope to share what I am calling 'soft skiing' with my many ski friends and especially with skiers of a certain age. Too many skiers get to a point where skiing looks like too much work for older legs and lungs. Don't believe it! Expert skiing is not a grunt sport, it is a liberation from all our limits. And this new book should open the door to that special ski freedom. You can order the book now (see the link to the left) But we won't receive and ship the first copies until around the last week in November. In the meantime, I hope this site will whet your appetite for a new ski season.
Think snow! And thanks for visiting breakthroughonskis.com!
Lito
contact Email: > click here to email Lito <
I try to answer all emails personally, as soon as I get them. But if I am traveling, it may take a couple of weeks, so please be patient.
All contents of this web site © Lito Tejada-Flores unless otherwise credited
Jeśli dobrze pamiętam to tzw rewolucję karwingową na rynku detalicznym rozpętał HEAD w 1995 lub 96 roku, zaraziłem się natychmiast ale tych nart nie byłem w stanie kupic, dopiero Felki Carver Plus stały się osiągalne dzięki staraniom Kozaka który wtedy w Nowym Targu miał sklep i chyba był dealerem Felka, to był rok 1996, mój pierwszy sezon na nartach carwingowych, powiedzmy, quasicarwingowych, ale wrażeń nie zapomnę nigdy:)
Mam wrażenie , że pierwszy był Kneissl. To informacja z ich strony internetowej:
1992 Kneissl develops the first carving ski “Kneissl ERGO”. The “ERGO” gets the ski market out of its depression and provides the skier with a whole new skiing experience. Techniqe, image and attraction of the ski sport are sustainably changed, the ski sport is revived. The “BIG FOOT” becomes the world’s most sold winter sport product.
To w ogóle mocno niedoceniana firma która ma na koncie wiele odkryć w dziedzinie konstrukcji i nie tylko.
Mam wrażenie , że pierwszy był Kneissl. To informacja z ich strony internetowej:
1992 Kneissl develops the first carving ski “Kneissl ERGO”. The “ERGO” gets the ski market out of its depression and provides the skier with a whole new skiing experience. Techniqe, image and attraction of the ski sport are sustainably changed, the ski sport is revived. The “BIG FOOT” becomes the world’s most sold winter sport product.
To w ogóle mocno niedoceniana firma która ma na koncie wiele odkryć w dziedzinie konstrukcji i nie tylko.
Mnie chodziło o sukces rynkowy, nie o to kto zbudował pierwszą nartę taliowaną ( ELAN ? ), a ten był udziałem HEADa, w Stanach oczywiście. Prenumerowałem wtedy SKIING i SKI MAGAZINE więc byłem na bieżąco, w Europie temat po prostu nie istniał.
Mnie chodziło o sukces rynkowy, nie o to kto zbudował pierwszą nartę taliowaną ( ELAN ? ), a ten był udziałem HEADa, w Stanach oczywiście. Prenumerowałem wtedy SKIING i SKI MAGAZINE więc byłem na bieżąco, w Europie temat po prostu nie istniał.
OK! Pewnie masz rację.
Czy masz na myśli Elana ze szczelinami wzdłuż narty i kluczem regulowaną szerokością?
Mam wrażenie , że pierwszy był Kneissl. To informacja z ich strony internetowej:
1992 Kneissl develops the first carving ski “Kneissl ERGO”. The “ERGO” gets the ski market out of its depression and provides the skier with a whole new skiing experience. Techniqe, image and attraction of the ski sport are sustainably changed, the ski sport is revived. The “BIG FOOT” becomes the world’s most sold winter sport product.
To w ogóle mocno niedoceniana firma która ma na koncie wiele odkryć w dziedzinie konstrukcji i nie tylko.
Kneissl razem z Elanem byli pionierami w temacie wprowadzenia nart taliowanych do produkcji. Obie firmy zaprezentowały prototypy w roku 1993, a Elan na 100% miał od sezonu 94/95 model SCX w kolekcji - Kneissl chyba też jakoś tak.
W ogóle to były zabawne modele Elan SCX - długości 193cm, 183cm, 163cm, wymiary: 115-60-105, r=13m/183cm Kneissl Ergo - długość 180cm, 100-62-100, r=14m/180cm
Biorąc pod uwagę to co się działo potem z taliowaniem nart, to byłem trochę zszokowany takimi wymiarami i w zasadzie brakiem konstrukcji pośrednich w tamtym czasie...
Scusi za offtop ;)
OK! Pewnie masz rację.
Czy masz na myśli Elana ze szczelinami wzdłuż narty i kluczem regulowaną szerokością?
Naprawdę nie pamiętam:confused:Dev chyba wyjaśnił. Moze w domu na wsi mam jeszcze numery SKIINGU z tamtych lat, tam co roku był buyer's guide z metrykami interesujących nart, miałbym jasność:)
Cześć
A tu się nie zgodzę. Samej mechaniki nie, ale formy skrętu tak. Choćby kwestia eliminacji owych "przydatków" które kiedyś pozwalały ten skręt wywołać i utrzymać, uspokojenie górnej połowy ciała itp. Nowe narty otworzyły nowe możliwości - ale na zasadzie rozwoju, eliminacji tego co jest niepotrzebne itp. I myślę, że to jest ciekawe i nad tym można by dyskutować. Choćby po to by tych "karwingowych karykatur" było mniej a więcej ładnie jechanego skrętu ciętego.
Ale eliminacja owych przydatków (niezłe) zaczęła się na dlugo przed wprowadzeniem narty taliowanej. Juz pod konic lat 80 ślad był poszerzony, góra była praktycznie nierychomo - bez antycypacji czy jakiejkkowlwiek rotacji, wyważenie było identyczne jak teraz, skret wychodził z dośrodkowego układu kolan i bioder wspomozonego rotacją stóp ze względuna koniecznośc obrócenia narty. Ta rotacja to jedyny element który weliminowała narta taliowana choć na nartach z tą nawet minimalną talią juz się bez tej rotacji jeździło.
Ale musiałbym sobie jakieś buty zjazdowe zdybać. Mam chyba gdzieś jeszcze moje żólte Langi ale one mają chyba tyle co poniektórzy forumowicze tutaj (rocznik 89).
Pozdrawiam,
kuba
Jak masz 28,5 , 29 to służe porzyczką coby razem chociaż raz. Właśnie wyfasowałem nowe buty dedykowane freeridowo więć byloby po linni chociaż trochę. Pozdro
Cześć
Wiedziałem ,że ten argument (materiały) padnie bardzo szybko :)
Pozwolę sobie jednak nie do końca się z nim zgodzić. Jestem przekonany o wyższości współczesnej taniej , słabej nie zawierającej cudownych materiałów narty nad niegdysiejszymi osiągnięciami z "górnej półki" Materiały można było częściowo ominąć sposobem konstrukcji typu np.waveflex
Już w połowie lat siedemdziesiątych robiłem ze znajomymi narty Jantar w których było wszystko to co w dzisiejszych nartach komórkowych. Drewniany rdzeń, włókno szklane, kevlar i tytanowa blacha i sandwich w technologi " na mokro". Nie widzę dzisiaj , w stosunku do tamtych nart ani grama postępu poza geometrią. Opracowana przez mojego kolegę konstrukcja układania laminatu pozwalająca łatwo kontrolować proporcje sztywności poprzecznej do podłużnej do złudzenia przypomina dzisiejszego Dynastara Omeglass.
My także nie zauważyliśmy możliwości drzemiących w kształcie :)
To bardzo ciekawy wątek. Jantary obrosły pewną legendą w tamtych czasach. Nie znam się na sprawach kostrukcyjnych ale koincydencja czasowa z wprowadzeniem skoruoy beta itd a pewnym skokiem technologicznym wydaje się oczywista. To że narty skorupowe sa gorsze od sandwicha potwierdziło się później - no go kto teraz robi dobra nartą inaczej? Pozdro
Kuba R., dziękuję za zaproszenie, ale nie chcę być egoistą. Moja żona nauczyła się jeździć na nartach, mając lat czterdzieści osiem. Tzn. ja ją uczyłem. Tak się mi życie ułożyło, że miałem żonę, która tolerowała moje wypady i sama bardzo lubiła jeździć. Ale choroba...Poznałem kobietę, którą spotkało podobne nieszczęście.
Był rok dziewięćdziesiąty piąty. Na początku listopada spadło w Koninkach, gdzie mam maleńki domek, trzydzieści centymetrów śniegu. Zaproponowałem mojej damie może spróbujemy narty. Były tam takie, po poprzedniej żonie. I tak się zaczęły pierwsze skręty, na łączce "za wychodkiem", jak ją nazywamy, bo w pobliżu była stodoła. W lutym na feriach byliśmy już na Chopoku. Pierwszy zjazd to był lekki horror, na moje własne, nierozsądne życzenie. Wyjechaliśmy z Zahradek do Kuńsky Gruń(może pomyliłem, w każdym razie najwyżej, jedno i drugie krzesło). Na górze okazało się, ze wszędzie jest lód i miarę rozsądny zjazd jest na Lukovą. Dwieście metrów różnicy poziomów trwało godzinę. Kamienie, lód i małe łatki nawianego śniegu, na których można było się zatrzymać. Dzielnie to zniosła. Potem jeździliśmy po południowej stronie, gdzie były znacznie lepsze warunki. Dwa lata po tym pojechaliśmy do Cervinii, gdzie objechaliśmy w ramach karnetu wszystkie ciekawsze trasy po stronie włoskiej i szwajcarskiej. Żona uwielbia narty i nie ma problemu na żadnej trasie. Sporo jeździliśmy w Szczyrku na FIS. Nie ma problemu na ubitym śniegu, może z wyjątkiem świeżo spadłego puchu. Mieliśmy raz na początku maja taką chwilową frajdę na Kitzusiu. Ale dziewiczy śnieg, jazda w lesie, to jest zupełnie inna bajka....Chciałem ją namówić na sladówi, ale jej to nie odpowiada.
Rozpisałem się o wątku osobistym, ale jej postępy mnie zdziwiły. Znałem parę osób w późniejszym wieku, zaczynających przygodę z nartami, sam nawet dawałem na stoku wskazówki. Ale poziom jaki osiągnęły był przeciętny, aczkolwiek jeździli prawie wszędzie. Nie chcę się chwalić żoną, czy może swoimi umiejętnościami instruktora bez żadnych papierów. Piszę to tylko po to, aby zwrócić uwagę, że nawet w późniejszym wieku można się nauczyć ładnie i skutecznie jeździć. Trzeba być trochę sprawnym i zmotywowanym, no i mieć "instruktora", któremu zależy bardzo na postępach, u swego boku do wyłącznej dyspozycji.
No wiec wracając do skituringu, musiałbym być egoistą. To nie problem dla mnie kupić używane skitury, buty. Plecak na plecy i mogę iść na Gąsienicową i na Kasprowy. Kwestia kondycji to trochę inna sprawa, ale może by jakoś to szło. Z piętnaście lat temu, pan JW, tato autora zjazdów skialp. proponował mi skitury. Byliśmy w lecie na Grossglocknerze i tak się zgadało. Przy okazji dowiedziałem się, że nasi dawniejsi znajomi z pewnej wyprawy urządzają sobie ciekawe zjazdy w Alpach. Znałem ich i wiedziałem, że to nie są jakieś stokowe orły, ale przy takich wyrypach liczy się więcej znacznie coś innego, niż piękne ewolucje.
Tak przy okazji mam nagrany na dysku Steep, z niemieckim lektorem. Piękne ewolucje, ale po filmie się więcej spodziewałem. Bardziej mnie interesują zjazdy z wysokich gór, a nie salta. A tam ani słowa, np. o Himalajach. Odstawiono tam z pewnością wiele ciekawych zjazdów, nie tylko z Everestu. Zresztą zjazd stromym terenem to głównie psychika. Nie trzeba mieć szaleńczych umiejętności, aby robić przeskoki o sto osiemdziesiąt stopni. Tylko się trzeba odważyć i nie myśleć, że jak coś nie wyjdzie, to się pojedzie w niekontrolowany sposób na ubranku w dół. Widziałem zdjęcie Konopki na północnej ścianie Świnicy. Trzymał przy kijku czekan. Zsuwa się, może ryć dziobem. Zawsze jest szansa. Tam są strome łączki, ale też kończy się ściana kilkdziesięciometrową ścianką.
Tak więc, jeszcze raz dziękując za propozycję, dożyję na cywilizowanym stoku. Ale patrząc z Mosornego na Babią czasami żal, że się nie przecina tamtej bieli na skiturach.
Pozdrawiam
Cześć
....poświęciłbym się skituringowi, łatwym może zjazdom skialpinistycznym. Parę takich wypadów z podchodzeniem na butach udało mi się zrobić. I to jest dla mnie narciarstwo. Bo wszystko tam jest, i technika jazdy(może nie idealna na stoku), i góry z ich pięknem, pustką, i z niebezpieczeństwami. I jest w tym odpowiedzialność za siebie i za partnera. To się pamięta całe życie. Najlepszy zjazd, na najtrudniejszym, uklepanym stoku zaciera się szybko.
Pozdrowienia
Myslę, tak samo. Jak patrzę wstecz to pamieta się takie właśnie sytuacje. Trasa we wspomnieniach nie istnieje. Chyba, że jakaś ekstrema typu Bieńkula po ponad metrowym opadzie. Pozdro
koincydencja czasowa z wprowadzeniem skoruoy beta itd a pewnym skokiem technologicznym wydaje się oczywista. Pozdro Mitek Współczesna narta komórkowa i inne sandwicze (Kneissl, Stockli) wygląda jak na rysunku. Różnice między firmami są kosmetyczne i polegają na sposobie opasania klina, ilości tytanalowej blachy i innych drobiazgach. Najistotniejsze jest dostosowanie do wagi ,stylu jazdy i oczekiwań konkretnego zawodnika. Robione przez nas 30 lat temu Jantary wyglądały DOKŁADNIE tak samo. Inne narty RD tak samo. Zero postępu do dzisiaj!!! Co w tej sytuacji sprzedać ludziom? Trzeba jakiś bajer wymyślić:)
Ale eliminacja owych przydatków (niezłe) zaczęła się na dlugo przed wprowadzeniem narty taliowanej.
Zaczęła się. Tzn. mówiło się tak, jeździli niektórzy zawodnicy, może część instruktorów (którzy w owych czasach, nawiasem mówiąc, w swojej większości jeździli dość parchacie). Ale typowy człowiek nie był w stanie z tych przydaktów zrezygnować. A teraz jest inaczej - to jest wedługm mnie zaleta i postęp - coś co było dla nielicznych zstąpiło "pod strzechy".
Ależ nie ma problemu - dla mnie nie problem w skiturowych. Po bramkach się zdarzało, tyle, że Twoje poczucie esteki może być nieco urażone.... A nogę mam mniejszą :D
Kuba R., dziękuję za zaproszenie, ale nie chcę być egoistą.
Szkoda. Ale fajnie byłoby się gdzieś na stoku spotkać.
Robione przez nas 30 lat temu Jantary wyglądały DOKŁADNIE tak samo. Inne narty RD tak samo. Zero postępu do dzisiaj!!!
Ja tam fachowcem w budowie nart nie jestem ale: w 1984 roku dostałem narty Voelkla które miały kilka lat ale były nowe. Konstrukcyjnie były to narty typu sandwich, rdzeń drewniany, wierzchem i spodem jakieś włókno (pewnie nieśmiertelny fiberglass :) ). Były koszmanrie twarde ale jeździło się na nich Ok. Teraz mam narty które wyglądają podobnie drewno, spodem i wierzchem włókno. W górnej części "cap" niżej zwykła ścianka boczna. Są lżejsze, dwa razy cieńsze pod butem, ze dwa razy szersze (105 pod butem) dużo miększe wzdłużnie przy dużej sztywności poprzecznej. Jakbyś je przekroił to konstrukcja jest identyczna (Tak swoją drogą to owe Voelkle przekroiłem jak je szlag trafił). Tylko czemu parametry są zdecydowanie inne? Ja nie wiem czy to kwestia włókien, klejów, procesu obróbki drewna czy też doboru jego rodzajów, czy zupełnie czegoś innego ale wiem, że te narty się różnią. I nie wydaje mi się, by wtedy Voelkl pakował tyle drewna w nartę gdyby to nie było konieczne aby zapewnić jakieś parametry jezdne.
Nawiasem mówiąc to komórkowe slalomowe Rossignole FP VAS z lat około 83 - 85 miały konstrukcję skrzynkową a nie sandwich. W owych czasach narty miały głowne dwa typy konstrukcji: skrzynka i sandwich przy czym skrzynkowe były głównie slalomki. Konstrukcja skorupowa jest pewnym nowum wprowadzonym później integrującym boczną ściankę z wierzchem co miało być genialnym rozwiązaniem a okazało się takim sobie.
Pozdrawiam,
Kuba
Wracając do głównego nurtu wątku: Ja swoją narciarską edukację zacząłem dość późno bo w 15-stym roku życia. Zaczynałem na (jak to się wtedy nazywało) wyczynowym stoku slalomowym Sahara na Szyndzielni.Jak ktoś był to wie ,że jest tam "dość" stromo. Ratrak na Saharę do dziś nie wjechał.Jak spadło metr śniegu to musieliśmy to sobie rozjeździć. Jak zrobiły się muldy a właściwie lodowe półki po pachy to też trzeba było sobie radzić. Jak nie dało się już ominąć lodu to jeździliśmy w lesie. Nikt nas nie uczył tylko wymagająca górka.W takich warunkach nie ma mowy o błędach- jak się odchyliło to oczywiście bęc. Nóżki wąsko? może ale nie tam :) Każdy błąd był natychmiast piętnowany.Ponieważ technika jazdy wynika z rzeczywistych potrzeb to ta górka zawsze "miała rację":) Po trzech sezonach każdy z nas jeździł tylko dobrze a ci co nie dal rady wcale. Sahara i nasz instynkt weryfikował błędy. Potem kurs pomocnika u znakomitego Zbyszka Stanisławskiego dla dopieszczenia i uświadomienia czemu robię to co robię i już.
Nie nawołuję oczywiście do palenia książek wskazuję natomiast alternatywną metodę :) Sam się pytam czy by mi się chciało gdyby w okolicy były wyratrakowane stoki ale to inna historia.
Nawiasem mówiąc to komórkowe slalomowe Rossignole FP VAS z lat około 83 - 85 miały konstrukcję skrzynkową a nie sandwich.
Kuba Proszę zwróć uwagę,że wklejony przeze mnie rysunek sandwicza jest............skrzynką.
Nie mam już dziś pewności ale jestem przekonany ,że każda komórka była skrzynką lub pochodną np. omega Dynastara.
Konstrukcje są zbliżone jednak z istotną różnicą. Sandwicz daje się wykonać z płaskich nasączonych wcześniej żywicą i wysuszonych formatek ,klejonych następnie w prasie. Szybko ,wygodnie i tanio.Kontrolę rozkładu sztywności można było uzyskać grubością rdzenia i ilością materiału.( stąd prawdopodobnie Twoje Voelkle były takie masywne).
Skrzynka wymusza natomiast ręczne wykonanie w technologi tzw. "na mokro". Polega to na ręcznym układaniu tkanin szklanych w foremniku i przesączaniu ich żywicą. Rdzeń można było owinąć jednym kawałkiem tkaniny i właśnie wysokość pionowych ścianek decydowała o rozkładzie sztywności. Kolejne warstwy stawały się po zaschnięciu monolitem i nie było między nimi kleju. Pracuje coś takiego znacznie lepiej od suchych wyprasek sklejonych ze sobą.
Po drodze pojawiły się oczywiście pewne ulepszenia w produkcji seryjnej (np. preimpregnaty) ale najwyższej klasy narty robi się od lat dokładnie tak samo. Oczywiście jest w tym co piszę dużo uproszczeń.
Lobo
SOFT SKIING The Secrets of Effortless, Low-impact Skiing for Older Skiers
I am really proud of this book. It's the most personal and maybe the most innovative. ski instruction writing I've ever done. I turned 68 this August and I'm skiing as well as I ever have, but with less effort. I hope to share what I am calling 'soft skiing' with my many ski friends and especially with skiers of a certain age. Too many skiers get to a point where skiing looks like too much work for older legs and lungs. Don't believe it! Expert skiing is not a grunt sport, it is a liberation from all our limits. And this new book should open the door to that special ski freedom. You can order the book now (see the link to the left) But we won't receive and ship the first copies until around the last week in November. In the meantime, I hope this site will whet your appetite for a new ski season.
Think snow! And thanks for visiting breakthroughonskis.com!
Lito
contact Email: > click here to email Lito <
I try to answer all emails personally, as soon as I get them. But if I am traveling, it may take a couple of weeks, so please be patient.
All contents of this web site © Lito Tejada-Flores unless otherwise credited
Dzięki, ale takim "dziadem" to ja jeszcze nie jestem. Ja wiem co to jest softjazda. Zawsze staram się jeździć maksymalnie miękko, z nartami na śniegu. Tylko, że jeszcze chcę jeździć po dość trudnych stokach, w miarę szybko, nie wybierając tylko nierozjeżdżonego sztruksiku, czy innych gorszych warunków. Do tego potrzeba kondycji, siły, dobrych oczu, nie tylko techniki skrętu. Nie wierzę w jakieś cudowne metody, które by mi odjęły lat. Czasami mówię do mojej damy, z wyciągniętym jęzorem. Przydałoby się ze trzydzieści lat mniej...To jest ściana. Ale dzięki Stwórcy nie ma co narzekać.
Pozdrawiam
Proszę zwróć uwagę,że wklejony przeze mnie rysunek sandwicza jest............skrzynką.
Nie mam już dziś pewności ale jestem przekonany ,że każda komórka była skrzynką lub pochodną np. omega Dynastara.
Konstrukcje są zbliżone jednak z istotną różnicą. Sandwicz daje się wykonać z płaskich nasączonych wcześniej żywicą i wysuszonych formatek ,klejonych następnie w prasie. Szybko ,wygodnie i tanio.Kontrolę rozkładu sztywności można było uzyskać grubością rdzenia i ilością materiału.( stąd prawdopodobnie Twoje Voelkle były takie masywne).
Skrzynka wymusza natomiast ręczne wykonanie w technologi tzw. "na mokro". Polega to na ręcznym układaniu tkanin szklanych w foremniku i przesączaniu ich żywicą. Rdzeń można było owinąć jednym kawałkiem tkaniny i właśnie wysokość pionowych ścianek decydowała o rozkładzie sztywności. Kolejne warstwy stawały się po zaschnięciu monolitem i nie było między nimi kleju. Pracuje coś takiego znacznie lepiej od suchych wyprasek sklejonych ze sobą.
Po drodze pojawiły się oczywiście pewne ulepszenia w produkcji seryjnej (np. preimpregnaty) ale najwyższej klasy narty robi się od lat dokładnie tak samo. Oczywiście jest w tym co piszę dużo uproszczeń.
Ta skrzynka to po prostu torsion box, czyli sandwich " owinięty " otuliną z włókna i żywicy, patent ten miał za zadanie zwiększyć odporność na skręcanie, działało to całkiem dobrze, miałem tego typu slalomki, DYNAMIC VR 27, gigantki były " czystymi " sandwichami jeśli dobrze pamiętam.
Proszę zwróć uwagę,że wklejony przeze mnie rysunek sandwicza jest............skrzynką.
Raczej tym co dalej nazywasz "pochodną". tzn. jest rdzeń skrzynkowy + reszta jest kanapką.
Chyba nie do końca. Bodajże K2 stosowało taki patent z opleceniem rdzenia pasami tkaniny z włókna a potem dopiero było to zalewane "żywicami".
Owszem - mi chodzi o coś innego, choć być może trochę mało to podrkeśliłem - o transfer technologii. O to, że istnieją teraz technologie które umożliwiają stworzenie nart na których więskzośc z nas jeździ, które zapewniają działanie nart takie jakie jest nam potrzebne ale są na tyle tanie, że mogą być stosowane w seryjnej, wielkoskalowej produkcji. Tu nastąpił postęp który jest korzystny dla nas. Szczerze mówiąc to co dzieje się w dzialach RD jest dla nas mnie istotne. Dobra narta przygotowana dla zawodnika PŚ 99.99% osób tu piszących wyrwie na normalnym stoku nogę z płucami cokolwiek by tu nie pisali...
Ta skrzynka to po prostu torsion box, czyli sandwich " owinięty " otuliną z włókna i żywicy, patent ten miał za zadanie zwiększyć odporność na skręcanie, działało to całkiem dobrze, miałem tego typu slalomki, DYNAMIC VR 27, gigantki były " czystymi " sandwichami jeśli dobrze pamiętam.
Dokładnie o to biega. Zresztą dlatego przywołałem Rossignole VAS (pierwsza seria) model slalomowy (FP) był skrzynką (raczej tym co wyżej Harpia nazywa pochodną czyli rdzeń typu skrzynka), model gigantowy kanapką. Dołozyłem obrazek z "epoki" zachował mi się numer Ski z 1983 roku :D.
A co do techniki to zagdzam się z Harpią. Większość nawet dobrych zawodników nie jest mistrzami w analizie techniki w taki sposób jak my to robimy - to się po prostu czuje. I jest wynikiem lat jazdy, i najczęściej lat obijania się po bramkach.
Kuba
P.S. Edytowane bo dołożyłem skanik
Cześć
Mitek Współczesna narta komórkowa i inne sandwicze (Kneissl, Stockli) wygląda jak na rysunku. Różnice między firmami są kosmetyczne i polegają na sposobie opasania klina, ilości tytanalowej blachy i innych drobiazgach. Najistotniejsze jest dostosowanie do wagi ,stylu jazdy i oczekiwań konkretnego zawodnika. Robione przez nas 30 lat temu Jantary wyglądały DOKŁADNIE tak samo. Inne narty RD tak samo. Zero postępu do dzisiaj!!! Co w tej sytuacji sprzedać ludziom? Trzeba jakiś bajer wymyślić:)
Rozumiem to i nie twierdzę, że konstrukcje skorupowe były postępem. Po prostu może ten epizod był niezbędny w rozwoju technologii jako impuls a nie jako jakieś konkretne osiągnięcie. Jeździłem na Salomonach monoskorupowych i niektore (np.3100) były niezwykle przyjaznymi i łatwymi a jednocześnie pozwalającymi na ostrą dość jazdę nartami (mam nawet jedne do tej pory). Pamietam tez ile w czasach przedskorupowych wypuszczano różnego smiecia o konstrukcji skrzynkowej czy sandwichowej - bryloweł w tym zresztą atomic. Pewnie bylo tak, ze dobrą technologię trzeba było dopracować a i materiały inne chyba teraz mamy. Co do techniki to pełna zgoda. Na takich stokach po prostu musisz sobie poradzić i nie oszukasz machaniem tyłkiem - jak źle staniesz to leżysz. Później tylko objeżdżenie i kurs jako szlif. Ja jak przyszedlem na kurs pomocnika i kazano nam jechac opór górną (jedną z najbardziej uniwersalnych i przez wszystkich stosowanych ewolucji) to nikt nie wiedział o co chodzi - była zabawa. Pozdro
Mitek; Oczywiście każdą technologię da się *******i żadna nie gwarantuje sukcesu.
KubaR
Nie napisałem ,że skrzynką jest rdzeń tylko laminatowa konstrukcja wokół niego (rdzenia). Zobacz jeszcze raz na wklejony przeze mnie schemat. Klin owinięty jest skrzynką. Pochodną do skrzynki jest omega Dynastara. Niezamknięta "skrzynka" w kształcie omegi patrząc na przekrój narty. O tych K2 pamiętam ale potraktowałem to jako epizod.
Możesz mi nie wierzyć ale z komórkami się bardzo mylisz. Gwarantuję , że komórka 155 Elana jest dużo bardziej przyjazną i tolerancyjną nartą dla ambitnego amatora od np. sklepowej slalomki155 Rossignola sprzed trzech może czterech sezonów. Pozdrawiam
Cześć
Mitek; Oczywiście każdą technologię da się ******** i żadna nie gwarantuje sukcesu.
Jasne. Jantar był uznawany za jedna z lepszych konstrukcyjnie nart nawet przez całkowitych amatorów. Ty pewnie będziesz wiedział o co chodzi ale była taka narta z zieloną szatą i jaskrawozielonym napisem w drukowanej kursywie - która stała się dośc popularną ( to chyba ten drugi komercyjny rzut) i rzeczywiście była wówczas bardzo zacna. Czy pamietasz może epizod szaflarski związany z produkcją krótkiej - chyba 24 pary - serii polskich baletek? Miałem okazje jeździc przypadkowo wtedy na tych nartach i naprawdę były niezłe. Miały taki totalnie podgięty tył, że z paru metrów nie wiadomo było gdzie jest przód a gdzie tył. Narta była świetna do tego typu jazdy ale podobno była to kopia austriackiej konstrukcji? Pozdrawiam serdecznie
Mitek Poszło na PW
Nie napisałem ,że skrzynką jest rdzeń tylko laminatowa konstrukcja wokół niego (rdzenia). Zobacz jeszcze raz na wklejony przeze mnie schemat. Klin owinięty jest skrzynką.
Ja wiem o co Ci chodzi tylko się dogadać nie możemy. Skrzynka to konstrukcja gdzie rdzeń jest niejako owinięty konstrukcją nośną narty. Kanapka kiedy wszystkie warstwy są na sobie położone jak kartki papieru. To o czym obaj piszemy to taka hybryda gdzie występują oba pomysły - i teraz od stopnia przesunięcia środka cieżkości w jedną lub druga stronę zalezy czy to będzie kanapka z elementami skrzynki czy skrzynka z doanymi warstwami. W tym przekroju co załączyłem (po lewej) raczej kanapka z elementem skrzynki (tak jak u ciebie w przekroju) - przyznaję się do błędu wydawało mi się, że była to czystsza skrzynka. Takimi chyba czystymi skrzynkami były te komercyjne Jantary (o czym niżej) lub (ale to inna bajka) część ultralekkich nart przeznaczonych do zawodów w skialpiniźmie (np. królujący w pierwszej połowie lat 90-tych Trab Piuma Rallye).
Omega - przynajmniej ta z dawnych lat to wogóle był ciekawy pomysł - ten profil o kształcie: _/-\_ był w rdzeniu narty, nawiasem mówiąc w niektórych modelach piankowym. Wczoraj trafiłem na przekrój tejże szukając za tymi Rossignolami - mogę wieczorem skanik zapodać. Tak wogóle to mam wrażenie, że z latami konstrukcja nart się uprościła w stosunku do tego co było właśnie w latach 80-tych, no może Atomic nadal kombinuje
Dlaczego mam Ci nie wierzyć? Ja mam nieco inne doświadczenia, wogóle uważam, że dla 90% procent użytkowników slalomek na naszych stokach zupełnie nie ma techniki do nich i najczęściej z nimi walczą. Owszem moje widzenie "przyjazności" slalomki może być zafałszowane tym, że na codzień używam inych nart i zjazdowe (własnie najczęściej slalomki) łapię z doskoku.
Jantar był uznawany za jedna z lepszych konstrukcyjnie nart nawet przez całkowitych amatorów. Ty pewnie będziesz wiedział o co chodzi ale była taka narta z zieloną szatą i jaskrawozielonym napisem w drukowanej kursywie - która stała się dośc popularną ( to chyba ten drugi komercyjny rzut) i rzeczywiście była wówczas bardzo zacna.
To ten rzut który miałem. Robione były tak jak Harpia wspomniał gdzieś w okolicy Bielsko - Kęty (Czechowice?). Miałem ten model o którym piszesz, niestety po jego skasowaniu udało mi się zdobyć następny czarny z czerwonymi napisami. Ten już był do dupy - w 1.5 sezonu odpadły od nich krawędzie a i jezdnie nie był najlepszy. Widziałem je w narciarni jakieś dwie zimy temu - mogę cyknąć fotki, a ponieważ i tak się rozpadły mogę je w któryś dzień przepiłować :D i fotki tu rzucić.
Kuba
Wlasnie punkt pierwszy. Dziub mocniej sie wcina, opor przodu narasta i jedna z jego skladowych powoduje wygiecie narty. Musisz sie przy okazji oczywiscie mocniej pochylic w skrecie i mocniej zakrawedziowac. Na koncu dostajesz dodatkowego kopa z powodu odprezania sie narty.
To ma sens, natomiast wydaje mi się że nie można pisać że narta dogina się tylko pod względem przesunięcia ciężaru na dzioby. To musi być ze sobą powiązane- lekkie dociążenie przodów i mocniejsze pochylenie nart. Z tym że jeśli przy korzystnych warunkach same mocniejsze postawienie nart na krawędzi wystarczy do zacieśnienia skrętu, to już samo dociążenie przodów podczas skrętu nie da aż tak dużego efektu moim zdaniem. Podsumowując- zasadniczym elementem powodującym większe wygięcie narty i tak zawsze pozostanie przechył a dociążanie przodów powoduje że wygięty przód mniej się uślizguje (mocniej się wcina w śnieg). Pozdr Marcin
I pretty much don't use any of the techniques I learned from his book/video. It was useful at the time - but the more I read what he says and how he presents his ideas the more disgusted I am by his attitude."
A druga uwaga zaciesniajac skrety nie przyspieszymy, ale zwiekszamy sile odsrodkowa, ktora bezposrednio zalezy od predkosci i promienia skretu, dodatkowo dana sila odsrodkowa wymaga odpowiedniego pochylenia w skrecie w celu zrownowazenia.
Bo z tych ksiazek nie mozna sie nauczyc jezdzic. Mozna cos niecos poprawic w swojej jezdzie, ale nauczyc sie musimy samemu w terenie, najlepiej pod okiem fachowca. Natomiast ksiazki pomagaja zrozumiec pewne ewolucje, rozjasnic watpliwosci. Dla mnie takim zrozumieniem czegos co intuicyjnie czulem, ale nie rozumialem jest np. wczesniej wspomniana "wirtualna mulda"
Zaciesniajac skret oczywiscie zwiekszamy sile odsrodkowa, ale narty przyspieszaja. Wynika to z prawa zachowania momentu pedu (mp=p x r, czyli moment pedu = iloczyn pedu i promienia), gdy promien maleje ped rosnie, bo iloczyn musi byc ten sam. Przypominam, ze ped to iloczyn predkosci i masy. :)
Jeśli dobrze pamiętam to tzw rewolucję karwingową na rynku detalicznym rozpętał HEAD w 1995 lub 96 roku, zaraziłem się natychmiast ale tych nart nie byłem w stanie kupic, dopiero Felki Carver Plus stały się osiągalne dzięki staraniom Kozaka który wtedy w Nowym Targu miał sklep i chyba był dealerem Felka, to był rok 1996, mój pierwszy sezon na nartach carwingowych, powiedzmy, quasicarwingowych, ale wrażeń nie zapomnę nigdy:)
Niezle to jest wyjasnione tu: http://www.narty.pl/strony/tresc-art...ch-slalomek/2/ Czytalem tez gdzies wywiad ze Stenmarkiem i inny, z konstruktorem Ergo u Kneissla. Stenmark przyznal sie, ze eksperymenty z nartami mocno taliowanymi nie udaly sie, a ow konstruktor od Kneissla ciekawie pisze o poczatkach Ergo (wplyw snowboardu). Oba wywiady sa do odgrzebania na www.skioline.pl lub www.narty.pl
Nie nawołuję oczywiście do palenia książek wskazuję natomiast alternatywną metodę :)
I wlasnie taka lub podobna droge kazdy przechodzi. Czytanie ksiazek o ewolucjach narciarskich, gdy sie nie umie jezdzic na nartach nie ma zadnego sensu. Ja swoje poczatki mialem na Kasprowym w latach 60-tych, na sprzecie, ktory i wtedy budzil usmiech politowania. Doskonalilem sie podgladajac i probujac nasladowac innych, wciaz bez zadnych kursow, na Gubalowce. Potem byl kurs, w czasie ktorego okazalo sie, ze nie wbijam jednego z kijkow (chyba prawego). Potem kursy instruktorskie. I dopiero wtedy zainteresowalem sie literatura, poczatkowo dretwymi materialami na kursach potem Joubertem... A dzis mamy jeszcze youtube, kamerki, przejazdy zawodnikow, pogladowe lekcje Bode'ego, itp.
To ma sens, natomiast wydaje mi się że nie można pisać że narta dogina się tylko pod względem przesunięcia ciężaru na dzioby. To musi być ze sobą powiązane- lekkie dociążenie przodów i mocniejsze pochylenie nart.
Trudno to wszystko oddzielic od siebie. Ale sam poprobuj. Jedz wskos stoku i nacisnij przody (nie wychylajac tulowia, ale naciskajac podudziami przody cholewek), potem odpusc, odchyl sie nieco do tylu. Wykonasz cos w rodzaju karwingowych girlandek stokowych. Kazdy zauwazy o co chodzi.
Niezle to jest wyjasnione tu: http://www.narty.pl/strony/tresc-art...ch-slalomek/2/
Ja znalazłem coś takiego: http://www.skiinghistory.org/sidecut.html
Trudno to wszystko oddzielic od siebie. Ale sam poprobuj. Jedz wskos stoku i nacisnij przody (nie wychylajac tulowia, ale naciskajac podudziami przody cholewek), potem odpusc, odchyl sie nieco do tylu. Wykonasz cos w rodzaju karwingowych girlandek stokowych. Kazdy zauwazy o co chodzi.
Znany pewnie wielu osobom Marek Ogorzałek ma taką fajną sugestię aby w ustalonej fazie skrętu na krawędzi nie stać jak kołek ale jak mówi Marek "Bawić się" Oznacza to minimalne ruchy przód-tył w poszukiwaniu właściwej pozycji i obserwacji efektu takich poczynań. Bardzo mi się to podoba. p.s. nie ze wszystkimi Marka teoriami się zgadzam.
Trudno to wszystko oddzielic od siebie. Ale sam poprobuj. Jedz wskos stoku i nacisnij przody (nie wychylajac tulowia, ale naciskajac podudziami przody cholewek), potem odpusc, odchyl sie nieco do tylu. Wykonasz cos w rodzaju karwingowych girlandek stokowych. Kazdy zauwazy o co chodzi.
Obawiam się właśnie że trudno jest w takiej sytuacji obciążyć dzioby bez zmiany kąta nachylenia. Miejmy nadzieję że szybko będzie dane wypróbować ;) Pozdr Marcin
Obawiam się właśnie że trudno jest w takiej sytuacji obciążyć dzioby bez zmiany kąta nachylenia. Miejmy nadzieję że szybko będzie dane wypróbować ;)
Nawet w ten weekend. Snieza. Oczywiscie, ze nie da sie obciazyc przody bez zmiany kata nachylenia. Zacytuje fragment "Narciarstwo czyli jak..."
"Przechodzac do fazy skrętu właściwego poprzez nacisk na przody nart (angażujemy tym samym mocniej taliowaną część nart - moja wstawka) zacieśniamy promień skrętu i jednocześnie narty przyspieszają ... Gwałtownie rośnie siłą odśrodkowa, a my w odpowiedzi pogłębiamy boczne pochylenie naszego ciała... Kończąc skręt zwiększamy jego promień, odciążając narty i w efekcie zmniejszając ich ugięcie, a dodatkowo przesuwając ciężar nieco do tyłu, angażując w ten sposób ich mniej taliowaną tylną część."
a_senior:
"Przechodzac do fazy skrętu właściwego poprzez nacisk na przody nart (angażujemy tym samym mocniej taliowaną część nart - moja wstawka) zacieśniamy promień skrętu i jednocześnie narty przyspieszają ... Gwałtownie rośnie siłą odśrodkowa, a my w odpowiedzi pogłębiamy boczne pochylenie naszego ciała... Kończąc skręt zwiększamy jego promień, odciążając narty i w efekcie zmniejszając ich ugięcie, a dodatkowo przesuwając ciężar nieco do tyłu, angażując w ten sposób ich mniej taliowaną tylną część.".
A podyskutuję. Wszystko jest pięknie napisane, tylko w rzeczywistości to sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Bo akurat ten opis to mi zawsze siedział w głowie, nie tylko z "Narc..." Należy dogiąć przody nart, gdy wjeżdżają w linię spadku stoku. Dogiąć je można jedynie, przesuwając swój środek ciężkości do przodu. Dzieje się to już w pewnym wychyleniu ciała do środka łuku. Narta postawiona na krawędzi i dogięta z przodu zacieśni ten łuk i wzrośnie siła odśrodkowa, pozwalająca na większe wychylenie do środka i większe zakrawędziowanie. Następnie przesuwając się do pozycji zrównoważonej, zmniejszamy zakrawędziowanie, kończąc łuk i siup do następnego.
Nawet to fajnie wychodzi na demonstracji. Stok nie za stromy, nie za twardy, narty ładnie trzymają, nie za szybko się jedzie, skręt nie bardzo podkręcony. Gdy jest stromo, twardo, szybko i podkręcane skręty, to są już problemy. Przykładowo, gdy narty są ustawione w linii spadku stoku, gwałtownie przyspieszają. Wtedy jest trudno dociążyć przody, bo "ciężka" góra ciała zostaje w tyle za nartami. Efekt przesunięcie środka do tyłu i nieraz lekki ześlizg. Druga trudność to konieczność wyraźnego dociążenia narty zewnętrznej. Im stromiej i twardziej to więcej. Oraz rozpoczęcie tego obciążenia przed linią spadku stoku. Cała ta zabawa na twardym i stromym stoku wymaga bardzo szybkiej reakcji ciała. I tak naprawdę nielicznym jest dostępna. Tak się mi wydaje, bo próbuję tak jeździć. Ale wymagania mam znacznie większe.
Pozdrawiam
Zaciesniajac skret oczywiscie zwiekszamy sile odsrodkowa, ale narty przyspieszaja. Wynika to z prawa zachowania momentu pedu (mp=p x r, czyli moment pedu = iloczyn pedu i promienia), gdy promien maleje ped rosnie, bo iloczyn musi byc ten sam. Przypominam, ze ped to iloczyn predkosci i masy. :)
To jest raczej naciagane- prawo zachowania pedu zachodzi w ukladzie zamknietym, czyli takim ukladem moga byc obroty wokul wlasnej osi lyzwiarki, ktora jak otworzy rece to bedzie sie wolniej krecic. Na nartach w takich obrotach nie jestesmy ukladem zamknietym, chyba ze analogicznie do lyzwiarki wyskoczymy na nartach i bedziemy robic obroty w powietrzu. W przypadku nart pochylenie sie do srodka skretu przesuwa srodek ciezkosci do srodka i nastepuje wzrost predkosci, ale proporcjonalny do promienia skretu srodka ciezkosci, potem nastepuje zwiekszenie sily dosrodkowej ze sniegu i i zmniejszenie promienia, ale to nie jest uklad zamkniety! Czyli tu wchodzimy w bardzo zaawansowana fizyke.
Nawet w ten weekend. Snieza. Oczywiscie, ze nie da sie obciazyc przody bez zmiany kata nachylenia. Zacytuje fragment "Narciarstwo czyli jak..."
"Przechodzac do fazy skrętu właściwego poprzez nacisk na przody nart (angażujemy tym samym mocniej taliowaną część nart - moja wstawka) zacieśniamy promień skrętu i jednocześnie narty przyspieszają ... Gwałtownie rośnie siłą odśrodkowa, a my w odpowiedzi pogłębiamy boczne pochylenie naszego ciała... Kończąc skręt zwiększamy jego promień, odciążając narty i w efekcie zmniejszając ich ugięcie, a dodatkowo przesuwając ciężar nieco do tyłu, angażując w ten sposób ich mniej taliowaną tylną część."
Niczego nie angażujemy jakby powiedział fizyk: zmieniajac sposób obciażenia narty wychylajac sie do przodu, a cześciej obciążając krawędzie, powodujemy zmianę rozkładu reakcji podłoża na nartę- odciążenie środka a dociążenie końców. Taki rozkład obciążeń powoduje większy moment zginajacy narty i wieksze jej wygiecie. Generalnie obciażenie krawędzi jest dużo efektywniejsze jako impuls skrętny a pochylenie do przodu jako impuls skrętny moim zdaniem pomijalne.
Co do zasady zachowania momentu pędu: mało kto jeździ tak aby jego jazdę przyrównywać do ruchu po okręgu bez istotnych strat energii przy zacieśnianu promienia, poza tym nie jedziemy po płaskimi, istotne zmiany predkości zależą od tego, czy jedziemu w dół, czy pod górę i to są te istotne momenty
To jest raczej naciagane- prawo zachowania pedu zachodzi w ukladzie zamknietym, czyli takim ukladem moga byc obroty wokul wlasnej osi lyzwiarki, ktora jak otworzy rece to bedzie sie wolniej krecic. Na nartach w takich obrotach nie jestesmy ukladem zamknietym, chyba ze analogicznie do lyzwiarki wyskoczymy na nartach i bedziemy robic obroty w powietrzu. W przypadku nart pochylenie sie do srodka skretu przesuwa srodek ciezkosci do srodka i nastepuje wzrost predkosci, ale proporcjonalny do promienia skretu srodka ciezkosci, potem nastepuje zwiekszenie sily dosrodkowej ze sniegu i i zmniejszenie promienia, ale to nie jest uklad zamkniety! Czyli tu wchodzimy w bardzo zaawansowana fizyke.
Nie myl ruchu po okregu z ruchem obrotowym i zmiany momentu bezwładności wzgledem osi obrotu( łyżwiarka składajaca ramiona w piruecie) z ruchem po okręgu. Weż sobie cięzarek na sznurku i rozkręć dookoła głowy a potem pozwól aby sznurek zawijał sie na twoim przedramienu, zobacz co dzieje sie z prędkościa cieżarka w miare skracania sie sznurka.
No właśnie!!! O to chodzi. Jak to czytać? :) Ja jednak wolę empirycznie. :)
To co piszę to oczywiście nic osobistego. Może to tylko dla mnie jest za trudne ( analiza przeczytanej analizy:) )
Nie myl ruchu po okregu z ruchem obrotowym i zmiany momentu bezwładności wzgledem osi obrotu( łyżwiarka składajaca ramiona w piruecie) z ruchem po okręgu. Weż sobie cięzarek na sznurku i rozkręć dookoła głowy a potem pozwól aby sznurek zawijał sie na twoim przedramienu, zobacz co dzieje sie z prędkościa cieżarka w miare skracania sie sznurka.
Tu mi wyraznie wskazujesz, ze nie jestes fizykiem. Bo lyzwiarka i twoj przyklad to jest dokladnie to samo i oba mozna traktowac jako uklady zamkniete. Narciaz w skrecie takim nie jest, jak ktos tego nie widzi to jak chce tlumaczyc mi zasadnosc...
Przyklad zachowania pedu dziecieca karuzela, dopoki obracana jest przez dzieci z ziemi uklad nie jest zamknietym i zachowuje sie zwyczajnie. Teraz dzieci wskakuja na karuzele i po chwili (na stabilizacje) na uklad nie dzialaja sily zewnetrzne (oprocz tarcia, i grawitacji prostopadlej do osi obrotu czyli mozna pominac), jesli teraz dzieci przejda do srodka to srodek ciezkosci przesunie sie rowniez do wewnatrz co oznacza skrocenie promienia i karuzela przyspieszy. Z narciarzem jest podobnie jak sie wychyla do srodka, ale potem zmieniaja sie sily odzialywania sniegu na narte i zmienia sie uklad. A ze srodek narciarz moze przesuwac stosunkowo w malym zakresie (1m do xx m skretu) to wplyw tu nie jest ogromny.
Choc jesli pomysle o sznurku to sznurek odpowiada tu za sile dosrodkowa, ale znowu wplyw na dlugosc sznurka to sila zewnetrzna, ech...
Przyklad zachowania pedu dziecieca karuzela, dopoki obracana jest przez dzieci z ziemi uklad nie jest zamknietym i zachowuje sie zwyczajnie. Teraz dzieci wskakuja na karuzele i po chwili (na stabilizacje) na uklad nie dzialaja sily zewnetrzne (oprocz tarcia, i grawitacji prostopadlej do osi obrotu czyli mozna pominac), jesli teraz dzieci przejda do srodka to srodek ciezkosci przesunie sie rowniez do wewnatrz co oznacza skrocenie promienia i karuzela przyspieszy. Z narciarzem jest podobnie jak sie wychyla do srodka, ale potem zmieniaja sie sily odzialywania sniegu na narte i zmienia sie uklad. A ze srodek narciarz moze przesuwac stosunkowo w malym zakresie (1m do xx m skretu) to wplyw tu nie jest ogromny... :confused::confused::confused:
To także nic osobistego ale czytanie takich wpisów przerasta moją inteligencję prostego narciarza:)
p.s. może gdybyś przełożył to na układ LRC ( indukcyjność, impedancja, pojemność) to może dla mnie było by łatwiej?
LRC troche trudno, ale sprobojmy.
Jesli wezmiemy dla przykladu obow LRC idealny, to jesli mamy podlaczone jakies zasilanie to uklad nie jest zamkniety, gdyz dziala na niego zewnetrzne zasilanie, jesli zabierzemy zasilanie to uklad staje sie zamkniety, krazy w nim tylko energia juz zgromadzona (np. z wczesniej podlaczonego zasilania).
Teraz w jakims stopniu powstala oscylacje mozna uznac za zasade zachowania energii (pedu) i jesli by jakos pojemnosc np. kondensatora sie zmieniala to bedzie sie zmieniac odpowiednio czestotliwosc. Dodatkowo rezystor oznacza straty energii np. od tarcia w ukladach ruchu.
W ruchu po okregu mamy podobnie, jesli jest jakas zgromadzona energia powodujaca obroty wokol jakiegos punktu C, ktory moze byc rowniez srodkiem ciala to jesli zmieni sie srodek masy obrotu (nie dokladnie ciezkosci, chyba ze mowimy o ruchu gdzie punkt obrotu jest poza obiektem) wzgledem punktu C to musi nastapic zmiana predkosci. Np. lyzwiarz sie obraca i jesli wyciagnie rece to srodek w masie obrotu sie przesuwa od C, czyli wolniej sie kreci, rece przyblizy, czyli srodek blizej C wiec predkosc wieksza.
Na nartach wydaje sie byc podobnie, ale uklad nie jest raczej zamkniety, wiec taka analiza nie jest latwa, nie jestem fizykiem i moge sie tu mylic, ale raczej watpie ze mozemy zastosowac tu zasade zachowania pedu 1:1, inaczej bysmy na zupelnie plaskim odcinku byli w stanie zasuwac 100km/h....
a_senior:
Nawet to fajnie wychodzi na demonstracji. Stok nie za stromy, nie za twardy, narty ładnie trzymają, nie za szybko się jedzie, skręt nie bardzo podkręcony. Gdy jest stromo, twardo, szybko i podkręcane skręty, to są już problemy. Przykładowo, gdy narty są ustawione w linii spadku stoku, gwałtownie przyspieszają. Wtedy jest trudno dociążyć przody, bo "ciężka" góra ciała zostaje w tyle za nartami.
Trudno i straszno. Zwroc jednak uwage, ze przy duzej stromizmie i w ogole w trudnych warunkach jezdziesz zupelnie inaczej. Najczesciej przeciwskret, wychylenie ciala w dol, solidne wbicie kija, energiczne odciazenie, rotacja nart po sniegu a nawet w powietrzu i zaczynasz nowy skret, ale czesto juz daleko po przekroczeniu przez narty linii spadku stoku.
To jest raczej naciagane- prawo zachowania pedu zachodzi w ukladzie zamknietym
W kazdym ukladzie. Nie ma tu zadnych tajemnic. Narciarz porusza sie po luku z okreslona predkoscia, ktory jest czescia okregu. Jest predkosc, a wiec ped, jest promien okregu, jest wiec moment pedu. Przypadek idealny, fakt, zakladmy, ze nie zadnego zeslizgu, oporu, ze luk jest czescia okregu, ale w pierwszym przyblizeniu niezle to oddaje rzeczywistosc. Jesli narciarz zaciesni skret to jego predkosc musi sie zwiekszyc o tyle o ile zmniejszyl sie promien.
Generalnie obciażenie krawędzi jest dużo efektywniejsze jako impuls skrętny a pochylenie do przodu jako impuls skrętny moim zdaniem pomijalne.
Tak, to jest obciazenie przednich krawedzi. Na jedno wychodzi. Gdybys jednak nie zmienil polozenia ciezaru przod-tyl, a tylko mocniej sie pochylil do srodka skretu czyli mocniej zakrawedziowal, to bys sie przewrocil. :)
Dorzucam jeszcze zdjecie bedace fragmentem ksiazki:
W kazdym ukladzie. Nie ma tu zadnych tajemnic. Narciarz porusza sie po luku z okreslona predkoscia, ktory jest czescia okregu. Jest predkosc, a wiec ped, jest promien okregu, jest wiec moment pedu. Przypadek idealny, fakt, zakladmy, ze nie zadnego zeslizgu, oporu, ze luk jest czescia okregu, ale w pierwszym przyblizeniu niezle to oddaje rzeczywistosc. Jesli narciarz zaciesni skret to jego predkosc musi sie zwiekszyc o tyle o ile zmniejszyl sie promien.
Zbytnie uproszczenie, Gdyby tak było, to po zakończeniu skrętu i zaczęciu jazdy na wprost (czyli po łuku o nieskończonym promieniu) powinniśmy się zatrzymać ;) Myślę że to uczucie przyśpieszenia bardziej jest odczuciem niż mierzalną różnicą fizycznych wartości. Fizyka bryły sztywnej (która i tak byłaby uproszczonym modelem) skomplikowana jest (tensory, brrrr) i nie chce do niej wracać więc nie ciągnijmy tego tematu, proszę.
Tak, to jest obciazenie przednich krawedzi. Na jedno wychodzi. Gdybys jednak nie zmienil polozenia ciezaru przod-tyl, a tylko mocniej sie pochylil do srodka skretu czyli mocniej zakrawedziowal, to bys sie przewrocil. :)
Hmmm, a z tym to już się w ogóle nie zgodzę- jeśli pochylisz się do przodu, nie pochylając się do środka skrętu a skręt w wyniku tego by się zacieśnił, to nie wygenerujesz odpowiedniej siły dośrodkowej, żeby zachować równowagę i wtedy dopiero się wywrócisz (czyli narty skręcą, ty nie utrzymasz równowagi). Natomiast w pozycji zrównoważonej, wychylając się w bok w odpowiednim tempie wykonasz piękny skręt. Oczywiście jeśli wychylisz się za szybko, lub tez w ogóle będziesz przesunięty na tyły (przez co nie obciążysz krawędzi przodów w ogóle) to leżysz. Pozdr Marcin
Obciazanie przodow zwieksza efekt samoprowadzenia sie narty (samoprowadzenie to wynik taliowania), a obciazenie tylow go zmniejsza, oczywiscie mowimy o carvingu...
Cześć
Obciazanie przodow zwieksza efekt samoprowadzenia sie narty (samoprowadzenie to wynik taliowania), a obciazenie tylow go zmniejsza, oczywiscie mowimy o carvingu...
Oczywiście bo przy niecarvingu jest odwrotnie.:D Pozdro
Fizyka bryły sztywnej (która i tak byłaby uproszczonym modelem) skomplikowana jest (tensory, brrrr) i nie chce do niej wracać więc nie ciągnijmy tego tematu, proszę.
Nie bede ciagnal :). Zaczyna przypominac dzielenie wlosa na czworo albo studiowanie plci aniolow (tak mowia Francuzi). Zwlaszcza te tensory mnie wystraszyly, bo z nimi juz kilkadziesiat lat nie mialem do czynienia. :) O tym calym przyspieszeniu przy zmniejszajacym sie promieniu skretu dowiedzialem sie dopiero teraz. I przegladajac rozne filmiki rzeczywiscie zaczynam je widziec :)
Odnosnie zmian obciazenia przod-tyl. To tez nie jest oczywiste, bo wlasciwie rownoczenie musi byc wykonanych kilka ruchow: obciazenie przodow, a scisle ich krawedzi wewnetrznych, mocniejsze zakrawedziowanie, pochylenie sie do srodka w celu wyrownania zwiekszajacej sie sily odsrodkowej. W ogole w narciariarstwie ciezko jest czasem wypatrzec rozne elementy. Np. wspomniane wyzej odciazenia pasywne i aktywne (kolana ida w gore pod wplywem najazdu na garbek - pasywne, a moze to ty swiadomie podciagasz je do gory - aktywne). Nie da sie powiedziec co jest co. Tylko jadacy wie.
A wszystko to, bez watpienia, nie ma sensu bez wyprobowania w terenie, do czego juz wszyscy bedziemy mieli wkrotce okazje.
Cyt. a_senior:
"Trudno i straszno. Zwroc jednak uwage, ze przy duzej stromizmie i w ogole w trudnych warunkach jezdziesz zupelnie inaczej. Najczesciej przeciwskret, wychylenie ciala w dol, solidne wbicie kija, energiczne odciazenie, rotacja nart po sniegu a nawet w powietrzu i zaczynasz nowy skret, ale czesto juz daleko po przekroczeniu przez narty linii spadku stoku".
Nie myślałem o jakiś strasznych stromiznach, tylko o takich na jakich są rozgrywane slalomy PŚ. Obserwacje zawodników na zwolnionych filmie dowodzą, że da się wyciąć taki ładny skręt karwingowy. Oczywiście znam swoje miejsce w szeregu. Żebyśmy się dobrze rozumieli, chodzi mi o "uszlachetnienie" takiego skrętu jak wyżej piszesz. To bardzo przypomina śmig hamujący, gdzie jest zawsze element ześlizgu piętkami. Po to się ma dzisiaj dobre narty slalomowe, aby tego ześlizgu maksymalnie unikać.
Moje obserwacje niuansów skrętu czołowych zawodników z PŚ przekonały mnie, że zawodnik powinien jechać na narcie zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Wtedy na tej narcie(i jednocześnie drugiej) przekracza ta linię. dzieje się to w pozycji wychylonej do środka łuku. Przy czym to wychylenie pojawia się już przed wejściem w linię spadku stoku. Jest to tak krótki moment, że jedynie na b. częstych zdjęciach poklatkowych, lub na bardzo zwolnionym filmie, z zatrzymywaniem klatek można to zauważyć.
Oczywiście skręty zawodników są różne, często narty obracają się w powietrzu, spadają na wewnętrzna itp. Jak piszę o najbardziej eleganckiej formie. Dość charakterystycznej dla najlepszych. Było już dyskusja na forum min. miedzy mną a Lobo, odnośnie tego jak "zmusić" nartę, aby stała się zewnętrzną przed linią spadku stoku., na przykładzie H. Harba.
Dyskusja nie jest całkiem teoretyczna, chociaż dotyczy niuansu. Ale ja próbowałem takich ćwiczeń, że pod koniec łuku jadąc na krawędziach, gdy narty miały już tendencję do podjechania w górę, obciążałem tylko nartę wewnętrzną i następnie wbijając kijek, starałem się na niej rozpocząć łuk, wychylając ciało w kierunku dziobu i do wnętrza nowego skrętu. Robiłem to na dobrym śniegu i dość długich łukach, by mieć czas. Narty ładnie wchodziły w kolejny łuk, bez takiego charakterystycznego, nieraz bardzo króciutkiego śladu jazdy w skos stoku. Niestety przy stromszych stokach i szybszych skrętach to już mi tak nie wychodzi. Kładę to na karb mojej wolnej reakcji. Ale młodsi, gdyby popracowali mogą tak jeździć.
Pozdrawiam
Moje obserwacje niuansów skrętu czołowych zawodników z PŚ przekonały mnie, że zawodnik powinien jechać na narcie zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Wtedy na tej narcie(i jednocześnie drugiej) przekracza ta linię. dzieje się to w pozycji wychylonej do środka łuku. Przy czym to wychylenie pojawia się już przed wejściem w linię spadku stoku. Jest to tak krótki moment, że jedynie na b. częstych zdjęciach poklatkowych, lub na bardzo zwolnionym filmie, z zatrzymywaniem klatek można to zauważyć.
Jechac na narcie zewnetrznej nowego skretu? Czyli zaczyna skret ciety jeszcze przed linia spadku. Minimalny zeslig, optymalny przejazd. Dla mnie raczej niewykonalne. Ale tez nie musze do tego dazyc, bo nie zalezy mi czasie przejazdu. Wrecz przeciwnie bym powiedzial. :) Czy to bedzie slad ciety czy zeslizg. Jakie to ma dla mnie znaczenie? Na pewno nie opanuje juz idealnie krotkiego skretu cietego. Za malo gibkosci i ... checi. Ale radocha z jezdzenia wciaz wielka.
Cyt. a_senior:
"Trudno i straszno. Zwroc jednak uwage, ze przy duzej stromizmie i w ogole w trudnych warunkach jezdziesz zupelnie inaczej. Najczesciej przeciwskret, wychylenie ciala w dol, solidne wbicie kija, energiczne odciazenie, rotacja nart po sniegu a nawet w powietrzu i zaczynasz nowy skret, ale czesto juz daleko po przekroczeniu przez narty linii spadku stoku".
Nie myślałem o jakiś strasznych stromiznach, tylko o takich na jakich są rozgrywane slalomy PŚ. Obserwacje zawodników na zwolnionych filmie dowodzą, że da się wyciąć taki ładny skręt karwingowy. Oczywiście znam swoje miejsce w szeregu. Żebyśmy się dobrze rozumieli, chodzi mi o "uszlachetnienie" takiego skrętu jak wyżej piszesz. To bardzo przypomina śmig hamujący, gdzie jest zawsze element ześlizgu piętkami. Po to się ma dzisiaj dobre narty slalomowe, aby tego ześlizgu maksymalnie unikać.
Moje obserwacje niuansów skrętu czołowych zawodników z PŚ przekonały mnie, że zawodnik powinien jechać na narcie zewnętrznej jeszcze przed linią spadku stoku. Wtedy na tej narcie(i jednocześnie drugiej) przekracza ta linię. dzieje się to w pozycji wychylonej do środka łuku. Przy czym to wychylenie pojawia się już przed wejściem w linię spadku stoku. Jest to tak krótki moment, że jedynie na b. częstych zdjęciach poklatkowych, lub na bardzo zwolnionym filmie, z zatrzymywaniem klatek można to zauważyć.
Oczywiście skręty zawodników są różne, często narty obracają się w powietrzu, spadają na wewnętrzna itp. Jak piszę o najbardziej eleganckiej formie. Dość charakterystycznej dla najlepszych. Było już dyskusja na forum min. miedzy mną a Lobo, odnośnie tego jak "zmusić" nartę, aby stała się zewnętrzną przed linią spadku stoku., na przykładzie H. Harba.
Dyskusja nie jest całkiem teoretyczna, chociaż dotyczy niuansu. Ale ja próbowałem takich ćwiczeń, że pod koniec łuku jadąc na krawędziach, gdy narty miały już tendencję do podjechania w górę, obciążałem tylko nartę wewnętrzną i następnie wbijając kijek, starałem się na niej rozpocząć łuk, wychylając ciało w kierunku dziobu i do wnętrza nowego skrętu. Robiłem to na dobrym śniegu i dość długich łukach, by mieć czas. Narty ładnie wchodziły w kolejny łuk, bez takiego charakterystycznego, nieraz bardzo króciutkiego śladu jazdy w skos stoku. Niestety przy stromszych stokach i szybszych skrętach to już mi tak nie wychodzi. Kładę to na karb mojej wolnej reakcji. Ale młodsi, gdyby popracowali mogą tak jeździć.
Pozdrawiam
Chylę czoła przed Twoim zmysłem obserwacyjnym, bardzo prawidłowa interpretacja. Ta zdolność wejścia na nowe krawędzie skrętu jeszcze przed dojazdem do linii spadku, czyli balans upside-down, to wg mnie, i nie tylko, ten element techniki który odróżnia prawdziwego experta od całej reszty dobrych narciarzy. Ten manewr daje czas, pozwala wcześnie zacząć łuk, pozwala kontrolowac prędkość od poczatku do końca - kto to opanuje ten ma przepustkę wszędzie, nawet na PŚ.
Dlatego i jezdzą ci zawodnicy w PS. :DSkręt najlatwiej jest zacząc przed linią spadku albo dokladnie w linii, w tym miejscu akurat najlatwiej przyspieszyc i dociązyc nartę wewnętrzną i mamy ladny luk na krawędziach. To dziala i na stromym stoku, co tez widac u zawodnikow w PS. Faina adrenalina, wiatr w uszach i przyspieszenie jak gaz do dechy.:D
Odnosnie zmian obciazenia przod-tyl. To tez nie jest oczywiste, bo wlasciwie rownoczenie musi byc wykonanych kilka ruchow: obciazenie przodow, a scisle ich krawedzi wewnetrznych, mocniejsze zakrawedziowanie, pochylenie sie do srodka w celu wyrownania zwiekszajacej sie sily odsrodkowej. W ogole w narciariarstwie ciezko jest czasem wypatrzec rozne elementy. Np. wspomniane wyzej odciazenia pasywne i aktywne (kolana ida w gore pod wplywem najazdu na garbek - pasywne, a moze to ty swiadomie podciagasz je do gory - aktywne). Nie da sie powiedziec co jest co. Tylko jadacy wie.
A wszystko to, bez watpienia, nie ma sensu bez wyprobowania w terenie, do czego juz wszyscy bedziemy mieli wkrotce okazje.
Ze zdaniem że nic nie jest jednoznaczne zgadzam się w pełni :) A być może tym, co ty nazywasz dociążeniem przodów jest to, co ja nazywam pozycją zrównoważoną. Bez osobistego spotkania i pokazania na żywo o co chodzi moglibyśmy dyskutować w nieskończoność bez większego efektu. Pozdr Marcin
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pleuro2008.keep.pl
|
|
|
|